Te Tematy: Młodzież wie, że nie znaczy nie [WYWIAD]

„Te Tematy” to ruch młodzieży wkurzony tym, że szkoły państwowe nie spełniają w pełni swojej roli, bo nie uczą nas o seksie i o związkach. To przecież wiedza nie tylko potrzebna, to wiedza po prostu życiowa. Nikt jej nam nie zapewni? Ok, trudno. Sami i same ją zdobędziemy.

12364044_10208560746084054_1720951996_o (1)

Codziennik Feministyczny: Skąd pomysł na młodzieżową grupę edukatorek i edukatorów seksualnych? Czy sugerujecie, że w szkołach brakuje (rzetelnej) edukacji seksualnej? 

Tusia: Zaczęło się od szoku przy zmianie szkoły społecznej na publiczną. Ja i Kuba byliśmy w tych samych szkołach od podstawówki, ci sami nauczyciele i nauczycielki, te same doświadczenia… W naszym gimnazjum WDŻ [przedmiot: wychowanie do życia w rodzinie, przyp. red.] prowadzony był wzorowo, mieliśmy wszystko (łącznie z oglądaniem nagrania porodu). Nie istniały ,,złe” czy ,,niewygodne” pytania, mogliśmy rozmawiać o wszystkim. Co tydzień około godziny. Po czym wylądowaliśmy wspólnie w liceum, gdzie edukacja seksualna została tak naprawdę zrealizowana w jakieś 2 godziny. Kuba się zeźlił i po prostu zaczął dla swojej klasy przygotowywać te lekcje sam. Szybko dogadał się z Mary (która była z nami w liceum) i faktycznie te lekcje przygotowywali i poprowadzili. We dwójkę. Powiem szczerze – nie zaangażowałam się w projekt od razu. Miałam na głowie maturę, sprawy rodzinne, parę innych projektów… Patrzyłam sobie z boku, co robią Kuba i Mary, czasami coś tam podpowiadając. Pracowali bardzo dzielnie, wymieniając się pomysłami i doświadczeniami. A ja uczyłam się do egzaminów. Pamiętam, jak któregoś dnia odebrałam telefon od Kuby, a po drugiej stronie słuchawki szał, czysta radość. Opowiedział mi o pomyśle stworzenia siatki edukatorów i edukatorek seksualnych w liceach w całej Warszawie. Pomyślałam wtedy – wow, duży pomysł. Ciężko będzie to zrobić. Ale za to jeśli się uda… Cudowność. Wlazłam w maturę już wszystkimi kończynami i bardzo kibicowałam grupie, która właśnie wtedy się rodziła. Zaczął się maj, a ja jakbym na chwilę zamknęła oczy. Otworzyłam je po maturach, a tu szok. Tematy łączyły parę szkół, wszystko potoczyło się z efektem kuli śniegowej, ja jakimś cudem byłam już zaangażowana (do dziś w sumie nie wiem jak przeszłam z roli doradczyni w pełnoprawną członkinię grupy) i tak jakoś poszło…

W telegraficznym skrócie – „Te Tematy” to ruch młodzieży wkurzony tym, że szkoły państwowe nie realizują w pełni swojej funkcji, bo nie uczą nas o seksie i o związkach. To przecież wiedza nie tylko potrzebna, to wiedza po prostu życiowa. Nikt jej nam nie zapewni? Ok, trudno. Sami i same ją zdobędziemy.
 
Han: ,,Te Tematy” powstały, bo chcieliśmy i chciałyśmy wziąć sprawy edukacji seksualnej w swoje ręce. Dlaczego jest z nią źle i nierzetelnie? Skąd to wiemy? Zarówno raport Pontonu, siostrzanej nam grupy edukatorów i edukatorek seksualnych, jak i raport IBE [Instytut Badań Edukacyjnych – przyp. red.], krzyczą wręcz o tym, jak bardzo młodzież potrzebuje rozmów i informacji o seksualności, a nie otrzymuje ich ani w domu, ani w szkole. Tylko połowa rodziców jest na tyle odważna, żeby porozmawiać ze swoimi dziećmi, a i ta połowa nie podejmuje wielu tematów związanych z seksualnością – jeszcze bardziej je tabuizując – lub przekazują szkodliwe mity. Z kolei na lekcjach w szkole osoby prowadzące WDŻ nie zawsze są do tego przygotowane, często są nieobiektywne, utrwalają fałszywe informacje, stereotypy, a sam przedmiot wychowania do życia w rodzinie jest traktowany po macoszemu. Pozostawia to nas, młodzież, w sytuacji podbramkowej. No bo co zrobić, kiedy rodzice, jeśli w ogóle mówią, mówią A, w szkole słyszymy B, a w internecie czytamy C, wszystko na ten sam temat? Właśnie stąd potem te pytania na różnych portalach, typu ,,Czy zajdę w ciążę pływając w basenie?”, ,,Czy moje piersi są normalne?”, ,,Czy mogę nie mieć ochoty na seks?”. One też krzyczą, szkoda, ze większość z nich stawiana jest już po fakcie, np. po stosunku odbytym bez zabezpieczenia. 
 
