Uprzywilejowana pracownica seksualna

Kitty Tease

Zajmuję się świadczeniem usług seksualnych w branży cam i clip modelingu. W jakiejkolwiek dyskusji na temat pracowników i pracownic seksualnych mój głos jest uciszany, bo jestem pracownikiem „uprzywilejowanym”.  Oczywiście zgadzam się z tym, że istnieją pracownice i pracownicy seksualni, którzy są w gorszym położeniu ode mnie. Ale to w żaden sposób nie powinno odbierać mi głosu! Pracownice i pracownicy na całym świecie chcą swoich praw, a nie kryminalizacji którejkolwiek ze stron. 

29934151734_73db1b5e57_ofot. Fibonacci Blue

Jestem pracownicą seksualną z gałęzi cam i clip modelingu moje doświadczenia są inne od doświadczeń osób zajmujących się dominacją czy escort. Właśnie, słowo klucz: „inne”. Nie gorsze czy lepsze, po prostu inne. Od ponad trzech lat sieciuję się z pracownicami i pracownikami seksualnymi z całego świata, z naszymi sojusznikami również. Wszyscy chcemy jednego – dekryminalizacji usług seksualnych, nie legalizacji, która na swój sposób również jest opresyjna. 

Zacznijmy od tego, że jestem całkowicie „wyoutowana”, wszyscy od początku wiedzą, czym się zajmuję: wie moja rodzina, znajomi, internet… Dzięki temu nie boję się udzielać wywiadów, w których używane jest moje „stage name”, imię czy zdjęcia. Staram się to wykorzystać, by mówić o swojej pracy, prawach, feminizmie. Staram się walczyć ze stygmatyzacją i tabuizacją. W kręgach ludzi, którzy nie zgadzają się z moimi poglądami i uważają, że wiedzą lepiej, co jest dobre dla pracownic i pracowników seksualnych od nich samych, jestem nazywana osobą „uprzywilejowaną”. Tak nazywane są zresztą wszystkie pracownice i pracownicy seksualni, gdy zaczynają mówić głośno o charakterze swojej pracy i należnych im prawach. 

Z jednej strony zarzuca mi się, że jestem „uprzywilejowana”, z drugiej, że głos pracownic nie jest słyszalny. Nie jest, bo nikt nie chce go słyszeć. Ucisza się nas dwoma stwierdzeniami: „lobby sutenerskie” i „osoba uprzywilejowana”. Bardzo bym chciała, by moja praca uczyniła mnie osobą uprzywilejowaną – niestety tak nie jest. Mój coming out bardzo wiele mnie kosztował (psychicznie również), nie wiedziałam, jak zareagują na to wszystko moi bliscy.

Wiele osób odwróciło się ode mnie, wciąż spotykam się ze stygmatyzacją, hejtem, stereotypizacją. Kierowały mną dobre intencje, ale przez to, że nie jestem anonimowa, nie jestem też traktowana poważnie. Absurdalne prawda? Wyszłam z ukrycia – zostałam nazwana osobą  „uprzywilejowaną”, a więc moje opinie nie są warte uwagi. Gdybym udzielała wywiadów anonimowo lub pisała bloga pod pseudonimem, czytelnicy podważaliby pewnie moje istnienie. Mieszkam w dużym mieście, ale nieustannie odczuwam strach przed tym, że trafię na osobę, której nie znam (a ona może kojarzyć mnie z internetu), boję się, że ktoś taki może mi zrobić krzywdę. Zawsze mam przy sobie gaz pieprzowy, polecam każdej kobiecie. Przecież pracownicę seksualną można skrzywdzić, kto się tym przejmie? Zapewne dowiedziałabym się, że to moja wina. Trzeba być silnym psychicznie, by to wszystko znieść.  

Znam pracownice i pracowników ze wszystkich sektorów pracy seksualnej, z różnych stron świata i Polski. Kobiety, mężczyźni, osoby transpłciowe i niebinarne. Rozmawiamy ze sobą, wiele z nas doświadczyło naprawdę przykrych rzeczy z powodu tego, że świadczą usługi seksualne. Ale wszyscy chcemy jednego – dekryminalizacji! Doskonale wiem, z jakimi problemami spotykają się inni pracownicy. Gdy mówię o prawach seksworkerów i workerek, nie bazuję tylko na własnych doświadczeniach i moim „widzimisię” –  opieram się na badaniach i raportach, ale przede wszystkim na doświadczeniach innych pracownic i pracowników seksualnych. Właśnie minął rok, odkąd Amnesty International opowiedziało się za dekryminalizacją.

Mój głos był uciszany na przykład tak: „Widać, że masz zaburzenia wynikające ze specyfiki tej profesji”. Słyszałam też, że prostytutka nie może nazywać siebie feministką. Czy feministką nie jest w takim razie Virginie Despentes, która pracowała niegdyś w tym zawodzie? Najgorsze jest to, że często słyszę takie słowa od osób, które czują się feministkami/feministami, od ludzi z kręgów liberalnych i lewicowych – jestem tym zaskoczona. Wypowiadanie się o nas w ten sposób uważam za obrzydliwe. Podobne opinie płynące ze strony tej grupy ludzi są naszym największym zagrożeniem – wzmacniają stygmatyzację, promują krzywdzące i zagrażające rozwiązania prawne. 

Absurdem jest coraz częściej spotykane stwierdzenie, że płacenie za usługę seksualną to gwałt. To dotyka mnie najbardziej, ponieważ wiem z własnego doświadczenia (niestety), czym jest przemoc seksualna i gwałt. Płacenie za usługę seksualną nie jest gwałtem. Mamy swoje granice, nie zgadzamy się na wszystko, czego klient sobie zażyczy, nie obsługujemy każdej osoby, która chce nam zapłacić. Nie powielajcie stereotypu, że wystarczy zapłacić prostytutce, a ona zrobi wtedy wszystko, na co klient ma ochotę. 

I na zakończenie: to nie praca seksualna traumatyzuje pracownice i pracowników seksualnych, to ludzie (ci spoza naszej branży) nas traumatyzują.


Korekta: Iga Dzieciuchowicz

design & theme: www.bazingadesigns.com