Wójcicki: Seksizm genetyczny

Rodzimy się bez uprzedzeń. To fakt. W procesie socjalizacji, czyli w trakcie przysposabiania do życia w społeczeństwie, zostajemy pozbawieni tego daru. Szkoła, kościół i rodzina nie dość, że uczą nas jak być wzorowymi seksistami, rasistami i homofobami, to jeszcze wpajają nam lojalność obrońców segregacji i dyskryminacji jako najwyższych cnót.

Print

Dziewczynki dowiadują się, że oddadzą przysługę sobie i społeczeństwu, jeśli będą siedzieć cicho, ładnie wyglądać, obsługiwać dom i faceta/facetów. Wystarczy. Reszta czasu, który im pozostanie mogą szczęśliwie spożytkować na sprzątanie, zakupy, gotowanie i czesanie się. Chłopcy z kolei dostają informację, że najlepiej dla świata będzie jeśli podkręcą mięśnie, przyjmą surową minę twardzieli i bez drgnięcia powieki będą piąć się po drabinie sukcesu. Całą resztę mogą sobie darować. Jakaś tam emocjonalność, niepowodzenie i bezradność są dla ciepłych klusek. To jest babskie i nie przystoi prawdziwemu facetowi. Prawdziwy facet to nie żadna baba co się maże, tylko solidny chłop jak dąb, co to nawet jak sobie wbije siekierę w łydkę to śmieje jak z najlepszego żartu. Taki jest „normalny” chłop. Wiadomo, jak baba ryczy albo jej nie wyjdzie, czy coś zepsuje to nikt się nie dziwi, bo baby takie są. Nadają się jedynie do wpychania brudów do pralki, wyrzynania mopa i ugniatania ciasta. No i oczywiście muszą być na zawołanie jak się chłopu chce. Bo co to za baba, którą trzeba siłą do wyra ciągnąć. Czasami jednak trzeba siłą, wtedy chłopu przydają się mięśnie skrupulatnie hodowane na siłowni. Nikogo to nie dziwi, że chłop musi czasem tej swojej siły użyć. Baba nie jest od tego, żeby stawiać opór. A jak postawi, to chłop ma w obowiązku go złamać. Tak mu dopomóż Bóg!

Głupiutka, nieporadna kobietka nas nie dziwi. Do takiego obrazu kobiety czy kobiecości jesteśmy przyzwyczajeni i przyzwyczajone. Wszyscy w koło powtarzają jak mantrę gdzie jest miejsce kobiety, jak ma się zachowywać i co mówić. Można sobie pomyśleć – co za okrutna kultura, która tak bezceremonialnie wtłacza nas w z góry przypisane role przykrawając nas do ciętych na miarę męskości i kobiecości norm. E, ktoś może machnąć ręką i powiedzieć, że „tak już jest”, taka „naturalna kolej rzeczy” po czym padnie dialog niczym z polskiego filmu lat 70.:

– i co pan zrobisz? – no… – no nic pan nie zrobisz.

Nie pozostaje nic innego jak tylko tłuc babę, opowiadać sprośne kawały, komentować jej wygląd, dyskryminować na rynku pracy, dyskredytować w sferze publicznej, odbierać jej prawo do decydowania o swoim ciele, zakazywać jej antykoncepcji, zmuszać do rodzenia dzieci, więzić w zaciszu jako strażniczkę ogniska domowego itd, itd. Nie ma siły, biologia przymusza nas do seksistowskich zachowań. Czy nam się to podoba czy nie.