Nina: Jestem w ,,Tych Tematach” praktycznie od początku tej inicjatywy. Napisał do mnie Kuba z pytaniem, czy chcę się zaangażować w grupę walczącą o rzetelną edukację seksualną w szkołach i od razu odpowiedziałam, że tak, bo mimo bardzo dobrego WDŻu w gimnazjum, znałam doświadczenia swoich znajomych, u których te lekcje były prowadzone na przykład przez katechetki lub katechetów, osoby nieposiadające pełnej i obiektywnej wiedzy albo kierujące się swoimi własnymi poglądami. Wiele razy spotkałam się też z bardzo obojętnym nastawieniem samych uczniów i uczennic do tych zajęć. Ludziom nie chcę się na to chodzić, bo albo uważają, że wszystko już wiedzą, albo że „przecież sami się wszystkiego nauczymy, jak przyjdzie co do czego”, albo po prostu WDŻ jest organizowany po lekcjach i jest dla chętnych, a mało kto lubi siedzieć w szkole po godzinach. 
 
Kuba: Pomysł wziął się bezpośrednio z braku edukacji seksualnej w szkołach. Teoretycznie jest tak, że istnieje podstawa programowa, zakładająca 30 godzin edukacji seksualnej w szkołach ponadgimnazjalnych, czyli około 10 godzin rocznie, lecz z tego co wiem, nie jest ona realizowana w ogóle, albo jest realizowana tylko w bardzo małym stopniu i traktowana ogólnikowo. Nauczyciel lub nauczycielka wchodzi, mówi że jest taki zakres, coś z tego trzeba zrobić, rzuca temat np. o stereotypach płciowych i przez resztę lekcji młodzież śmieje się z seksistowskich żartów i wszystko czego się dowiadują na tych lekcjach, to ile feministek jest potrzebnych do wkręcenia żarówki albo dlaczego kobiety są stworzone do zajmowania się domem. Stąd nasza reakcja; poziom lekcji prowadzonych przez nieprzeszkolonych nauczycieli jest wyjątkowo niski. Oczywiście sytuacja, którą przedstawiłem powyżej jest mocno przerysowana, ale takie jest właśnie podejście do tego przedmiotu. Niekompetentni ludzie przedstawiają jakieś swoje poglądy, a młodzież nie ma przestrzeni do zadawanie pytań, o czym mówi również nasz filmik. 
 
Mary: W większości szkół edukacja seksualna po prostu nie istnieje. U mnie w szkole przedmiot wychowanie do życia w rodzinie teoretycznie jest prowadzony na lekcjach biologii, godzinie wychowawczej i religii lub etyce. Na biologii dwie osoby (w tym ja) zrobiły prezentacje o antykoncepcji i w bardzo biologicznym ujęciu o HIV/AIDS. Na godzinie wychowawczej nic, a na etyce nauczyciel powiedział, że on nie będzie poruszał tematów z podstawy programowej tego przedmiotu na swoich lekcjach i nie ma z tym żadnego problemu. Pomysł wziął się właśnie z takiego zachowania. U mnie zapalnikiem była nauczycielka biologii, która miała problem z tym, żebym pokazała jak się zakłada prezerwatywę na banana(!). To było… Załamujące.

CF: Oczywistym wydaje się, że edukacja seksualna powinna być normą w szkołach. Ale nie jest. Wolicie działać oddolnie niż reformować system edukacji? Jako grupa, macie ograniczony zasięg działania. Rozwiązanie systemowe dotarłoby do wszystkich szkół, a wasza inicjatywa może się skupić jedynie na wybranych.
 
