„Teraz Wasza kolej”. Relacja z debaty w Muzeum Sztuki Nowoczesnej

431497_3117626831691_2132977507_n

Wczorajsza rozmowa Romana Kurkiewicza z Martą Dzido – wpółreżyserką mającego ukazać się w okolicach marca przyszłego roku filmu „Solidarność według kobiet” – jest kolejnym w chórze pojawiających się coraz częściej głosów, żądających przywrócenia kobietom należnego im miejsca w narracji historycznej. Narracji dotyczącej budowania Związku, opozycji a także ogólniej – przygotowywania gruntu pod kreację sfery publicznej czy politycznej późniejszej wolnej Polski. Począwszy od prekursorskiej książki Shany Penn „Podziemie kobiet” a skończywszy na głośnej autobiografii Danuty Wałęsy – kobiety coraz wyraźniej domagają się uznania ich roli i przywrócenia im statusu współtwórczyń polskiej transformacji.

Punktem wyjścia dla dyskusji był projekt autorstwa Sanji Ivekovič – „Niewidzialne kobiety solidarności”, wykonany przez artystkę na zaproszenie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

To właśnie niewidzialność kobiet opozycji – zupełnie dosłowna jeśli przypomnimy sobie skład osobowy zasiadający do obrad Okrągłego Stołu – zainspirowała autorów filmu do zadania pytania o dramatyczną pustkę po kobietach, wyrwę która powstała na scenie politycznej począwszy od 89 r. O jej przyczyny i konsekwencje. Pomysł na film miał pojawiać się stopniowo, w miarę poznawania wypartych i nieznanych w dniu dzisiejszym faktów dotyczących działalności kobiet w Solidarności

Historie, od których się zaczęło

„Budowanie koncepcji na film zaczęło się od różnych historii” – mówiła Dzido. Najpierw była historia z transparentem. „Kobiety, nie przeszkadzajcie nam, my walczymy o Polskę” – taki postulat zawieszono na murze podczas strajku w Stoczni Gdańskiej. Potem doszła historia opowiedziana przez Małgorzatę Tarasiewicz – o tym, jak to we wczesnych latach 90 Marian Krzaklewski arbitralnie zdelegalizował Sekcję Kobiet w „Solidarności”. Argumentem przemawiającym za tym posunięciem miało być oskarżenie o „szerzenie feminizmu”. Poszło oczywiście o postulaty związane z ustawą aborcyjną. W miarę zgłębiania tematu okazało się, że takich historii jest znacznie więcej. W którymś momencie kobiety przestały mieć wpływ na podejmowane przez opozycjonistów decyzje.

Jednak obraz wczesnej „Solidarności”, który wyłania się z rozmów z przemilczanymi bohaterkami opozycji, to przede wszystkim – według słów Dzido – „Solidarność” różnorodna i egalitarna. „Tam było miejsce dla wszystkich. Kobiety – do pewnego momentu – były partnerkami, były traktowane na równi, miały swoje pomysły polityczne” – mówiła. Próba znalezienia odpowiedzi na pytanie o to, co się właściwie stało, że po 89 r. sytuacja zmieniła się tak drastycznie, nie jest prosta. Bezradna pozostaje także jedna z nagranych na potrzeby filmu rozmówczyń – Janina Jankowska, działaczka opozycyjna i autorka „Portretów niedokończonych” – rozmów z twórcami „Solidarności”, która do wywiadów zawartych w swojej książce nie zaprosiła ani jednej opozycjonistki. Skonfrontowana z brakiem narracji solidarnościowej obejmującej i kobiety, sama nie wiedziała jak na to pytanie odpowiedzieć.

Wystarczy się zdziwić

Jak zauważa Dzido – nie trzeba mieć szczególnej świadomości feministycznej, by się pewnymi rzeczami zdziwić. Takim źródłem zdziwienia może być sławne zdjęcie Obrad Okrągłego Stołu, na którym widać tylko jedną kobietę – Grażynę Staniszewską. Może nim być też lektura postulatów sierpniowych – z których jeden zakładał wprowadzenie trzyletnich, płatnych urlopów macierzyńskich, zaś kolejny – postulował Zapewnienie odpowiedniej liczby miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących. Co się więc stało?

„Gdy zadawałam pytanie: co się właściwie stało, przede wszystkim słyszałam, że te kobiety chciały robić coś innego, nie chciały tej władzy”- wspominała Dzido. Wiele z nich i dziś zajmuje się pracą u podstaw, pracą – która niestety – jest zazwyczaj niewidoczna, niedoceniana. Jak opowiadała reżyserka: dopiero na późniejszym etapie rozmów w odpowiedziach pytanych pojawiała się refleksja: byłyśmy ciałem pomocniczym, usługowym, nie zadbałyśmy, o to by być obecne też później, zabrakło woli wśród mężczyzn – pomysłu by kobiety do decydowania zaprosić. Często pojawiał się też tok myślenia: najpierw podstawowa walka o wolność, innymi kwestiami zajmiemy się później. Wieloma z nich nie zajęto się do dziś.

Teraz Wasza kolej

„Od kobiet z którymi rozmawiałam, często zdarzało mi się słyszeć: Teraz Wasza kolej” – wspomina Dzido. Wydobycie tych historii, stworzenie filmu na ich kanwie jest dla niej pierwszym krokiem w tę stronę. Według jej obserwacji kobiety powinny też częściej brać sprawy w swoje ręce, upominać się o swój udział w ważnych procesach decyzyjnych. „Kobiety często nie czują się pewnie – wymawiają się: nie wiem, nie znam się. Ja już teraz wiem, że nie trzeba mieć doktoratu by się na dany temat wypowiedzieć”. Jej refleksje są zgodne z tymi, które można znaleźć na kartach książki Penn. Jak stwierdziła w jednej z rozmów zamieszczonych w książce Barbara Labuda: „Może my, kobiety, pomniejszamy swoje znaczenie, wkład i sukcesy…”.

Jako receptę na zmianę konwencji w sferze dialogu publicznego Dzido proponuje zmianę optyki, przeformułowanie schematów rządzących zarówno w dzisiejszym języku jak i sposobie myślenia. „Gdyby prawa kobiet udało się zdefiniować jako nasze wspólne prawa, gdyby mężczyźni zrozumieli że to, co określa się mianem kwestii kobiecych również i ich dotyczy, wtedy ta narracja miałaby szansę wyglądać inaczej” – mówiła.

Anna Gotowska

Spotkanie Romana Kurkiewicza z Martą Dzido, odbyło się 1 sierpnia 2013 w Muzeum Sztuki Nowoczesniej w Warszawie.

design & theme: www.bazingadesigns.com