„Takie rzeczy” tylko u seksuolożki?

Anna Miedźwiedziew

Mój chłopak przyszedł do łóżka, jak już prawie spałam. Kazał mi się przenieść na drugą połowę, bo się tak umówiliśmy. Wcześniej jęczał, że jedna połowa jest gorsza, więc powiedziałam „dobrze, możemy się zamienić, tylko przestań jęczeć”. Nie cierpię, jak on musi mieć lepszą połowę czegokolwiek i się o to awanturuje, szczególnie jak są to drobiazgi. Ja nie widzę różnicy pomiędzy naszymi połowami łóżka. No nic. Więc przeniosłam się na drugą połowę. Jakoś mnie przytulił od tyłu, a potem włożył rękę pod kołdrę i dotknął mojego uda. Otworzyłam oczy w ciemności i patrzyłam w ścianę. Z uda przeniósł rękę na mój brzuch, z brzucha na piersi i zaczął je niby delikatnie międlić, a potem z powrotem na brzuch i udo. Po czym, znowu zaczął międlić mój biust, a ja leżałam z zaciśniętymi zębami, żeby nic nie powiedzieć. Wszystko to trwało dosłownie 30, może 50 sekund, po których „delikatnie” położył rękę na mojej cipie i zaczął mnie masować przez majtki. Wtedy już nie wytrzymałam i powiedziałam mu, żeby przestał.

Zabrał rękę i wrócił na swoją połowę, a ja się popłakałam.Wiedziałam, że jest mu przykro, ale nie mogłam już tego wytrzymać. Trochę tak poleżeliśmy, aż zapytał czy mam katar. Powiedziałam, że nie.

– To co się stało?

– Nic.

Naprawdę nie chciałam mu tego mówić. Ale naciskał. Znów się do mnie przybliżył, zapytał co się stało. Powiedziałam, że jestem nieszczęśliwa. Pytał dlaczego, więc w końcu powiedziałam:

– Jestem nieszczęśliwa, jeśli chodzi o życie erotyczne.

Po czym zaczęłam płakać jeszcze bardziej, było mi tak strasznie żal siebie samej i jego. Zabiłabym się, gdyby ktoś mi tak powiedział po tym, jak próbowałam się do niego dobierać. Pomyślałam, że wolałby już usłyszeć, że ktoś mnie ostatnio zgwałcił i dlatego jestem smutna.

1 (2)Ilustracja: Patricija Bliuj-Stodulska

Dalej wybuchła mała kłótnia wywołana jego kretyńskimi pytaniami. Ale właściwie o co by nie zapytał i tak by mnie wkurzył. Ja byłam już tak wściekła i zrozpaczona, że nie chciało mi się być uprzejmą. Zresztą przez 5 lat byłam uprzejma i najwyraźniej nic to nie dało, więc mam to w dupie. Zapytał między innymi o to, czy może być jeszcze gorzej niż teraz? Wywrzeszczałam przez śmiech i łzy, że co to w ogóle za pytanie i jasne że może być gorzej. Wygarnęłam mu jeszcze kilka innych nieprzyjemnych rzeczy. On na to, że teraz to stracił ochotę od tego wszystkiego. Dla mnie to i tak bez różnicy. Starał się chyba mnie zrozumieć i kazał mi powiedzieć wprost, o co chodzi. Zatkało mnie. Odpowiedziałam, że jakby to było takie proste, to już bym dawno mu powiedziała. On na to, żebym przestała krzyczeć, bo sąsiedzi.

Dochodziła już pewnie pierwsza w nocy, a on musiał rano wstać. Kazał mi się uspokoić, zanim znowu coś powiem, więc w końcu zasnęliśmy. Jednak zanim udało mi się zasnąć, a trochę to trwało, to pomyślałam sobie tak:

– Dziękuję Wam durne Wysokie Obcasy. Przez was właśnie zniszczyłam swój związek. Będąc na jego miejscu po takiej akcji bym na zawsze straciła ochotę i szacunek do siebie. Dopiero co się do niego wprowadziłam, a była to trudna logistycznie operacja (musiałam się przenieść do innego państwa), a już muszę się wyprowadzać. Nie wiem, co ja wszystkim powiem, jak po dwóch dniach wrócę do domu. Ale jak? Nie mam pojęcia. Nie mam teraz kasy, a on musiał specjalnie przyjechać samochodem do Warszawy, żeby zabrać wszystkie moje rzeczy. Teraz będę musiała wrócić do domu bez niczego, prawdopodobnie zamieszkać z mamą. Leżałam w ciemności i wyobrazić zastanawiałam się, jak on się czuje teraz. Zgadywałam, że okropnie. Było mi go tak strasznie żal, że chciałam go przytulić. Nawet przemknęło mi przez myśl, żeby obrócić wszystko w żart. Tylko, że nie mogłam. Wszystko, co powiedziałam, było prawdą. W sumie, to i tak byłam delikatna, bo nie powiedziałam mu wszystkiego, ale tylko najbardziej podstawowe fakty – obok których – już nie dało się przejść obojętnie. Po prostu już się nie dało.

Wszystko przez ten kretyński artykuł w Wysokich Obcasach! Mega wkurzona, chciałam napisać list do redaktorek WO, że zniszczyły mój związek. Przeczytałam artykuł o prawie kobiet do orgazmu. Znalazłam tam nawet tak śmiałe stwierdzenia jak to, że kobiety nie powinny się godzić na jakikolwiek seks, na który nie mają ochoty, a co więcej, że seks, na który się nie ma ochoty, to gwałt.

Przeczytałam również, że niektórzy mężczyźni po prostu nie chcą i wolą nie widzieć niechęci do seksu ze strony partnerki.

