„Nie flirtuj, udając starszą” – poleca ofiarom Polańskiego Agata Passent

Maja Staśko, krytyczka literacka


Agata Passent całą sprawę gwałtów i molestowań na dzieciach przez Polańskiego podsumowuje: „Zabierz małej dowód”. A „małej” doradza: „Nigdy nie kłam na temat swojego wieku. Nie flirtuj, udając starszego, starszą”.

Pretekstem do najnowszego felietonu Agaty Passent Zabierz małej dowód był wywiad, który Jarosław Kurski i Adam Michnik przeprowadzili z Romanem Polańskim. Dziennikarka nazywa ten tekst „obszernym, wielowątkowym i pogłębionym”. Przyznaje, że potrzebowała tej lektury.

Od wywiadu natychmiast odcięły się „Wysokie Obcasy”. W sprostowaniu możemy przeczytać: „Sposób, w jaki Roman Polański opowiada o oskarżających go kobietach w wywiadzie dla „Wyborczej”: jako o osobach niezrównoważonych psychicznie albo „śpiących z każdym”, naigrywanie się z nich, to stary sposób deprecjonowania i stygmatyzowania ofiar”.

Ale Passent idzie zupełnie inną drogą – zachęca, by ten wywiad stał się pretekstem do tego, by konkretnie pogadać z nastolatkami. Widocznie gdyby matka porozmawiała z Samanthą, Polański by jej nie wykorzystał, nie odurzył i nie zgwałcił.

W końcu to brak rozmowy gwałci, a nie gwałciciel, prawda?

Nigdy nie kłam na temat swojego wieku

To, co przedstawia Passent, to typowa wiktymizacja ofiary. Automatyczną reakcją dziennikarki na sprzeciw wobec gwałtu i molestowań Polańskiego jest obrona reżysera przez obwinianie ofiary.

Agata Passent sprawę gwałtów i molestowań na dzieciach przez Polańskiego podsumowuje: „Zabierz małej dowód”. A „małej” doradza: „Nigdy nie kłam na temat swojego wieku. Nie flirtuj, udając starszego, starszą”.

Gwałt oznacza więc, że dziecko skłamało na temat swojego wieku. Że flirtowało, udając starszą. Gwałciciel znika – gwałt staje się winą dziecka. Całe obciążenie spada na ofiarę.

A fakt, że Polański przyznał się, że wiedział, ile Samanta miała lat? Że wykorzystał „sesję zdjęciową”, by kazać jej zdjąć stanik i majtki? Że ją odurzył i upił, a następnie zgwałcił analnie? I że nie poniósł za to żadnej kary, bo uciekł z USA przed wymiarem sprawiedliwości?

Według Agaty Passent przypominają o tym i nie potrafią zapomnieć tylko zacietrzewieni ludzie z kompleksem wyższości wywołanym niedoborem wzrostu, przytuleń albo pieniędzy, którzy są odklejeni od rzeczywistości, bo spędzają pół życia na internetowym linczu, ferując wyroki i hejtując. Najwyraźniej kulturalni ludzie z doborami wzrostu, czułości i pieniędzy (zwłaszcza tych ostatnich), którzy nie spędzają czasu jak jakaś roszczeniowa młodzież w internecie – odrzucają te fakty.

Nasz gwałciciel vs. obcy gwałciciel

Dziecko, nie lgnij, nie szukaj miłości – tak polecał abp Michalik, gdy tłumaczył kolejne molestowania w Kościele. Passent mogłaby dodać: dziecko, nie kłam księdzu na temat wieku. Nie udawaj starszej niż jesteś przy księdzu. Bo sama będziesz sobie winna.

Ciekawe, że gdy chodzi o księdza, liberalne elity dobrze czują, co jest jednoznacznie złe i wymagające ukarania. A gdy chodzi o uznanego reżysera, nagle pojawiają się jakieś szarości, Mieszko I u Środy czy Napoleon u Passent, a typowe zabiegi wybielające sprawcę i pogrążające ofiarę to „racjonalne” argumenty. Nagle stwierdzenie „gwałt jest zły, a gwałciciel powinien ponieść konsekwencje” to hejt, internetowy lincz, kompleks wyższości, bieda i niedobór przytulania.

