Rozmowa: Kowalska i Romanowski wokół „Teorii feministycznej…” bell hooks (cz. 1)

Niedawno ukazało się pierwsze polskie wydanie książki „Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum” bell hooks. Od jej pierwszej publikacji minęły prawie trzy dekady, ale wiele z poruszonych tam spostrzeżeń opiera się próbie czasu. Rozmowę podzieliliśmy na część pierwszą dotyczącą głównych tez stawianych przez hooks i drugą, która będzie próbą przełożenia ich na sytuację w Polsce.

bellhooks2

Justyna Kowalska: Hooks podważa rewolucyjny charakter białego feminizmu sugerując, że służy on przede wszystkim interesom wykształconych kobiet z klasy średniej i spycha na margines doświadczenia kobiet kolorowych i biednych, które w takiej sytuacji nie mają podstaw, żeby się utożsamiać z postulatami głównego nurtu. Postulat o wyzwoleniu poprzez pracę i zrównaniu statusu kobiet i mężczyzn nie był dla białych i kolorowych kobiet tym samym. Większość czarnych mężczyzn miała status niższy od białych kobiet, trudno było więc znaleźć białym i czarnym feministkom jakikolwiek punkt styczny. Druga rozbieżność polegała na tym, że czarne kobiety pracowały od zawsze i nie przyniosło im to żadnej niezależności.

Mateusz Romanowski: Mnie wyjątkowo zainteresowało pojawiające się w „Teorii feministycznej…” określenie marginesu jako części całości, która jest dalej poza centrum. Takie położenie należy rozumieć zarówno metaforycznie, jak i poprzez rzeczywiste położenie czarnej społeczności z miasteczka Kentuky, które jest oddzielone od ich miejsc pracy torami, za którymi może pracować tylko w roli służących białym.

JK: Podkreślając konieczność zniesienia kulturowych opresji całych grup społecznych hooks zwraca uwagę, że należy uznać opresję na tle rasowym i klasowym jako kwestie równoważne wobec patriarchatu. Było to sprzeczne z poglądami części białych feministek, które twierdziły, że cierpienia nie da się zmierzyć.

MR: Tak, hooks polemizowała z Leah Fritz, która pisała o „wspólnocie zniewolenia wszystkich kobiet”, ale tym samym ignorując diametralne różnice w ich doświadczeniach. Hooks różnicuje te doświadczenia. Inaczej też rozumie opresję kobiet: odbiera ją jako brak możliwości wyboru, przede wszystkim w kontekście walki o ekonomiczne przetrwanie. Większość białych feministek miało taką możliwość.

JK: Hooks cały rozdział swojej książki poświęca roli mężczyzn w ruchu feministycznym. Mówi o tym, że samo nazwanie ruchu feministycznego ruchem kobiecym z natury odpycha od niego część mężczyzn, bez których walka z seksizmem nigdy nie będzie wystarczająca.

MR: Powołując się na Antoinette Fouque określa feminizm w takim wydaniu „mieszczańską awangardą, która podtrzymuje – w odwróconej formie – dominujące wartości”. Podoba mi się w feminizmie w wydaniu hooks fakt, że jest szalenie inkluzywny, nie da się mu zarzucić tego, że rości sobie prawo do mówienia za kogoś. To też jest problem polskiego mainstreamowego feminizmu, do czego na pewno wrócimy w dalszej części rozmowy. U hooks feminizm jest ruchem, w który może włączyć się każdy komu nie odpowiada dany model wytwarzania hierarchii społecznej.

JK: Myślę, że bardzo ważne jest to zwrócenie uwagi na to, że hegemoniczny model władzy polega głównie na dochodzeniu własnych przywilejów i skupieniu się na własnych personalnych celach, a nie na kwestiach systemowych. Co za tym idzie, jest podtrzymywaniem tego modelu w innej formie. Bardzo podoba mi się jeszcze zwrócenie uwagi na pewien rodzaj władzy, którą dysponują grupy uciśnione. Ta siła sprawcza polega na odmowie odgórnego określenia ich samych przez grupy dominujące. Na przykład część kobiet nie zdaje sobie sprawy z tego jaką mają władzę jako konsumentki, które mogłyby bojkotować produkty i reklamy, które dążą do jeszcze większego uprzedmiotowienia kobiet.

