[Opinia] Stawińska: O prawa pracowników i pracownic

Różnimy się wrażliwością. Jedni z nas „płaczą na filmach z Hugh Grantem”, inne wytrzymują nawet najbardziej drastyczne sceny filmów dokumentujących przemysłową hodowlę zwierząt bez mrugnięcia okiem.

Z badań organizacji pozarządowych przytoczonych w publikacji „Poza gatunek. Rozmowy o aktywizmie, prawach zwierząt i społeczeństwie” wynika, że aż w 2/3 zarządów polskich NGOsów 50% stanowią kobiety. Widać to zresztą bez badań, gołym okiem na każdej pikiecie pod cyrkiem czy marszu wegetarian/ek. Działacze i działaczki, choć wygląda na to, że częściej są to kobiety, nierzadko nieświadomie infantylizują sposób narracji o prawach zwierząt, w bardziej emocjonalnym niż wartościującym znaczeniu tego słowa. Nie ma w tym nic dziwnego, że cierpienie zwierząt odbieramy emocjonalnie.

chickens-4

Powody, żeby wyeliminować mięso i nabiał z diety mogą być różne: racjonalne, emocjonalne, zdrowotne. Nie przekonuje cię los zwierząt? Jakie inne argumenty, poza uczuciowymi i zdrowotnymi należy podkreślić, by dotrzeć do tych, którzy posiadając spore zasługi np. na polu walki o prawa pracownicze, angażując się społecznie w inne, ważne tematy, w najlepszym przypadku ignorują kwestie praw zwierząt, w najgorszym złośliwie pytają to mleka i jaj też już nie można jeść?

Przemysłowa hodowla zwierząt to prawdziwy dramat dla zwierząt, ale też dla ludzi. Przyjrzyjmy się tej drugiej stronie. Po pierwsze, ze względu na monopolizację rynku, biedę oraz bezrobocie w niektórych rejonach praktycznie nie ma możliwości znalezienia zatrudnienia poza systemem hodowli przemysłowej. Niewielkie, rodzinne hodowle, niezależni/e przedsiębiorcy/czynie stanowią małą kroplę (niepozbawioną moralnych zastrzeżeń, ale nie o tym teraz) w brutalnym morzu wielkich koncernów przemysłowych.

Status robotnika/cy niewykwalifikowanego/ej, zatrudnionego/ej np. przy mieleniu męskich osobników na fermach kur niosek, kastrowaniu jednodniowych prosiaków, obcinaniu ptakom dziobów, zamykaniu, okaleczaniu i zabijaniu zwierząt, jest, jak można się domyślić, bardzo niski. Pracownicy/ce w systemie przemysłowej hodowli zwierząt wykonują bardzo niebezpieczną pracę odpowiedniego przeszkolenia, czy nawet profesjonalnego ubrania. Toksyczne odpady i metan produkowany w nadmiarze przez zwierzęta w wielkich hodowlach nie pozostają bez wpływu na zdrowie pracowników/c, środowisko naturalne i globalne ocieplenie. Zatrudnieni/one w przemysłowej hodowli zwierząt pracują dłużej i ciężej niż w innych sektorach, a dodatkowo zabijanie tysięcy zwierząt dziennie ponad miarę obciąża ich/je psychicznie.

Jako własność traktowane są zwierzęta, i jako własność traktowani/e są pracownicy/e, wykonujący swoją pracę dla olbrzymich przedsiębiorstw. Nie bez znaczenia pozostaje moralna strona, z którą muszą się mierzyć pracownicy/ce ferm drobiu, jaj, mleczarni i chlewni, na masową skalę narażeni/one na stratę ludzkiej godności i szacunku do siebie samych. Jak długo można pozostać efektywnym i nieobojętnym na dokonywane na fermach okropności, widok i zapach krwi i flaków, będąc ich świadkiem i współtwórcą/czynią?

Warto pamiętać, że rezygnacja z wykorzystywania wszystkich produktów zwierzęcych (nie tylko mięsa) to nie tylko rzeczywiste działanie na rzecz wyeliminowania niepotrzebnych cierpień, ale też ukłon w stronę pracowników i pracownic w systemie przemysłowej hodowli zwierząt, to też walka o ich prawa.

 Ola Stawińska

design & theme: www.bazingadesigns.com