Staśko: Kulturalni Polacy patrzą na Białystok

Maja Staśko – krytyczka literacka


Katarzyna Skrzynecka i jej mąż Marcin Łopucki podzielili się swoim doświadczeniem z Mielna. W poście na Instagramie kilka dni temu Łopucki napisał:

„Wczoraj wybrałem się z rodziną na polską plażę. Pełen optymizmu i nadziei na dużą dawkę relaksu. Jakie moje było zdziwienie, że po prostu nie dotrę na plaży do morza! Zanurzenie stóp w Bałtyku to arcytrudne zadanie! Zasieki zrobione z parawanów szczelnie odgradzały jakąkolwiek możliwość dotarcia do celu. Jednakże do odważnych świat należy. (…) Całe szczęście nasz hotel ma wydzieloną strefę! Tak więc dobrnęliśmy do sekcji tak zwanych VIP-ów odgrodzeni od relaksujących się plażowiczów. Ale jak oni się relaksują?! (…) Skomasowany atak z tysiąca okolicznych głośników miał mi do zaproponowania wszystkie stacje radiowe i różne rodzaje muzyki jednocześnie! Mimo usilnych starań niesłyszenia dochodziło do mnie ulubione brzmienie disco polo, którego odgłosy z czasem wyparłem. Ale odeszło stare, a przyszło nowe. Zrelaksowani turyści zaczęli interakcje ze swoimi pociechami. Oczywiście czule, rodzicielsko, drąc paszczę na cały regulator: »Karolek, weź przestań, ja pie*dolę!«, »Heniu, ku*wa, nie syp piasku«, »Zosiu nie jęcz, bo Ci je*nę«. Tak, to słowa do dzieci… Ale to, co ujęło moje serce, to fakt, że nasz naród tak sumiennie wypełnia zalecenia ratownicze i nawadnia się w te upalne dni! Chyba od wczoraj jestem na bieżąco ze wszystkimi gatunkami piw w kraju! Każdy plażowicz miał mały zapas do opalania 4-8 piw. (…) Rozrywka pełną gębą. A jak rozrywka to trochę zabawy. Trochę bekania, darcia mordy, rżenia, wycia, puszczania głośno bąków”.

Ilustracja Zuzanna Loch

UWAGA, SZOK! Ludzie na polskich plażach leżą za parawanami. NIE DO WIARY! Plażowicze słuchają muzyki. OBRZYDLIWE! Polacy na plażach rozmawiają, a nawet przeklinają. I – NAJGORZEJ! – puszczają bąki.

Dobrze, że przynajmniej w kulturalnej strefie VIP ludzie nie leżą, nie słuchają muzyki i nie puszczają bąków. Strefa VIP to szczęśliwa strefa wolna od biednych ludzi.

Od dawna w kulturalnej Polsce krąży stereotyp Polaka-cebulaka. Kulturalna Polska, która nie pije i nie puszcza bąków, może się z nim zmierzyć wyłącznie w kilku momentach – w autobusach albo pociągach (jedzą śmierdzące kanapki, straszne), samolotach (klaszczą po wylądowaniu, żenada), lub na plaży (piją piwo, obrzydliwe). Anegdotki ze zderzenia z tymi dzikimi, barbarzyńskimi ludami zdobywają mnóstwo lajków. Kulturalna Polska, która nie pije i nie puszcza bąków, odkrywa te ciemne plemiona jak nowe tereny, i natychmiast je kolonizuje – opowieścią. W tej opowieści plemiona są głupie, wulgarne, czasem zabawne, ogólnie – pocieszne. Pochodzą z zupełnie innej przestrzeni, mają swoje miejsca i rytuały, które kulturalna Polska, która nie pije i nie puszcza bąków, z rozbawieniem obserwuje i krytykuje.

Komentując post swojego męża, Skrzynecka dodała, że grupa ludzi na plaży odniosła się rasistowsko do „miłego Pana o hinduskiej urodzie”. Świetnie, że aktorka krytykuje rasizm. Tylko dlaczego ten opis następuje po takim fragmencie: „liczne gromady patologicznie rozwydrzonych matołów, pod 30tkę, dojących na plaży z gwinta już nie tylko piwsko, ale wódkę i „łychę”, ryczących jak bawoły – przy czym bawół chociaż ma mózg! – co 2gi…3ci grajdoł wyjących bezmózgów: „Weź kurwa, ja pierdolę kurwa, jebać, jebać wszystkich, kurwa”. I dlaczego Skrzynecka nie opisuje rasistowskich zachowań osób z własnego środowiska? Dlaczego o rasizmie pisze dopiero gdy chodzi o tych patologicznych „dzikich” bez mózgu, przedstawianych gorzej niż zwierzęta?

