Porozumienie Kobiet 8 Marca: Każda zmiana społeczna wyrasta z gniewu

10007232_10201716348446647_621500976_nfot. Agata Kubis

Porozumienie Kobiet 8 Marca to grupa nieformalna organizująca Warszawskie Manify.

Codziennik Feministyczny: Dlaczego takie hasło w tym roku? Sformułowanie „w obronie życia” od razu przywodzi na myśl środowisko przeciwników i przeciwniczek aborcji.

Porozumienie Kobiet 8 Marca: Wybrałyśmy takie hasło, ponieważ chciałyśmy skierować debatę na temat aborcji na właściwy tor, położyć akcent na kwestię życia/zdrowia kobiet, o których się w tej dyskusji często zapomina, kiedy koncentruje się na rzekomym człowieczeństwie zygoty czy zarodka. Rozważania dotyczące tego, czy zarodek jest już człowiekiem, trwają od wielu stuleci i nawet w obrębie Kościoła Katolickiego nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jednak nie podlega filozoficznym rozważaniom to, czy kobieta jest człowiekiem, ma świadomość, czuje itp. Wracając do tematu „obrony życia”, statystyki dotyczące umieralności kobiet w wyniku nielegalnej aborcji są przerażające: szacuje się, że co kilka minut gdzieś na świecie ginie z tego powodu jakaś kobieta, co daje ok. 47 tysięcy zgonów kobiet rocznie, ponadto 5 milionów kobiet jest każdego roku hospitalizowanych z powodu komplikacji po nielegalnej aborcji. Wiele z tych kobiet jest matkami nawet kilkorga dzieci, toteż ich śmierć osieroca rocznie 220 tysięcy dzieci na świecie.

Te dane są rzeczywiście mocne. Ale czy nie jest tak, że dotyczą głównie kobiet z krajów tzw. Globalnego Południa?

Faktycznie najgorszą sytuację mają kobiety z tamtych regionów. Warto przy okazji pamiętać, że nie wynika to z ich „zacofania”, tylko jest konsekwencją kolonializmu i gospodarki wolnorynkowej. Ale to osobny temat. Wracając do Polski, także tutaj obserwuje się przypadki, kiedy brak dostępu do legalnej aborcji kończył się śmiercią lub utratą zdrowia. Najgłośniejsze tego typu sprawy dotyczyły Alicji Tysiąc i 25-letniej mieszkanki Piły, która zmarła, ponieważ lekarz odmówił jej operacji ratującej życie, gdyż jego zdaniem mogła źle wpłynąć na ciążę. Lekarz zasłaniał się klauzulą sumienia. Obie sprawy miały finał w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.

W Polsce co roku ok. 200 tysięcy kobiet przerywa ciążę w podziemiu aborcyjnym, często w warunkach urągających standardom medycznym; nawet jeśli nie zawsze zagrażają one zdrowiu czy życiu kobiety, to prawie zawsze towarzyszy im atmosfera wstydu, poniżenia i zastraszenia. Hasło „obrony życia” odnosi się także do godnego życia, bo dostęp do legalnej i bezpiecznej aborcji to także szansa na godne życie dla kobiet i ich rodzin. Mówimy tu o kobietach, które ze względów społeczno-ekonomicznych nie mogą urodzić. Zakaz aborcji najbardziej dotyka właśnie najuboższe kobiety, których nie stać ani na wychowywanie dziecka, ani na zapłacenie za zabieg w podziemiu aborcyjnym. To one z braku pieniędzy na zabieg próbują usunąć ciążę domowymi sposobami, zamawiają przez Internet środki nieznanego pochodzenia, co często kończy się tragicznie, lub w akcie desperacji porzucają lub zabijają noworodki.

Choć w haśle jest tylko słowo aborcja, tegoroczna manifa dotyczy praw reprodukcyjnych w ogóle. Czy możecie coś więcej na ten temat powiedzieć?

Tak. Choć w tym roku w haśle pojawia się słowo aborcja, to chcemy podkreślić, że prawo do aborcji powinno być w pakiecie z innymi prawami reprodukcyjnymi, takimi jak edukacja seksualna czy łatwo dostępna antykoncepcja, zapłodnienie in vitro, godne porody i dobra opieka po poronieniu. Jak pokazują przykłady krajów typu Holandia, w których aborcja jest legalna, społeczeństwo ma dostęp do taniej antykoncepcji, a edukacja seksualna jest wprowadzana od przedszkola, odsetek aborcji jest tam najniższy na całym świecie.