Han: Niestety, jako młodzież w wieku licealnym i okołolicealnym na to, by wprowadzać zmiany systemowe, musielibyśmy i musiałybyśmy poczekać jeszcze kilka lat. Potrwałyby one kolejne lata, szczególnie biorąc pod uwagę, że już poprzedni rząd średnio sprzyjał rozwojowi edukacji seksualnej i pozytywnym zmianom – ustawa o edukacji seksualnej nie zyskała wystarczająco zwolenników i zwolenniczek w parlamencie. Przynajmniej ministra Kluzik-Rostowska przyznała, że coś trzeba w tej edukacji poprawić, co spotkało się z protestami polityków i polityczek partii aktualnie rządzącej, poza tym to wszystko działo się na końcu kadencji poprzedniego rządu. Ja teraz nie widzę szans na zmiany systemowe przez następne ileś lat.
 
Fakt, można powiedzieć, patrząc na nasz projekt z zewnątrz, że jest nieegalitarny – w końcu obejmie kilka liberalnych szkół w Warszawie, najczęściej przez nas uczęszczanych lub ukończonych. Jednak w czasie – nie wiadomo jak długim – w którym miałyby nastąpić zmiany systemowe, co roku „nasze” szkoły kończy kilkaset osób. Każdy rocznik to setka lub kilka setek osób, które zdobędą dostęp do rzetelnej wiedzy. Jest szansa, ze przekażą ją w razie potrzeby koleżankom i kolegom z innych szkół, a potem swoim dzieciom. To kolejne setki osób. Niemały zasięg jak na początek i kilkuosobową ekipę edukacyjną! Ponadto mam nadzieję, ze nasi rówieśnicy i rówieśnice w innych miastach pozakładają swoje grupy „tematowe” i również będą robić to co my, a w ten sposób wyedukowanych rzetelnie osób zacznie przybywać. 
 
Tusia: Ten wątek wypływał na samym początku funkcjonowania grupy. Han bardzo przejrzyście wyjaśniła kwestię – będąc skromną inicjatywą młodzieżową nie mamy zbyt dużego wpływu na politykę krajową, zwłaszcza w obecnej sytuacji politycznej. Poza tym – ile można protestować? Ile można ładnie prosić, domagać się, krzyczeć i w końcu żądać? Nawet gdyby jakimś cudem zmiany zostały przepchnięte, to miną lata do wprowadzenia ich w życie. A edukacja seksualna w szkołach potrzebna jest już, ba!, jest potrzebna na wczoraj! Im szybciej zaczniemy sami i same, tym więcej osób usłyszy odpowiedzi na swoje pytania. A słowo daję, tych pytań jest mnóstwo. Od palących, od których zależy np. funkcjonowanie związku (choćby dobór antykoncepcji), aż po pytania z ciekawości i chęci zrozumienia (na przykład inne modele związków niż heteroseksualny monogamizm). Nie jesteśmy politykami czy polityczkami, nie działamy w strukturach rządowych. Nie mamy odpowiednich dojść. Za to mamy coś, czego nie mają nawet grupy dorosłych edukatorów i edukatorek – jesteśmy w wieku naszej grupy docelowej. Przecież młodzież i tak rozmawia o seksie! My staramy się podnieść te rozmowy na wyższy poziom.
 
Nina: Myślę, ze jedną z głównych barier rzeczywiście jest nasz wiek, część osób jest niepełnoletnia, a ta część która jest, również dopiero kończy liceum lub zaczyna studia. Nie jest nas też na tyle dużo, żeby mieć przedstawiciela lub przedstawicielkę w każdej szkole w Warszawie. Z mojego punktu widzenia na razie naszym celem jest bycie słyszalnym w mediach i dotarcie do osób, które byłyby zainteresowane pomocą, współpracą, wspieraniem nas.Kręcimy filmiki, jesteśmy na Facebooku i staramy się zyskać jak największy rozgłos. Zresztą jednym z naszych planów jest wejście do szkół, niekoniecznie tylko do tych, do których chodzimy. 
 
Kuba: Problem w tym, że nikt nas tam nie usłyszy. Nie widzę specjalnie tego, żeby minister zdrowia zainteresował się kilkoma dzieciakami, które mają dość braku edukacji seksualnej, on w tym czasie woli pozbawiać Polki i Polaków możliwości zajścia w ciążę. Tym bardziej ministra edukacji, która tydzień temu otwarcie powiedziała, że nie wpuści edukatorów i edukatorek seksualnych do szkoły. Na szczęście, my już jesteśmy w tych szkołach, chodzimy do nich codziennie (no może prawie codziennie), a tak jak już wspominałem, w podstawie programowej jest określona ilość godzin „eduseksu”. To czy te zajęcia się odbędą czy nie, zależy wyłącznie od tego czy nauczyciel pójdzie nam na rękę. Większość tych zająć powinna być realizowana w ramach godziny wychowawczej. To są takie lekcje, na których się nic nie dzieje. Nauczyciel czy nauczycielka wchodzi, pyta czy ktoś chce usprawiedliwić nieobecności, mówi, kiedy kolejna wywiadówka i tyle. Do końca klasy wszyscy sobie gadają, czytają i ogólnie luz. Tak więc czas na takie lekcje jest. Problem leży w możliwościach. My jako nieformalna grupa licząca kilkanaście osób, oczywiście nie mamy wielkiego wpływu na prawo i ministerstwa, nie mamy specjalnie możliwości wywierania nacisku na organy rządzące. To co możemy zrobić, to skorzystać z tego, że jesteśmy już w tych szkołach i skoro brakuje nam edukacji seksualnej, a nikt nie chce jej poprowadzić dla nas, to sami i same ją sobie zorganizujemy.
 
