Bez litości. Solidarność z Migrantkami i Migrantami na Bałkanach

Solidarność z Migrantkami i Migrantami na Bałkanach

Kilka dni temu na łamach Codziennik Feministyczny pojawił się tekst Szymona Geberta na temat sytuacji w obozie dla uchodźców przy granicy macedońsko-serbskiej (tekst udostępnił także portal balkanistyka.org). Chociaż w tym obozie, podobnie jak w wielu innych, spędziłyśmy trochę czasu, nie chcemy się wypowiadać na temat warunków, które panują tam w tej chwili. 

1909727_874701189294150_5232205173592293575_n

Sytuacja rzeczywiście potrafi być bardzo zmienna i zależy nieraz od kaprysów policjanta, który w danym momencie jest na służbie. Jednak niektóre diagnozy Szymona budzą szereg naszych zastrzeżeń. Widząc tysiące nadludzko wytrwałych osób, które doprowadziły już do częściowego zawieszenia konwencji dublińskich, dostrzegł tylko bezwolne ofiary.

Zacznijmy od tego, że trasa przebiegająca obecnie przez Grecję i Macedonię nie jest – i nigdy nie była – jedynym funkcjonującym szlakiem; po drugie faktem jest, że fatalne warunki i nadużycia są stałym elementem trasy, zwanej czasem „korytarzem humanitarnym”. Zaś dotychczasowy brak skutecznego rozwiązania tej sytuacji (według Szymona takim rozwiązaniem miałoby być: „pytać dokąd jadą już w Grecji, tam robić rejestrację i wysyłać ich pociągami po całej Europie”) nie jest niczym zaskakującym, gdy zna się politykę ochrony granic UE prowadzoną co najmniej od lat 90.

Rozumiemy, że Szymon jest wstrząśnięty tym, co zobaczył: widział tłumy wykończonych i zdezorientowanych osób przeganianych z miejsca na miejsce przez brutalnych policjantów. Naszym zdaniem istotna jest świadomość przyczyn tej sytuacji, które są głębsze i bardziej złożone niż stopień skorumpowania serbskiej policji. Ważne jest także dostrzeżenie w uchodźcach kogoś więcej, niż tylko bezradnych ofiar uzależnionych od naszej pomocy.

10175981_874700489294220_5591393794635976726_n

Stopniowe uszczelnianie granic UE trwa od kryzysu naftowego w latach 70. W latach 90. na kolejnych konferencjach w Dublinie powstawało nowe, bardzo rygorystyczne prawo azylowe. Granic pilnowano coraz dokładniej, zaczął rozwijać się przemysł i technologie związane z potrzebami straży granicznej. Postępowała też militaryzacja. Już w nowym tysiącleciu Unia finansowała obozy dla uchodźców z Afryki Subsaharyjskiej prowadzone na południu Libii przez reżim Kaddafiego, a także sprzęt dla senegalskiej straży granicznej, przy pomocy którego straż mogła wyłapywać potencjalnych migrantów i migrantki już na swoim terytorium.

Sam Kaddafi za duże pieniądze pracował jako jeden z ważniejszych strażników granicznych dla UE, torturując i sprzedając za okupy osoby przetrzymywane w ośrodkach detencyjnych. Dlatego po obaleniu Kaddafiego przez wojska NATO nastąpił tak gwałtowny napływ ludności starającej się dostać do Europy przez Libię i Morze Śródziemne. Jak wiemy, skończyło się to śmiercią tysięcy osób, które utonęły podczas przeprawy. Także na szlaku zachodnioafrykańskim zginęło bardzo wiele podróżników i podróżniczek, ile dokładnie – tego nigdy się nie dowiemy. Wiemy jednak, że 6 lutego 2014 roku 14 osób płynących w stronę Ceuty, hiszpańskiej enklawy w Maroku, utonęło w morzu pod ostrzałem hiszpańskiej straży granicznej. Setki osób utonęły także w drodze na Wyspy Kanaryjskie.

1933857_874700989294170_3720105457446722754_n

Trasa przebiegająca dziś przez Bałkany także nie jest tak nowa, jak by się mogło wydawać. Co najmniej od kilkunastu lat osoby uciekające z Bliskiego Wschodu przed kolejnymi wojnami i prześladowaniami starały się właśnie tamtędy dostać do Europy. Przez wiele lat to Grecja, jako pierwszy kraj należący do strefy Schengen, była celem migrantów. Mafie zajmujące się ich przemytem, na przykład z Bułgarii do Macedonii, a następnie do Grecji, zdążyły w tym czasie zarobić niemałe pieniądze. Nawet po powstaniu „korytarza humanitarnego”, o którym tyle słyszy się w mediach, nie przestały funkcjonować inne szlaki w tej okolicy.

