Obudzicie się, gdy przestanie wam działać przywilej? [Staśko odpowiada Wellman]

Maja Staśko – krytyczka literacka


Nie lubię takiego czczego pieprzenia: „ludzie mediów, jesteście totalnie oderwani”, „elita nic nie wie o prawdziwym życiu”, „każą nam walczyć o ciastka, gdy nie ma chleba”, ale dziś muszę użyć smrodku antyelitarnego, bo mnie skręca. A właściwie to lubię takie pieprzenie, bo pokazuje, że różnice to nie kwestia wieku czy pokolenia, tylko klasy.

zrzut z programu „Dzień Dobry TVN” (link)

Za moich czasów, czyli teraz, bo mam 20-kilka lat, młodzi ludzie są zaangażowani w sprawy publiczne. Nie jest im wszystko jedno. Walczą, konspirują, chodzą na manifestacje, czytają książki i ebooki, oglądają seriale, dyskutują w realu i na Fejsie, mają poglądy. I dostają pałą po plecach albo wpierdol od faszystów. A czasem trafiają do więzienia.

Na protestach, strajkach, blokadach eksmisji spotykam ludzi w różnym wieku, różnej płci, narodowości, postury, z różnymi kolorami włosów i oczu, lubiący sojowe latte albo nie, wypoczywający nad Wisłą, Notecią albo w wynajmowanym mieszkaniu. Chyba zaangażowanie mają we krwi, bo od zawsze musieli o siebie walczyć – demokracja liberalna nie była skrojona specjalnie pod nich. Boją się, bo mają czego – mogą utracić pracę, mieszkanie, środki do życia. Ale walczą. Nie obudzili się dopiero dzisiaj, gdy sprawa jest medialna. Robią to od lat, bez rozbłysków fleszy, opozycyjnej sławy i dobrotliwych spojrzeń warszawskich dziennikarzy.

Nie znam osoby, której największym problemem byłby Netflix czy sojowe latte. Chociaż chciałabym znać, to muszą być szczęśliwi ludzie. Lubię niektóre seriale z Netflixa, rozmawiam o nich czasem ze znajomymi. Potem opowiadamy sobie o prestiżowym życiu na śmieciówce.

O właścicielce, która łaskawie daje wybór: podwyższenie czynszu albo eksmisja. Koleżanka wścieka się, że nie ma kiedy wyjechać do Słowacji na aborcję, bo szefowa nie da jej wolnego. Inna rezygnuje ze studiów, bo znów nie kwalifikuje się do stypendium, a rodziców nie stać na jej utrzymanie, więc musi pracować na pełen etat. Dziewczyna, którą molestował kierownik, zwierza się, że nie wie, czy o tym głośno powiedzieć, bo nie chce, żeby dowiedziały się jej dzieci. Boi się utraty pracy i reputacji. Ale boi się też codziennie rano, gdy musi wyjść do pracy.

Wspieramy znajome, które zostały brutalnie zatrzymane przez policję w trakcie Czarnego Protestu w Poznaniu, a obecnie mają postawione zarzuty w sądzie (link). Protestujemy pod więzieniem, do którego trafił na trzy miesiące działacz za blokadę eksmisji poważnie chorej kobiety (link). Zastanawiamy się wspólnie z osobą, którą zgwałcił kolega, czy stać ją na prawnika i wieloletni proces – dla większości sprawców i tak kończy się on przecież umorzeniem lub wyrokiem w zawiasach. Doradzamy sobie, która lekarka wystawia receptę na pigułkę „dzień po”, żeby nie biegać po mieście od lekarza do lekarza, poznając zakamarki ich nienagannego sumienia. Zresztą, mało która z nas ma na to czas.

To są te nasze szczeniackie wydumane problemy. Mówimy o nich podczas #MeToo, Czarnego Protestu, demonstracji, w mediach społecznościowych. Mamy lat naście, trzydzieści, pięćdziesiąt i siedemdziesiąt. Część z nas walczyła już w latach 80., część zaczęła dopiero niedawno.

Dorota Wellman w „Wysokich Obcasach” (link) nie mówi w imieniu całego „pokolenia”: pracownic Biedronki i Amazona, ochroniarek, sprzątaczek, samodzielnych matek bez alimentów czy bezrobotnych w jej wieku. Wyraźnie nie wie, jakie są ich problemy i z czym się mierzą. Mówi w imieniu całkiem miło ustawionych ludzi z mediów głównego nurtu. To oni przez lata traktowali wszystkich innych jak krnąbrnych gówniarzy, których trzeba sobie wychować. A gdy się nie słuchali, należało ich porządnie zbesztać.

Pracownicy chcą pracować krócej, by mieć czas dla siebie? Cóż za roszczeniowość, my pracowaliśmy 23 i pół godziny na dobę siedemdziesiąt dni w tygodniu i zobaczcie, gdzie jesteśmy. Ktoś domaga się umowy o pracę? Rozpieszczone leniwe bachory, jak ty je wychowałaś, zero pokory! Kobiety nie chcą już dłużej harować na dwa etaty i wybierają 500+? Takie głupiutkie, wystarczy im dać pozłotko i się cieszą, nic nie rozumieją z naszych dorosłych spraw. A teraz – to już szczyt wszystkiego – zbuntowane nastolatki nie chcą porzucać pracy i obowiązków, i biec w lśniącej zbroi bronić demokracji. Tej „demokracji”, która zapewniła im śmieciówki, legalne eksmisje i nielegalne aborcje. Ale to na pewno dlatego, że sojowe latte.

To nie są „nasze” – młodych – czasy. To czasy garstki ludzi, którzy mieli szczęście, znajomości i rodzinę, i wygodnie umościli się w potransformacyjnym układzie. I nie bardzo mają ochotę ruszać się ze swojego miejsca.

Przez lata narzucaliście nam swoją wypasioną perspektywę i ignorowaliście nasz głos. Woleliście oddawać łamy miałkim rozważaniom o sojowym latte i wypoczynku nad Wisłą niż realnym problemom, z którymi codziennie mierzy się duża część społeczeństwa. Gdzie byliście, gdy pracownicy, związkowczynie, lokatorzy, osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunki walczyły o lepsze życie? Dlaczego nie wzywacie do powszechnej mobilizacji w ich sprawie? Co się musi zdarzyć, żebyście się obudzili z letargu? Pozbawią was dostępu do ogólnokrajowych mediów? Wyłączą telewizor? Stracicie pracę?

Nie możecie już mieć nas w dupie – a to spora zmiana. Nie chcemy protekcjonalnych połajanek – to nie my potrzebujemy od was edukacji. Nie macie nas już uczyć. Musicie nas wreszcie wysłuchać.

design & theme: www.bazingadesigns.com