Wasik: Dwa światy Nabily i Malali

Przyznanie Nagrody Nobla Malali Yousafzai i Kailash Satyarthi jest niewątpliwie okazją do świętowania i krokiem w dobrym kierunku – z pewnością jest to poprawa od wygranych Baraka Obamy (2009) i Unii Europejskiej (2012). W świecie podzielonym wzdłuż religijnych, etnicznych i płciowych linii przyznanie tej nagrody Muzułmance i Hindusowi, młodej pakistańskiej kobiecie i starszemu indyjskiemu mężczyźnie jest światełkiem nadziei. Nie powinniśmy także pominąć faktu, że Nobel został przyznany osobom walczącym o prawa i dobro dzieci – w czasach specjalnie dla nich trudnych jest to niepowtarzalna okazja, aby więcej osób zainteresowało się ich losem. Powodów do radości jest wiele, ale jestem zwolenniczką tego, aby nie przepuszczać okazji do konstruktywnej krytyki – jest to dobry moment, aby przeanalizować nasze reakcje i zachowania w stosunku do Malali.

Nabila-Rehamn-holds-picture-she-drew-of-drone-attack1Nabila Rehman

Obawiam się, że każdy kij ma dwa końce i ten Nobel może być zachodnim poklepaniem się po ramieniu, ogłoszeniem „my jesteśmy dobrzy, jesteśmy po właściwej stronie. Całe zło jest tam, razem z Talibami”. W ostatnich miesiącach Malala zyskała status gwiazdy, spoglądała na nas z okładek i uśmiechała się z telewizorów. To wygodna i łatwa do przełknięcia wersja, ale odwraca uwagę od faktu, że Ameryka nie przestała zsyłać nalotów bombowych na Pakistan od czerwca 2004 roku, zabijając przez te 10 lat co najmniej 2 800 ludzi. Jednym z nich była babcia 9-letniej Nabili Rehman, 67-letnia położna. W Waszyngtonie w 2013 roku podczas przesłuchania Nabili tłumacz płakał, kiedy dziewczynka opowiadała, co stało się tamtego dnia. 24 października 2012 roku rodzina Rehman pracowała w polu przygotowując się do święta Eid, kiedy usłyszeli dźwięk operowanych przez CIA samolotów. Chwilę później ich życie zmieniło się w horror, kiedy bezzałogowa maszyna zrzuciła ładunek na ich działkę. Siedem osób zostało rannych, babcia Nabili zginęła. Dwunastoletni wówczas brat Nabili mówił: „Nie lubię już niebieskiego nieba. Wolę, kiedy jest szare, pochmurne. Jak tylko niebo się rozjaśnia, naloty wracają i znów żyjemy w strachu”. Nabila, szczupła dziewczynka o zielonych oczach, pytała „co moja babcia zrobiła złego? Mówili nam, że Ameryka walczy z wrogami. Myślałam, że nie muszę się bać”. Nikt nie był zainteresowany udzieleniem odpowiedzi. W tym czasie Obama siedział na spotkaniu z szefem Lockheed Martin, amerykańskiego koncernu zbrojeniowego. Mimo, że był to pierwszy raz w historii, kiedy prawodawcy mieli okazję wysłuchać sprawozdania z nalotu z pierwszej ręki, nie okazało się to wystarczającą zachętą – w Kongresie tego dnia z 430 reprezentantów i reprezentantek pojawiło się pięć osób. W Oslo Malalę witały tłumy.

Nabila i jej rodzina to ludzie, których Malala reprezentuje. Jednak rządy, które tydzień temu gratulowały Malali Nobla, jutro zrzucą kolejne bomby. Kiedy Malala stała się heroiczną postacią celebrowaną przez zachodnie media, Nabila pozostała jedną z tysiąca ofiar bez twarzy, których życie zostało zrujnowane przez dekady amerykańskich wojen. Ale Malala padła ofiarą pakistańskich Talibów, wroga, więc mogła zostać zamieniona (wbrew swojej woli) w symbol słuszności zachodniej interwencji w krajach arabskich. O Nabili Zachód wolał nie myśleć. Sama Malala mówiła do Prezydenta Obamy „zamiast broni, wysyłaj książki. Zamiast bomb, nauczycieli. Naloty napędzają terroryzm”. Ale kiedy Malala porusza trudne tematy, wolimy postawić ją na piedestale i słuchać o jej heroizmie, oglądać ją przytulaną przez królową Elżbietę i wzdychać nad jej trudnym losem. Jej walka gdzieś po drodze ze szpitala do Nagrody Nobla stała się dla nas sposobem na zmycie z siebie winy i przestanie kwestionowania naszego zaangażowania w problemy Pakistanu. Boję się, że ten Nobel umocni nas w zachodnim przekonaniu, że celebrycki status i poszerzanie świadomości rozwiązują wszystkie problemy. Prawdziwe rozwiązania wymagają dekad ciężkiej, nieinteresującej i żmudnej pracy – ale nie sprawiają, że ludzie płaczą przez telewizorami w niedzielne wieczory, więc ciężko je sprzedać.