Mary: W zaistniałej sytuacji politycznej nie wiem czy mamy możliwość działania nieoddolnego. Nie jesteśmy też żadną organizacją ani fundacją, tylko nieformalną grupą młodzieży. Niemniej bardzo bym chciała, żebyśmy mogli wejść chociaż szczebel wyżej niż teraz.
 
CF: W jaki sposób działa Wasza grupa? Na jakich zasadach?
 
Tusia: Staramy się podejmować wszystkie decyzje razem. Spotykamy się jak najczęściej (co wcale nie jest takie proste przy tylu różnych planach zajęć) i ustalamy plan działania na najbliższy czas. Od początku obowiązuje zasada, ze w „Tych Tematach” nie ma stanowisk ani szefów. Czasami dzielimy się na mniejsze grupki, które coś załatwiają, ale można chyba powiedzieć, że przemycamy do siebie niektóre zasady działania kolektywów.
 
Han: Oprócz spotkań, o których powiedziała Tusia, organizujemy też szkolenia i warsztaty, na których wiedzę zarówno merytoryczną, jak i metodyczną, przekazują nam eksperci i ekspertki od edukacji seksualnej i od konkretnych tematów z nią związanych, np. z Pontonu. Jesteśmy również aktywni i aktywne w sieci, głównie na Facebooku, gdzie na naszym fanpage’u można znaleźć rzetelne artykuły i infografiki z informacjami na temat szeroko pojętej seksualności i kwestii z nią związanych.Tworzymy w ten sposób swoistą bazę wiedzy i ciekawostek, do których nasi koledzy i koleżanki mogą sięgnąć w bardzo prosty sposób.
 
Nina: Dużo rzeczy ustalamy też online albo telefonicznie, bo jak zostało powiedziane wyżej, każdy i każda z nas ma inny plan lekcji, inne zajęcia dodatkowe i inne obowiązki pozaszkolne.
 
Kuba: Ciężko mówić tu o jakiś zasadach, nasza grupa istnieje teraz mniej więcej 6 miesięcy, a część ma w tym roku matury, więc czasem ciężko jest nam się spotkać w większym gronie. Natomiast to na czym nam zależy, to równościowe działanie, bez zabawy w jakąś hierarchię. Oczywiście ktoś założył tę grupę, ktoś wpadł na pomysł, ale jako, że jesteśmy nieformalną zbieraniną kilkunastu dzieciaków, to możemy sobie pozwolić na brak prezesów i prezesek. Zależy nam na tym, żeby robić ważne rzeczy, przyciągać więcej ludzi, w szczególności młodzieży w wieku licealnym, więc nie bawimy się w organizacje dla dorosłych, ale zwyczajnie robimy to, co nas interesuje, to czego potrzebujemy, na spoko zasadach. 

CF: Z jakimi reakcjami się spotykacie? Zarówno wśród młodzieży, jak i nauczycieli i nauczycielek? Czy w czasach, w których tak trudno wymusić na państwu rzetelną edukację seksualną w szkołach oraz w sytuacji radykalizującego się na prawo społeczeństwa, młodzież jest przesiąknięta różnego rodzaju antywolnościowymi ideologiami, czy też chętnie z Wami współpracuje, wykazując chęci przełamywania – niesłusznego – tabu?
 
