Co pokazują prawdziwi mężczyźni?

Razem przeciw kulturze gwałtu!

z opisu wydarzenia:

Panowie! Włóżmy spódnice, żeby pokazać, że jesteśmy prawdziwymi mężczyznami!

Ubiór, wygląd, zachowanie ani słabość nie usprawiedliwiają gwałtu, molestowania ani innych form przemocy.

Zapraszamy wszystkich mężczyzn do publikowania swoich zdjęć w spódnicach. Pokażmy, że jesteśmy razem z kobietami. Przeciw kulturze gwałtu.

Wkładając spódnice popieramy również akcję podjętą przez mężczyzn w Turcji, którzy wyrażają swój gniew i oburzenie po morderstwie 20 letniej tureckiej studentki Özgecan Aslan podczas próby gwałtu.

Nasze zdjęcia opatrujemy podpisem:

Jeżeli kobieta wkładając spódnicę zaprasza do gwałtu, to ja też zapraszam.

#StopGwaltom
#StopPrzemocy
#HeForShe
#ozgecanicinminietekgiy

podaj dalej, przyłącz się, zrób swoje zdjęcie.

Komentarz Kasi Bratkowskiej (usunięty) na stronie wydarzenia:

A ja się nie zachwycam i nie popieram tej akcji. Co do Daniela na tym polegają akcje, że nie robi się ich swoja armią, tylko wciąga ludzi, jak najwięcej ludzi, żywych i różnorakich. Ale – choć to przykre i smutne – to wyskoczył ciekawy problem. Otóż właśnie tylko chyba Daniel może rozumieć, na czym polega doświadczenie opresji, bo jako osoba w stroju drag queen, z pewnością spotkał(by) się z innymi reakcjami niż bycze mięśniaki w kiecce. Innymi słowy, jemu naprawdę mogłoby grozić to, co nie grozi silnym facetom w spódnicach. Próba odrzucenia zdjęcia Daniela nie wkurzyła mnie z powodu braku politycznej poprawności, tylko z powodu takiego, że wydobywa na jaw znacznie więcej niż pomysłodawcy sobie uświadamiają. W ramach niewdzięczności, wymienię trzy podstawowe powody:

1. pod większością postów ze zdjęciami facetów są śmichy chichy o tym, że ktoś ma niezły tyłek albo jest super laską, albo ma ekstra nogi, i takie komentarze nie tylko nie zniechęcają do gwałtu, nie tylko nie pokazują czym gwałt jest, przeciwnie, zamazują granicę pomiędzy molestowaniem, które jest czystą opresją, a molestowaniem dla żartu. Ostatecznie całość wygląda bardziej na żart z gwałtu niż na bardzo seriozny protest. Jak to czytam to mam ochotę napisać „nie ma się z czego, k…, śmiać” i nie ma też się z czego cieszyć.

2. Akcja, której spektakularność ma polegać na kontraście „silna, patriarchalna męskość” plus „spódniczka” – wydobywa jak dla mnie tylko jeden sens: „słaba kobietka sobie nie poradzi, ale spróbuj ze mną, twardzielu” – krótko mówiąc nie dodaje kobietom siły. Przeciwnie, wzmacnia tę polaryzację płciową, za którą płacimy.

3. I co najgorsze – to ukryte w przekazie „spróbuj ze mną, twardzielu” jest tym samym, co zaproszenie do gwałtu. Nie rozumiem JAK można „zapraszać do gwałtu”, ku.r.wa, czy wyobrażacie sobie, ze jakiejś zgwałconej kobiecie może pomóc czytanie wszędzie hasła „zapraszam do gwałtu”? Użycie gestu, którego ona nie może powtórzyć, i z racji koszmaru i z racji takiej, że nie jest mięśniakiem w spódnicy. I dzięki Anna Dzierzgowska za krytyczny dystans.