Strefa wolna od dentysty

Niedawno po Facebooku krążyło zdjęcie mężczyzny z Białegostoku, który krzycząc homofobiczne hasła, obnaża ubytki zębów. Prześmiewcze komentarze „Strefa wolna od dentysty” zdobywały lajki. Tyle że cała Polska jest strefą wolną od dentysty – stomatologia jest sprywatyzowana i mało kogo stać na leczenie zębów. Leczenie zębów jest dostępne dla VIP-ów.

Nie wszyscy ludzie z ubytkami zębów są homofobami. I nie wszyscy ludzie z pięknym uśmiechem nie są homofobami. Ten człowiek jest zły, bo jest homofobem, a nie dlatego, że nie stać go na dentystę.

Ale to ten sam „dziki”, którego portretują Skrzynecka z Łopuckim: niewykształcony, z niedoborami słownictwa i uzębienia. W XIX i XX w. w podobny sposób „cywilizowani” pisali o kolonizowanych przez siebie ludach: demonizowali je, przedstawiali jako patologiczne, „zwierzęce” i bez mózgu. Wykształceni podróżnicy opisywali podbijane ludy tak, by zakłócały poczucie estetyki osoby z Europy – barbarzyńcy bekali, puszczali bąki, wrzeszczeli.

Skrzynecka krytykuje rasizm – ale sama powiela identyczny mechanizm. Przyjechała na „obcy teren”, publiczną plażę bez celebrytów i ludzi z wyższych sfer (i z wyższymi zarobkami), po czym z góry obserwuje barbarzyńskie zwyczaje ludzi, których nie stać na strefę VIP. Granica między dwoma odmiennymi typami ludzi przebiega wzdłuż granicy plaży dla VIP-ów.

Może gdyby celebryci zamiast z niesmakiem opisywać zachowania plażowiczów porozmawiali z nimi, poznaliby sporo historii polskiej transformacji: z jej podziałem na strefę VIP i publiczną plażę, tendencją do prywatyzacji wszystkiego, pogłębianiem nierówności, bezrobociem i niskopłatnymi pracami, śmieciówkami, z brakiem edukacji, zwłaszcza edukacji seksualnej i antydyskryminacyjnej, czy brakiem dostępu do kultury. Może dzięki temu celebryci zrozumieliby, skąd bierze się ich niesmak. Ale łatwiej krytykować tępą masę niż tępy system, w którym ta masa musi przeżyć.

I jasne, to tylko post na Instagramie, jeden z tysięcy podobnych – ale właśnie to sprawia, że to powszechny problem. Nie chodzi tu już o Skrzynecką i Łopuckiego czy bardzo niefortunnie i szkodliwie sformułowany post – to coś znacznie poważniejszego. Także dlatego, że wydaje się niepozorne.

Fala wsparcia na Instagramie dla osób LGBT ma olbrzymie znaczenie. Szkoda, że celebrytów z większymi zasięgami, którzy choćby w ten sposób wyrażają solidarność z osobami LGBT, jest tak niewielu.

Weź sprawy w swoje ręce

W sobotę nacjonaliści podjęli próbę pogromu osób LGBT i wspierających je. Urządzili polowanie na ludzi. Od dawna homofobia, seksizm, rasizm uderzają w nas bezpośrednio – jesteśmy obrażani, atakowani, bici. W sobotę to miało miejsce na oczach wszystkich. Nie można już tego zignorować – to realna przemoc. Odczuwamy ją w życiu codziennym, na naszych ciałach.

Ale ta przemoc nie wzięła się znikąd. Jest możliwa tylko dlatego, że władze od lat napędzają przemoc wobec kobiet czy osób LGBT i sprawiają, że pozostaje bezkarna. Gwałciciele nie są karani, homofobowie przemawiają z ław sejmowych zamiast ław sądu z pozwami o szerzenie nienawiści. Przemoc nie wylała się nagle z dołów, z biedniejszych miasteczek, szokując kulturalną Polskę, która nie pije i nie puszcza bąków, a na pewno nie ma ubytków w zębach.

Przemoc od lat jest wspierana przez ludzi u władzy, bo tak właśnie się opłaca – lęk wynikający ze złej polityki, która uderza w najsłabszych, przenieść na lęk względem najsłabszych. Dzięki temu to najsłabsi są obwiniani za błędy polityków i właścicieli – biedę, niskie zarobki, słabą edukację czy brak dostępu do lekarza, więc choroby czy ubytki w zębach. A gdy władza w jakikolwiek sposób polepszy ich jakość życia, kulturalna Polska nie przestanie im tego wyrzucać, jakby to biedni dostali cokolwiek za darmo, a nie na odwrót.

Liberałowie od lat powtarzają: bieda to twoja wina, weź sprawy w swoje ręce. Konserwatyści z kolei: bieda to wina osób LGBT, weź sprawy w swoje ręce.

W żadnej z tych wizji to nie najbogatsi i ci z władzą są winni biedzie, którą utrzymują – więc i jedna, i druga wizja im się opłaca. Wszystko jest w rękach elit. W żadnej z tych wizji to nie system, który uprzywilejowuje najsilniejszych, jest winny biedzie.

