Wierność partnerce starszej od siebie wywołuje rechot – po co chłopu taka baba?
Anita Kucharska-Dziedzic
Konserwatywna prawica wielbi faceta z ćwierć wieku młodszą żoną, chyba trzecią z kolei, a kpi z faceta z ćwierć wieku starszą żoną, z którą jest już 20 lat. Konserwatywna prawica nie broni obyczajów i rodziny, wierności i odpowiedzialności, ale dostępu konserwatystów do młodych kobiecych ciał.
Wierność małżeńska, wbrew deklaracjom i pozorom, aż tak istotna dla konserwatystów nie jest – oczywiście w przypadku mężczyzn, nie kobiet, ale o tym dalej. Dlatego bujne życie Trumpa nie bulwersowało – ma kasę, pozycję, władzę i chęć – niech sobie maca, kogo chce, a wierność Macrona (przynajmniej ta deklaratywna i oficjalna) wrażenia nie robi. Dla konserwatywnych publicystów to co najmniej przejaw frajerstwa, aberracja jakaś. Wierność partnerce starszej od siebie wywołuje rechot, za którym kryją się insynuacje o homoseksualizmie i impotencji, sugestie zaburzeń psychicznych. Niewierność Trumpa jest zrozumiała i akceptowana, wierność Macrona – „normalna” nie jest. Co ciekawe, po prawicowo-konserwatywnej stronie barykady stoją też kobiety, w których dobrze pojętym interesie jest wierność zwykle lepiej zarabiających mężów. Konserwatywno-prawicowe publicystki piszą o pierwszej babci Francji, wypominają prezydentowej Francji zmarszczki. Może to ukrywane i wypierane lęki przed porzuceniem, może lojalność z silniejszymi i uprzywilejowanymi mężczyznami? Niemniej – na pewno ciekawy przyczynek do badań socjologicznych.
Zdrada męska nie bulwersuje, zwłaszcza zdrada mężczyzny na szczycie drabiny społecznej. Przypominam czytającej młodzieży, że parę lat temu w Gabinecie Owalnym baraszkowali oralnie niejaki Bill z niejaką Moniką. Realna perspektywa impeachmentu zajrzała w oczy Billowi nie z powodu baraszkowania, ale o tym baraszkowaniu kłamania. Niewierność żonie nie oznacza niewierności narodowi czy konstytucji, okłamywanie żony to kwestia prywatna: ważne, żeby narodowi nie łgać przesadnie.
Romansowy typ z naszego poletka o naukach płynących z amerykańskiej afery rozporkowo-spermowo-sukienkowej nie zapomniał i kiedy dramatycznie tąpnęły sondaże, za niezręczność uznał porzucenie narodu w dramatycznej chwili dziejowej, a o porzuceniu rodziny nie zająknął się wcale. Poniewczasie Billowi naród wybaczył, bo do żony pokornie wrócił (starszej i brzydszej – więc kara była) i Bill dzisiaj bardziej jest przez naród lubiany, niż jego zdradzana żona i kochanko-stażystka. No i najważniejsze – Bill nie był konserwatystą ani prawakiem, bo jako taki powinien był starszą żonę dla młodszej zostawić i jeszcze jakieś dziecię z nową żoną spłodzić w imię demografii i ochrony zasobów białej rasy. Jak, nie przymierzając, jeden z naszych chłopskich polityków, którego ani trzecie małżeństwo, ani ojcostwo w okolicach sześćdziesiątki kłopotów partii nie narobiło i przeszkodą w karierze politycznej rzeczonego polityka się nie stało. Ot, taki jest konserwatywny chłopski wyborca.
Dlaczego naszemu romansowemu typowi liberałom przewodzącemu naród nie wybaczył? Sondaże pikowały i leżą nadal na dnie, bo w naszej konserwatywno-prawackiej rzeczywistości rzeczony polityk zachował się jak stryjek, zamieniwszy siekierę na kijek – nowa miłość nie jest ani ładniejsza, ani młodsza od żony, a i jeszcze obarczona przychówkiem licznym o męskości innego mężczyzny świadczącym. Bo po co chłopu taka baba? Nowa baba ma być bardzo młoda, bardzo śliczna i co ważne, dla każdego fana motoryzacji sprowadzanej na lawecie – przesadnie nie używana. Frajerstwo nowego prezydenta Francji wyjątkowe zatem jest – bo żona mu nie dość, że obcy przychówek przyprowadziła razem z przychówkiem przychówku, to jeszcze jest egzemplarzem sfatygowanym, czytaj – pomarszczonym.
Pogódźcie się z tym drogie panie – z wiekiem tracicie na wartości. No chyba, że jesteście żonami archeologów, jak Agata Christie (i pisząca te słowa), której drugi mąż – archeolog, był od niej 14 lat młodszy i która mawiała: archeolog to wymarzony mąż – im kobieta starsza, tym bardziej się nią interesuje. Jeśli natomiast myślicie, że póki młode i ładne, jesteście dla konserwatystów cenne, to zważcie, że podziwowi i zazdrości kierowanych do pomarszczonego i farbującego zaczeskę idola prawaków nie towarzyszy prawacki podziw dla jego ćwierć wieku młodszej żony. Bardzo młoda i bardzo śliczna kobieta jest też zawsze bardzo interesowna, czytaj – sprzedajna. Czy ona kocha miłością czystą? On ma kasę albo władzę (czyli kasę), albo sławę (czyli kasę), ona ma siebie do sprzedania na wyłączność. Konserwatywny świat złożony jest z bogatych mężczyzn, którym wszystko wolno, biednych mężczyzn, którzy marzą, że im też kiedyś wszystko będzie wolno (jak się dorobią), młodych kobiet, do których prawo mają bogaci mężczyźni i starych kobiet, które nie mają prawa do żadnych życzeń i marzeń. A prawicowo-konserwatywna publicystyka broni raju seksizmu, ageizmu i patriarchatu jak ostatniego szańca. I żeby nie było wątpliwości – to pisała sfrustrowana i podstarzała feministka, którą na pewno zdradza mąż.
Korekta: Iga Dzieciuchowicz