Strajk pielęgniarek w Wyszkowie – strajkujące zwolnione dyscyplinarnie

W poniedziałek 15 czerwca o 7:00 rano rozpoczął się strajk generalny pielęgniarek w wyszkowskim szpitalu, zorganizowany przez Związek Zawodowy Pielęgniarek Anestezjologicznych. Już 11 czerwca siedem osób z zarządu związku zostało zwolnionych dyscyplinarnie (z artykułu 52 kodeksu pracy) – między innymi pod zarzutem organizowania „nielegalnego” strajku, choć ten jeszcze się wtedy nie rozpoczął! We wtorek dyrekcja zawiadomiła związki o zamiarze zwolnienia dalszych 25 spośród strajkujących.  Pielęgniarki nie zamierzają dać się zastraszyć, a zwolnienia tylko zwiększają ich wolę walki. W strajku uczestniczy ponad sto osób, możliwe jest rozszerzenie protestu.

2007_07_01_protest_pielegniarek_078

Spory zbiorowe w wyszkowskim szpitalu ciągną się od dawna – jeden od 2012, drugi od 2014 roku. Pielęgniarki domagają się uregulowania spraw płacowych – wprowadzony przez dyrekcję regulamin wynagradzania uważają za niezgodny z prawem i dyskryminujący ich grupę zawodową (część pracownic zaskarżyła go zresztą do sądu). Płace w szpitalu są bardzo niskie. Jak mówi jedna ze strajkujących, jej koleżanka po 25 latach pracy zarabia na rękę 1680 złotych. Ona sama, będąc wysoko wykwalifikowaną pielęgniarką z długim stażem, jest w stanie czasami wyciągnąć 2200 zł – ale tylko wtedy, gdy ma w miesiącu wiele dyżurów nocnych i w niedziele.

Od czasu wejścia w spór zbiorowy ZZPA konsekwentnie starał się przechodzić jego kolejne, wymagane ustawą etapy. Zorganizowano referendum strajkowe, w którym zdecydowana większość załogi wypowiedziała się za protestem, przedstawiono stanowisko do protokołu rozbieżności i zażądano powołania mediatora. Tymczasem dyrektor Cecylia Domżała twierdzi, że strajk jest nielegalny, gdyż nie spełniono wszystkich wymagań – pomimo, że sama przeciągała spór zbiorowy, łamiąc w ten sposób ustawę. Zwolnionym działaczkom związkowym postawiono też inne, równie absurdalne zarzuty – m.in. pisanie pism do organu założycielskiego czy Państwowej Inspekcji Pracy. Gdy tylko związek poinformował o zamiarze rozpoczęcia strajku – nie pięć, jak wymaga tego ustawa, ale całe dziesięć dni przed – dyrekcja natychmiast zarządziła zebrania ordynatorów i kierowników komórek. Wszystkim pracownikom cofnięto urlopy i zaczęto ich straszyć, że za udział w strajku grozi zwolnienie. Sama dyrektor tymczasem pojechała do sanatorium – na urlop.

Gdy zwolnienia dyscyplinarne w końcu nastąpiły, nie złamały pielęgniarek. Związek przeprowadził nadzwyczajne walne zebranie, na którym pracownice jednogłośnie opowiedziały się za zwolnionymi, uznając je nadal za prawowity zarząd związku, i zażądały ich natychmiastowego przywrócenia do pracy. Nawet te, które wcześniej miały wątpliwości co do strajku, teraz zadeklarowały wzięcie w nim udziału.

– Jak możemy na to pozwolić? – pyta jedna ze strajkujących – Zarząd tyle zrobił dla nas, nie dopuścił do wprowadzenia kontraktów i innych rzeczy szkodliwych dla załogi, że nie możemy teraz tego odpuścić. Nie mogłybyśmy potem spojrzeć w lustro. To jest kwestia honoru.

Atmosfera na strajku jest dramatyczna. Dyrekcja, choć nie może odwołać pielęgniarek z funkcji związkowych, twierdzi, że po zwolnieniu z pracy nie są już zarządem związku i nie chce z nimi rozmawiać oraz domaga się wybrania nowego zarządu. Pielęgniarki wyśmiewają te żądania, przypominając, że związki zawodowe są organizacjami samorządnymi i niezależnymi od pracodawcy. Szefostwo placówki, powtarzając wymówki o „nielegalności” strajku, nie chce nawet udostępnić pielęgniarkom sal i mówi, że nie powinny przebywać na terenie szpitala. Większość strajkujących gromadzi się przed wejściem, przy transparencie „strajk pielęgniarek”.