Jak by zareagowała Passent, gdyby jakiś fanatyczny katolik zaczął opowiadać o wieloletnich zasługach księdza, który pomógł tysiącom parafian i rozsławił parafię na kraj cały? Jaki felieton by napisała, gdyby ktoś nadmiernie wierny polecał rodzicom zabierać dzieciom dowód na spotkanie z księdzem, żeby nie doszło do nieporozumień?

Niech gwałciciel was nauczy, jak nie gwałcić

Studenci napisali petycję, w której prosili rektora o odwołanie spotkania z Polańskim. W petycji wyznali, że nie czują się dobrze w obecności gwałciciela, który pół życia ucieka przed odbyciem kary. Także dlatego, że wśród nich również są osoby, które doświadczyły przemocy.

Passent to zignorowała, podobnie jak rektor, Środa, Hartman czy niedawno Monika Płatek. Widocznie głos studentów, którzy przyznają się do doświadczania przemocy, nie jest tak istotny jak potrzeba wytłumaczenia im po raz setny, dlaczego ich sprzeciw wobec przemocy jest nieadekwatny i niekulturalny. Zamiast wsparcia osób, które doświadczyły przemocy, Passent woli im sugerować, że mają „niedobory przytuleń”. To wyjątkowa podłość – sugerować ofiarom przemocy niedobory przytuleń.

Passent zżyma się, że studenci chcieli odwołania spotkania. Jako osoba bez kompleksu wyższości i niedoboru przytuleń po prostu wie lepiej od nich, co byłoby dla nich najlepsze. Jaka jest więc jej propozycja? Dziennikarka poleca studentom, by uczestniczyli w warsztacie „Jak uniknąć przemocowych zachowań w relacji reżyser-aktorzy/aktorki”. Warsztat miałby prowadzić sam mistrz Polański – „na przykładzie konkretnych sytuacji z dziesiątek planów genialnych dzieł, na których ten artysta był, setek spotkań z producentami czy przedstawicielami show biznesu”.

Według Agaty Passent gwałciciel, który przez pół życia uciekał przed karą, miałby poprowadzić warsztaty na uczelni o tym, jak unikać przemocowych zachowań na planie. To potworne, ale i niestety trafne podsumowanie stanu polskiej debaty w kwestii przemocy seksualnej.

Dziennikarska nierzetelność

Zastanawia też kilka innych momentów felietonu. Passent pisze, że „często wszak rodzice wykorzystują dzieci do zarabiania forsy czy awansu społecznego”. Nawiązuje w ten sposób oczywiście do sytuacji Samanthy: w komentarzach pod tekstami co rusz pojawiają się prawdziwe lincze urządzane na matce dziewczyny, że „pchnęła go w ramiona reżysera”. Gdy przeczytamy zeznania Samanthy, zobaczymy, że matka była przekonana, że córka pozuje do „Vogue’a”. Że spełnia właśnie swoje marzenie o byciu modelką.

Dlaczego gdy ksiądz zgwałci dziecko, liberałowie nie podnoszą larum o matce, która „pchnęła je w ramiona księdza”?

Ale zastanawia to stwierdzenie: „często wszak rodzice wykorzystują dzieci do zarabiania forsy czy awansu społecznego” – także z innych powodów. Skąd Passent ma takie informacje? Czy istnieją na ten temat jakieś dane? Statystyki? Dlaczego gdy komentujący w necie napisze podobną bzdurę, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, okazuje się hejterem z niedoborem wzrostu, a gdy napisze to liberalna dziennikarka, to przejaw zdrowego rozsądku osoby o wzroście w normie? Jak można – będąc dziennikarką – w tak jawny sposób pomijać kontekst i fakty, i powielać niesprawdzone informacje?

Kobiety kobietom

Na końcu Passent przytacza sposób, w jaki kobiety oceniają inne kobiety: „O, wiezie ta baba dziecko autem do przedszkola. To nie mogła bachora gdzieś pod domem zapisać? O, odbiera ta kobieta dzieci z przedszkola. Biedne dzieci. Ile one tej matki widzą? O 17:00 odbiera? Ile im tego dnia w domu zostaje? O, a ta bezdzietna. Feminazistka pewnie”.

Ten fragment jest totalnie od czapy – nie ma nic wspólnego z tematem felietonu. Ale nawiązuje do internetowego hejtu. Według Agaty Passent protestowanie przeciwko przyjmowaniu z honorami gwałciciela to wyraz internetowego linczu. To oczywiście manipulacja – już w latach 70. sprzeciwiano się bezkarności Polańskiego. To nie internet wynalazł oburzenie na bezkarność sprawców przestępstw.

