Prugar: Za co kraj nie odpowiada

Zrobiłam rano kawę i włączyłam telewizor – program informacyjny, zobaczymy co się dzieje. Najpierw dość długi materiał o strzelaninie: policja i prokuratura mówią to, nieoficjalnie wiadomo tamto, informacje o poszkodowanym są takie. Później Pan Prezydent kontra Pani Premierka: powiedzieli to i to, ktoś skomentował to tak i tak, a powszechnie wiadomo, że… Powrót do studia. Teraz będzie o maratończyku, który podrzucił psa do schroniska, przywiązując go do bramy, organizacje broniące praw zwierząt wszczęły raban, a co on sam ma do powiedzenia? To, że nie rozumie problemu, bo przecież po to są schroniska, a on wprawdzie mówił, że psem się będzie zajmował, ale no różne są sytuacje w życiu i on musiał polecieć do Grecji. A czy nikt się nie mógł zająć psem? Nie, bo jest stary i chory, więc problematyczny. Znów podkreślenie, że nie rozumie, o co chodzi, przecież: „jak kobieta sobie z dzieckiem nie radzi, to podrzuca do okienka i nikt do niej pretensji nie ma”. Jeszcze tylko przebitka z kamer przed schroniskiem i koniec. Wracamy do poważnych spraw.

4156535452_9f2ee39b7e_b

Historia sama w sobie, ale również otwarte przyznanie się do czynu (bo wbrew pozorom ciężko było znaleźć tu winę) oraz argumentacja oparta na ignorancji i głupocie prezentowana z podniesionym czołem przed kamerami telewizji, która wydarzenie potraktowała jako przerywnik pomiędzy „ważnymi sprawami” – to wszystko sprawiło, że po raz kolejny zaczęłam zastanawiać się nad kondycją społeczeństwa, w którym funkcjonuję. Tym przemyśleniem podzieliłam się z Facebookiem, gdzie słowo „społeczeństwo” zastąpiłam sformułowaniem „kraj, w którym żyję”… i dostałam za swoje. Bo kraj ma tu najmniejsze znaczenie, bo powinnam spojrzeć na Syrię czy Meksyk, bo przecież w telewizji znowu o tym mówią, a są miejsca, gdzie nigdy bym się nawet nie dowiedziała o takiej sytuacji. Krótko mówiąc: przestań czepiać się kraju czy społeczeństwa za jednego pomyleńca. Tylko czy aby na pewno to jest jeden, wyjątkowy przypadek? Czy nie ma przeciętnych, w miarę sprawnie funkcjonujących obywateli i obywatelek tego kraju, którym czasem zdarzy się zapomnieć, że mają do czynienia z żywą istotą, która czuje i odczuwa? A przecież równie dobrze komuś może przydarzyć się trochę zbyt sprośna uwaga zaakcentowana klepnięciem koleżanki delikatnie za nisko na plecach. Jeszcze inna osoba pod wpływem alkoholu może ze zbyt dużą siłą źle wycelować. To dlatego, że pod maską ułożonego człowieka jest zwyrodnialcem czy dlatego, że każde dziecko wie, że takie rzeczy się zdarzają – wszystko mieści się w normie, a jak mieścić się przestaje, wtedy mamy do czynienia z dewiantem, który ze społeczeństwem nie ma nic wspólnego?

Oczywiście, gdzie indziej jest gorzej. Znęcanie się nad zwierzętami  w Chinach przybrało formę corocznego święta – festiwalu psiego i kociego mięsa (w Polsce takie imprezy dotyczą po prostu innych zwierząt, ale to nie ten temat); są kraje, gdzie porzucenie psa przy trzydziestu kilku stopniach (na plusie czy minusie) nie obejdzie nikogo, a są i takie, gdzie nie ma dla nich nawet schronisk, nie mówiąc już o zainteresowaniu mediów. Poza tym mówimy o zwierzętach, martwmy się o ludzi! Tylko jak, używając tego toku myślenia, mamy to zrobić? Czepiać się kraju czy społeczeństwa, w którym ofiary gwałtów i molestowania seksualnego, nie tylko często nie mogą liczyć na pomoc, ale są również poniżane, a nawet oskarżane? Przecież są kraje i kultury, w których zgwałconą kobietę się kamienuje. Są miejsca, gdzie gwałt nawet nie jest gwałtem. Są też tacy, nie tak znowu daleko, którzy twierdzą, że mąż zawsze trochę gwałci żonę i ci, którzy będą obwiniać dziecko za to, że uwiodło dorosłego.