Okazuje się jednak, że jest cała armia kobiet w tym mniejszy batalion mężczyzn, które i którzy myślą inaczej. To są ludzie, którzy zabiegają o równość płci i prawa kobiet, chcą wyplenić seksizm z relacji społecznych i wyrugować mowę nienawiści z debaty publicznej. Ci ludzie, to potocznie tak zwane feministki i tak zwani feminiści. Generalnie, fe… No tak, powie jeden z drugim tu i tam (wiadomo z grubsza kto powie i wiadomo gdzie), że zamiast zająć się realnymi działaniami w postaci chociażby obalenia systemu i przejęcia środków produkcji, to wyszukują bzdety w postaci żeńskich końcówek, równouprawnienia czy prawa do paradowania w negliżu po ulicach! Zgroza! OK, niech sobie te fe… i ci fe… uprawiają swoje rajdy intelektualne na łamach niemoralnych blogów i lewackich druków, ale na Boga, niech się trzymają z daleka od wpływowych mediów, edukacji i kultury. Wiadomo czym to się je: gender–srender, feminazim i homoterror. I o ile można jeszcze (z trudem bo z trudem) zrozumieć, że babę takie głupoty zajmują to chłop by się wstydził. Facet od sedesów w „Chłopaki nie płaczą” wypowiedział wiekopomne słowa godne papieskiej encykliki: „Mamę oszukasz, tatę oszukasz, ale życia synku nie oszukasz”. Powinni wziąć sobie to do serca wszyscy panowie, którzy zamachują się na ustalone i obowiązujące, zabetonowane w świątyni opatrzności normy społeczne.

Normy, które wyduszają z nas, facetów, gesty i zachowania, których często nie chcemy i nie akceptujemy, ale stosujemy. Dlaczego? Czy wszyscy faceci, albo prawie wszyscy, jesteśmy maniakami z permanentną twarzą Mr Hyde’a? Z na zawsze uwięzionym wewnątrz dr Jekyll’em? Pan Hyde śmieje się z seksistowskich żartów podczas gdy doktor Jekyll je potępia. Podobnie z seksistowskimi zachowaniami, gestami i komentarzami innych mężczyzn. Sol et Luna. Słońce nam podpowiada, że cały ten seksizm wcale nie jest seksi, że obraża nasze matki, żony, partnerki i córki. Ale Księżyc sprawia, że sami opowiadamy upokarzające kobiety kawały, uczestniczymy w uwłaczających kobietom zachowaniach i przykładamy się do mizoginicznych komentarzy i uwag.

Jesteśmy niewolnikami patriarchalnej, heteroseksualnej kultury opartej na seksizmie, mizoginii i dyskryminacji ze względu na płeć. Uczestniczymy w niej nie dlatego, że ją uwielbiamy, ale dlatego że nie znamy innej. A często też poznać nie chcemy. Jest tak, że nawet to, co radykalnie niewygodne i uwierające na każdym poziomie istnienia, pozostaje trwałe, bo jest znane i bezpieczne. Nawet jeśli odbywa się kosztem jakości życia połowy ludzkości. Widmo wykluczenia z męskiej elity jest tak silne, że z całych sił, często wbrew sobie, nie dopuszczamy doktora Jekyll’a do głosu. Tego wrażliwego, czułego i ciepłego faceta, który tak bardzo by chciał cieszyć się pełnią doznań, pełnią człowieczeństwa, ale nie może. Nie może, bo nie umie. Bo tradycyjne wychowanie i patriarchalna kindersztuba skutecznie nam, mężczyznom, amputowały funkcję empatii i zdolność odczuwania kobiecego pierwiastka. Pierwiastka, który w społecznym odbiorze jest u mężczyzn nieakceptowany, bo jest „nienaturalny”. A przecież tak bardzo nam potrzebny i oczywisty. Z niewyjaśnionych przez naukę powodów, chłopcy z mlekiem matki wysysają władzę, przemoc i dominację nad kobietami. Dziewczynki, z tym samym mlekiem, wyciągają uległość, podporządkowanie i bierność. Brzmi idiotycznie? Nie szkodzi, ważne że można tym pomachać przed nosem „to– się–ma–w–genach–sceptykom” i wytrącić z rąk racjonalne argumenty zwolennikom równości płci, bo przecież „życia synku nie oszukasz”.

Łukasz Wójcicki

Ilustracja: Zuzanna Janisiewicz

design & theme: www.bazingadesigns.com