Dodatkowo, nie każda ocena to od razu hejt – są oceny, które są merytoryczne. A trudno o bardziej merytoryczną ocenę niż ocena bezkarności gwałciciela. Ocenę podpartą faktami: Polański zgwałcił i Polański uciekł od kary. My krzyczymy: „Nie chcemy gloryfikowania gwałciciela”, a słyszymy: „hejt, lincz, agresja!”.

Szkoda, że wśród kobiet oceniających inne kobiety Passent nie przytacza samej siebie. Czym innym jest sugerowanie, że rodzice CZĘSTO wykorzystują swoje dzieci? Przecież to krytykowanie matki dziecka, które zostało zgwałcone, bez żadnych podstaw. Czym innym jest wmawianie krytykującym Polańskiego „niedoboru przytuleń”? Przecież to stary argument przeciw kobietom: „uważa tak, bo jest niedoruchana”. Czym innym pisanie o „niedoborze wzrostu”? Przecież to jak stwierdzenie: „jest niska/brzydka, więc chce się chociaż wyżyć w internecie”. Czym innym „niedobory pieniędzy” i pisanie o biedzie, która miałaby napędzać kompleks wyższości i hejt? To jawny klasizm. Czym innym diagnozowanie osób rozliczających przestępców seksualnych z ich czynów i przypisywanie im „kompleksu wyższości”? To zabieg typu: „jesteś zaburzony, to milcz”.

Wzrost, niedobór czułości czy pieniędzy to nie ma nic wspólnego z krytyką przestępstwa. To zarzuty wypowiadane z pozycji wyższości, które mają podważyć słowa osób niezgadzających się na gwałt i zdeprecjonować je jako przeciwników, podobnie jak nazywanie ich hejterami czy linczującymi. To też słowa, które bez konsekwencji może opublikować tylko osoba bardzo dobrze ustawiona: nie mają żadnej wartości, są mniej merytoryczne niż większość komentarzy pod artykułami – a mimo wszystko stają się poważnym głosem w dyskusji.

Dziennikarka nie dyskutuje z argumentami – zamiast tego oczernia osoby, które śmiały sprzeciwić się przemocy i wyrazić swoje zdanie na ten temat. Passent, rzekomo krytykując hejt, sama hejtuje – ze względu na wygląd, ilość pieniędzy, kompleksy, stan psychiczny czy intymne relacje. Od początku wiktymizuje ofiary. Ale widocznie ona może – w końcu nie robi tego w komentarzach, lecz na blogu uznanego czasopisma.

Sposób, w jaki Agata Passent opowiada o ludziach sprzeciwiających się bezkarności Polańskiego: jako o osobach biednych, z kompleksami, nieatrakcyjnych czy łaknących bliskości, naigrywanie się z nich, to stary sposób deprecjonowania i stygmatyzowania słabszych.

Powtórz: „gwałt”

Dziennikarka kończy felieton: „Liczę, że czas Chanuki, Bożego Narodzenia (lub, dla ateistów, po prostu kolejnych dni wolnych od pracy) upłynie mi w gronie osób, które nie mówią do mnie ciągle z wyższością, bez końca cenzurując moje życiowe wybory. Czego i Państwu życzę”.

Liberalna inteligencja ma spory problem ze słowem „gwałt”, gdy dotyczy osób z ich środowiska. W felietonie Passent to słowo nie pojawia się ani razu. Za to „hejt” jest odmieniany przez wszystkie przypadki, a do jego opisu kobieta zaciąga Cyklopów, Zeusa i Artemidę. Dziennikarka szeroko krytykuje internetowy „lincz”, słowem nie krytykuje jednak gwałtu, którego Polański dokonał. Zupełnie jakby poważniejszym przestępstwem od gwałtu było sprzeciwianie się gwałtom.

Szanowni kulturalni państwo, może zamiast warsztatów antyprzemocowych prowadzonych przez Polańskiego, warto byłoby się zapisać na warsztaty pisania słowa „gwałt”? Mogę je nawet poprowadzić. Lekcja 1, zapiszcie: „Polański zgwałcił dziecko”. Powtórzcie za mną: „gwałt to przestępstwo”. Napiszcie 100 razy: „Nie zgadzam się na bezkarność przemocy i gloryfikowanie przemocowców”. Powiedzcie głośno: „Wspieram Cię, nie jesteś sama. Czy mogłabym Ci jakoś pomóc?”.

