Do .Nowoczesnej: To naprawdę „wspaniałomyślne”, że Wy również postanowiłyście wykorzystać aborcję do politycznych rozgrywek

Natalia Broniarczyk
Korekta: Iga Dzieciuchowicz

Od miesiąca politycy i polityczki różnych opcji ścigają się w prezentowaniu swoich poglądów na temat aborcji. Niemal każdego tygodnia posłowie i posłanki raczą nas informować o tym, na co ewentualnie mogliby się zgodzić w kwestii, która dotyczy naszego życia, naszego ciała, naszego zdrowia, a nawet naszego własnego portfela.

Podczas gdy w Ontario (Kanada) właśnie ustanowiono prawo, które gwarantuje tak zwaną strefę buforową wokół klinik aborcyjnych, by osoby poszukujące aborcji mogły korzystać z usług tych klinik w spokoju, nie będąc atakowanymi i zastraszanymi przez aktywistów i aktywistki anti- choice, u nas jest ciągle 1993 rok. Nasi politycy i polityczki przy okazji złożenia projektu ustawy inicjatywy „Ratujmy Kobiety” są najwyraźniej zaskoczeni zebraną liczbą podpisów i już sami nie wiedzą, po której stanąć stronie.

Dobrze, że przynajmniej partia rządząca zdobyła się na szczerość i wyraźnie zapowiedziała, że poprze ustawę „Zatrzymać aborcję”, która w swoich zapisach zakazuje możliwości przerwania ciąży,  gdy stwierdzone są nieodwracalne i ciężkie wady płodu. Tu sprawa jest jasna, nikt nam nie mydli oczu, wiemy, czego możemy się spodziewać, możemy zaplanować strategię działania. Gorzej jest z tak zwaną opozycją. Żeby było jasne – nie miałam nigdy oczekiwań ani złudzeń, że PO pozytywnie mnie zaskoczy i zaproponuje coś, co mogłoby nas wyrwać z tego aborcyjnego klinczu, który trwa od 24 lat. Analizując wypowiedzi członków i członkiń Platformy Obywatelskiej, naprawdę trudno nie odnieść wrażenia, że ich arogancja i ignorancja tym razem sięgnęła szczytów.

Tydzień temu Grzegorz Schetyna, przewodniczący PO, podczas konwencji krajowej podziękował uczestniczkom Czarnego Protestu i z tej wdzięczności zapowiedział, że będzie bronił tzw. kompromisu aborcyjnego. Mam wrażenie, że już wszyscy i wszystkie poza Platformą Obywatelską wiedzą, że ten „kompromis” nie działa i jest zwyczajną kompromitacją polskiego rządu i kościoła. Nikt z niego nie jest zadowolony_a, najwyraźniej poza Platformą Obywatelską. Nowoczesna nie chciała zostać w tyle i stanęła do aborcyjnej konkurencji z PO.

W dniu, kiedy komitet Ratujmy Kobiety złożył ponad 400 tysięcy podpisów pod projektem liberalizującym przepisy antyaborcyjne, posłanki i posłowie Nowoczesnej postanowili poluźnić nam odrobinę tę koszmarnie krótką smycz i zaprezentowali swój pomysł na „nowy kompromis”, czyli projekt ustawy żywcem ściągnięty z Niemiec.

„Nowy kompromis” zakłada prawo do przerwania ciąży w czterech przypadkach – trzech dotychczasowych: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego i dodatkowo pozwala na dokonanie aborcji do 12. tygodnia ciąży, pod warunkiem odbycia wcześniejszych konsultacji psychologicznych przez kobietę.

Posłanki prezentujące projekt, pytane przez media, czym różni się projekt Nowoczesnej od projektu komitetu „Ratujmy Kobiety 2017” powiedziały, że projekt komitetu zakłada, że aborcja jest w Polsce legalna. Z kolei projekt Nowoczesnej mówi o tym, że „aborcja jest nielegalna, ale w przypadku uzasadnionym można aborcję legalnie przeprowadzić”. Posłanka Joanna Schmidt dodała: „Być może psycholog będzie jedyną osobą, która odwiedzie kobietę od tej decyzji.” Posłanki zapowiedziały, że projekt ma trafić do konsultacji ze stroną społeczną. Ponieważ mam uzasadnione wątpliwości, że tak się stanie, swoje uwagi postanowiłam spisać w tym tekście.

To naprawdę „wspaniałomyślne” z Waszej strony, że Wy również postanowiłyście wykorzystać aborcję do politycznych rozgrywek i pragniecie zadbać o zdrowie psychiczne osób przerywających ciąże. Kłaniam się w pas.