W debacie publiczej na temat prawa do aborcji w Polsce często można usłyszeć, że nie należy ruszać istniejącej ustawy, bo jest ona kompromisem pomiędzy środowiskami pro-choice a przeciwnikami i przeciwniczkami aborcji.

Ustawa ustawą, a podziemie aborcyjne działa prężnie. Szacuje się, że rocznie jest dokonywanych 200 tysięcy aborcji w podziemiu. Kwitnie turystyka aborcyjna: 15% aborcji jest dokonywanych przez Polki za granicą. Przykładowo, w Wielkiej Brytanii Polki stanowią aż 80% cudzoziemek przerywających ciążę. A w ogólnopolskich dziennikach bez problemu można znaleźć ogłoszenia o treści „ginekolog wszystko”, „ginekolog pełen zakres”, za którymi wiadomo, co się kryje.

Teoretycznie ustawa antyaborcyjna umożliwia przerwanie ciąży w trzech przypadkach, jednak w praktyce uzyskanie przez kobietę dostępu do zabiegu jest prawie niemożliwe. Wynika to między innymi z konformizmu środowiska lekarskiego, nadużywania klauzuli sumienia, nieznajomości przepisów prawnych. Aborcja przestała być po prostu zabiegiem medycznym. Stała się sprawą polityczną i kartą przetargową, wykorzystywaną przez Kościół i podporządkowane mu partie polityczne.

Restrykcyjna ustawa nie zmniejszyła liczby aborcji, jest ich tyle samo albo więcej niż przed rokiem 1993 (rok wprowadzenia ustawy – przyp. red.), za to sprawiła, że są one przeprowadzane w niebezpiecznych i poniżających kobiety warunkach, w atmosferze lęku, wstydu i pogardy.

Czy mogłybyście przytoczyć najbardziej rozpowszechnione mity na temat aborcji?

O jednym z najbardziej rozpowszechnionym mitów wspomniałyśmy wcześniej. Przyjmuje się, że zakaz aborcji zmniejszy liczbę zabiegów. Tymczasem według danych organizacji pozarządowych obecnie w Polsce przeprowadza się od 80 do 200 tys. aborcji rocznie. Zakaz aborcji dramatycznie pogarsza jakość zabiegów, nie wpływa za to na zmniejszenie ich liczby, a kobiety, które nie chcą urodzić dziecka, są często zmuszone korzystać z usług osób niewykwalifikowanych, w wątpliwych warunkach sanitarnych, bądź samodzielnie wywołać poronienie, co stanowi zagrożenie dla ich życia i zdrowia. Nawet ryzyko trwałego okaleczenia czy utraty życia nie powstrzyma kobiet w niechcianej ciąży przed jej przerwaniem.

Przykładem może być Rumunia, w której za czasów rządów Nicolae Ceauşescu, w latach 1966-1989 (i później do 1993 roku) obowiązywał restrykcyjny zakaz przerywania ciąży. Chociaż z powodu źle wykonywanych zabiegów umierało tam około 700 tys. kobiet rocznie, a przestrzegania zakazu pilnowała specjalna „policja ginekologiczna”, liczba aborcji była najwyższa w Europie i 37 razy większa niż w Holandii, w której przerwanie ciąży było i jest legalne.

Ponadto, wiele osób uważa na przykład, że zbyt łatwy dostęp do aborcji spowoduje, że kobiety będą stosowały aborcję jako główną metodę kontroli urodzeń. Tymczasem w niektórych krajach, w których aborcja jest legalna, wykonywanych zabiegów jest trzynastokrotnie mniej niż w Polsce. Między innymi dlatego, że oferowana jest tam również rzetelna edukacja seksualna i powszechny dostęp do środków antykoncepcyjnych, a także skutecznie działający system opieki medycznej i socjalnej dla matek w trudnej sytuacji życiowej. Gdyby przeciwnikom aborcji naprawdę zależało na zmniejszeniu liczby zabiegów, walczyliby ramię w ramię z feministkami o edukację seksualną, dostęp do antykoncepcji i zabezpieczenia socjalne dla samodzielnych matek.

12776916_1109983202367002_157808360_o-2fot. Piotr Stasiak

Częstym mitem dotyczącym tematu aborcji jest przeświadczenie, że kobieta, która przerwała ciążę doświadcza syndromu postaborcyjnego.