Rektor, tłumacząc gwałt, pisał, że „ludzkie życie jest skomplikowanym, pulsującym zjawiskiem, które wymaga uważności i szacunku”. Tyle słów, żeby nie napisać: „zgwałcił”. Hartman w swoim felietonie nazwał gwałt „seksualnymi ekscesami”. Zgodnie z tym rozumowaniem człowiek, który zgwałcił, to nie gwałciciel, tylko ekscentryk. Abp. Michalik mówił o „niewłaściwej postawie czy nadużyciu”.

U Passent to idzie jeszcze dalej: gwałt to „życiowy wybór”. Krytyka gwałtu i ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości to dla Passent krytyka „życiowego wyboru”.

Niewątpliwie, zgwałcenie dziecka było „życiowym wyborem” Polańskiego, podobnie jak jego „życiowym wyborem” była ucieczka przed wymiarem sprawiedliwości. I jedno, i drugie były też przestępstwami. Czy podobne „życiowe wybory” ma na sumieniu Agata Passent – i domaga się, by ich z wyższością nie cenzurować? Czy sugeruje, że i „Państwo” ją czytający mają takie „życiowe wybory” w swojej przeszłości?

Jakie są twoje życiowe wybory?

Jeśli tak, należałoby to zgłosić. A jeśli nie, to porównywanie gwałtu jako „życiowego wyboru” do realnego hejtu, obsesyjnego oceniania wyborów ludzi: z kim będą dzielić życie, jak długo, z kim sypiają i w jaki sposób – jest zwyczajnie obrzydliwe. Z takim ocenianiem od kilkudziesięciu lat mają do czynienia Samantha, jej matka i każda kobieta, która opowiedziała o przemocy ze strony Polańskiego (i nie tylko jego) – ciągle słyszą pytania o to, ilu miały partnerów seksualnych, jak się prowadziły, jak były ubrane i umalowane. Jakby to miało cokolwiek wspólnego z gwałtem. Jakby to one były tu winne.

To jest realne ocenianie „życiowych wyborów” i realna krzywda, jaką się wyrządza skrzywdzonym. I to Passent zrównuje z oburzeniem na fakt, że ktoś zgwałcił dziecko. Przemoc zrównuje z oburzeniem na przemoc.

W tym miejscu wycieka całe bagno liberalnej „wolności” – Passent pod hasłem walki z cenzurą postuluje wolność od oceniania przestępcy seksualnego, a ze słusznego poczucia kolektywnej sprawiedliwości robi lincz i hejt. Polański ucieka od wyroku sądu od lat, więc jedyną karą, jaką poniósł, jest właśnie społeczne oburzenie i oddolny sprzeciw wobec gloryfikowania gwałciciela. Tak działała petycja studentów filmówki, protest na filmówce czy zablokowanie jednej z emisji filmu Polańskiego we Francji. Kiedy państwo mnie nie chroni, moje siostry będę bronić.

Ale w tym momencie wkracza Passent i mówi: „nie cenzurujcie życiowych wyborów”. Niech gwałciciele chodzą wolno i swobodnie, niech nie ponoszą żadnych społecznych konsekwencji (bo prawnych nie ponoszą od lat). Nie oceniajcie ich – bo w ten sposób cenzurujecie ich „życiowe wybory”. A cenzura to najgorsze zło. Najwidoczniej gorsze od gwałtu.

Tyle że gwałt to „życiowy wybór”, za który należy się właśnie ograniczenie wolności, a nie wolność od oceniania. Ocenianie gloryfikowania bezkarnego gwałciciela to nie hejt.

Hejt

Jedyną hejterką w tym wszystkim jest sama Passent – to ona z poczuciem wyższości moralizuje, mówi nam, jakie lekcje powinniśmy wyciągnąć, jak powinni się zachować studenci, a jak dzieci narażone na gwałt. Ludzi, którzy domagają się sprawiedliwości, obraża – sugeruje im jakieś niedobory, diagnozuje u nich kompleks wyższości i ukazuje ich jako sprawców hejtu. Wszystko to robi z poczuciem wyższości i zupełnym brakiem wyczucia swojego przywileju i miejsca, z którego mówi. Przyjmuje perspektywę uznanego sprawcy – bo łatwiej jej się z nim utożsamić niż z jego ofiarą, zwykłą nastolatką. Także Magdalenie Środzie łatwo było się utożsamić z Weroniką Rosati i ją wesprzeć, ale w sprawie Polańskiego nie potrafiła przyjąć perspektywy jego mniej celebryckich ofiar – i wsparła reżysera.

