Żbikowska: To my redefiniujemy kanony piękna

Bibi Żbikowska
Korekta: Michalina Pągowska

Niedawno znajoma zalinkowała kwietniowy artykuł z i-D o modelkach, które „redefiniują kanony piękna”. Jak to robią? W bardzo prosty sposób – są sobą i się tego nie wstydzą. 

539539_3974836043387_1215053768_n (1)Dzięki uprzejmości Mai.

Wśród opisanych kobiet były, na przykład, „za chuda na zwykłą modelkę i za gruba na modelkę plus size” Myla Dalbesio, transseksualna Hari Nef czy niepełnosprawna Jillian Mercado. Lista tych modelek, które otwarcie walczą ze stereotypem, że wszystkie kobiety mogą i powinny wyglądać jak te pokazywane w reklamach, jest o wiele dłuższa – warto ją poszerzyć choćby o Madelaine Stuart, pierwszą modelkę z zespołem Downa, czy „wyglądającą jak szczur” Molly Bair. Może nie każda z nich jest tak rozpoznawalna, jak Anja Rubik, ale swoją „sławę” wykorzystują po to, by mówić innym dziewczynom, że każdy człowiek jest piękny, bo piękno jest w środku, nie na zewnątrz. I, odpierając często powracający argument „biologiczny” – nie, nie zawsze wybieramy partnerów i partnerki tylko dlatego, że nasz organizm wie, iż z tej mieszanki byłyby świetne dzieci. Gdyby tak rzeczywiście było, świat już dawno temu wyglądałby zupełnie inaczej. 

Drugą grupą wojowniczek o kobiece ciała są – nieco mniej sławne niż modelki – artystki. Ukłon w ich stronę zrobił kilka dni temu Dazed Digital, publikując bardzo ciekawy panel dyskusyjny, w którym spotkało się pięć artystek-feministek zajmujących się, w dużym skrócie, ciałem. Były to: Rupi Kaur (artystka, poetka, performerka, której Instagram usunął zdjęcia z plamami krwi menstruacyjnej na odzieży), Molly Soda (tzw. cyber-feministka i królowa Tumblra, publikuje głównie swoje „selfie”, w których ostrość ustawia na meszek nad górną wargą czy bąble na stopach), Arvida Byström (fotografka publikująca zdjęcia z włosami pod pachami czy z plamami z krwi menstruacyjnej, skupia się na badaniu kwestii związanych z gender), Alexandra Marzella (fascynują ją zagadnienia narcyzmu i obrazu samych siebie, który budujemy; jej konto usuwano już kilkanaście razy; nie brzydzi się pokazywać wałeczków tłuszczu czy włosków na brzuchu) oraz Sarah Lee (fotografka i wielbicielka trybu „macro”, oscyluje wokół tego co „sexy”, choć nie do końca… jak np. posiniaczona pupa z odciskiem od, być może, krzesła czy odzieży). Panel, oczywiście, polecam przeczytać, a nazwiska kobiet zapamiętać. Pozostaje tylko pytanie: czy to właśnie one zredefiniują kanony urody i postrzeganie kobiecego ciała?

Niedawno trochę medialnego szumu wywołała Kiran Gandhi, która przebiegła maraton, nie używając tamponu, mimo tego, że poprzedniego dnia zaczęła menstruować. Jednym z ulubionych komentarzy KOBIET pod tym postem było pytanie, czy Gandhi „zes**ła się również po drodze”. Oczywiście nie zrobiła tego, bo zupełnie nie o to jej chodziło. Gdyby tak jednak było, tylko od nas zależałoby, czy, widząc to, wybuchniemy śmiechem, zaczniemy ostentacyjnie zatykać nosy i ją wyzywać, czy może, mając świadomość, że coś takiego mogłoby równie dobrze przydarzyć się nam (człowiek nie ma stuprocentowej kontroli nad własną fizjologią), zareagowały_libyśmy nieco bardziej „po ludzku”.

Wiele kobiet ciągle woli naśmiewać się z menstruacji razem z mężczyznami. Wydaje mi się, że mogą to być te same kobiety, które, gdy poczują, że odchodzą im wody płodowe, pędzą do łazienki ogolić nogi. Nigdy nie byłam w ciąży, ale czuję, że ogolenie nóg w takim stanie musi być pioruńsko trudne. Nie dość, że mamy olbrzymi brzuch, który nam stoi na przeszkodzie, to jeszcze zaraz będziemy rodzić. Drzeć się wniebogłosy z bólu! Pocić się i sapać! Zakrwawiać prześcieradła! Może się zdarzyć, że obcy facet będzie nam nacinać pochwę nożyczkami! Czy, naprawdę, ogolone nogi będą wtedy robiły jakąś różnicę?

Czasami chciałabym powiedzieć: „Kobiety, oszalałyście? Ile jeszcze zamierzacie udawać, że nie macie włosów na cipkach i w odbycie, siniaków, cellulitu, rozstępów, pryszczy i krwi menstruacyjnej?”.

Powiem jednak tylko, że życzę Wam, byście przestały się ich wstydzić. Bo, choć potrzebujemy wsparcia celebrytek i artystek, bez których zapewne dalej chodziłybyśmy w gorsetach, tylko my same (nie da się ukryć, że z wymienionych jesteśmy najliczniejszą grupą) możemy zredefiniować kanony piękna i zacząć cieszyć się większą wolnością dla naszych ciał. Możecie zacząć od nieogolenia raz nóg i nieprzejęcia się tym. 

design & theme: www.bazingadesigns.com