Wójcicki: W oparach patriarchatu
Często spotykam się z komentarzami facetów, że nie mają nic przeciwko „zniewieściałym” chłopakom, ale jaka dziewczyna będzie „takiego” chciała? Niech sobie będą, ale najlepiej jak siedzą w domu i nie rzucają się w oczy na ulicy bo tylko drażnią „prawdziwych” mężczyzn. Narracja podobna do tej, która często jest stosowana w przypadku osób homoseksualnych, queer czy trans, czyli „rób to w domu po kryjomu”.
Okazuje się, że jest wiele kobiet, którym nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz pasuje „sfeminizowany” facet. Poza tym, są inni faceci, którzy gustują w mężczyznach niespełniających tradycyjne normy męskości. Przemawia przez nas intelektualna wygoda, która pozwala rozsiąść się w fotelu i obserwować świat z pozycji zero jedynkowej. Zero – źle, jeden – dobrze. Czarne – białe. Załatwione. Lepiej nie zauważać odcieni szarości bo jeszcze się okaże, że świat nie jest taki prosty jak nam się zdawało i zacznie wymagać od nas głębszego spojrzenia, a wtedy już trzeba pomyśleć. Aj, boli!
Wszyscy jesteśmy zanurzeni w tych samych patriarchalnych oparach. Dziewczyny muszą odgrywać spektakl pozbawionych własnego zdania maskotek facetów. Do tego muszą udawać, że podobają im się wyłącznie chłopy z wielkimi mięśniami, kwadratową szczęką i niewybrednym żartem. Najlepiej seksistowskim albo rasistowskim. Takie śmieszą najbardziej. Chłopaki grają rolę twardych, nieczułych, małomównych samotników. Do nich należy świat. Nawet ten, którego nie chcą. W obu przypadkach nie ma miejsca na inność, na nieprzewidywalność i ekstrawagancję. Dziewczyny nie mają przestrzeni na to, aby być silnymi, pewnymi siebie, zdecydowanymi, zmaskulinizowanymi osobami. Chłopaki nie mają przestrzeni by być zniewieściałymi, bezradnymi i emocjonalnymi. Tak jest zaprogramowana nasza kultura, w której patriarchalne reguły są mocno uwewnętrznione i póki nie zdamy sobie z nich sprawy, nie przejmiemy kontroli nad własnym życiem. Są oczywiście wyjątki, gdzie dziewczyny i chłopcy nie dbają o role społeczne i za nic mają stereotypy dotyczące płci. Wyjątki potwierdzające ogólną zasadę, że w patriarchacie mamy spełniać płciowe oczekiwania systemu i zapomnieć o swojej tożsamości genderowej. Gender nie mieści się w ograniczonym słowniku pojęć patriarchatu.
Nie uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy niewolnikami patriarchalnego wychowania, tradycyjnej kultury i heteroseksualnych norm. Sami i same sobie nie dajemy przyzwolenia na odstępstwa od tych norm, przeświadczeni i przekonane, że inni i inne tego nie zaakceptują. Nie wiemy tego, ale asekuracyjnie nie dopuszczamy do siebie głosu własnych potrzeb i potępiamy je u pozostałych. Działa w nas potężny panoptyczny strażnik obyczajowy, który przy pomocy intuicyjnej pałki głuszy wszelkie odstępstwa od normy. Nie oznacza to, że tak na prawdę, w głębi serca, każda dziewczyna nie lubi męskich kolesi. Ani nie oznacza to, że każdy facet podświadomie chce być zdziewiczałą primaballeriną. Oznacza to, że nie dajemy miejsca na zachowania nie wpisujące się w przyjęte normy patriarchalne, heteroseksualne, rasowe (białe), klasowe (co najmniej middle-class), seksistowskie.
To, że często sami i same nie dajemy sobie przyzwolenia na kurs zgoła odmienny od powszechnie przyjętego, nie idziemy za odruchem serca, potrzebą i powołaniem to jest nasza sprawa. Nasza rzecz do przepracowania. Dla chętnych oczywiście. Pytanie, kto daje nam prawo odbierać te możliwości innym? Pozwólmy ludziom żyć własnym życiem. Łatwo powiedzieć. Trudność polega na tym, że nie potrafimy dać innym tej przestrzeni, którą sami i same sobie odbieramy. Skoro my nie możemy, to dlaczego oni by mogli? Strach, wpajany nam przez lata socjalizacji, przed tym co „inne”, skutecznie wyposażył nas w odruchy do przestrzegania ustalonej moralności. Tak, jakby moralność była wspólna dla wszystkich ludzi na świecie. Wydaje nam się, że „tak już jest”, „takie życie”, tak jest „normalnie”. A „normalne” powinno być życie w wolności, bez codziennego terroru upokarzania i naśmiewania się z zachowań czy przekonań reprezentujących postawy zgoła inne od obowiązującej „moralności”.
Nie ma przyzwolenia na odstępstwa od normy. Kto się na to odważy szybko zostanie sprowadzony/a do pionu. System męskiej dominacji jest tak skonstruowany, że mężczyzna wymusza posłuszeństwo siłą. Zawsze tam, gdzie brakuje intelektualnych argumentów w grę wchodzi przemoc. Faceci są uczeni, że siła i przemoc to ich „naturalne” atrybuty. Nie ma co się ich wstydzić, tylko korzystać ile się da. To jeden z fundamentów patriarchatu. Bez względu na to, czy chodzi o gwałt, przemoc psychiczną czy ekonomiczną, u podstaw leży imperatyw władzy i kontroli nad płcią przeciwną, nad słabszym/ą. Jako że świat w którym żyjemy jest na wskroś heteroseksualny, przemoc mężczyzn najczęściej celuje w kobiety. Mężczyzna jest hegemonem, który nie znosi być strącany z podium. Jeśli użycie siły jest niemożliwe, mężczyzna upokorzy i poniży kobietę aby przynajmniej w ten sposób nie stracić twarzy i zadośćuczynić naturze. Naturze, która w patriarchalnej optyce nakazuje kobietom być uległymi wobec mężczyzn, a tym drugim dominować i sprawować kontrolę nad kobiecym ciałem i umysłem.
Ta niemożność wyrwania się z przykazów i nakazów patriarchatu powoduje, że kurczowo trzymamy się społecznych wyobrażeń i oczekiwań wobec naszych biologicznych płci. Niezdolni i niezdolne do konfrontacji z odmienną moralnością, normami i wzorcami nieprzystającymi do seksistowskich, heteroseksualnych wykrojników, stosujemy przemoc i przyzwalamy na nią. Robimy tak, ponieważ boimy się, że zostaniemy napiętnowani/e przez innych. Zmaskulinizowana kultura naznacza mężczyzn silnym piętnem dominacji i przemocy, a kobiety piętnem jego ofiar. Dlatego tak ważne jest zaangażowanie mężczyzn w działania przełamujące tradycyjny wizerunek faceta-macho. Mężczyzn, którzy prawdziwą męskość rozumieją przez wspieranie równości płci, antyseksistowskie zachowania i dawanie przestrzeni sobie i innym mężczyznom na bycie sfeminizowanymi i emocjonalnymi istotami. Wiem, dla niektórych z was to może brzmieć jak fantastyka, ale panowie, uwierzcie mi, to się dzieje.
Łukasz Wójcicki
Ilustracja: Zuzanna Janisiewicz
Pingback: Prosto Antyseksistowsko | W oparach patriarchatu