Tusia: O reakcjach ze szkół niestety się nie wypowiem, jestem już na studiach, a zasada (przynajmniej na razie) jest taka, że uczeń prowadzi zajęcia w swojej placówce oświatowej. Nie zmienia to faktu, że moi znajomi wiedzą, czym się zajmuję i średnio raz w tygodniu widzę się z kimś, kto pyta mnie o kwestie związane z edukacją seksualną. Często są to już studenci i studentki mówiący wprost: ,,wiesz, gdyby ktoś z nami w szkole rozmawiał to faktycznie byłoby łatwiej”. Młodzież, młodzi dorośli chcą wiedzieć. Dopytują się, wchodzą w dyskusje, pytają o potwierdzające jakąś informację badania albo inne źródło wiedzy. Zauważyłam, że poglądy polityczne rzadko mają tu aż takie znaczenie (oczywiście dyskusja zaognia się przy rozmowie o orientacjach seksualnych, ale dysponując odpowiednią wiedzą jest to do przejścia). Szczerze mówiąc mam wrażenie, że seks dla młodych wcale tematem tabu już nie jest – a przynajmniej nie dla wszystkich. Jestem prawie pewna, że to nauczyciele i nauczycielki mają większy problem z rozmową na ,,te tematy” niż uczniowie i uczennice. 
 
Nina: Mam różnych znajomych, zarówno takich, którzy bardzo popierają to, co robię i zgadzają się ze mną, i takich, którzy nie widzą sensu w działaniu w tej sprawie. Uczniowie i uczennice oraz nauczyciele i nauczycielki z mojego liceum zaliczają się do tych pierwszych. Natomiast niektóre osoby, nawet niekoniecznie o bardzo prawicowych poglądach, reagują „Chcesz rozmawiać z małymi dziećmi o seksie? To nie jest temat dla nich!”. Edukację seksualną często postrzegają jako coś, co powinno się zacząć w odpowiednim wieku (jeśli w ogóle) i to takim, kiedy jest się już prawie dorosłym człowiekiem. Wtedy niestety często jest za późno. A kiedy słyszą, że na tych zajęciach powinny być omawiane takie tematy jak nieheteronormatywność czy transpłciowość, ich oburzenie jest jeszcze większe, co tylko pokazuje jak bardzo młodzież tkwi w normatywnym sposobie myślenia, nie tylko w sferze edukacji. Forma WDŻu, którą proponują „Te Tematy” uważana jest przez wiele osób za deprawującą, a nie wzbogacającą wiedzę. 
 
Kuba: Jeżeli o nauczycieli i nauczycielki chodzi, to jak na razie miałem doświadczenie tylko z moimi wychowawcami. Im to jest na rękę, bo nie muszą prowadzić tych lekcji. Nie ma wielkiej aprobaty, ale też nie jest bardzo ciężko. Znajomi nas chwalą. Dostajemy bardzo dużo ciepłych słów i pozytywnej energii. Ludzie w szkole to trochę inna bajka. Młodzież zazwyczaj podchodzi do tego obojętnie. Niby coś wie, myśli że więcej nie musi, ma swój światopogląd i generalnie podejście do samych lekcji, szczególnie ze strony chłopaków jest dosyć sceptyczne. Znają mnie, więc wiadomo, że jak Kuba będzie coś mówił, to będzie o dżenderach i el-gie-be-te. Ale słuchają i myślę, że nie jest najgorzej. Jednak zdarzały się sytuacje, gdy dzwoniła do mnie koleżanka i pytała o jakieś sprawy dotyczące antykoncepcji i to było dla mnie bardzo ważna informacja zwrotna, bo widziałem, że wzbudziłem czyjeś zaufanie oraz że mogę jakoś pomóc. Oczywiście sami i same często wiele nie wiemy i ciężko jest nam prowadzić te lekcje systematycznie, ja sam zawiesiłem się w pewnym momencie, gdy przygotowując się do lekcji o tabletce „dzień po”, znalazłem tak wiele sprzecznych informacji, że sam już nie rozumiałem jej działania. Dlatego organizujemy warsztaty z osobami, które znają się o wiele lepiej na temacie niż my i mogą pomóc nam przygotować się do prowadzenia takich lekcji.
 
Mary: Ludzie w moim czy naszym wieku, czyli 17, 18 lat maja bardzo rożne poglądy. Od takich ja my, przez Korwina, po ortodoksyjny katolicyzm. Mimo tego, byłam miłe zaskoczona, kiedy pytając się mojej klasy czy by chciała, żeby prowadziła dla nich zajęcia z edukacji seksualnej, 22 z 28 osób było na „tak” i trzy na „nie wiem”. Mój wychowawca też nie miał nic przeciwko. Mam wrażenie, że ludzie popierają naszą inicjatywę. Niektórzy tylko lajkami na Facebooku, inni chcą pomagać. I to nie tylko osoby ze środowiska feministycznego, LGBT, itp.

Korekta: Katarzyna Siemasz

design & theme: www.bazingadesigns.com