Zielińska: Dzień z życia kobiety 50+

Ok, wstaję. Powinnam zerwać się o 6.30, niestety, jak co dzień odwlekam ten moment, ile tylko mogę.

50+Ilustracja Ola Carson

Łykam substytut hormonu tarczycy, która nie funkcjonuje od jakiegoś czasu. Prostuję poskręcane podczas snu kończyny, strasznie się skręcam (efekt stresu?) i oczywiście czuję zdrętwienie palców prawej dłoni, skutek problemów z kręgosłupem szyjnym. Wyrzucam sobie, że jeszcze nie udało mi się znaleźć ortopedy, który zająłby się mną sensownie. Znaczy się, znalazłam, ale wizyta z NFZ możliwa jest za 7 miesięcy. Można przyspieszyć wizytę, „wystarczy” 130 zł i mogę skorzystać z usług tego samego lekarza za 2 tygodnie, ale szkoda mi pieniędzy i łudzę się, że może dzisiaj uda mi się wbić do kogoś z NFZ i to szybko. Muszę tylko zadzwonić!

A, jeszcze psychiatra dla syna, też musi być prywatnie i na szybko. Muszę tylko zadzwonić!

Szybko się ogarniam, znowu nie przygotuję sobie nic dietetycznego do jedzenia i dopadną mnie kilogramki. Mam tak, od kiedy przestałam biegać i jeździć na rowerze z powodu pokręconego kręgosłupa!

Wychodzę z domu i kurde, znowu śmieciarze nie zabrali worów z odpadkami. Cyrk z odpadami trwa od nieudanej reformy śmieciowej. Nie rozumiem, dlaczego muszę stale sprawdzać harmonogram wywozu, a i tak, odkąd ktoś mi ukradł kubeł, muszę ganiać śmieciarzy i udowadniać, że powinni zabrać i moje wory. Swoją drogą klnę pod nosem złorzecząc złodziejowi kubła plastikowego, zielonego, i nabywcy jego! Nabywca musiał wiedzieć, że kupuje kradziony! Pojemnik miał cudne logo MPO i numer seryjny. Do listy „ZADZWONIĆ” dopisuję MPO.

Oczywiście tramwaj zatłoczony, pełen młodzianków i nie tylko, rozwalonych w klasycznym rozkroku na siedzeniach i wyzywająco patrzących mi w oczy. W tym niemym wyzwaniu czytam lekko triumfując: „Chciałyście równouprawnienia, to stójcie!” A kurde, postoję, ale moje harde spojrzenie mówi: „Takiś równościowy? Brawo! Ciekawe, czy po powrocie do domu, zamiast zasiadać przed TV lub kompem, zmywasz i gotujesz, robisz zakupy i wycierasz smarki dzieciom swym, ciekawe, czy Twoje matka, siostry, koleżanki ze szkoły, pracy mają dostęp do awansów i czy zarabiają tyle, co Ty? No i co? Jest tak?” Zazwyczaj po takim moim myślowym wywodzie młodzianek wzrok spuszcza; czasami co słabszy psychicznie ustępuje mi miejsca i mogę 20 minut poczytać.

Zaczęłam studiować filozofię i etykę z nadzieją, że kiedyś da się etyki nauczać w szkole na takich samych zasadach, jak religii. Bardzo bym chciała, bo to i słuszne, i dlatego, że przeżywam chyba coś na kształt wypalenia zawodowego i chciałabym zmienić styl i przedmiot nauczania. No i etyka wydaje mi się wdzięcznym, użytecznym przedmiotem. 

Praca, czas odmierzany przerwami, jak życie u T.S. Eliota łyżeczkami kawy. No tak, miałam zadzwonić, niestety nie mam okienka, mam opiekę nad klasą (koleżanka chora) i znowu nie zadzwonię. Nagle przypomina mi się, że powinnam nanieść na listę konieczność zadzwonienia do pana eksa! No tak, jeszcze mój były mąż, a ojciec synów naszych, bo znowu nie wpłynęły alimenty! Skubany, jest tzw. szarą strefą, nie płaci podatków, nie ma mieszkania, nie ma samochodu, w zasadzie nie ma nic, co można by zająć, no i komornik się doń nie kwapi…

Ok, dobrnęłam do końca pracy: stos sprawdzianów i klasówek do poprawiania w domu. Szybko coś przełknąć na mieście i pędzę do Feminoteki. Prowadzę lekcje angielskiego w ramach wolontariatu. A potem spotkanie manifowe, bardzo je lubię! Tyle fajnych, mądrych, zaangażowanych młodych dziewczyn i chłopaków! To budzi nadzieję!

Potem albo na nogach (w ramach zbijania kalorii) albo tramwajem wracam do domu i zazwyczaj padam, nie wykonawszy telefonów z przeklętej listy.

Wewnętrzny krytyk chłoszcze mnie i zwątpienie dopada. Ale myślę sobie, że i tak nie jest źle! Mam pracę, co nie jest takie oczywiste w Polsce, gdzie blisko 45% bezrobotnych w mojej grupie wiekowej to kobiety. Zarabiam niezbędne minimum, bez szału, bez oszczędności, na permanentnym debecie. Wystarczy, żeby jakoś utrzymać siebie i synów (student i gimnazjalista), bo niestety ojciec ich, acz nie najbiedniejszy, nie partycypuje w kosztach utrzymania swoich dzieci, niestety system nie pozwala mi na egzekwowanie należnych kwot. Nie jestem bezdomna. Jeszcze się przemieszczam i przebywam wśród inspirujących ludzi!

A wszędzie zadzwonię jutro!

Ewa Zielińska, PK8M  

 Tekst znajduje się w tegorocznej Gazecie Manifowej.

design & theme: www.bazingadesigns.com