Paprota: O przemocy w szkole
Każde z nas doświadczyło w życiu przemocy lub było jej świadkiem.
Kiedy miałam 14 lat, w mojej klasie przydarzyła się bardzo nieprzyjemna historia. Podczas lekcji wuefu koledzy z klasy zaczęli znęcać się nad jednym z mniej wyrośniętych i gorzej wysportowanych chłopaków. Przemoc ta miała charakter rytualnej zabawy i pewnie przeszłaby bez echa, ponieważ maltretowany kolega był ogólnie nielubiany (jest to jeden z problemów ofiar przemocy: że nie zachowują się jak wdzięczne za wszystko bohaterki baśni lub wspaniali bohaterowie, lecz mają swoje wady, roszczenia i emocjonalność). Tym razem jednak historia skończyła się źle: pęknięciem żeber, wizytą rodziców poszkodowanego w szkole i spoliczkowaniem jednego ze sprawców. Przemoc zatoczyła koło.
Przemoc w szkole jest skutkiem ubocznym etapu rozwoju, przez który przechodzi większość osób w wieku szkolnym – identyfikacji z grupą. Towarzyszy temu chęć uzyskania akceptacji grupy rówieśniczej połączona z potrzebą wyraźnego oddzielenia, kto do tej grupy należy, a kto nie. Nieznaczny szowinizm jest naturalny na tym etapie rozwoju. Od osoby dołączającej do grupy oczekuje się, że przyjmie niepisane prawa, normy czy żargon. Nawet my, dorośli, spodziewamy się, że nowa w naszym kręgu towarzyskim osoba okaże pokorę i wkupi się w nasze łaski, tym bardziej więc powinniśmy rozumieć, że ten sam mechanizm ćwiczą nasze dzieci czy młodsze rodzeństwo.
Uważna wychowawczyni i uważny wychowawca potrafią jednak dostrzec, kiedy etap zabiegania o aprobatę grupy powinien się zakończyć, i podjąć interwencję, gdy ktoś odstający od klasy pozostaje trwale na uboczu. Charakterystyczne dla zachowań przemocowych jest bowiem to, że podlegają one eskalacji. Zaczyna się od samotności na przerwach i śmiechów podczas odpowiedzi na lekcji, a może skończyć się tym, co przytrafiło się mojemu koledze: krzywdą fizyczną.
Szczególną rolę mają do odegrania nauczycielki i nauczyciele wychowania fizycznego. Rywalizacja towarzysząca większości dziedzin sportu sprzyja eskalacji przemocy. To w szatniach po wuefie słyszy się najbardziej złośliwe uwagi, zwłaszcza gdy nasi podopieczni i podopieczne zaczynają dojrzewać i ich ciała się zmieniają. To tam może dojść do bójki pod pretekstem przegranego meczu. Nie wyobrażam sobie lekceważenia sytuacji, w której jedno z dzieci jest zawsze wybierane do zespołu jako ostatnie. Pedagożka lub pedagog godni tego miana powinni zwrócić na to uwagę i porozmawiać z klasą lub opracować indywidualne zajęcia dla osoby mniej garnącej się do gier zespołowych.
Ze statystyk wynika, że dwie trzecie dzieci doświadcza przemocy werbalnej, prześladowania zbiorowego, przemocy relacyjnej, a jedna trzecia – przemocy fizycznej. Temat ten jest zaniedbany i lekceważony. W przypadku stalkingu dzieci i młodzież mają teraz w rękach narzędzia o wiele większym zasięgu i sile. To, co za naszych szkolnych czasów było głupim liścikiem podrzuconym do tornistra, teraz jest postem na Facebooku, który mogą zobaczyć wszyscy.
W szkole przyswajamy sobie normy społeczne. To w tym okresie chłopcy uczą się, że przejawami męskości są twardość, chłód emocjonalny i kult siły, a dziewczęta dowiadują się, że kobietom przystoją grzeczność, ciepło i dostępność. Nieprzystawanie do tych ról może skutkować odrzuceniem w grupie. Osamotnienie zaś jest immanentną cechą ofiar przemocy szkolnej – uczennica czy uczeń bez przyjaciół bądź przyjaciółek w klasie o wiele częściej staje się celem szkolnego dręczyciela (a czasem dręczycielki). Zwróćmy uwagę, że cechy, które wymieniłam, są szczególnie premiowane u chłopców, i pamiętajmy, że to właśnie wskutek aprobaty dla takich zachowań sprawcami przemocy są przede wszystkim mężczyźni.
Katarzyna Paprota, feministka, blogerka