– My się nie damy stąd wyrzucić i będziemy strajk kontynuować – mówi jedna z nich. Pojawiają się głosy, że strajk powinien trwać aż do odwołania dyrekcji, a nawet starosty. Gdy starosta pojawił się w poniedziałek przy wejściu do szpitala, natychmiast otoczyły go chcące z nim porozmawiać pielęgniarki. Początkowo stwierdził, że nie ma zdania w sprawie legalności strajku, gdyż od jej orzekania jest sąd. Potem jednak, jak gdyby nigdy nic, powtórzył argumenty dyrektorki o tym, że związek powinien wybrać nowy zarząd, a gdy strajkujące zaczęły go pytać, czy podziela stanowisko dyrekcji, wprost powiedział, że uważa strajk za nielegalny. Nastąpiła burzliwa dyskusja, podczas której staroście coraz wyraźniej brakowało argumentów. Po kilkunastu minutach odszedł, żegnany gwizdami.

– W związku z tym, że nie mogłyśmy nic tu uzyskać, prawdziwego dialogu nie było, zawiadomiłyśmy dyrekcję 10 dni przed strajkiem, że ten strajk będzie – opowiada dziennikarzom przewodnicząca związku, Jadwiga Pyt. – I w momencie, kiedy do dyrekcji dotarła ta informacja, jeszcze przed strajkiem, dostałyśmy dyscyplinarne wypowiedzenia. Proszę państwa, dla niektórych najlepiej by było pielęgniarki przywiązać do łóżka. Wiemy, że jesteśmy filarami wszystkich szpitali w Polsce, a nie tylko tu w Wyszkowie. Protestowałyśmy w różny sposób, byłyśmy w Białym Miasteczku, popierałyśmy ogólnopolski związek pielęgniarek. Jak dostałyśmy tę dyscyplinarkę, dostałyśmy najpierw pismo z informacją, że mamy całkowity zakaz wstępu na teren szpitala. Ale oczywiście nie dałyśmy się tym zastraszyć, wyjaśniałyśmy sprawę, myślałam, że to zrozumiano, następnie pani dyrektor stwierdziła, że nie jesteśmy nawet członkami związku i nie mamy wstępu na teren szpitala. (…) Mogę potwierdzić, że dialogu między nami a tą dyrekcją nie było, i chyba nie będzie. O legalności strajku może zdecydować tylko sąd. Jesteśmy przygotowane.

– Pod uchwałą, że dalej jesteśmy zarządem związku, podpisało się 96 osób – mówi – więc my po prostu będziemy dalej sprawować tę funkcję. I żadna dyrekcja, żaden sejm, i nikt w Polsce nie jest w stanie odwołać z funkcji społecznej, jeśli tego społeczność nie chce. Więc ja czuję się nadal przewodniczącą tego związku, mój zarząd również. Jeżeli pani dyrektor tego nie uznaje, to już jest tylko i wyłącznie problem dyrekcji.

Strajkujące nie zamierzają się poddawać. Przypominają, jak zgadzały się na obniżki pensji, by ratować szpital, jak przez wiele lat nie otrzymywały podwyżek, podczas, gdy dyrektor z pieniędzy szpitala dostała ostatnio 40 tysięcy złotych nagrody rocznej. Opowiadają o tym, że jest ich za mało, by opiekować się pacjentami, że młode osoby nie chcą pracować w szpitalu za te pensje, że ich walka o godnie opłacaną pracę pielęgniarek i odpowiednią liczbę zatrudnionych jest też walką o dobro pacjenta. Do osób prowadzących dokumentację protestu zgłaszają się kolejne pielęgniarki, deklarujące przystąpienie do strajku. W poniedziałek wczesnym popołudniem lista liczy już 115 osób.

– To już za długo trwa – mówi uczestniczka strajku. – Teraz w całym kraju dowiedzą się, jakie tu, w tym małym mieście, są silne kobiety.

We wtorek dyrekcja, która wcześniej groziła tylko bliżej niesprecyzowanymi „konsekwencjami”, wykonała kolejny ruch. Do związków zawodowych wysłane zostało pismo o zamiarze dyscyplinarnego zwolnienia kolejnych 25 pielęgniarek, w tym będących już w okresie ochronnym, tuż przed emeryturą. Strajkujące domagają się wycofania wszystkich wypowiedzeń i zastanawiają nad rozszerzeniem protestu – decyzja w tej sprawie ma zapaść do końca tygodnia.

Wojtek Orowiecki

design & theme: www.bazingadesigns.com