Zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej przez TK to umywanie rąk od wszelkiej odpowiedzialności

Natalia Broniarczyk, Aborcyjny Dream Team


Na 22 października wyznaczona została rozprawa w Trybunale Konstytucyjnym, który na wniosek grupy posłów ma się zająć sprawą ustawy antyaborcyjnej. Będzie rozstrzygać o tym, czy przesłanka legalności wykonania zabiegu aborcji w szpitalu w sytuacji, gdy istnieje „wysokie prawdopodobieństwo występowania ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu lub śmiertelnej choroby zagrażającej jego życiu” (tak zwana przesłanka embriopatologiczna), jest zgodna z Konstytucją RP.

fot. LAPP PRESS FOTO

Według sprawozdania rządowego w 2019 roku spośród 1100 legalnych aborcji wykonanych w szpitalach aż 1074 to aborcje z powodów embriopatologicznych (prawie 98 proc. wszystkich zabiegów). 33 zabiegi spowodowane były zagrożeniem życia osoby w ciąży, a tylko trzy – czynem zabronionym.

Sprawozdanie z wykonania ustawy antyaborcyjnej nie mówi nam nic o aborcji w Polsce. Wskazuje tylko na liczbę zabiegów wykonanych w polskich szpitalach, o których szpitale te zdecydowały się poinformować Ministerstwo Zdrowia.

Dlaczego tak trudno jest uzyskać dostęp do aborcji w publicznym szpitalu? Z wielu powodów. Jednym z nich jest przekroczenie dopuszczalnego terminu (badania są przedłużane, wyniki nie dostarczane na czas), kolejnym zaś nadużywanie klauzuli sumienia, mało szpitali w ogóle wykonuje zabiegi, itp. Część osób w ogóle nie próbuje podejmować walki o zabieg w szpitalu i wyjeżdża za granicę. Część jest w ten sposób zmuszana do urodzenia dziecka, które wymaga od nich ciągłej opieki, często ponad siły, rezygnacji z pracy zawodowej i wykonywania nieodpłatnej pracy opiekuńczej.

Obecnie – zgodnie z oficjalnymi danymi – najwięcej aborcji w szpitalach w Polsce ma miejsce z powodu stwierdzonych wad płodu. 1000 zabiegów rocznie to te, które udaje się często z wielkim trudem wyegzekwować. Można tylko szacować, ile osób nie otrzymuje należnych świadczeń i odbija się od drzwi lekarzy i lekarek zasłaniających się klauzulą sumienia.

Wyegzekwowanie zabiegu aborcji w polskim szpitalu przypomina poruszanie się po labiryncie pełnym pułapek: tygodnie szukania lekarza, zdobywania zaświadczeń oraz szpitala, który wykona zabieg. Z trzech przesłanek to właśnie przesłanka embriopatologiczna stanowi podstawę wykonywania zdecydowanej większości zabiegów w Polsce. Uniemożliwienie ich przeprowadzania będzie oznaczać, że niemal wszystkie osoby, którym do tej pory w tym labiryncie pułapek udało się dotrzeć do celu, od teraz będą zdane na siebie i wsparcie poza oficjalnym systemem ochrony zdrowia.

Warto wspomnieć, że przesłanki prawne, w których w Polsce obecnie dopuszcza się aborcję to odzwierciedlenie ok. 4 proc. sytuacji, w których osoby decydują się na przerwanie ciąży. Niemal cała rzeczywistość aborcyjna odbywa się poza systemem i wszystko wskazuje na to, że poza system zostanie wypchnięta kolejna grupa osób.

Co może się stać, kiedy zabiegi z powodu wad płodu zostaną zakazane? Setki osób rocznie będą musiały sobie radzić same lub liczyć na wsparcie organizacji pozarządowych, grup aktywistycznych, aborcyjnych funduszy. Decyzja o przerwaniu ciąży w sytuacji poważnych wad płodu nie jest najczęściej związana wyłącznie tym, że aborcja w takim przypadku jest dopuszczalna przez prawo. Legalność takiej aborcji nie jest czynnikiem decydującym, bo przerywanie ciąży odbywa się niezależnie od tego, czy jest ona umożliwiona prawnie czy nie. Osoby, które znajdą się w takiej sytuacji, nadal będą decydować o przerwaniu ciąży. Tylko że już żadna z nich nie będzie mogła liczyć na bezpłatny zabieg w polskim szpitalu. Będzie musiała wyjechać za granicę, co wiąże się z koniecznością poniesienia dużych kosztów, zorganizowania wyjazdu, czasem byciu zupełnie samej (bo wiele osób nie ma środków na podróż z bliską osobą). Państwo w ten sposób umyje ręce od wszelkiej odpowiedzialności – to, czy osoby potrzebujące aborcji dostaną wsparcie i będą mogły z godnością przejść przez to doświadczenie, będzie zależało wyłącznie od tego, czy zwrócą się do odpowiednich grup i organizacji, i o to wsparcie poproszą. Aborcyjna stygmatyzacja działa bardzo silnie i wiele osób z powodu wstydu, lęku przed oceną, pozostanie w tym doświadczeniu sama.