Złośliwie już zaproponowałabym teraz akcję z silnym Aryjczykiem, który walczy z antysemityzmem w ten sposób, że robi sobie zdjęcie w pasiaku i wyzywa esesmana: „no dalej, spróbuj sobie ze mną tak poczynać”. Wyostrzyłam, spódnica nie jest pasiakiem, ale dla zgwałconej kobiety, spódnica, w ktorej została zgwałcona może przypominać pasiak. No, dawaj esesmanie, zaproś mnie do gazu, to ci pokażę. Jest w tym jakaś potworna arogancja.

Komentarz Kasi Bratkowskiej na wydarzeniu (po usunięciu jej pierwotnego komentarza):

Gratuluję serdecznie organizatorom usunięcia postu, który miał uświadomić im, ile w „prokobiecej” akcji, jest ściśle propatriarchalnej męskości. Post nie był hejterzeniem, tylko wyjaśniał to długo i mozolnie. Komentarze osób, które robią sobie masowo jaja pod zdjęciami dotyczącymi GWAŁTU, chichoty o tym, jak fajnie kusisz i może cię wezmę, o szpilkach, spódniczkach, ale także komentarze „biere”, „w kakao” itp. mają się tu znacznie lepiej niż próba zwrócenia uwagi na to, że wiele osób nie czuje się z tą akcją komfortowo, nie dlatego, że są zbyt patriarchalne, ale dlatego, że widzą, w czym gwałt jest zakorzeniony. Ten post też możecie usunąć, bo w końcu mężczyźni powinni posłuchać mężczyzn, ewentualnie kobiecych zachwytów nad tym, jacy są wspaniali, dzielni i niesamowici, że założyli spódnicę. Najs, ale serio, to aż takie bohaterstwo powiedzieć: „ej, może ze mną zadrzesz, bratku?” Im bardziej męsko (co było podkreślane przez organizatorów, że ma być męsko, więc fota drag queen okazała się niewłaściwa) tym lepiej kontrast ze spódniczką wypada, wręcz trzeba być „prawdziwym mężczyzną”, żeby się nie bać założyć spódniczki. Gratuluję jeszcze raz serdecznie cenzury, która po tym wszystkim, co przeczytałam na tej stronie, jakoś w sumie mnie mało dziwi. A im dłużej czytałam, tym bardziej robiło mi się niedobrze, całkiem dosłownie.

O akcji rozmawiają Łukasz Wójcicki i Katarzyna Paprota z redakcji CF.

KP: Dobre jest to, że polscy mężczyźni, wychowani w kulturze utrzymującej ich w przeświadczeniu, że wdzianie kiecki to obciach, nagle mają okazję w bezpiecznych warunkach, pod parasolem szczytnego celu poeksperymentować ze swoją płciowością. Czy ta akcja powinna temu służyć? Nie sądzę. Ale niechcący służy.

Innym pozytywnym aspektem jest to, że ten przeciętny polski mężczyzna jednak czegoś się dowie o przemocy seksualnej, o zjawisku obwinianiu ofiary, o tym, że sukienka nie prowokuje do gwałtu. Jednak to jest tylko pierwszy krok i za męskim feminizmem czyha sporo niebezpieczeństw.

ŁW: Potwierdzeniem moich obaw są komentarze pod postami, które w oczywisty sposób naśmiewają się z gwałtów i są pozostawione bez reakcji organizatorów. To niedopuszczalne. Niestety wygląda na to, że akcja, zamiast spełnić swoją pierwotna funkcje edukacyjną, stała się wygodnym miejscem do ściskania sobie dłoni, jacy to my jesteśmy super feminiści, całujcie nas panie po rękach. Krytyka akcji nie ma na celu jej destrukcji, ale zachętę do zrewidowania opresyjnego języka i krytycznego wejrzenia w zakorzenione w nas patriarchalne kody.

