To my zawiedliśmy Dominika

11030784_10200739771572616_6658217078694048582_nfot. Ewa Zielińska

Samobójstwo Dominika wstrząsnęło opinią publiczną. Nie mamy w sobie zgody na śmierć osób młodych, zwłaszcza gdy jest to śmierć z ich własnego wyboru. Staramy się wówczas szukać powodów, dla których osoba, przed którą powinno być całe życie, przestaje widzieć w nim sens i sięga po rozwiązania ostateczne.

Problemem nie jest ani dzisiejsza młodzież, ani dzisiejsza technologia. Młodzi ludzie od wieków ulegają presji otoczenia, biorą udział w nagonkach i poszukiwaniu kozłów ofiarnych. Jest to normalna faza rozwojowa jak ząbkowanie czy raczkowanie – w pewnym wieku buduje się tożsamość w oparciu o przynależność do grupy i definiuje cechy, które pozwalają do tej grupy przynależeć. To na nas, dorosłych, spoczywa odpowiedzialność, by ta faza rozwojowa była możliwie mało bolesna dla młodej osoby. Musimy czuwać i nad tymi, którzy przejmują dowodzenie w grupie i odnajdują w sobie tendencje do szczucia na innych; i nad tymi, którzy stają się ich ofiarami. Reagować w porę. Wkraczać. Pamiętać, że przynależność do grupy w tym wieku jest bardzo ważna i szanować tę potrzebę.

Przy Dominiku nas, dorosłych, zabrakło. Zawiedliśmy. Nie zauważyliśmy na czas, że dzieje mu się krzywda i woła o pomoc. Śmierć Dominika wystawia nam jak najgorsze świadectwo. Niedostateczna z uważności na innych. Niedostateczna z wyczulenia na dyskryminację. Niedostateczna z odwagi reakcji na zło dziejące się na szkolnych korytarzach.

Obyśmy skorzystali z możliwości poprawki. Dla Dominika jest już za późno, ale w Polsce co trzeci dzień jakiś nastolatek podejmuje udaną próbę samobójczą. Jest kogo ratować.

CF

design & theme: www.bazingadesigns.com