Konsekwencją zaostrzenia polskiej ustawy antyaborcyjnej będzie kolejna fala stygmatyzacji aborcji. Prawo kształtuje postawy, a zapisanie w ustawie, że przerwanie ciąży w przypadku stwierdzonych ciężkich i nieodwracalnych wad płodu jest nielegalne, może spowodować jeszcze surowsze oceny społeczne osób, które ciąże przerywają. Aborcja z przyczyn embriopatologicznych zostanie zepchnięta całkowicie w przestrzeń prywatną czyli tam, gdzie od lat tkwi kwestia opieki nad osobami z niepełnosprawnościami. Niewidzialna całodobowa opiekuńcza praca najczęściej kobiet, bez zwolnień lekarskich, urlopów na żądanie czy wyjazdów na wakacje – to kwestia tak samo feministyczna i równie istotna, jak sprawa aborcji. Upodmiotowienie i uniezależnienie osób z niepełnosprawnościami również jest kwestią feministyczną. Państwo oszczędza spore sumy pieniędzy dzięki temu, że opieka zepchnięta jest w przestrzeń prywatną, gdzie wiąże się z ogromnymi kosztami ponoszonymi przez indywidualne rodziny. Nieudolność, brak zainteresowania czy zwyczajną ignorancję polityków wobec osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunek możemy obserwować od wielu lat.

Zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej przez Wyrok Trybunału Konstytucyjnego sprawi, że rodziny będą musiały radzić sobie same z kolejnym problemem, jakim jest przerwanie ciąży ze zdiagnozowaną wadą płodu.  A wszystko to dzieje się za czasów samozwańczego najbardziej prorodzinnego rządu.

Przeciwnicy aborcji bazują na fałszywym podziale, który udało im się rozpromować, jakoby osoby z niepełnosprawnościami były zawsze przeciwne aborcji. Kaja Godek wykorzystuje osoby z niepełnosprawnością jako przedmiot politycznych rozgrywek, w rzeczywistości jest to bardzo zróżnicowana grupa.  W kwietniu 2020, przy okazji czytania projektu ustawy zakazującej aborcji autorstwa Kai Godek, kolektyw osób z niepełnosprawnością i ich sojuszniczek „Artykuł 6.” wydał bardzo ważne oświadczenie, w którym czytamy:

Już dziś w Polsce obowiązuje jedno z najbardziej restrykcyjnych praw aborcyjnych w Europie, a ochrona zdrowia i praw reprodukcyjnych kobiet z niepełnosprawnościami jest na bardzo niskim poziomie. Brak dostępnej opieki ginekologicznej, brak rzetelnej edukacji seksualnej, brak dostępu do skutecznych metod planowania ciąży, odbieranie podmiotowości w decydowaniu o własnej seksualności – to wszystko uderza mocno w kobiety z niepełnosprawnościami, doprowadzając do ich nieludzkiego i poniżającego traktowania, i wielokrotne dyskryminacji. Kobiety z niepełnosprawnościami są również jedną z grup społecznych najbardziej narażonych na przemoc, w tym przemoc seksualną, co często może prowadzić do sytuacji, gdy nie mogą podejmować samodzielnie i odpowiedzialnie decyzji o macierzyństwie. (…)

Dla wielu kobiet z niepełnosprawnościami decyzja o tym, czy i kiedy mieć dzieci jest złożona,  trudna i wiąże się z wnikliwą oceną swojej sytuacji zdrowotnej, finansowej, a także dostępnych systemowych środków wsparcia w postaci m.in. asystencji osobistej czy usług asystenta rodziny. Często kobiety z niepełnosprawnościami spotykają się z sugestiami, by zrezygnować z rodzicielstwa, zdarzają się również incydenty sterylizacji bez zgody kobiet, a przy niektórych niepełnosprawnościach ciąża może prowadzić do nieodwracalnego pogorszenia stanu zdrowia lub stanowić zagrożenie dla samodzielnego funkcjonowania, a nawet życia kobiety. Dla wielu kobiet z niepełnosprawnościami rodzicielstwo jest potrzebą i wspaniałym doświadczeniem (liczbę rodziców z niepełnosprawnościami szacuje się na 345 000 osób).

W niektórych przypadkach potrzebują różnego typu usług dostępności czy wsparcia ekonomicznego. Z drugiej strony kobiety z niepełnosprawnościami często nie mają szansy na pozytywne przejście procesu adopcyjnego w Polsce, ponieważ kwestionowana jest ich zdolność do pełnienia ról rodzicielskich. W obliczu tej złożoności stanowczo opowiadamy się za tym, by kobiety z niepełnosprawnościami – podobnie jak inne osoby, które mogą rodzić – mogły same podejmować decyzję o tym, czy chcą mieć dzieci oraz kiedy. One same wiedzą o tym najlepiej. Domagamy się przede wszystkim zaprzestania pracy nad ustawą, a zajęcia się organizacją lepszej polityki systemowego wsparcia w tym zakresie, a nie ograniczania decyzji kobiety”.