Ja kliknąłem, że biorę udział z rozpędu, ale zdjęcia sobie nie zrobiłem, bo od początku hasło wydało mi się nietrafione, o czym zresztą mówiłyśmy z Magdą Chustecką w Trójce o północy 8.03. Pomijając, że jest to patriarchalna rycerskość i onanizowanie się uznaniem wśród kobiet, jacy to my jesteśmy super feministyczni, bo (o zgrozo!) stajemy „kobietki” w waszej obronie, to nie bierze pod uwagę (z)gwałconych mężczyzn czy osób trans i inter identyfikujących się z byciem mężczyzną, również doświadczających gwałtów. Nie wspominając o braku reakcji organizatorów na chamskie, krzywdzące i poniżające komentarze. Skandalem jest usunięcie postu Kasi Bratkowskiej! Świadczy jedynie o prymitywizmie organizatorów. Na jaw wychodzi ich główny priorytet, czyli lizanie się po dupach pod pretekstem solidarności z kobietami. Chciałoby się zapytać: na ch.uj wam taka solidarność?

KP: Jak odkliknęłam, że nie biorę udziału, to mnie aż koleżanka podpytywała, dlaczego; „bo to event dla facetów”, odpisałam. I w sumie to było clou moich wątpliwości.

ŁW: Czyli co? w sensie, że macho?

KP: I mansplaining. Wkracza facet i mówi: dobra, dziewczyny, teraz wam powiem, jak się robi feminizm. I: to zastrzeżenie natury ogólniejszej, także np. do reportaży wcieleniowych – że przyjmujesz rolę kogoś, kto ma gorzej, ale możesz w każdej chwili zdjąć kieckę / wrócić do ciepłego mieszkanka itp, więc de facto nie zrozumiesz pozycji tych, których role przyjmujesz. Taki cosplay. Coś jak średniowieczna grupa rekonstrukcyjna, co szyje sobie giezła z płótna i strzela z łuku przez dwie godziny w tygodniu, a potem wraca do pracy w korpo lub studiów na UJocie.

ŁW: No tak, dużo w tym prawdy. Czy w takim razie nasze stanowisko jest krytyczne w stosunku do tej akcji?

KP: Ja mam raczej stanowisko ambiwalentne, bo niezależnie od walki z przemocą mężczyźni mają okazję do założenia spódniczek, a bawienie się genderem zawsze na propsie.

ŁW: Ale moim zdaniem to powierzchowna zabawa i patrząc na większość tych zdjęć, są one, paradoksalnie, polem na podkreślenie swojej męskości. Wg mnie, intencja jest dobra, ale język użyty do tej akcji jest niedopuszczalny. I to, co się dzieje w komentarzach sugeruje, że to jakaś zabawa w Wikingów i beka z gwałtu. Dla mnie to źle skanalizowany przekaz. Nie uważam, że należy robić byle co i byle jak, byle tylko zrobić. śmierdzi mi to po prostu kryptomachystowskim lizaniem się po fiutach: jesteśmy fajni, bo założyliśmy spódniczki, laskom to się podoba.

KP: Cóż złego w lizaniu po fiutach?

Ale tak, akcja poszła w złą stronę. Mogła nie. Znajomym, którzy nosili się z zamiarem wzięcia udziału w akcji wręcz pisałam, by nie wkładali kiltów, tylko full drag, żeby nie grali na kodach.

Musimy sobie zadać pytanie: jaki jest cel tej akcji – deklarowany i faktyczny. 

Bo na moje oko, deklaracja jest ok. Przemoc jest problemem mężczyzn. To oni przemoc stosują. I również doświadczają przemocy. Więc próba zerwania z mitem silnego, przemocowego mężczyzny – bardzo w porządku. Pytam tylko, czy akcja faktycznie z nim zrywa.