Jak mieć roszczenia w sprawie regulacji odnośnie zapobiegania przemocy w rodzinie? Jak walczyć z patologiami związanymi z alkoholem i innymi używkami? Jak domagać się prawa wyboru w kwestii aborcji? Jak sprzeciwiać się prześladowaniom na tle rasowym, etnicznym, wyznaniowym? Do kogo mieć pretensje o znęcanie się psychiczne, które prowadzi do samobójstwa, a wyzwiska nie ustają do kilku miesięcy po śmierci ofiary prześladowań? Skoro to nie ma nic wspólnego z krajem czy społeczeństwem, to po prostu pijmy spokojnie kawę, oglądajmy wiadomości i czerpmy z nich tematy do rozmów o pomyleńcach i dewiantach. Na koniec dorzućmy jeszcze, że możemy się cieszyć, bo „gdzieś tam” tradycją jest okaleczanie narządów płciowych dziewczynek, a tak w ogóle, to pełno na świecie prostytucji i handlu ludźmi, ale na szczęście Hitler i Stalin już nie żyją, a niewolnictwo zniknęło zaraz po dinozaurach.

Przyzwolenie na to, aby takie sytuacje traktować jednostkowo świadczy o tym, jak mało w nas świadomości społecznej. Empatia jest towarem deficytowym, a brak współodczuwania prowadzi do sytuacji, kiedy w biały dzień na środku ulicy dochodzi do rabunku z uszkodzeniem ciała ofiary. Gdzie molestowanie jest „naturalnym” odruchem mężczyzn, a sąsiedzi udają, że nic nie słyszą aż do chwili, gdy za ścianą nie dojdzie do tragedii. Każdy z nas żyje w swojej bańce – to co się dzieje nie dotyczy nas, jest zewnętrzne i odosobnione. Dlatego człowiek, który nie widzi nic złego w porzucaniu zwierzęcia i narażaniu jego zdrowia, nie jest kwestią kraju czy społeczeństwa nawet wtedy, gdy z jego słów można wywnioskować, że za równie oczywiste uważa porzucenie dziecka. Statystyki wypadków drogowych spowodowanych pod wpływem alkoholu, podobnie jak te, które dotyczą utonięć w tym samym stanie, wciąż nie są problemem społecznym – są zaskakująco dużym zbiorem przykładów na istnienie doboru naturalnego. Przemoc domowa jest „sprawą prywatną”, a znalezienie gwałtu, który jednoznacznie można by nim nazwać jest praktycznie niemożliwe. Zwierzę to nie człowiek, sposoby wychowania leżą w gestii rodziców, aborcja jest abstrakcyjnym problemem i częścią politycznych rozgrywek. Uzależnienie to patologia, a w tym samym worku ląduje też pedofilia, a więc tabu, od którego lepiej trzymać się z daleka. Od spraw związanych z równouprawnieniem na wszelki wypadek też, a na wpływy kościoła katolickiego „i tak nic się nie poradzi”. Wychowujemy się, chodzimy do szkół, pracujemy, zakładamy rodziny, mamy dzieci. Wszystko w tym kraju. Ale niech się nikt nie waży zrzucać odpowiedzialności za tych wszystkich pomyleńców na nas, to społeczeństwo i ten kraj, bo przecież to jest w tym wszystkim najmniej istotne, a zresztą – tu i tak nie jest najgorzej…

Estera Prugar

design & theme: www.bazingadesigns.com