Wyglądałam tak. Bycie ofiarą przemocy seksualnej to nie powód do wstydu

Anna Tess Gołębiowska


Ten pokaz mody będzie inny niż wszystkie. Będzie bezwstydny. Ale zanim wyjaśnię, o co chodzi, pozwólcie, że o czymś Wam opowiem.

Miałam dwanaście, może trzynaście lat. Mieszkałam w powiatowym miasteczku – we Wrześni. Wyszłam na chwilę do marketu leżącego jakieś 500 metrów od mojego domu. Było wcześnie, jasno. Pamiętam doskonale, co miałam na sobie: długie proste dżinsy z wysokim stanem (nie lubiłam dopasowanych, opiętych ubrań), czarne półbuty, zwykły t-shirt i skórzaną kurtkę o najprostszym możliwym kroju. Całkowicie uniseks. Wiele lat temu kupił ją we Francji mój pradziadek, sprezentował dziadkowi, później długo nosił ją mój wujek. Podniszczoną znalazłam w szafie i własnoręcznie odświeżałam. Absolutnie prosty strój. Gdyby nie włosy do ramion i zarysowane pod ubraniem piersi, można by mnie wziąć za chłopaka.

Dlaczego ten ubiór tak zapadł mi w pamięć? Bo kiedy wracałam z marketu, zaczął mnie gonić starszy mężczyzna. Najpierw usłyszałam kroki za plecami. Przyspieszyłam kroku i on też przyspieszył. Kiedy był blisko mnie, zaczął wykrzykiwać wulgarne teksty o tym, co mi zrobi. Rzuciłam się biegiem, on za mną. Na szczęście chyba nie znał okolicy tak dobrze jak ja, bo pobiegłam skrótem do najbliższego sklepu i zdążyłam zatrzasnąć za sobą drzwi. Nie dobiegłabym do domu, dogoniłby mnie po drodze, bo miałam minimalną przewagę, która malała z każdym krokiem. Został pod sklepem i wpatrywał się we mnie przez przeszklone drzwi.

To było niemal 20 lat temu, nie miałam przy sobie komórki, bo o tym, żeby ją zabrać, pamiętałam przy okazji długich wyjazdów, a nie szybkich zakupów. Nie mogłam zadzwonić po rodziców, żeby po mnie wyszli, nie mogłam wezwać policji. Oczywiście mogłam poprosić kogoś w sklepie, ale byłam zbyt sparaliżowana, żeby komukolwiek opowiedzieć, co się stało, a nikt nie zapytał. Usiadłam na parapecie, złapałam jakąś darmową gazetę i zaczęłam ją przeglądać. Po jakimś czasie do napastnika dotarło, że mogę tam siedzieć jeszcze bardzo długo i odpuścił. Odczekałam jeszcze z kwadrans i pobiegłam prosto do domu. Na szczęście nie czaił się nigdzie w okolicy… a może czaił się, ale źle obstawił, w którą stronę pójdę?

Niestety to nie jedyny moment, kiedy spotkała mnie przemoc seksualna, ale tamten wyjątkowo zapadł mi w pamięć. Dlatego, że byłam dzieckiem i dlatego, jak wyglądałam. Nie raz słyszałam później „rady”, żeby nie prowokować. Nie wychodzić późno, nie zakładać krótkich spódniczek i wydekoltowanych koszulek, nie malować ust czerwoną szminką, to będę bezpieczna. Tyle że stosowałam się do tego, a i tak zostałam napadnięta. Gdyby ten facet zaczął biec kilkanaście sekund wcześniej, dogoniłby mnie, zanim zdążyłabym się schować. Gdyby nie zaczął wykrzykiwać, co zamierza mi zrobić, ja nie zaczęłabym biec, bo miałabym poczucie, że to głupota, ktoś idzie w tym samym kierunku, musiało mi się wydawać.

Po tamtym dniu miałam wyrzuty sumienia. Bo może jednak „prowokowałam”? Mogła mi się stać straszna krzywda, a ja temu nie zapobiegłam. Może mogłam założyć adidasy, a nie damskie półbuty? Może mogłam ściąć włosy po męsku? Zaczęłam nosić ubrania za duże o kilka rozmiarów i kupowane w dziale męskim, żeby ukryć to, że jestem dziewczyną. Wiązałam włosy, chowałam pod czapką z daszkiem, zakładałam kaptur na głowę.

