McElhone: Czas znaleźć aplikację do równości płci

W swoim przemówieniu aktorka pyta dlaczego akceptujemy kulturę, która od najmłodszych lat dyskryminuje dziewczynki

man-reads-nuts-magazine-008

„W kiosku byłam jak zawsze otoczona natłokiem czasopism z wizerunkami, na które chyba przez większą cześć czasu jestem już uodporniona.”

Pewnego dnia wstałam bardzo wcześnie i zaczęłam czytać scenariusz. Był całkiem niezły: przemyślany, polityczny, na temat gazety po aferze podsłuchowej. Postać kobieca była redaktorką przed czterdziestką – nazwijmy ją Sophie – i była opisana w ten sposób: „Sophie pojawia się w kadrze i idzie w naszą stronę, jest zaskakująco atrakcyjna jak na tak wpływową kobietę.”

W domu rozległy się różne dzwonki alarmowe, ale były to budziki, a nie alarm ostrzegający przed codziennym seksizmem. Zastanawiam się, jak bardzo zinternalizowane są takie idee; czuję potrzebę odseparowania się od mainstreamowej telewizji, muzyki i bezustannej lawiny obrazów, które, niezależnie od tego, jak często je odrzucam, wciąż pojawiają się na moim ekranie komputerowym.

Zrobiłam śniadanie i nakłoniłam pewne małe osoby do dokończenia zadań domowych, żebyśmy mogli wyruszyć do szkoły. Kiedy wyciągałam rower na krawężnik, jakiś koleś zawołał: „Milf!” Moi synowie uznali, że chwalił postać, którą gdzieś grałam – zazwyczaj nie słyszę takich rzeczy, a zresztą, kogo to obchodzi? Jakaś kobieta stojąca obok szturchnęła mnie łokciem i uśmiechnęła się konspiracyjnie: „To spory komplement, kiedy jest się spoconym po jeździe na rowerze!”

Kolejny przykład na to, że seksizm staje się coraz bardziej zinternalizowany, akceptowany? Nie wiem, ale wydaje się to być normalne.

Przed szkołą rozmawiałam przez chwilę z kobietą, która pracowała w mediach i ma kilka córek oraz syna. Zdecydowała się zostać niepracującą matką i jest świetną matką. Rozmawiałyśmy o problemach akademickich, jakie czekają naszych synów, i beztrosko wyraziłam współczucie, że jej córki również będą musiały przez to przechodzić. Odpowiedziała mi: „Och, ale dla dziewczynek to nie jest takie ważne, to chłopcy muszą zdobyć dobre wykształcenie.”

W drodze do domu wstąpiłam do kiosku. Podczas kupowania gazety byłam jak zawsze otoczona natłokiem czasopism z wizerunkami, na które chyba przez większą cześć czasu jestem już uodporniona. Ktoś obok mnie trzymał otwarty tabloid The Sun i w moim polu widzenia znalazła się para uroczych cycków. Nie czułam się jakoś specjalnie napastowana, ale czułam się, jakbym to ja ją napastowała, więc szybko przesunęłam wzrok na gazetę kogoś innego, otwartą akurat na stronie biznesowej. Na stronie biznesowej, przy reklamie obligacji, było zdjęcie dziewczyny w bikini!

Zapłaciłam za swoją gazetę. Chciałam wziąć dla mojego syna Kinder niespodziankę z pudełka na ladzie, ale jajka w tych nowych pudełkach są podzielone na różowe i niebieskie. Teraz nawet czekolada wysyła te same deprecjonujące sygnały.

Żadna z płci nie powinna być przedstawiana w jeden dominujący sposób. Nie ma nic złego w wizerunkach seksualnych, absolutnie nic złego, ale to, że koncentrują się one na kobietach, a nie mężczyznach, oraz pokazują kobiety w sposób pasywny wydaje się nie odzwierciedlać naszego rzeczywistego życia.

Zaczęłam się zastanawiać nad wykonalnością aplikacji do równości o płci.

Kiedy zmarł mój mąż [w 2008 roku], kilku bardzo dobrych, życzliwych znajomych mężczyzn powiedziało mojemu ośmioletniemu synowi: „Opiekuj się swoją mamą, teraz to ty musisz być panem domu.” To była najdziwniejsza rzecz, jaką mogliśmy usłyszeć, zarówno on, jak i ja. Oczywiście, nasi przyjaciele jedynie okazywali swoją miłość i troskę, ale myślę, że pokazuje to, jak głęboko zakorzeniony jest w nas seksizm. Ośmioletniego chłopca uważa się za bardziej zdolnego do zajmowania się domem niż jego matkę, która zawsze pracowała i utrzymywała swoją rodzinę finansowo, a także wykonywała większość obowiązków domowych.