Najgorsze, że ja nawet nie kupuję WO, ale przypadkowo znalazłam je na klatce schodowej i wzięłam do samochodu na drogę. Równie dobrze mogłam tego artykułu w ogóle nie przeczytać, a tak to zniszczył mi życie. Bo przecież „to” nie jest najważniejsze na świecie. Miliony kobiet pewnie żyją bez „tego”. Coś za coś. Nikt nie jest idealny. Strasznie go zjechałam i nie zdziwię się, jak zacznie teraz chodzić na dziwki i będzie miał uraz do mnie do końca życia, bo też bym miała. Łatwo jest redaktorkom WO pisać takie rzeczy, bo nie wiedzą, że jakaś idiotka weźmie sobie to do serca, zrobi awanturę swojemu chłopakowi i przez to życie jej się posypie. „Takie rzeczy” jeśli już, to się załatwia u seksuolożki_ga, bo nie wiem, która wkurwiona od pięciu lat dziewczyna zamiast mu wykrzyczeć, że jest do dupy, jest w stanie rzeczowo i uprzejmie wyłożyć swoje racje tak, aby nie zranić partnera. Może powinnam po prostu już nigdy nie wracać do tego tematu?

Zasypiając, zastanawiałam się, czy gdybym mogła cofnąć czas, pozwoliłabym mu na międlenie łapą po moich majtkach i ugniatanie mojego biustu i czy dla świętego spokoju zgodziłabym się na seks? Ale nie potrafiłam jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Powiedziałabym, że na 35% tak, a na 65% nie. Innym razem myślałam, że może jednak na 65% tak, a na 35% nie. Byłam zdruzgotana.

Rano musiał iść do pracy, a ja obudziłam się, kiedy już praktycznie wychodził. Zapytał, czy wyrzucę śmieci. Zrobiło mi się przykro, że w ogóle się nie odnosi do naszej wczorajszej rozmowy. Kiedy wyszedł na 24 godziny, musiałam dusić to wszystko w sobie przez cały dzień. Usiadłam na kanapie i znowu zaczęłam o tym myśleć i płakać. Jedynym wyjściem z sytuacji było dla mnie natychmiastowe cofnięcie czasu. Pożaliłam się nad sobą, po czym zdałam sobie sprawę, że jednak ja mówię do niego wprost, ale on w ogóle nie słucha.

Przypomniało mi się, jak parę dni wcześniej kiedy jechaliśmy samochodem on znowu coś zaczął pieprzyć o wibratorze, strasznym i z ohydnego plastiku, którego szczerze nienawidzę. Powiedziałam mu, że wszystko co robi, mogę załatwić o wiele sprawniej własnymi palcami. W dodatku nigdy nie prosiłam o wibrator, ale to on się na niego uparł. On na to, że rzeczywiście to jest wibrator za 30 złotych i że pójdziemy do sex shopu, gdzie kupimy taki high-techowy za 300 złotych. Ja na to, że mnie to nie interesuje, po prostu potrafię to zrobić lepiej sama palcami, niż on wibratorem, i że dla mnie cała ta rozmowa jest upokarzająca. A on dalej, żebym się nie martwiła, bo kupimy taki high-techowy za 500 złotych. Powiedziałam mu, że nie o to chodzi, i że gdyby chodziło o pieniądze, to biedni ludzie mieliby kiepski seks i zero orgazmów, a przecież tak nie jest. On powiedział, że wie oczywiście, że tak nie jest, ale i tak taki kupimy. No, czy nie mówiłam mu wprost? Jeszcze bardziej wprost, i znowu byłoby mu przykro.

Nikt nie chce prowadzić poważnych rozmów o życiu erotycznym. Ja sama nie chcę być tym potworem, który kogoś do tego zmusza po pracy. Ale muszę. Nienawidzę redaktorek WO. Jednak może bez przesady. O 11:58 uświadomiłam sobie, że egoizm byłby wtedy, gdybym żądała 10 na 10 razy, żeby w seksie chodziło tylko o mnie i żeby moja przyjemność liczyła się najbardziej. 5 na 10 razy to jest po prostu równouprawnienie.

A ja przecież „domagam się” 2 na 10 razy lub w porywach 4 na 10. To nie są jakieś wygórowane żądania.

W końcu wrócił z pracy i sobie o tym wszystkim porozmawialiśmy. Okazało się, że nie było to aż takie trudne i że on powinien mnie uważniej słuchać. Czasami może niech „to” nie trwa 4 minuty, a jeśli już, to to uprawiajmy seks dwukrotnie lub w bardziej urozmaicony sposób tak, żebym ja też trochę przyjemności z niego miała. On już to kiedyś zaproponował z raz czy dwa, ale ostatecznie zwykle po swoich czterech minutach miał mnie w dupie. Żeby być fair, to ja też czasami odpuszczałam, bo uważałam, że seks nie jest najważniejszą rzeczą na świecie. No, może nie jest, ale jak widać, ciężko się bez tego żyje na dłuższą metę.

Może się zdziwicie, a może nie, ale od tamtego czasu jestem całkiem zadowolona z mojego życia erotycznego. Bardzo kocham mojego chłopaka i jest mi nadal przykro, że musieliśmy sobie w ten sposób porozmawiać, ale inaczej się po prostu nie dało. Wyszło nam to obojgu na dobre, ponieważ dziewczyny mają inne podejście do propozycji seksu, gdy jest jakakolwiek szansa, że coś z niego będą miały. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że miałam okazję trafić na ten wspaniały artykuł w WO.

design & theme: www.bazingadesigns.com