Cytujemy ten fragment z jeszcze jednego powodu – w zaostrzaniu ustaw antyaborcyjnych nie chodzi o ochronę życia, ale o odbieranie prawa i możliwości podejmowania decyzji. Nawet najgorętsi przeciwnicy aborcji wiedzą, że zakazy nie działają. Ograniczają nasze prawa, bo zależy im na symbolicznym umniejszaniu naszej roli. Chodzi im wyłącznie o stygmatyzację przerywania ciąży, o wzbudzanie poczucia winy, strachu i lęku.

Prawo to kontrola, nawet jeśli nie spełnia swojej roli. Wspierając Was w aborcjach widzimy, że wcale nie pytacie o to, czy to legalne, ale przede wszystkim zastanawia Was, gdzie aborcję można bezpiecznie kupić i za ile.  Czy będzie Was stać, czy na pewno się uda, czy będzie boleć, czy będziecie mogły iść następnego dnia do pracy.

Przeciwnikom aborcji wygodnie jest grzebać w ustawie antyaborcyjnej i  co chwilę proponować jej zaostrzenie. Mogą nas swobodnie dzielić na te, które ciąże przerywają i na te, które nie odmawiają macierzyństwa, są dobrymi matkami, prawdziwymi kobietami. Mogą nazywać nas bezdusznymi morderczyniami, opowiadać o tym jak cierpimy po aborcjach, snuć historie o „syndromie poaborcyjnym”. Mogą korzystać z naszego milczenia wytworzonego przez stygmatyzację aborcji. Tymczasem my nie jesteśmy dwiema odrębnymi grupami. Nie dzielimy się na te egoistki, które nienawidzą dzieci i te, które od zawsze marzyły, by zostać matką. Nasze życia są bardziej złożone. Według badań Guttmacher Institute 61 proc. kobiet przerywających ciążę ma już dziecko. Wiele osób decydujących się na aborcję robi ją również dlatego, że chce zapewnić lepszą opiekę dzieciom, które już ma. Obserwujemy to również w naszej pracy. Wiele z osób kontaktujących się z nami mówi właśnie o potrzebie zadbania o rodzinę.

Panuje przekonanie, że punktem spornym w dyskusji o aborcji jest uznanie płodu za człowieka. Tymczasem rzeczywistość aborcyjna znowu daleka jest od tego sporu. Wśród osób, którym pomogłyśmy w aborcjach są takie, które upodmiotawiają zarodek, nadają mu imię, zatrzymują na pamiątkę test ciążowy, ale i tak dają sobie prawo do przerwania ciąży oraz do przeżywania tej decyzji, do smutku czy łez. I choć przeciwnikom aborcji wygodnie jest nas dzielić i stawiać w kontrze do siebie nawzajem to pragniemy zaznaczyć: emocje względem zarodka, płodu, ciąży to indywidualna kwestia osoby w ciąży. Jeśli jakaś osoba twierdzi, że widziała dziecko podczas swojego USG i odczuwała emocje względem tego badania – to my to uznajemy i szanujemy.

Tak samo to powinno działać w drugą stronę. Jeśli jakaś osoba podczas USG tylko utwierdza się w przekonaniu, że nie chce tej ciąży – nie odczuwa żadnych emocji względem zarodka/płodu, to powinna być potraktowana z szacunkiem. Jej decyzja powinna być uznana i przerwanie ciąży powinno być nie tylko możliwe, ale też faktycznie dostępne. Znamy takie przypadki, że osoba w pierwszej ciąży już podczas testu z moczu była szczęśliwa i nadawała imię zarodkowi/płodowi, odkładała test do szuflady na pamiątkę a przy kolejnej ciąży (tym razem niechcianej) widok USG przysparzał jej tylko niepotrzebnego trudu, bólu i miał na celu zmienić jej nastawienie do decyzji o aborcji.  Tak wygląda rzeczywistość aborcyjna. Jest ona znacznie bardziej złożona niż debata „za czy przeciw”, „zlepek komórek czy człowiek”.

Jaki wpływ ma na nas restrykcyjne prawo antyaborcyjne skoro i tak przerywamy ciąże? Odbija się na naszym samopoczuciu. Boimy się i nie wiemy, czy możemy poprosić o pomoc, czy możemy komuś o tym opowiedzieć, czy możemy jechać do szpitala i uzyskać pomoc, gdyby była taka potrzeba. Boimy się, że ktoś się dowie. Czujemy potrzebę wytłumaczenia się, uzasadnienia naszej decyzji.

Za kilka dni czeka nas pokazowa „debata” na temat aborcji. Chcemy przypomnieć, że aborcja to nie jest debata, nawet jeśli toczy się w Trybunale Konstytucyjnym. Aborcja to nasze decyzje, nasze życia, nasze doświadczenia. To my podejmujemy te decyzje. Osoby zdecydowane przerwać zaawansowaną ciążę z powodów wad płodu mogą na nas liczyć. Nie jesteście i nie będziecie same.


Aborcja Bez Granic

+48 22 29 22 597

7 dni w tygodniu, od 8.00 do 20.00

design & theme: www.bazingadesigns.com