ŁW: To ważne, jakiego języka używamy. Wbrew pozorom, język ma ogromne znaczenie, ponieważ buduje świadomość. Już samo sformułowanie: „to ja też zapraszam”, jest nietrafione. W domyśle tego sformułowania jest: „zapraszam do gwałtu”. Gwałt jest okrutnym, brutalnym czynem, do którego zaproszenie nie istnieje, bo nikt nigdy nie chciałby/chciałaby być zgwałcony/a. Wystarczyło na końcu postawić znak zapytania, albo jak zaproponował Piotr Cykowski, napisać: „to ja zapraszam do rozmowy o gwałcie”. Sposobów jest kilka, ale wymagają użycia. Język użyty w akcji powiela stereotyp macho kolesia, który teraz pokaże innym facetom, co to znaczy „ochrona” kobiet nawet kosztem zmiażdżenie komuś twarzy. Tak w końcu postępuje „prawdziwy” chłop stając w obronie kobiety. Szkoda, że tak to się rozwinęło. Że na marne poszedł wysiłek tylu panów, którzy wysłali swoje zdjęcie. Ja swojego nie wysłałem i już nie wyśle. Nie jestem zwolennikiem robienia „czegokolwiek” i byle jak, byle tylko w słusznej sprawie. Jeżeli widzę akcje społeczna, która powiela krzywdzące stereotypy płciowe i utrwala szkodliwe wzorce, to nie przechodzę obok niej obojętnie, bo mi się nie podoba, tylko reaguje. 

KP: Chyba największym dla mnie problemem z tą akcją jest to, że jak zadaję sobie pytanie: na kim skupia ona uwagę, to odpowiedź jednak brzmi: na mężczyznach. I to nie mężczyznach stosujących przemoc (a tego problemu, przypominam, dotyczy), a mężczyznach, których jedynym aktem odwagi jest wejście w buty, jakie my, kobiety, nosimy na co dzień. Metaforyczne buty. Ja sobie chętnie popatrzę na nogi moich kumpli, ale z przeciwdziałaniem przemocy wspólnego to ma niewiele.

ŁW: Moim zdaniem, założenie akcji jest dobre, ale zostało źle sformułowane. Użyto języka („to ja tez zapraszam [do gwałtu]”), który de facto stygmatyzuje osoby, które doświadczyły gwałtu. I nie tylko chodzi o  kobiety, ale i mężczyzn oraz osoby nieheteronormatywne, szczególnie te, które identyfikują się z byciem mężczyzną, a doświadczyły gwałtu.

Przez to zamieszanie językowe, skądinąd słuszne, akcent akcji niebezpiecznie przesuwa się na panów. Można odnieść wrażenie, że najważniejsi są faceci w sukienkach i ich pozy, mimo że w kieckach, to bardzo „męskie”, żeby nikt nie miał wątpliwości, że pod sukienkami zwisają fiuty. Wydźwięk hasła tym samym jest machystowski i w żaden sposób nie oddaje horroru, przez jaki przechodzi osoba doświadczająca gwałtu.

Przyzwolenie na przemocowe i upokarzające komentarze pod częścią zdjęć i nieumiejętność przyjęcia krytyki od kobiet, dla których ta akcja została powołana, dopuszcza przypuszczenie, że panowie, zachłyśnięci swoją bohaterskością i odwagą, zapomnieli, po co tak na prawdę to robią.Bo to nie ma służyć karmieniu ich męskiego ego, ale być pokornym wyrazem solidarności w tak delikatnym i niewyobrażalne bolesnym doświadczeniu.

 

11071000_10203953235772832_3748192161525953013_o

Paweł Ma Tusz, Agata Kubis vel. jurek oraz Marcel Branleur zrobili kontrakcję ubierając się w sukienki i wrzucając swoje zdjęcia na stronę wydarzenia. Każde z nich wymyka się ścisłym normom kobiecości i męskości. Jak sami_e opowiadają o swoim pomyśle:

Chcieliśmy trochę strollować akcję i zrobić ją bardziej inkluzywną, jednocześnie wyjaśniając naszym znajomym, że nie utożsamiamy się z mężczyznami, nie aprobujemy wykorzystywania przywilejów męskich do protekcjonalnego traktowania osób z doświadczeniem życia kobiety. Post ten jest również wyrazem solidarności z Danielem Michalskim, który został wyrzucony z tej akcji, gdyż nie był zbyt męski (wysłał zdjęcie jako draq queen). Nasze przesłanie: OBOJNIAKI PRZECIWKO KULTURZE GWAŁTU!

11043443_10203953235612828_8962169541723091593_o

11060300_10203953235212818_1964941098811219447_n

design & theme: www.bazingadesigns.com