Zawsze, kiedy słyszała „dobre rady”, stawał mi przed oczami mój wygląd tamtego dnia. Czytałam o „kurewkach wypinających dupę” i myślałam, że ja wyglądałam tak.

Jakiś czas później, już na studiach, mieszkałam w Poznaniu, w typowym mieszkaniu studenckim. Miałam współlokatorkę. Pewnego dnia wróciła zapłakana. Mężczyzna zaczaił się na nią w prawie pustym tramwaju, wyskoczył za nią i gonił ją między blokami. Przewrócił i docisnął do ziemi, zaczął rozpinać jej spodnie. Błagała o litość, ale nie chciał dopuścić. Dopiero kiedy on rozpinał swoje, wyzwoliła się z uścisku, uciekła i dobiegła do klatki schodowej. Zgłosiła sprawę na policję – i przeszła to, co słychać w wielu historiach.

Pytania o to, jak była ubrana – w zimowy płaszcz do kolan, długi szalik zasłaniający pół twarzy i zimową czapkę. Pytania o to, gdzie i kiedy miała miejsce napaść – na osiedlu zamieszkanym głównie przez emerytów, w niedzielę, w biały dzień. W końcu pytania, czy spożywała alkohol. Wypiła jedno piwo poprzedniego wieczora, więc policjanci orzekli, że pewnie była pijana, flirtowała i prowokowała. Prowokowała zimowym płaszczem i szalikiem omotanym wokół twarzy. Niestety z biegiem lat straciłam kontakt z moją współlokatorką. Trauma była dla niej zbyt wielka, wyprowadziła się w pierwszym możliwym terminie do zupełnie innej dzielnicy, a po awarii telefonu straciłam jej numer. Nie wiem, czy słuchając „dobre rady” myślała „a ja wyglądałam tak”, ale mogłaby.

Im byłam starsza i bardziej świadoma, tym bardziej tkwiło we mnie to hasło. Wymyśliłam wystawę „Wyglądałam tak” – prezentującą ubrania ofiar przemocy seksualnej. To, jak wyglądały, kiedy je napadnięto. Wystawę pokazującą, że nie ma znaczenia, jak wygląda ofiara, ponieważ sprawcy chodzi o przemoc, a nie o seks. Myślałam o niej od wielu lat, ale nie czułam się na siłach, by zorganizować ją samodzielnie. Podrzucałam temat w rozmowie z różnymi feministkami, ale zawsze temat się rozmywał.

Aż powstało Stowarzyszenie ForgetMeNot i podrzuciłam ten pomysł na naszej grupie dyskusyjnej. Okazało się, że dziewczyny nie tylko uznały, że jest świetny, ale rozwinęły go. Nie tylko wystawa, ale pokaz mody. Nie manekiny prezentujące ubrania, ale my – ofiary przemocy, pokazujące twarze. Bo to nie my powinnyśmy się wstydzić, tylko sprawcy. To nie bycie ofiarą przemocy seksualnej jest powodem do wstydu. Gwałcenie ludzi jest. Najwyższa pora, żeby społeczeństwo to zrozumiało i zamiast stygmatyzować ofiary i potencjalne ofiary, przestało wspierać gwałcicieli.

W tym roku 8 marca będziemy obchodzić Dzień Kobiet, Które Doświadczyły Przemocy. To większość z nas. Według raportu Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER przemocy seksualnej doświadczyło ponad 87% kobiet w Polsce. Jedna na cztery kobiety doświadczyła próby gwałtu. Jedna na pięć została zgwałcona. Z powodu przemocy domowej rocznie umiera w Polsce około 500 kobiet. Jedna lub dwie kobiety umarły w dniu, kiedy napisałam ten tekst.

Dołączcie do nas. 8 marca o godz. 15:00 w barStudio w Warszawie, na Placu Defilad 1, na wybieg wyjdziemy my – osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej. Będziemy nosić stroje, które miałyśmy wtedy na sobie. Nie wstydzimy się tego, jak wyglądałyśmy. Niech gwałciciele się wstydzą.

design & theme: www.bazingadesigns.com