Hooks pisze o tym, że walka z patriarchatem przy jednoczesnym wspieraniu kapitalizmu w rzeczywistości niewiele zmienia. Hooks z perspektywy czarnej kobiety spotkała się z podwójnym wykluczeniem – ekonomicznym i patriarchalnym. Pierwszego z nich znaczna część feministycznego mainstreamu nigdy nie doznała. Tutaj hooks zwraca uwagę na rolę powszechnej edukacji (której część czarnych kobiet była pozbawiona) i uniwersalizmu, tego, żeby język feminizmu był zrozumiały poza salami akademickimi. Pisze o tym, jak ważne jest wyjście do „marginesu” i edukacja dla wszystkich ludzi we wszystkich warstwach społecznych.

MR: Znowu odniosę się do przedmowy, w której została przywołana Patricia Hill Collins – autorka koncepcji „matrycy dominacji”- pisała ona o patriarchalno-kapitalistycznej machinie opresji. Jeśli chodzi o samą hooks i problem rasizmu, o którym pisze, trzeba pamiętać, że rasizm był u swoich korzeni zjawiskiem klasowym, żeby przywołać na przykład idee „błękitnej krwi” – arystokracji pochodzącej od Franków, Germanów, a w Polsce od Sarmatów. Cały dyskurs odnośnie niższości czarnoskórych, którzy są pozbawieni zdolności białych wiązał się z obroną uprzywilejowanej pozycji ekonomicznej. Te wszystkie formy opresji powinny być traktowane wspólnie.

JK: Kiedy mówimy o opresji, to zakorzenione w naszej kulturze rozumienie władzy przez pryzmat przemocy autorytetu stanowi główną przyczynę przemocy mężczyzn wobec kobiet, ale nie tylko, bo hooks zwraca też uwagę na przemoc dorosłych wobec dzieci, a także różne formy przemocy zakorzenionej w ideologii seksistowskiej, czy też innych ideologii opresji grupowej, jak w jednym z moich ulubionych fragmentów książki: „Większość pracujących mężczyzn w naszej kulturze, podobnie, jak pracujące kobiety, podlega kontroli i dominacji. Jednak w odróżnieniu od pracujących kobiet, mężczyźni są codziennie karmieni fantazją o męskiej supremacji i władzy. W rzeczywistości mają oni bardzo niewielką władzę i zdają sobie z tego sprawę. Nie buntują się jednak przeciwko porządkowi ekonomicznemu ani nie robią rewolucji. Socjalizowani przez elity sprawujące władzę do akceptacji odczłowieczenia i wyzysku w publicznym świecie pracy, są również uczeni oczekiwania, że świat prywatny – dom i relacje intymne – pozwolą im odbudować poczucie władzy, które postrzegają jako równoznaczne z męskością. Uczy się ich, że w domu będą mogli rządzić, kontrolować i dominować; że taka właśnie jest wielka nagroda za akceptację opartego na wyzysku porządku społeczno-ekonomicznego. Sprawujący władzę kapitaliści akceptują i utrwalają męską dominację nad kobietami, by zapobiec rewolucji w miejscu pracy, zyskując równocześnie gwarancję, że męska przemoc znajdzie ujście w domu, a nie w pracy”. Hooks zwraca jeszcze uwagę na problem utożsamienia przemocy z miłością. Część kobiet trwa w przekonaniu, że jeśli mężczyzna jest w stanie je trzasnąć to znaczy, że mu zależy. Łączenie miłości z przemocą to wytwarzanie syndromu ofiary i znów coś uzasadniającego opresję.

MR: Takie myślenie jest bardzo mocno zakorzenione. W książce „Krew na liściach” dokumentującej dyskusje wokół muzyki współczesnej między marcem, a grudniem 2010 w warszawskiej Zachęcie można znaleźć zapis rozmowy wokół projektu „Lovebomb” Terre’ego Thaemlitza. Artysta zastanawia się tam, w jakich sytuacjach relacje, które odbieramy jako miłosne legitymizują przemoc. Myślenie o miłości tylko jako o uczuciu tuszuje pewien kontekst społeczny, w który jest ona uwikłana. Odbieranie przemocy domowej, jako rzeczy intymnej, w którą nie należy się mieszać jest powszechne.

