Dzierzgowska: Wiocha w kleszczach aktywizacji

„Nie rób wiochy!”, „co za chamstwo!”, „słoma z butów…”, „ale wieśniara!”. Znacie? W kraju, w którym jeszcze dziś około 40% ludności mieszka na wsi, „wieś” występuje w zwrotach powszechnie uznanych za obelżywe.

11023391_10206489211456983_1602214219_o

Albo w zwrotach, które wskazują, że „wieś” to problem, którym nie-wieś musi się zająć. Na przykład „rozwój” i „aktywizacja” „terenów wiejskich”. Rozwinąć i zaktywizować. Przeszkolić (pouczyć). Wesprzeć. Bo wieś, wiadomo: nierozwinięta, nieaktywna. Sama rady nie da. Albo: nierozwinięta, nieaktywna i roszczeniowa. Pije i zagarnia szmal z Unii i KRUSu. Biernie pije i biernie zgarnia. Bo to przecież – wieś, wiocha i chamstwo.

„Aktywizacja” to słowo, jak się tak nad nim chwilkę zastanowić, straszliwe. Niby nic, ale jeśli coś potrzebuje aktywizacji, to znaczy, że jest bierne. Czyli: niezaradne. Wyobraźmy sobie hipotetyczną kobietę wiejską, którą trzeba zaktywizować. Jest, oczywiście, bierna i niezaradna. Być może do tego mąż ją bije, a ona nie posyła dzieci do przedszkola i nie szuka (aktywnie) pracy na wolnym rynku? Więc może, skoro taka niezaradna, to ostatecznie sama sobie winna…?

Odłóżmy na bok fakt, że chociaż bieda w Polsce bardzo często jest biedą wiejską, nie oznacza to automatycznie, że każda osoba żyjąca na wsi jest biedna. Pomińmy bardzo liczne w Polsce sołtyski i bardzo prężne Koła Gospodyń Wiejskich, bo i tak nie wiadomo, co z nimi zrobić – nie pasują ani do stereotypowego obrazu biernej wsi, ani do tego, jak sobie niektóre_rzy wyobrażają feministyczne ideały aktywności. Zapomnijmy, że na wsi nie żyją tylko samotne starowinki, rodziny wielodzietne i księża, ale tak, jak wszędzie, żyje tam wielość ludzi z wielością problemów. Zapomnijmy nawet, że jeśli mąż bije, dziecko nie chodzi do przedszkola, a hipotetyczna bierna kobieta nie szuka pracy, to nierzadko dlatego, że dostęp do usług publicznych na wsi bywa trudniejszy niż w mieście: nie ma w pobliżu instytucji, przeciwdziałającej przemocy wobec kobiet, nie ma przedszkola, niekiedy brak pieniędzy na bilet do miejsca, w którym mogłaby być praca. Odsuńmy to wszystko na bok i zapytajmy tylko: jak bardzo trzeba być ślepym na tak zwaną „niewidzialną” (choć przecież doskonale widoczną!) pracę kobiet, i jak mało trzeba wiedzieć o biedzie i harówce, jakiej wymaga codzienne z nią zmaganie, by mieć czelność użyć wobec jakiejkolwiek kobiety, zwłaszcza biednej, zwłaszcza takiej, która się kimś opiekuje, słowa „bierna”?

Kobiety, mówi chińskie przysłowie, dźwigają połowę nieba. Nie mówi, kto dźwiga drugą. Może warto zapytać kobiet?

Anna Dzierzgowska, nauczycielka, WLH im. Jacka Kuronia

design & theme: www.bazingadesigns.com