Norwegia ma twarz kobiety

Współczesne społeczeństwo dobrobytu Norwegii powstało w znacznej mierze przy udziale kobiet – polityczek. Teraz rząd stara się zaoferować im jak najwięcej stanowisk.

Norwegia zazwyczaj kojarzy się z rybami, naftą i wysokimi emeryturami, jednak kraj ten ma jeszcze jeden znak rozpoznawczy – kobiety. Na dzień dzisiejszy w norweskim rządzie zajmują one połowę stanowisk z listy deputowanych rządzącej Partii Pracy. Na trzech parlamentarzystów – przypadają dwie parlamentarzystki. Takie rozłożenie sił nie powstało przypadkowo – była to odpowiednio ukierunkowana polityka norweskiego rządu. Według Norwegów i Norweżek dobrobyt ich państwa w dużym stopniu zależy od tego, jak bardzo zaangażowane w rządzenie państwem są kobiety. W takim aspekcie równość płci jest badana nawet na norweskich uniwersytetach. Przykładowo na Uniwersytecie w Oslo na studiach licencjackich można wybrać kierunek Dobrobyt skandynawskich krajów: rodzina, praca i równość płci. Nie dziwi zatem, że niekiedy północne kraje nazywane są feministycznymi.

Gro-Harlem-Brundtland-photo-credit-Thierry-Boccon-Gibod-The-Elders-980x440Gro Harlem Brundtland, w 1981 została pierwszą premierką Norwegii, a urząd ten sprawowała przez dziesięć kolejnych lat. Zdjęcie: Thierry Boccon Gibod

Równość płci w Norwegii jest swego rodzaju religią, którą wyznaje nie tylko rząd, ale też zwykli obywatele. „Wydaje mi się, że równe możliwości kobiet i mężczyzn są bardzo pozytywną tendencją we współczesnej Norwegii. Uczestnictwo w zarządzaniu gospodarką przedstawicieli obu płci na wszystkich możliwych poziomach to ważny czynnik dobrobytu społeczeństwa” – powiedział dyrektor Centrum Współpracy Biznesowej Wyższej Szkoły Biznesu Buddo Frod Mellemwik. Zdaniem Norwegów korzenie kultu równości płci sięgają czasów przedchrześcijańskich. Liczne historyczne świadectwa o życiu wikingów mówią o tym, że ich ustrój demokratyczny dawał dużą swobodę nie tylko mężczyznom, ale także kobietom. Skandynawskie kobiety miały prawo rozwodzić się z mężczyznami. Jednak aktualna sytuacja związana jest głównie z norweską polityką lat siedemdziesiątych. Wtedy to lewicowa Partia Pracy rządziła w kraju już około trzydziestu lat i właśnie wchodziła w epokę swego największego rozkwitu – zajmowała 49% miejsc w parlamencie. „Socjalistyczne idee powszechnej równości były nieodłączną częścią społecznej świadomości i nie mogło to nie dotyczyć kwestii płci” – powiedział profesor Władimir Szyszkin. W 1978 roku została przyjęta Ustawa o równym statusie. Przy czym słowa o równości płci były poparte dowodami, że dyskryminacji w głównej mierze podlegają kobiety i dlatego to głównie jej przedstawicielki potrzebują ochrony.

W realnej polityce idea równouprawnienia szybko znalazła swoje ucieleśnienie. W 1981 roku premierką Norwegii została Gro Harlem Brundtland. Był to pierwszy przypadek, w którym władzę w rządzie objęła kobieta. W 1986 roku Brundtland została premierką ponownie.

Opinia społeczna na tyle wierzy kobietom w polityce, że każdy rząd robi wszystko, aby przyciągnąć ich wystarczającą ilość. Dziś kobiety mogą wypełniać nawet obowiązki ministry obrony czy ministry finansów. Zaufanie ludzi do kobiet u władzy nie dziwi, bowiem norweski system pomocy społecznej powstał własnie w latach 1970 – 1980, czyli wtedy, kiedy w rządzie pojawiły się kobiety. Kobiety – polityczki rzeczywiście aktywniej zajęły się socjalnymi problemami niż mężczyźni. Szybki rozwój przedszkoli, zasiłek dla kobiet na urlopie macierzyńskim, państwowa służba opieki dla chorych i starszych ludzi, wysokie ubezpieczenia – wszystko to efekty kobiecej działalności w norweskiej polityce.

Wśród Norwegów i Norweżek często można spotkać się ze stwierdzeniem, że ze względu na szeroko propagandową równość płci kobiety zaczynają traktować karierę jako najistotniejszy cel w życiu, a rodzina i dom schodzą dla nich na dalszy plan. Jednak fakty temu przeczą: przyrost naturalny w Norwegii wciąż jest wysoki (szóste miejsce w Europie). Taki wskaźnik to rezultat socjalnej polityki państwa, zwłaszcza o obrębie polityki rodzinnej. Norweska kobieta nie musi wybierać między karierą a rodziną, ponieważ jedno drugiego nie wyklucza.

Według Norwegów i Norweżek problem równości płci nie jest do końca rozwiązany: uczestnictwo kobiet w biznesie jest wciąż niewielkie. Na dzień dzisiejszy pensja w socjalnym sektorze Norwegii jest niższa niż w biznesie – więc kobiety zarabiają mniej. Próbą naprawy sytuacji ze strony władz była ustawa stanowiąca, że w składzie każdej spółki akcyjnej powinno być 40% kobiet. „Parlament chce awansować dobrze wykształcone kobiety do zarządów dużych przedsiębiorstw” – mówi Mellemwik- „jest to niełatwe zadanie, wymagające dużego wysiłku, ale pójście w tym kierunku jest bardzo ważne dla norweskiego społeczeństwa„. I rzeczywiście – dziś na pięć osób studiujących na uniwersytetach trzy są dziewczynami. Z jednej strony oznacza to, iż w niedalekiej przyszłości pracodawca będzie miał szeroki wybór wykwalifikowanych kandydatów i kandydatek – a to nie może nie wpływać na biznes i społeczeństwo korzystnie. Jednakże z drugiej określanie limitu żeńskiego składu pracowników i pracownic firmy może doprowadzić do sytuacji, w której wybierając między wykwalifikowanym mężczyzną i mniej wykwalifikowaną kobietą pracodawca będzie zmuszony dać pierwszeństwo kobiecie.

Mimo poczynionych kroków w kwestii równości płci, rząd nie przestaje działać w tym kierunku. Niedawno powołano specjalną komisję ds. wyrównania pensji kobiet i mężczyzn. Rząd postanowił dążyć nie to tego, żeby niania zaczęła wydobywać naftę, a nafciarz pracować w przedszkolu, ale do tego, aby niania z dobrym wykształceniem nie zarabiała mniej niż inżynier. Dziś tylko nieznaczna część norweskich dzieci może jednoznacznie powiedzieć, kto według nich jest strażnikiem ogniska domowego: mama czy tata. I oprócz dużej ilości aktywnych zawodowo kobiet w Norwegii odnotowuje się jeden z najwyższych na świecie odsetek mężczyzn zajmujących się domem.

Tłumaczenie: Marta Szymik

design & theme: www.bazingadesigns.com