Julia Kubisa: Polskie pielęgniarki jak konie pociągowe

Rozmowa z dr Julią Kubisą – autorką książki „Bunt białych czepków”, socjolożką Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.

nrw39655

Kacper Leśniewicz: Reforma ochrony zdrowia przeprowadzona w latach 1999-2001 oznaczała restrukturyzację zatrudnienia. W wielu szpitalach pracę straciła jedna trzecia personelu, w tym także pielęgniarki. Te, które zostały doświadczyły bezpośrednio nowego zjawiska – zbytniego obciążenia pracą. Nie tak dawno rozmawiałem z pielęgniarkami na temat czasu ich pracy. Kilka z nich otwarcie przyznało, że pracują ponad 300 godzin miesięcznie!

Pamiętam pielęgniarkę, która była zmuszona przejść na samozatrudnienie. W pracy miała kozetkę, na której nocowała będąc na 24 godzinnym dyżurze. Wiele pielęgniarek często musi przychodzić wcześniej, wychodzić później, jest to związane z intensyfikacją pracy, ale nie otrzymują za te nadgodziny wynagrodzenia. Niskie wynagrodzenie wymusza poszukiwanie dodatkowej pracy, często pracują one w więcej niż jednym miejscu. W dużym mieście wojewódzkim nowy szpital akademicki zatrudnia na umowę o pracę tylko trzy pielęgniarki, a reszta pracuje na umowy – zlecenia. Dla nich jest to dodatkowa praca, a na pełny etat pracują w innych szpitalach.

Na temat społecznych konsekwencji zmian systemowych w służbie zdrowia mówi się niewiele, a jest to temat, który dotyczy nas wszystkich.

To prawda, nie wyszły na światło dzienne konsekwencje zmian systemowych czyli to, że pielęgniarki są przepracowane, że jest ich za mało, że muszą dorabiać w innych miejscach, i że to wszystko odbija się na całym społeczeństwie. Wprowadzanie rozwiązań inspirowanych rozwiązaniami rynkowymi do usług publicznych, wprowadzenie jako karty przetargowej rachunku kosztów niesie ze sobą groźne społeczne konsekwencje. Stosowanie takiego modelu zarządzania w obszarze zdrowia jest nieporozumieniem, bo jak zmierzyć wartość zdrowia czy wartość opieki.

Jak widaćpoliczyć można wszystko.

Tak, ale to jest nielogiczne, bo o ile diagnostyka jest jakoś mierzalna i policzalna, o tyle wartość opieki, która polega na nawiązaniu bliskiej relacji z pacjentem, spędzaniu z nim czasu, co pozwala na obserwację jego osoby i pielęgnację, jest niepoliczalna. Na całym świecie mówią o tym głośno pielęgniarki, że odbiera się im te możliwości, bez których trudno wyobrazić sobie opiekę. Ze szpitali robi się coś w rodzaju taśmy, z której zjeżdżają na krótki moment do szpitala pacjenci, aby za chwilę po zabiegu je opuścić. Poprawa jakości zdrowia pacjentów w takich warunkach jest niemożliwe. Pielęgniarki mają bardzo mało czasu dla pacjenta, bo jest ich zbyt mało.

Pielęgniarek jest zbyt mało, są przepracowane, ale nie widać na horyzoncie ruchów, które świadczyłyby o rozpoznaniu skali tego problemu. Zamiast podjąć kroki w celu poprawy sytuacji pielęgniarek, proponuje się im zatrudnienie na kontrakt. 

Dla pracodawcy oczywiście jest to korzystne, ponieważ oznacza niższe koszty pracy. Pielęgniarki mogą usłyszeć, że otrzymają wyższe wynagrodzenie aniżeli pracując na etacie. Musimy jednak pamiętać, że pielęgniarka na kontrakcie chcąc zarobić przyzwoicie jest zmuszona do opłacania najniższej składki ZUS i ubezpieczenia. Wracamy więc do punktu wyjścia i pracy po 300 godzin miesięcznie.

To, co brzmiało w ustach urzędników i dyrektorów szpitali tak dobrze, w praktyce okazało się przyczynkiem do pogorszenia już i tak złej sytuacji pielęgniarek.

Niestety tak, ale oprócz wielu godzin ciężkiej pracy i obniżenia składki emerytalnej do minimum, mamy jeszcze do czynienia z rozwiązaniem związków zawodowych „w białych rękawiczkach”. To zdecydowanie utrudnia możliwości upominania się i walki o swoje prawa.