JK: …zwłaszcza w Polsce, gdzie dużą władzę wciąż dzierży kościół, który stale podkreśla nadrzędną rolę rodziny, „łączenie się na dobre i na złe” niezależnie od tego co się dzieje. Potrafi to przybierać wyjątkowo drastyczne kształty, jak w historii, którą czytałam kiedyś w prasie, o tym jak ojciec gwałcił wszystkie swoje córki, a nie przeciwdziałająca temu matka powołała się na księdza z ambony, który mówił, że rodzina jest najważniejsza.

MR: Chociaż u nas przemoc domowa pochodzi w równym stopniu od białych kołnierzyków, którzy nie są utożsamiani z takimi zachowaniami.

JK: To postawa roszczeniowa, która kreuje męskie fantazje na temat władzy. Osoby na wysokich stanowiskach przenoszą władzę nad pracownikami na kobiece ciała, czy ciała dzieci, do których roszczą sobie prawo.

Skoro już poruszyliśmy temat rodziny, hooks zwraca uwagę na to, że dopóki mężczyźni nie zaczną być uczeni rodzicielstwa, tak jak kobiety, nie będą w równym stopniu uczestniczyli w opiece nad dzieckiem, będą myśleli, że się do tego nie nadają. Ten model często utrwalają same kobiety, które myślą, że ich partnerzy się do zajmowania dzieckiem nie nadają, zostawiają im milion karteczek na lodówce wychodząc na godzinę z domu. Jak w takiej sytuacji ma zachować się mężczyzna, skoro kobieta nie chce mu zaufać i dać szansy zostania rodzicem-partnerem?

MR: Tak, nawet wypisałem sobie cytat odnośnie tego. „Postrzeganie mężczyzn, którzy realizują dobre rodzicielstwo jako <macierzyńskich> wzmacnia seksistowskie, stereotypowe przekonanie, że kobiety są w gruncie rzeczy lepiej przygotowane do roli rodziców, a mężczyźni, naśladujący w swoim rodzicielstwie kobiety, imitują jakiś oryginał rzeczy, niż po prostu działają tak, jak powinien działać rodzic”. To macierzyństwo jest przedstawiane  jako potencjalne pole rewolucyjne, które jest w tym momencie przestrzenią władzy kobiet.

JK: Bell hooks podkreślała też bardzo mocno, powołując się na swoje doświadczenia, rolę, jaką w wychowywaniu dziecka może odegrać społeczność lokalna. Im więcej lesbijek i kobiet heteroseksualnych decyduje się na urodzenie dziecka bez stałego związku, tym większa będzie potrzeba opieki zbiorowej. W społeczności hooks zbiorowe wychowywanie dzieci było powszechne, czego nie dało się zaobserwować w społecznościach białych, które traktowały dzieci jak swoją własność, której nie są w stanie zostawić z nikim – nawet własnym partnerem. Takie rodzicielstwo kolektywne oparte na więziach społeczności lokalnej umożliwi dzieciom szerszą perspektywę. Mogą wzrastać w przekonaniu, że to też mężczyźni zajmują się domem. Kiedyś tłumaczyłam na Codziennik tekst o tym, że męskie wzorce nie są niezbędne przy wychowywaniu dziecka, ale mniemam, że hooks bardziej chce podkreślić nie tyle fakt, że męskie wzorce są konieczne przy właściwej socjalizacji chłopców, tylko to, że mężczyźni też powinni być włączeni w proces wychowywania dziecka.

Jeśli już poruszyliśmy temat lesbijek i seksualności, bell hooks wyprowadza też postulat obalenia opresji płciowej – nie tyle chodzi jednak o eliminację hetero-seksizmu, jak o generalne wspieranie różnorodności seksualnej – od celibatu, poprzez bi, homo do heteroseksualności. Prawdziwa wolność seksualna zaczyna się w momencie, kiedy ktoś bez strachu będzie mógł nawet zupełnie zrezygnować z jakiejkolwiek formy seksualności, jeśli to mu/jej będzie odpowiadać.

Teoria-feministyczna_Bell-Hooks,images_big,27,978-83-63855-35-2
bell hooks, Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum, przeł. Ewa Majewska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013.

design & theme: www.bazingadesigns.com