I to jest moment, w którym się znajdujemy.

Ukarać przestępców

Kulturalna Polska wspiera podział: po jednej strony są wykształcone, „cywilizowane” osoby LGBT z dużego miasta, po drugiej – homofobiczni, niewykształceni ludzie biedniejsi. Z drugiej strony mamy osoby odzyskujące godność i rozpieszczonych gejów z klasy średniej.

Widać to w obrazach, którymi obie strony się posługują. Skrzynecka przywołała obraz barbarzyńskich plażowiczów 500+ – bekających, rasistowskich i mających zły wpływ na dzieci. Ten obraz tkwi w liberalnych mediach od lat, powraca właściwie co wakacje. Bardzo podobny obraz przywołują homofobowie w narracjach o osobach nieheteronormatywnych: to „dzicz”, „trupa cyrkowa”, która chce seksualizować dzieci. Homofobowie powołują się na biologiczne różnice. Ale niedawno prof. Paweł Śpiewak, komentując marsz w Białymstoku, mówił tak: „W tym wypadku mamy LGBT, tę grupę się atakuje, ogólnie atakuje się inteligentów. I widać zresztą, powiedziałbym, taką wyrazistą różnicę, prawda? To są karki, inne budowy ciała. Po drugiej stronie są twarze, powiedziałbym no takie, młodych, ładnych ludzi, głównie młodych ładnych ludzi. Ta różnica, powiedziałbym, taka wręcz antropologiczna niemal wychodzi”. W ten sposób stygmatyzowano czarnych niewolników w USA i Żydów w hitlerowskich Niemczech.

Przestępstwem homofobów nie jest budowa ciała, uzębienie czy parawany na plaży, tylko homofobia.

Te obrazy wbrew pozorom posługują się podobnymi narzędziami – nie służą bowiem wcale polepszaniu warunków życia konkretnych grup, tylko wzmacnianiu podziału politycznego i utrzymywaniu władzy. W zależności od tego, kogo wspierasz i jak go przedstawiasz, jesteś „z nami” lub „przeciw nam”, z PO lub z PiS-em. Jedni walczą o prawa osób LGBT, drudzy o prawa osób biedniejszych. Tak jakby osoby LGBT nie mogły być biedniejsze i pochodzić z mniejszych miejscowości, a wśród bogatszych z większych miejscowości nie było homofobii. Jakby osoby LGBT z założenia były inteligentami.

To oczywiście nieprawda – ale ten podział nie ma być prawdziwy, tylko skuteczny.

Rzecz jasna, deklaracje polityków i z jednej, i z drugiej strony są papierowe: ani jedni nie walczą o prawa osób LGBT, co pokazali w czasach swoich rządów, ani drudzy o prawa osób biedniejszych, co pokazują obecnie. Ale temu właśnie służy ta narracja – żeby wyostrzać rzekome różnice i na tej podstawie tworzyć polityczne podziały. Władzy opłaca się, żeby i osoby LGBT, i niezamożne nie odzyskały kontroli i nie walczyły o siebie. To znacząco skomplikowałoby proste podziały polityczne.

To przez te podziały osoby LGBT wbrew woli zostały wplątane w polityczną walkę tuż przed wyborami.

I to jest przemoc. To czysta systemowa przemoc, z której powinni być rozliczani politycy – zarówno ci uderzający w osoby LGBT, jak i ci uderzający w ubogich. I jedni, i drudzy ugrywają sobie polityczne interesy kosztem zdrowia i życia innych.

Zaraz po ukaraniu przestępców atakujących w sobotę osoby LGBT, wymiar sprawiedliwości powinien ukarać przestępców atakujących osoby LGBT i ubogie w trakcie kampanii parlamentarnej.

Tworzymy lepszy świat

To wszystko jest straszne i dobijające. Władza i nacjonaliści szczują na osoby LGBT – i trzeba o tym krzyczeć. Ale jeszcze głośniej trzeba krzyczeć o tym, jak sobie pomagamy. Nie robią tego politycy parlamentarni czy celebryci. Większość tego wsparcia nie jest spektakularna i opatrzona nagłówkiem w mediach – większość odbywa się po cichu, między kilkoma osobami, na zamkniętych forach, w mieszkaniach, na ławce w parku. To tu dzieje się rewolucja – w naszym wzajemnym wsparciu, oporze, w godzinach rozmów, we wspólnie wyrażanej wściekłości, bezsilności i niezgodzie. W całej Polsce codziennie odbywają się demonstracje solidarnościowe z osobami LGBT. Powstają kolejne inicjatywy z wyrazami solidarności – np. antologia z wierszami przeciwko homofobii. Jest ciemno i trudno, ale jesteśmy, wspieramy się i krzyczymy – więc będzie jaśniej. Możemy tak zrobić, bo mamy taką siłę – podobnie jak kobiety w trakcie Czarnego Protestu. Dbajmy o siebie, nic ważniejszego niż my nie ma.

design & theme: www.bazingadesigns.com