Istotnym elementem przemian w służbie zdrowia jest proces komercjalizacji szpitali. Jak ten proces przekłada się na działalność związkową i jakośćopieki?

Działalność związkowa w skomercjalizowanych placówkach jest bardzo utrudniona. Pielęgniarki nakłaniane są do podpisywania zobowiązań o nieujawnieniu wysokości wynagrodzenia, działaczkom związkowym utrudnia się dostęp do informacji na temat: stanu finansów, planów spółki i perspektywy zatrudnienia. Dyrekcje szpitali prezentują antyzwiązkowe postawy, które utrudniają pracę związkową – działaczki związkowe są szykanowane przez system upomnień za niezawinione czyny, a przerwy podczas negocjacji zbiorowych są notorycznie przedłużane. Z kolei cięcia kosztów doprowadzają do zwolnień salowych i zastępowania ich pracownicami z firm zewnętrznych.

Firm, o czym należy wspomnieć, które nie muszą mieć doświadczenia w pracy dla instytucji służby zdrowia.

Zgadza się. Powinniśmy pamiętać, że zwolnione salowe to nie są sprzątaczki, ale osoby, które znają się fachowo na standardach czystości w szpitalu – tu nie chodzi o wycieraniu kurzu tylko o zapewnienie higieny. Natomiast firmy zewnętrzne sprzątają w wielu miejscach i niekoniecznie w szpitalach. Wobec tego to na pielęgniarki spada jeszcze więcej obowiązków związanych z higieną pomieszczeń. Oprócz tego mają one wiele pracy papierkowej, na co się bardzo skarżą. Pacjenci mówią, że pielęgniarki przesiadują w dyżurkach zamiast przy pacjentach, ale to z konieczności wypełniania mnóstwa dokumentów. Na przykład system EWUŚ dla pielęgniarek oznacza sporo nowych obowiązków.

Jeśli dyrekcje komercjalizowanych szpitali są tak przeciwne związkom zawodowym, to jak wygląda kwestia zatrudnienia pielęgniarek w okresie przekształcania szpitali w spółki?

Podczas przekształcenia szpitala, w wariancie pozytywnym pielęgniarki zaangażowane w związek zawodowy zostają i podpisują np. układ zbiorowy na dwa lata. Natomiast w wariancie negatywnym, po pierwsze, nie wszystkie się zatrudnia, bo np. głównej działaczki związkowej się nie zatrudnia, a inne pielęgniarki zatrudnia się na kontrakty. Jedna z moich znajomych nie tak dawno przeprowadzała badania pielęgniarek pracujących w sprywatyzowanym szpitalu i miała potworne kłopoty z tym, aby znaleźć kogoś do rozmowy. Tak duże było zastraszenie.

W Polsce przypada pięć pielęgniarek na 1 tys. mieszkańców. Jaki wpływ mająte liczby na pracę pielęgniarek i pacjentów?

W przełożeniu na realia pracy pielęgniarek oznacza to np. jedną pielęgniarkę na czterdziestoosobowym oddziale. Podobnie jest w zakładach pielęgnacyjno-opiekuńczych, gdzie na nocnym dyżurze pacjentami obłożnie chorymi w podeszłym wieku opiekuje się jedna pielęgniarka. Taka sytuacja stanowi poważne zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów. Zakłada się, że pielęgniarki są największą grupą zawodową, więc na pewno sobie jakoś poradzą. W takim układzie możliwość rozmowy z pacjentem tuż przed jego wypisaniem ze szpitala i przygotowanie go na to, jak będzie wyglądało jego życie po wyjściu ze szpitala jest niemożliwe. W Polsce absolutnie nie ma na to czasu, a taka rozmowa stanowi fundament relacji pielęgniarka-pacjent.

Można odnieść wrażenie, że te dane na nikim nie robią wrażenia. Ludzie nie zauważają wysiłku i całej pracy pielęgniarek.

Ta obojętność jest wynikiem niskiej świadomości na temat warunków pracy i wysiłku jakie wkładają pielęgniarki. Warto odnotować, że 100 lat temu w szpitalach pracowały siostry zakonne. Na jedną zakonnicę przypadało trzydziestu pacjentów. Coś tu jednak jest nie tak, skoro przed stu laty na jedną siostrę zakonną przypadało trzydziestu pacjentów, a dziś rozmawiając z pielęgniarkami słyszę te same liczby. To, co wówczas uznawano za patologię, dziś nie budzi aż takich kontrowersji. Nie będzie przesadą jeśli powiem, że pielęgniarki są traktowane jak konie pociągowe.

