Protest kucharek ze szpitala w Czerwonej Górze

25 kucharek ze szpitala w Czerwonej Górze w powiecie kieleckim dowiedziało się w piątek, że zostały z dnia na dzień zwolnione z pracy. Pracownice nie otrzymały pensji, świadectw pracy ani wypowiedzeń. Od piątku rozpoczęły więc na terenie szpitala protest.

bilde-1(fot. Dawid Łukasik)

Lecznica rozwiązała umowę na świadczenie usług żywieniowych z prywatną firmą Vendi, która je zatrudnia. 25 kobiet nie otrzymało jednak oficjalnej informacji od swojego pracodawcy. Kobiety nie dostały ani wypowiedzeń umowy, ani świadectw pracy.

– Bez tych dokumentów nie dostanę nawet zasiłku dla bezrobotnych – mówiła jedna z pracownic – Nie wiemy, co będzie dalej, zostaniemy bez środków do życia.

Tego samego dnia pracownice rozpoczęły protest. Wieczorem wróciły do domów, ale w sobotę z samego rana znów pojawiły się w lecznicy. Podzieliły się na grupy i od tego czasu okupują szpitalne pomieszczenia. Zapowiadają, że nie ustąpią, dopóki ich sytuacja nie zostanie wyjaśniona. W poniedziałek mają się spotkać z prawnikiem. Zawiadomią także Państwową Inspekcję Pracy.

Właściciel firmy Vendi i dyrektor szpitala wzajemnie przerzucają się odpowiedzialnością, żaden z nich nie zamierza spełnić żądań pracownic. Kucharki zapowiadają, że będą protestować do skutku.

Dyrektor lecznicy twierdzi, że nie jest ich pracodawcą. Bez świadectw pracy panie nie dostaną zasiłku dla bezrobotnych.

Porady szukały też w zarządzie „Solidarności”. – To jest porzucenie pracowników. Sprzeczne z prawem i z normami moralnymi. Kobiety pozostały bez środków do życia, a za chwilę będą musiały zapłacić czynsz, inne rachunki – stwierdził Kazimierz Pasternak, który spotkał się z kobietami. Jak utrzymuje, nie jest to pierwszy taki przypadek w regionie. Przypuszcza, że sprawa będzie miała epilog w sądzie. – Pracodawca przegra z kretesem – dodaje.

Opracowanie: Kamila Kuryło

design & theme: www.bazingadesigns.com