Anna von Mrau: Zanim zacznie się piekło

Media donoszą o kolejnym dziecku w ciąży. Tym razem dziewczynka ma 11 lat, a w ciążę zaszła w wyniku gwałtów, których dopuszczali się na niej kuzyni, także nieletni, w wieku 14 i 15 lat.

Przeczytałam tę wiadomość wczoraj i czekam, kiedy zacznie się piekło takie jak w 2009 r., kiedy media żyły sprawą ciąży 14-letniej Agaty. To, co mnie w tej sprawie intryguje, to pytanie, kto poszedł z tym do mediów? Kto mógł wiedzieć o sprawie? Najpewniej jakiś lekarz, ale jego wszak obowiązuje tajemnica lekarska. Podobnie jak cały personel medyczny, z którym mogła mieć kontakt dziewczynka i jej najbliżsi. Dalej: pracownicy/ce organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości: policjanci/tki, sędzia, psycholog/żka, może kurator/ka, osoba protokołująca… Każdą z nich, o ile pamięć mnie nie myli, także obowiązuje tajemnica służbowa. Tak więc kto? Rodzina? Ksiądz proboszcz? Listonosz/ka? A może jednak ktoś, kto tajemnicę lekarską/służbową traktuje z dużą nonszalancją i uważa, że są rzeczy ważniejsze niż zapewnienie spokoju zgwałconemu dziecku w bardzo trudnej sytuacji życiowej? Wszak „życzliwi” znajdą się w każdym środowisku…

Nie wierzę już w wygranie batalii o prawo do aborcji. Powoli przestaję wierzyć w wygranie batalii o przestrzeganie obowiązujących przepisów dotyczących przerywania ciąży. Jestem pesymistką, zmęczoną pesymistką. To, w co wierzę, to redukcja szkód. A w tym przypadku już największą poszkodowaną jest 11-letnia dziewczynka. Sądzę, że jako środowisko pro-choice powinniśmy walczyć w tym momencie przede wszystkim o zachowanie prawa do prywatności tej dziewczynki i jej rodziców tak, by mogli świadomie i na spokojnie podjąć decyzję, do której mają prawo. Jaka by ona nie była, tylko oni poniosą jej konsekwencje, nie ja, nie feministki, nie wielebny bez sutanny, Tomasz T. i jego zwolennicy. Powinniśmy domagać się bezwzględnego przestrzegania tajemnicy lekarskiej/służbowej każdej osoby, która ma kontakt z tą sprawą i być może rozważyć wystąpienie na drogę prawną przeciwko każdemu, kto tę tajemnicę złamie. To nie jest czas na dyskusje o prawie do aborcji. To jest czas, kiedy trzeba ratować to dziecko, przed wszystkimi, którzy pewnie już gnają, by ją zbawić i uratować tak, jak zbawiali i ratowali 14-letnią Agatę. Czy muszę wspominać pielgrzymkę po kraju od szpitala do szpitala i zamknięcie dziewczyny w pogotowiu opiekuńczym, bo ktoś uznał, że jej matka może popełniać przestępstwo podżegania do aborcji? Tego chcemy dla tej 11-latki?

Naszych szanownych władz takie historie nie wzruszą, „obrońców życia” i panów w sutannach tym bardziej nie. Ta batalia jest od lat przegrana. To, co teraz możemy wygrać to jakaś szczątkowa normalność tego konkretnego dziecka, 11-letniego dziecka.

Dlatego mam nadzieję, że jeśli jakaś organizacja feministyczna zaangażuje się w pomoc, to ta pomoc będzie uwzględniała odcięcie mediów od całej sprawy i zapewnieniu tej rodzinie dobrego prawnika, który umożliwi im skorzystanie ze wszystkich przysługujących im praw, także prawa do prywatności. Zanim rozpęta się piekło.

A na koniec, nie mogę sobie odmówić skomentowania wywodów wspomnianego Tomasza T., który zdążył już obwieścić, że aborcja będzie kolejnym gwałtem na dziecku w przeciwieństwie do porodu i ewentualnego oddania niemowlęcia. Cóż, niezmiennie rozczulają mnie panowie wypowiadający się ze znawstwem o kobiecych traumach i emocjach. Zawsze jestem im głęboko wdzięczna, bo cóż ja biedna wiedziałabym o tym, co czuję, gdyby nie oni? Dlatego w ramach tej wdzięczności rozważam prowadzenie odczytów, wykładów i warsztatów na temat traumy impotencji, albo raka prostaty. Wszak biedni panowie pewnie zupełnie nie mają pojęcia jaka to trauma, kiedy mimo chęci, „sprzęt” odmawia posłuszeństwa, więc ja im to uświadomię!

Anna von Mrau

design & theme: www.bazingadesigns.com