Po wprowadzeniu przez Macedonię segregacji uchodźców i uchodźczyń na podstawie narodowości (decyzję tę podjęto najprawdopodobniej pod wpływem nacisków ze strony UE) te stare trasy znowu zyskają na popularności. Na przykład przez Bułgarię, w której ruch migracyjny nigdy nie ustał, mimo powstawania pod okiem Fronteksu kolejnych nowoczesnych zabezpieczeń, ostatnio przeprawia się coraz więcej osób. Bułgarska policja regularnie dopuszcza się skrajnych nadużyć, z torturami włącznie. W ostatnim czasie pojawia się dużo doniesień o nielegalnych deportacjach, pobiciach, kradzieżach, wymuszeniach, szczuciu psami, przetrzymywaniu w fatalnych warunkach. To wszystko dzieje się teraz i na terenie UE.

W końcu trzeba sobie uświadomić, że trwająca od lat budowa Twierdzy Europy nie jest przypadkowa. Jest to wynik całkowicie świadomej i konsekwentnej polityki Unii wpisujący się w kapitalistyczną logikę zarządzania zasobami ludzkimi. Dzięki brutalnej kontroli granic można mieć nieograniczony wpływ na przepływy taniej siły roboczej. Czasem potrzeba jej więcej, a czasem mniej, często natomiast warto, żeby pracownicy byli „nielegalni”, ponieważ wtedy są najtańsi. W Polsce pracują tysiące pozbawionych prawa do pracy osób, które oczekują na rozpatrzenie ich wniosków azylowych (śmiesznie mały odsetek tych wniosków zostaje rozpatrzony pozytywnie). Produkują miedzy innymi sztuczne choinki świąteczne. Więcej na temat związków miedzy migracją a globalną gospodarką kapitalistyczną można przeczytać w broszurze opublikowanej niedawno przez Warszawska Komisja Pracownicza OZZ IP.

10678523_874701002627502_1574991524916796167_n

Wszystkie opisane wyżej okoliczności jasno pokazują, że sytuacja panująca obecnie na przykład w Miratowcu nie jest przypadkowa. Wpisuje się w politykę kontrolowania przepływu ludności i utrudniania migracji za wszelka cenę. Nie bez znaczenia jest także łatwość, z jaką można wykorzystywać nastroje antymuzułmańskie (będące wynikiem zapoczątkowanej przez Stany Zjednoczone „wojny z terrorem”) do celów politycznych. Nie dość, że europejska klasa polityczna miała swój olbrzymi udział w destabilizacji, która bezpośrednio lub pośrednio zmusiła większość dzisiejszych uchodźców i uchodźczyń do ucieczki, to jeszcze dzisiaj nadal wykorzystuje się tę sytuację do budowy kapitału politycznego.

Dlatego też nie wolno nam postrzegać osób, które spotykamy w drodze do Europy, jak biernych odbiorców naszej humanitarnej pomocy, ale musimy ich widzieć jako potencjalnych towarzyszy w walce z kapitalistyczną opresją i państwową przemocą. Dzieje się to zresztą dość naturalnie, gdy tylko przestajemy traktować uchodźczynie i uchodźców z wyższością, dostrzegamy ich sprawczość i nastawiamy się na współpracę, a nie na pomoc. Dzieje się to wtedy, kiedy jesteśmy gotowi solidarnie stanąć po stronie osób słabszych w każdej sytuacji, nawet jeżeli oznacza to przeciwstawienie się policji. Mimo, że doraźna pomoc nieraz jest zwyczajnie niezbędna, zawsze trzeba umieszczać ją w kontekście walki z rasistowskim prawem migracyjnym i nie wolno pozwolić, by nasze działanie sprzyjało reprodukcji tego systemu.

To nie wolontariusze rozdający jedzenie w ramach pomocy wyznaczanych przez policję, tylko same uchodźczynie i uchodźcy doprowadzili do częściowego załamania europejskiego prawa migracyjnego. Gdyby ostatni protest uchodźców w Idomeni spotkał się z większym wsparciem obecnych tam Europejczyków, efekt mógłby być inny. W takich okolicznościach, mimo niewątpliwie silnych emocji, wpadanie w panikę i dostrzeganie największego problemu w zjawiskach takich, jak korupcja serbskiej policji, nie wydaje nam się najsensowniejszą reakcją. O udawaniu lekarza, by dać ludziom fałszywą nadzieję, już nawet nie będziemy tu wspominać. To nie litość, ale poczucie solidarności powinno być źródłem naszej złości.


* imię zostało zmienione, ponieważ władze obozu nie dopuszczają do upubliczniania informacji na temat sytuacji i stanu więzionych. Osoby, które łamią tę niepisaną regułę są karane przez strażników, np. zakazem odwiedzin.

Fotografie zostały wykonane podczas protestu migrantów.

design & theme: www.bazingadesigns.com