Passent wprost przyjmuje perspektywę Polańskiego – jako osoby, która jest hejtowana i której życiowe wybory się cenzuruje. Utożsamia się z nim jako z osobą rozpoznawalną – i ona, i on są celebrytami i ludźmi kultury, i codziennie mierzą się z hejtami. Ustawia go tak, że to on jest tu ofiarą linczu i internetowej nagonki tych strasznych młodych ludzi z niedoborami pieniędzy – i dobrze wie, co on czuje, bo sama tej nagonki doświadcza, gdy ocenia się jej życiowe wybory. Jest w stanie przemilczeć i zbagatelizować gwałt na dziecku i molestowania – we własnym mniemaniu nie utożsamia się wszak z gwałcicielem, tylko z przedstawicielem tego samego środowiska i tej samej klasy. Z genialnym reżyserem.

Problem w tym, że ten reżyser jest jednocześnie bezkarnym gwałcicielem – i to o gwałt i molestowanie w tej dyskusji chodzi. Ludzie z niedoborami przytuleń i pieniędzy nie dogadują się z ludźmi z nadmiarami – bo kiedy jedni sprzeciwiają się gwałtom, inni bronią swojej pozycji. Jedni mówią: „nie chcę przemocy, a jej doświadczam, więc będę walczył o zmianę”, drudzy mówią: „nie chcę przemocy, której oni doświadczają, więc będę walczył, żeby zostało tak, jak jest”.

Dla obrony swojej pozycji „ludzie kultury” są w stanie wybielać gwałciciela i przenosić winę na ofiary, mimo iż w pedofilii Kościoła nigdy by tego nie zrobiły. Bliżej im do bezkarnego gwałciciela z tej samej klasy i środowiska niż do ofiary z innej klasy i środowiska. Tak spajająca jest przynależność klasowa.

Pracownice uciskające szefowe

Tak naprawdę Passent pokazuje nam siłę przywileju. Widać to jak na dłoni we fragmencie o hejcie pracownic wobec szefowej: „Ciężko miewają kobiety szefowe. Pracowniczki komentują każdą nieobecność szefowej w biurze. Na blogach pracowniczych hejt się leje. Który to już raz bierze zwolnienie na dziecko? Było nie pchać się do zarządu”.

Passent przedstawia szefowe jako uciskane hejtem kobiety. Nie pokazuje jednak znacznie szerszej i częstszej perspektywy – pracownic, które nie biorą zwolnienia na dziecko, bo są zatrudnione na śmieciówkach, przez agencję pracy tymczasowej albo na czas określony i boją się, że nieobecność spowoduje zwolnienie z pracy albo nieprzedłużenie umowy. Dla nich urlop na dziecko może się wiązać nie z kilkoma wściekłymi komentarzami na blogach, tylko z utratą pracy i środków do życia dla siebie i dziecka.

Passent totalnie pomija tę perspektywę – z pracownic robi hejterki, a z szefowych uciskane. Podobny mechanizm przy Polańskim – ze sprzeciwiających się robi linczujących, a z bezkarnego reżysera – ofiarę.

Dziennikarka przyjmuje perspektywę silniejszego. Podobnie jak Hartman, Środa czy Płatek. Sprawa Polańskiego pokazuje, w jaki sposób elita, wespół z wymiarem sprawiedliwości, podtrzymuje bezkarność najbogatszych.

Agata Passent miała rację: rzeczywiście to więc kwestia niedoborów i nadmiarów, wyższości i niższości. To nadmiar przywileju i władzy odrywa ich od rzeczywistości. Agata Passent broni uznanego człowieka kultury – wie, że w razie czego każdy jej znajomy i ona sama mogą liczyć na równie gorliwą obronę. Swoi bronią swoich – i wszystko pozostaje bez zmian. Niscy są na dole, wysocy na górze.

A ofiary cierpią.

design & theme: www.bazingadesigns.com