Strona B: Pięć świetnych, nowych piosenek feministycznych

Ostatnimi czasy piosenki z list przebojów przechodzą głęboką zmianę. Feministyczna piosenka Cher rozbrzmiewa w radio i klubach. Neko Case bierze na warsztat temat tożsamości płciowej. Frank Ocean i Macklemore podbijają listy przebojów piosenkami, które torują drogę dla głosów przyjaznych queerowi w maczystowskim świecie R&B i hip-hopu. Ann Powers ogłosiła rok 2013 „Rokiem kobiecej muzyki country”, a Jewly Hight wskazała na podobny trend w zeszłym roku w magazynie Nashville Scene. Pisała o artystkach, które stale pasują do stylu country, jednak których teksty i osobowości przekraczają granice kojarzonej z nim kobiecości.

Wszystko to prowadzi do ważnego stwierdzenia: to był dobry rok nie tylko dla kobiet w muzyce, ale także dla feminizmu w muzyce.

Żadna z wymienionych poniżej kobiet nie znalazła się na liście Top 40, jednak ich najnowsze utwory wpisują się w ten trend. Oto pięć najnowszych piosenek pochodzących z tego roku. Jednego z wielu należących do kobiet.

1. Betse Ellis: High Moon Order

We wszystkich artykułach o najnowszej płycie mieszkającej w Missouri skrzypaczki Betse Ellis pojawiają się pochodne słowa „cholernie dobry”. Moim zdaniem podobne stwierdzenia są zbędne, a pisząc „cholernie dobry” autorzy pewnie mają na myśli, że „ze swego instrumentu wyciąga wszystko, co możliwe”. I to by się zgadzało. Muzyka Ellis to intensywny, pochodzący z trzewi wiejski styl wyżyny Ozark, nieprzystający do jej klasycznego wykształcenia. Jej gra jest fascynująca. Nawet jej głos brzmi jak skrzypce na coverze „Straight to Hell”  The Clash. Oto Ellis grająca solo „Straight to Hell” w  KDHX w St. Louis:

2. Paula Cole: Raven

Tak, ta Paula Cole. Po albumie, który zapewnił jej status supergwiazdy w latach 90-tych oraz trzeciej w historii nominacji dla kobiety w kategorii „Producent roku” w 1997 roku, Cole zniknęła z mainstremowej sceny aby wychować córeczkę i wydać kilka albumów bez rozgłosu (i presji). Przemysł muzyczny wcale tak dobrze jej nie rozumiał w czasach, kiedy była wszechobecna. Śpiewała otwarcie o podwójnych standardach dotyczących płci („Where Have All the Cowboys Gone”), bez ogródek mówiła o tym, że się nie goli i w 1998 roku, gdy Girl PowerTM wyznaczało dla większości amerykanów kanon polityki dotyczącej płci, nazywała się „najwścieklejszą feministką z całej bandy [Lilith Fair]”. Na najnowszej, nagranej dzięki Kickstarter i wydanej niezależnie płycie Cole szczerze śpiewa feministyczne piosenki o akceptujących siebie kobietach („Strong, Beautiful Woman”), kobiecym erotyzmie („Secretary”), o domowych konfliktach („Life Goes On”). Jej głos jest mocniejszy niż w latach 90-tych („Manitoba” to jej wokalny popis), a ona sama brzmi jak piosenkarka świadoma tego, co chce przekazać, kontrolująca swój głos i swoją karierę. Oto wideo z pierwszym singlem, „Eloise”.

3. Patty Griffin: American Kid

Pisanie piosenek z perspektywy innej płci nie jest łatwe, nie jest nawet wskazane. Zwykle kończy się na przywłaszczeniu czy też protekcjonalności. Artyści bardzo rzadko są na tyle empatyczni czy też współczujący, aby przekroczyć granice płci. Anaïs Mitchell wykonała zeszłego roku niesamowitą pracę z Young Man in America, a piosenkarka i kompozytorka Patty Griffin dołącza do jasnej strony mocy dzięki wydanej w czerwcu płycie American Kid. Podobnie jak tytułowy „Young Man” na płycie Mitchell, „Kid” Griffin mów o jej ojcu (tworzyła album, gdy ten umierał) i eksploruje sekretne zakamarki jego umysłu opierając się na opowieściach czy wyobrażeniach wysnutych z fotografii. Muzyka Griffin zawsze była trudna do sklasyfikowania (dla przykładu określano ją jako americana/folk/country/gospel), jednak w każdym gatunku była doskonała. Historia burzliwego życia jej ojca brzmi świetnie wyśpiewana jej surowym, niesamowitym głosem. To już jest mój album roku. Dosłownie. Zobaczcie clip jej pierwszego singla, „Ohio”, śpiewanego w duecie z Robertem Plantem.

4. Dessa: Parts of Speech

Każdy album Dessy jest inny, jednak wizja tej raperki, pisarki, poetki i artystki słowa mówionego z Minneapolis nie zmienia się. Jej drugi album długogrający to orkiestrowa wersja pierwszego, który powstał głównie w studio, a trzeci album, wydany w zeszłym miesiącu Parts of Speech, był zapowiedziany na drugim. Na Parts of Speech Dessa tyle samo śpiewa co rapuje. Czyni to jej muzykę cieplejszą i łagodniejszą, czego nie można powiedzieć o jej poprzednich produkcjach powstałych we współpracy z Doomtree, undergroundowym hip-hopowym kolektywem, w którym debiutowała. Jej piosenki poruszają te same tematy co większość hip-hopowych utworów: złość, smutek, ambicja, miłość, pożądanie, inaczej mówiąc ŻYCIE, jednak Dessa obywa się bez sztuczności czy obsceniczności.  Hip-hop zawsze potrzebował tego, co Dessa zamierzała właśnie powiedzieć. Oto jej clip do piosenki „Call Off Your Ghost”:

5. Scout Niblett: It’s Up to Emma

Często opisuje się muzykę używając słowa „zapadający w pamięć”, i to doskonale pasuje do Scout Niblett, multiinstrumentalistki z Portland. Jednak lepszym określeniem jej muzyki będzie „nawiedzona”. Głębia gitary i perkusji powoduje, że jej porywających głos nie jest wypełnieniem tworzonej przez nie przestrzeni, ale ją wzmacnia. Piosenki z „It’s Up to Emma” są pełne żalu, złości, wspomnień i powagi. Jej cover „No Scrubs” pozbawiony jest oryginalnego humoru, który został zastąpiony zgrzytliwą krytyką. Poniżej wideo z ostatnią na płycie, agresywną, pełną zemsty narracyjną piosenką „Gun.”

Tłumaczenie: Joanna Dylus

design & theme: www.bazingadesigns.com