Popularna i bezrefleksyjnie powielana figura czułej pielęgniarki, która z matczynym oddaniem opiekuje się pacjentami, wręcz wymusza bagatelizowanie kwestii związanych z warunkami jej pracy.

To prawda, powielany wizerunek pielęgniarki, której praca nie jest ciężka, przekłada się na społeczną percepcję. Romantyzowanie obrazu czułej pielęgniarki powoduje, że nie przebijają się informacje związane z realnymi warunkami pracy i płacy. Społeczeństwo nie widzi powodów, dla których pielęgniarki miałyby protestować, a same pielęgniarki są rozliczane z matczynego oddania. Takie postawy wykształca socjalizacja do zawodu, podczas której pielęgniarki uczone są przedkładania interesu innych ponad własne i kierowania się powołaniem.

Podobnie to wygląda na poziomie szpitali i przychodni, gdzie ze strony lekarzy i innych pracowników z docenieniem pracy pielęgniarek jest duży problem.

Na poziomie instytucjonalnym jest problem z docenieniem pracy pielęgniarek, ale na to składa się wiele kwestii. Nie jest tajemnicą, że zdarza się, że pielęgniarki są źle traktowane zarówno przez lekarzy jak i personel. Niestety prawdą jest również to że, pielęgniarki mają do czynienia z mobbingiem i chamskim zachowaniem. Pielęgniarki nie mają tego autorytetu, którym obdarzeni są lekarze, choć przecież proces pielęgnacji jest istotnym etapem leczenia. Praca pielęgniarek jest w społecznym odbiorze niewidoczna. Można usłyszeć, że zmierzą temperaturę, przewiną, łóżko pościelą, wykonają zabieg higieniczny, ale należy sobie uświadomić, że za tym wszystkim stoi fachowa wiedza!

W swojej książce zwracasz uwagę na wysoką średnią wieku pracujących pielęgniarek oraz brak programów wsparcia dla starszych pielęgniarek.

Starsze pielęgniarki biologicznie nie są w stanie sprostać fizycznym obciążeniom. Te osoby są bogate w doświadczenie, które można zdobyć tylko w przez długoletnia pracę. Młode pielęgniarki powinny uczyć od starszych pielęgniarek, ale ważne jest również to żeby te starsze nie musiały same dźwigać pacjentów. W Polsce brakuje zainteresowania tym, jaki charakter ma praca, którą wykonują starsze pielęgniarki, natomiast bardzo szybko i lekką ręką podwyższa się wiek emerytalny. Te kobiety są traktowane w taki sposób, że nawet kiedy już przejdą na emeryturę, to nie będą w stanie z powodu wycieńczenia się z niej cieszyć. To wszystko nie zachęca młodych osób do podjęcia zawodu. Istnieje niebezpieczeństwo tego, że ten zawód nie będzie się odtwarzał.

Grozi nam zjawisko braku pielęgniarek?

Tak i warto zwrócić uwagę na to , co wpływa na taką sytuację. Niskie zarobki, bardzo trudne warunki pracy, bo gdy tak dużo pacjentów przypada na jedną pielęgniarkę, to oprócz okropnego zmęczenia pojawia się stres. Gdy pomaga się jednemu ciężko choremu pacjentowi wiedząc, że na sali obok leży wielu innych i nie ma nikogo do pomocy, to człowiek ma prawo wpaść w panikę i zastanawiać się nad sensem takiej pracy. Brak długoletnich strategii powoduje, że brakuje chętnych do pracy jako pielęgniarka. Ten model jest szkodliwy. Pielęgniarki starsze nie mogą liczyć na żadną pomoc, która polegałaby na odciążeniu ich pracy. Mam nadzieję, że jako społeczeństwo dostrzeżemy postulaty tej grupy zawodowej i zdamy sobie sprawę z ich społecznej wartości. One nie walczą tylko o swój partykularny interes, ale walczą w naszej wspólnej społecznej sprawie. Musimy zrozumieć, że jednym z warunków godnego życia jest dostęp do dobrej opieki pielęgniarskiej.

Rozmawiał Kacper Leśniewicz

strajk.eu

design & theme: www.bazingadesigns.com