Nie trzeba czekać z reakcją, aż sąd cokolwiek rozstrzygnie, kiedy facet uderza kobietę „z bańki”, domniemanie niewinności nie ma tu nic do rzeczy

Piotr Barczak, adwokat

Domniemanie niewinności jest fikcją prawną stworzoną na użytek procesu karnego. Nie jest parasolem chroniącym sprawców czynów uważanych za naganne przed sankcją środowiskową czy infamią. Tak samo jak uniewinnienie w procesie karnym nie oznacza, że uniewinniony jest świętym, tylko że nie popełnił zarzucanego mu przestępstwa.

Naprawdę nie trzeba czekać z reakcją, aż sąd cokolwiek rozstrzygnie, kiedy facet uderza kobietę „z bańki” lub rani ją szklanymi drzwiami, a potem przeprasza kobiety, które poczuły się skrzywdzone. Albo kiedy maca ukradkiem kobiety i reaguje na ich widok słowami „będzie ruchane”, a następnie tłumaczy się z zarzutu zgwałcenia argumentem, że przecież pokrzywdzona sama mu mówiła, że nie ma niczego, co może mu zarzucić.

Gdyby pod tym tekstem podpisała się reporterka, albo jeszcze lepiej reporter, to uznalibyśmy go za świetnie udokumentowany. Osiem różnych źródeł, pięć jawnych! Gratulacje dla autora.

Tymczasem zamiast reportażu mamy relacje osób, które bezpośrednio doświadczyły chamstwa lub nawet przemocy ze strony opisywanych osób. W ten sposób – jak się okazuje – dały wszelkim kontestatorom pole do popisu. Bo łatwiej zdezawuować relację każdej z nich z osobna niż podważyć warsztat, najlepiej znanego reportera.

Ciekawe przy tym, że tak łatwo przychodzi wielu osobom to dezawuowanie. Jak ktoś kogoś pobije, to czy robi się wielkie larum i rozpatruje od każdej strony, czy aby na pewno pobił?

„Bohater” to oczywiście podważa i takie jest jego prawo, ale w przeciwieństwie do przemocy seksualnej nie jest to przedmiot publicznego osądu, ani temat, w którym każdy ma coś do powiedzenia. Nie żądamy obdukcji. Nie uzależniamy potępienia napastnika od złożenia zawiadomienia w prokuraturze. Ludzie wówczas zwykle są oburzeni, że podejrzany nie trafił do aresztu (albo przynajmniej odwracają się od niego) i nie przejmują się za bardzo tym, że nie jest skazany.

Opisując karygodne zachowania, których autorki artykułu były ofiarami, wykazały się one ogromną odwagą. Nie miały w tym nic do zyskania. Nikt nie wskazał powodów, dla których miałyby kłamać. Gdyby to zrobiły, narażałyby się na odpowiedzialność cywilną i karną. Już teraz naraziły się na długoletnie procesy. Jak będziemy z automatu podważać świadectwa kobiet, albo kazać innym milczeć przez lata z uwagi na toczące się (albo dopiero zapowiadane) procesy o zniesławienie lub naruszenie dóbr osobistych, to kobiety będą się bały mówić. Świat nie będzie od tego bezpieczniejszy. Milczenie oznacza tolerowanie zachowań opisanych w artykule przez kolejne lata. I krzywdę kolejnych kobiet.

design & theme: www.bazingadesigns.com