Przeważnie jest odwrotnie. Kobiety, które były w niechcianej ciąży, bardzo często po zabiegu odczuwają ulgę. Współczesna medycyna nie potwierdza istnienia syndromu postaborcyjnego.

Natomiast Katarzyna Bratkowska i Kazimiera Szczuka w „Dużej książce o aborcji” ukuły trafny termin „syndrom postantyabrocyjny”. Syndrom ten powstaje wskutek nagonki wobec kobiet, które usunęły ciążę i piętnowania ich jako zbrodniarek i morderczyń. Kobiety te w reakcji na prześladowanie przez otoczenie zaczynają odczuwać winę i wstyd. Dzieje się tak głównie w krajach, w których aborcja jest nielegalna, tak jak w Polsce.

Dlaczego temat aborcji został podniesiony dopiero w tym roku, po latach jedynie umiarkowanej obecności aborcji na Manifie?

Prawa reprodukcyjne zawsze znajdowały się wśród najważniejszych postulatów PK8M, od tego zresztą wszystko się zaczęło. Pierwsza warszawska Manifa (nienazywająca się jeszcze Manifą) została zorganizowana w reakcji na wydarzenia w Lublińcu: w grudniu 1999 roku prasa poinformowała o najściu policji na gabinet ginekologiczny, gdzie na podstawie anonimowego donosu o wykonaniu aborcji policja wyciągnęła z gabinetu pacjentkę i przewiozła ją na przymusowe badania ginekologiczne. List protestacyjny w tej sprawie został rozesłany do mediów i Rzecznika Praw Obywatelskich, który podjął interwencję. A kobiety, które wyszły wtedy na ulicę postanowiły protestować publicznie co roku, walcząc o równe prawa kobiet i wszystkich dyskryminowanych grup. Wtedy właśnie powstało Porozumienie Kobiet 8 Marca. Co roku staramy się reagować na najbardziej palące kwestie.

Można więc powiedzieć, że w tym roku wracamy trochę do korzeni i przypominamy, że temat sprawiedliwości reprodukcyjnej ciągle jest dla nas bardzo ważny. Wiemy, że jeśli my nie będziemy mówić o aborcji, to nikt tego nie zrobi. Nie wracamy do niego dlatego, że prawa kobiet w obecnej sytuacji politycznej są bardziej zagrożone. Poprzedni rząd też nic w kwestii praw reprodukcyjnych nie zrobił.

Manify to bez wątpienia ważne gesty solidarności z kobietami doświadczającymi przemocy, wykluczenia, dyskryminacji, ale czy poza tym niosą za sobą realną zmianę?

Żeby można było dokonać realnej zmiany – zmienić prawo, ustrój, system gospodarczy – musimy być silne i silni jako jednostki i jako ruch. Właśnie tę siłę buduje w nas Manifa. Pozwala nam wyrażać gniew, który stanie się zaczątkiem zmiany społecznej. Pozwala zobaczyć, jak dużo nas jest i jaką możemy mieć moc. Pozwala nam poznać się nawzajem. W tłumie spotykasz sprzedawczynię z warzywniaka pod domem – to jest ogromny kop energii, dzięki któremu możesz przez następny rok zasuwać z tym feminizmem dalej i dalej.

Manifa raczej nie jest „gestem solidarności z kobietami doświadczającymi przemocy, wykluczenia, dyskryminacji”. Manifa to są te kobiety. Doświadczamy przemocy, wykluczenia, pracujemy na czarno albo na śmieciowych umowach. W tym roku szczególnie przypominamy, że odmawia się nam rzetelnej opieki zdrowotnej, znieczulenia przy porodzie, badań prenatalnych, utrudnia dostęp do antykoncepcji czy aborcji nawet wtedy, kiedy jest ona konieczna ze względów medycznych. Że pozbawia się nas prawa do samostanowienia. To my wychodzimy na ulice i krzyczymy. Jasne, z różnych powodów nie możemy tu być wszystkie. Mamy jednak nadzieję, że te, których nie ma tego dnia na ulicach, też czują się dzięki Manifie silniejsze.


XVII Manifa przejdzie ulicami Warszawy w niedzielę 6 marca. Wystartuje o 12.00 spod Pałacu Kultury i Nauki, przejdzie Marszałkowską, Świętokrzyską, Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem aż do Placu Zamkowego.

design & theme: www.bazingadesigns.com