Chabinka: W polskim dziennikarstwie najciemniej pod latarnią 

Od publikacji przez „Wprost” artykułu oskarżającego anonimowego telewizyjnego gwiazdora o molestowanie seksualne podwładnych mijają właśnie dwa tygodnie. Anegdotyczni „internauci” nie mają wątpliwości kto jest zamieszany w aferę: imię i nazwisko znaleźć można w dziesiątkach komentarzy publikowanych pod każdym z tekstów opisujących sprawę. Mimo to oskarżenia wciąż nie zostały wyjaśnione, co więcej szanse na ich wyjaśnienie właśnie drastycznie zmalały.

foto33

O sytuacji opisanej w artykule „Ukryta prawda o przemocy seksualnej” napisano wiele. Zaraz po jego publikacji na brak twardych dowodów umożliwiających identyfikację oskarżanego dziennikarza narzekała Kasia Nowakowska:

Dziennikarze „Wprost” napisali o będących tajemnicą poliszynela obyczajach znanego dziennikarza telewizyjnego: molestowaniu pracownic, uzależnieniu od seksu. Ale żadnych nazwisk, żadnych konsekwencji. Takim panom nikt się nie dobiera do dupy, bo nikomu to się nie opłaca.

Dziś przekonaliśmy się, że jej diagnoza była boleśnie prawdziwa. Oskarżany dziennikarz i zatrudniająca go stacja niemal przez półtora tygodnia próbowały zamilczeć sprawę. Reakcję wymusił dopiero ostry komentarz Jacka Żakowskiego, który w „Gazecie Wyborczej” pytał o możliwość utrzymania po tej sprawie przez media wiarygodności. 13 lutego (a więc w półtora tygodnia po pierwotnej publikacji) zarząd spółki-pracodawcy oskarżanego dziennikarza uchwalił „Politykę w zakresie zachowań niepożądanych”. Tego samego dnia sygnowane przez Seweryna Blumsztajna oświadczenie wzywające do zajęcia stanowiska w sprawie Molestowania wydało Towarzystwo Dziennikarskie.

Przyjęcie uchwały zostało szeroko skomentowane przez branżowe media. Mimo to ciężko szukać informacji na jej temat na stronie samej spółki. Informacje prasowe – co symptomatyczne – dotyczą wprowadzanych do ramówki programów i osiąganych przez spółkę wyników finansowych. Symptomatyczny jest też fakt, że spółka, o której mowa – do marca 2013 roku znajdująca się w indeksie WIG20, a obecnie w indeksie WIG30 – takiej polityki do tej pory nie miała. Jeśli zarządom największych i najważniejszych polskich korporacji wydaje się, że aktywne przeciwdziałanie mobbingowi czy molestowaniu jest niepotrzebne to później ciężko dziwić się skali tego zjawiska. Wciąż bliżej naszej gospodarce do modelu folwarcznego z pokraczną współczesną implementacją „prawa pierwszej nocy” niż do stawiających na równość i różnorodność w miejscu pracy zachodnich korporacji.

Szansą na przełamanie zmowy wydawał się być najnowszy numer „Wprost”. Na okładce zdjęcie oskarżanego dziennikarza i tytuł „Ciemna strona [imię i nazwisko]. Śledztwo tygodnika «Wprost»”. Internauci zastanawiają się jak przekonujące dowody udało się zebrać, oskarżony dziennikarz z samego rana ma tłumaczyć się z zarzutów w radiu. Kolega ze stacji oskarżonego dziennikarza wyznaje na Twitterze: „Myśląc o jutrze rano… po raz pierwszy od 22 lat żałuję, że muszę w pracy dawać gębę na pierwszym planie, zamiast celebrować cień”. A więc podejrzewa, że przekonujący materiał na temat molestowania mógł powstać, być może sam ma na ten temat jakąś istotną wiedzę, którą się jednak dotąd z nikim nie podzielił.

Przez przeoczenie osób odpowiedzialnych za dystrybucję e-wydań tygodnika artykuł na temat oskarżeń ukazuje się w niedzielny wieczór. Okazuje się, że dotyczy w rzeczywistości nie molestowania, a możliwości używania przez oskarżanego dziennikarza narkotyków. W zasadzie żadnych dowodów: „[Znany dziennikarz] został przyłapany przez policję, jak ucieka z mieszkania, w którym znaleziono biały proszek. Policja sprawdza, czy to narkotyki”.

Rację więc miała Kasia Nowakowska pisząc, że nikomu nie będzie się opłacać odkrywanie w tej sprawie prawdy. Łatwiej cynicznie zagrać zdjęciem na pierwszej stronie – numer się sprzeda, teaser na temat kolejnych rzekomych przewinień oskarżanego dziennikarza można wrzucać przed wydaniem każdego kolejnego numeru i mieć nadzieję, że ciemny lud to kupi. A że w świadomości społecznej umacniać będzie się poczucie bezkarności dla sprawców molestowania – cóż, kogo to obchodzi, gdy można zarobić na sprzedaży numeru trochę więcej.

Jednym z pobocznych wątków głośnego kryminału Stiega Larssona „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” było systemowe wykorzystywanie kobiet, które nie mają narzędzi, by skutecznie się bronić. To co stało się po publikacji przez „Wprost” artykułu oskarżającego znanego dziennikarza o molestowanie udowadnia, że kobiet systemowo nienawidzi się również w Polsce. Mogą być obiektem seksualnym, mogą być przynętą na kliki internautów i pieniądze czytelników tygodników. Nikt jednak nie ma zamiaru traktować ich podmiotowo. 

Dziennikarze „Wprost” cynicznie wykorzystując dla podbicia sobie sprzedaży postać oskarżanego dziennikarza zachowują się jak bohater znanego dowcipu – pijany jegomość, który zgubionego klucza szuka nie tam, gdzie prawdopodobnie go upuścił, ale tam, gdzie akurat pada światło przydrożnej latarni. Tak jest zdecydowanie łatwiej, ciężko jednak podejrzewać, że skuteczniej.

W tekście celowo nie pada nazwa spółki ani nazwisko oskarżanego dziennikarza. Jestem głęboko przekonany, że gdyby dotyczyła ona dowolnego innego dziennikarza będącego pracownikiem dowolnej innej stacji cała sytuacja wyglądałaby podobnie – mamy bowiem do czynienia z problemem systemowym, który takiego też wymaga rozwiązania.

Tomasz Chabinka – publikował między innymi na łamach Liberte!, Kultury Liberalnej i Nowych Peryferii. Laureat Nagrody Kryształowego Świecznika za działania na rzecz budowy świeckiego państwa. Członek Stowarzyszenia Projekt: Polska.

design & theme: www.bazingadesigns.com