Nie jest to w żadnym wypadku wina Malali. Jest niezwykle dzielną młodą kobietą, ucieleśnieniem cech, których poszukujemy w prawdziwie niezwykłych ludziach. W tak młodym wieku okazała więcej siły i odwagi niż większość z nas przez całe życie. Z pewnością ma przed sobą świetlaną przyszłość, która może odwrócić los Pakistanu. Ale Zachodnie media próbują ją kooptować i zamienić w coś, czym nie jest: zbawczynię w naszym imieniu, szczęśliwe zakończenie dla tragicznej, kontynuującej sytuacji w Pakistanie, sposób lepsze samopoczucie i zignorowanie problemu. Ta strategia jest niewątpliwie efektywna, ale sprawia, że marzenie Malali i jej misja pomagania dziewczynkom w ojczystym kraju pozostaje niespełniona. Nasza obsesja na punkcie sławy i celebrowania indywidualizmu może kosztować życia.

Malala niezaprzeczalnie stała się symbolem i jako symbol nie tylko Zachód używa jej do własnych celów. Mizogini w Pakistanie krytykowali Malalę za bycie „zwykłą, bezużyteczną dziewczynką”. Jedna piąta kraju nie darzy Malali żadną sympatią, a kilka grup próbowało podważyć fakt, że została w ogóle zaatakowana przez Talibów. Afiya Shehrbano Zia, pakistańska działaczka społeczna i pisarka, odpowiedziała, „jeśli jest to news o kobiecie albo napisany przez kobietę, możesz się założyć, że nie obędzie się bez krytyki”. Wszystkie kobiety z Pakistanu, które osiągnęły międzynarodowe uznanie przez to przeszły – poprzednia minister Benazir Bhutto, działaczka na rzecz praw człowieka Asma Jahangir, zdobywczyni Oskara Sharmeen Obaid Chinoy. Chociaż bycie kobietą wystarczy, aby spotkać się z ogromną krytyką, Malala jest dodatkowo uwielbiana przez Zachód. W kraju, w którym Ameryka nie cieszy się żadną popularnością, jest to wystarczający powód, aby ktoś był traktowany podejrzliwie. Krytycy Malali nie kryją się specjalnie z ich antypatią i nie udają, że obchodzi ich sprawa, o którą walczy – za to przez rząd pakistański Malala została okrzyknięta „dumą Pakistanu”, z nagłówkami gazet opiewającymi jej osiągnięcia. Jednak dzisiaj w Pakistanie 25 milionów dzieci nie ma możliwości pójścia do szkoły, z czego 61% to dziewczynki. Dodatkowo, rząd wybudował o połowę mniej szkół dla dziewcząt niż dla chłopców. Z regionu Swat, z którego pochodzi Malala, tylko 3% dzieci uczęszcza do szkoły. Wygląda na to, że zdobywczyni Nobla pokonywała niezwykłe przeciwności losu na długo zanim przeżyła zamach na swoje życie. Do 2050 roku Pakistan ma zostać czwartym co do liczebności populacji krajem – bez odpowiedniej edukacji, tak ogromny przyrost naturalny będzie katastrofalny. W jej rodzinnym kraju, Nobel Malali jest zarówno nagrodą za osiągnięcia jej i tysięcy dzieci takich jak Nabila, które wbrew wszystkiemu chodzą do szkoły, jak i symbolem gorzkiej porażki liderów Pakistanu, którzy nie robią nic, aby ten dostęp ułatwić.

Malala zdobyła Nagrodę Nobla i serca milionów ludzi na całym świecie – adoracja dla niej na Zachodzie nie wydaje się gasnąć, szczególnie po ogłoszeniu jej wygranej. Jednak ile z tego, o co naprawdę walczy ta młoda pakistańska kobieta do nas dociera? Nie dajmy zamienić jej w propagandową marionetkę mediów – jej cel jest zbyt ważny, ona sama ma zbyt dużo do powiedzenia. Chociaż dziewczynek takich jak Malala jest wiele, szczególnie w biednych krajach autorytarnych, w tej chwili ona jest ich głosem. Podczas jednego z wywiadów, w odpowiedzi na elokwentną wypowiedź Malali na temat wartości edukacji, prowadzący „The Daily Show” Jon Stewart wykrzyknął spontanicznie „chcę Cię zaadoptować!” Może zamiast tego przyszła pora, żeby jej wysłuchać. 

design & theme: www.bazingadesigns.com