A tak na serio. Zamiast ścigać się z Platformą Obywatelską w poziomie hipokryzji przy jednoczesnym pokrzykiwaniu, że obronicie „godność Polek”, lepiej byłoby się zająć czymkolwiek innym niż aborcją. Osoby żyjące w Polsce, będące w niechcianej ciąży (pragnę przypomnieć, że w naszym kraju nie żyją tylko Polki i Polacy) mają swój rozum, mają prawo do podejmowania decyzji dotyczących ich życia, nie potrzebują Waszego pozwolenia ani psychologicznego nadzoru. Osobę w niechcianej ciąży przed aborcją najbardziej powstrzyma brak pieniędzy na zabieg, a nie psycholog czy psycholożka. Ale kto z partii Nowoczesna, która prywatyzowałaby nawet powietrze, będzie przejmował się tym, że dostęp do aborcji to kwestia klasowa. Dziwię się, że w tej walce o poparcie kościoła czy utrzymanie wyborców i wyborczyń nie zapisaliście tam zgody męża, matki, ojca oraz już urodzonych dzieci. Może zamiast obowiązku konsultacji psychologicznej przed aborcją ktoś w końcu  pomyślałby o ułatwieniu wsparcia psychologicznego dla osób z doświadczeniem poronienia czy przemocy seksualnej? 

Wasza propozycja to kolejna wersja zakazu aborcji, która odzwierciedla Wasz pogląd, że najwyraźniej nie jesteśmy zdolne do podjęcia decyzji samodzielnie i koniecznie trzeba nas uchronić przed ewentualnym „syndromem postaborcyjnym” *

Doświadczenie aborcji jest niemal codziennością, może się pojawić i pojawia się w życiu każdej z nas. W krajach, gdzie aborcja jest legalna i tania, aborcja to fakt z życia, jak rozstanie z partnerem_ką, dobry lub nieudany seks, zmiana pracy czy miejsca zamieszkania. Czasem jest trudna i potrzebujemy przy niej wsparcia, a czasem nie. A nawet jeśli decyzja o aborcji była złą decyzją, to czy my jako dorosłe osoby nie możemy podejmować złych decyzji? Dlaczego akurat przed tą decyzją na siłę próbujecie nas ochronić? Za każdym razem, kiedy wypowiadacie się na ten temat, odmieniacie dramat przez wszystkie przypadki. Aborcja nie musi być dramatem, ani trudną decyzją. Może być, gdy poszukujemy jej w podziemiu, jesteśmy ganiane od gabinetu do gabinetu, bo wszędzie obowiązuje klauzula sumienia, kiedy przerywamy ciążę chcianą i wyczekiwaną, bo dowiadujemy się o wadach płodu, albo kiedy nas zwyczajnie na aborcję nie stać i musimy pożyczać na nią ogromne sumy pieniędzy. Aborcja nie musi być dramatem, trudną decyzją, która wraca do nas przez całe życie, jeśli jesteśmy traktowane podmiotowo i podejmujemy decyzje w zgodzie ze sobą, a także mamy przy tym wsparcie – JEŚLI oczywiście go potrzebujemy. Zmuszanie do nadzoru psychologicznego nie jest podmiotowym traktowaniem. Nie potrzebujemy Waszych pomysłów na aborcyjne ustawy, które wynikają z litości.

Ten projekt to nowoczesny patriarchat przyozdobiony „świadomym rodzicielstwem”, „prawami kobiet”, „godnością”. Żeby było jasne: aborcja w Niemczech jest co do zasady nielegalna. Zgodnie z art. 218 niemieckiego kodeksu karnego (StGB) aborcja jest przestępstwem dla wszystkich zainteresowanych (osoba w ciąży, lekarz_rka, inicjator_ka, osoba asystująca) poza wyszczególnionymi wyjątkami. Osoba w niechcianej ciąży, która nie przejdzie przymusowej konsultacji, może być ukarana za przerwanie ciąży. Dodatkowo przerwanie ciąży nie jest finansowane z pieniędzy publicznych i zdarza się , że lekarze i lekarki przerywający ciąże są pozywani przez aktywistów i aktywistki anty – choice, bo otwarcie mówią o tym, że dokonują zabiegów. Dziękujemy, że swoim projektem chcecie pozbawić nas potencjalnych sojuszników i sojuszniczki i skazać na jeszcze większą stygmatyzację i samotność.

I jeszcze jedno: szczytem hipokryzji i zbijania kapitału politycznego jest udział polityków i polityczek Platformy czy Nowoczesnej w protestach i strajkach, robiących sobie czarne selfie i pokrzykujących, że obronią „prawa kobiet”.

Dzień po Czarnym Wtorku nawet nie potrafiliscie_łyście odpowiedzieć na pytanie, jak będziecie głosować w sprawie projektu #ratujmykobiety. Mówicie w radiu, że „aborcji w ogóle nie powinno być” (Urszula Augustyn, PO, radio TokFM)  albo litościwie informujecie nas, że „kompromis aborcyjny plus badania prenatalne to wszystko, na co mogę się zgodzić” (Radosław Lubczyk, Nowoczesna, szef partii w regionie, Radio Szczecin).

Kompromitujecie się, jesteście nieodłącznym elementem tej wielkiej kompromitacji, która trwa od 1993 roku. Dziwię się, że macie odwagę brać czynny udział w rocznicy strajku, udzielać wywiadów i robić sobie selfie, podczas gdy organizatorki otwierają demonstracje z okazji rocznicy Strajku Kobiet zdaniem „Tym razem idziemy po liberalizację!” Następnym razem zostańcie w domach, nie potrzebujemy Was. * nie ma dowodów naukowych potwierdzających istnienie syndromu postaborcyjnego

design & theme: www.bazingadesigns.com