To jest problem systemu – zaczyna się od małych dziewczynek, które chcą być ratowane przez rycerzy, bo nie są zdolne do bycia niezależnymi. Na placach zabaw i imprezach dla dzieci często słyszę: „Wow, popatrz na nią, wygląda jak modelka!” albo „To księżniczka tatusia” albo „Jesteś taka ładna, że nie musisz już uczyć się innego języka!” Albo, jeszcze częściej: „Będzie ją trzeba zamykać, kiedy stanie się nastolatką.” Nie słyszałam za wiele „Wow, uważaj, masz tu J. K. Rowling; a tutaj mamy kolejną Angelę Merkel, Hillary Clinton, Caitlin Moran, Paulę Radcliffe, czy Hilary Mantel!”

Ten codzienny seksizm zaśmieca nasze rozmowy, a pornografizacja wizerunku kobiety jest tak rozpowszechniona w naszych mediach, że trudno jest stworzyć miejsce, w którym by nie występowała, w którym nie narzucałaby się nam w naszych domach i poza nimi. Seks sprzedaje gazety, przedsiębiorstwa, programy telewizyjne i gry komputerowe. Mój brat przyrodni jest recenzentem gier komputerowych i poprosiłam go o pomoc w znalezieniu kobiet, które nie są tylko damami w opałach. Powiedział mi tak: „Samus jest moją ulubioną postacią kobiecą i zawsze była wspaniałym symbolem równouprawnienia w grach komputerowych. Aż do najnowszej gry, która jest przez wszystkich znienawidzona, ponieważ przedstawia ją w bardzo seksistowski sposób.” Dodał też: „Myślę, że najbardziej uprzedmiotawiające proporcje ciała są w Soul Calibur, gdzie piersi kobiet są w zasadzie większe niż ich głowy.”

Nawet ubrania i zabawki dla dzieci nie są bezpieczne. Firmy Matalan i Primark musiały wycofać ze sprzedaży usztywniane biustonosze i bikini skierowane do dziewczynek nawet siedmioletnich. Tesco próbowało w dziale z zabawkami sprzedawać zestaw do tańca na rurze Peekaboo z napisem „Uwolnij swojego wewnętrznego seks-kociaka” razem z DVD prezentującym „seksowne ruchy”.  Nawet stare dobre neutralne płciowo Lego dołączyło do tego ruchu marketingowego.

Oczywiście nasza kultura popularna również stanowi tego przykład. Wszyscy chcemy być tacy, jak ludzie w telewizji – i z tym związana jest nasza odpowiedzialność.

Pamiętam czasy, kiedy moja mama była dziennikarką rockową w późnych latach 70‑tych/wczesnych latach 80‑tych oraz wszystkie kobiety, z którymi przeprowadzała wywiady i porozrzucane po naszym domu zdjęcia Chrissie Hynde, Alison Moyet, Annie Lennox, Debbie Harry, Sinéad O’Connor, Joan Armatrading. Jestem pewna, że je również sprzedawano na podstawie ich seksapilu, ale było to całkowicie inaczej pokazane obok ich świetnych głosów i tekstów. Miały wiele do powiedzenia, wyglądało na to, że na mainstreamowym rynku jest miejsce zarówno na treść, jak i na styl.

Nie wydaje mi się, żeby ten uprzedmiotawiający sposób przedstawiania kobiet był nieuchronny. Myślę, że wciąż możemy schować szydło z powrotem do worka, czy też lalki Barbie czy gdzie ten dziwny, nowy, pornograficzny twór siedzi – i wysadzić ten cholerny worek w powietrze, jeśli trzeba.

Od wynalezienia układu scalonego pół wieku temu zbudowaliśmy potężne komputery, zmniejszyliśmy je do kieszonkowych rozmiarów, opracowaliśmy sekwencję ludzkiego genomu, przy pomocy inżynierii biologicznej stworzyliśmy całkowicie nowe gatunki i wydrukowaliśmy nerki na trójwymiarowej drukarce – wszystko to razem z naszą nową przyjaciółką, Siri, u boku.

Jak szybko przyzwyczailiśmy się do zmian, jak szybko przystosowaliśmy nasze życia do technologii, ponieważ w większości są to zmiany na lepsze. Fantastycznie lepsze. Od nowa zdefiniowaliśmy to, co i jak robimy, w sposób nie do wyobrażenia jeszcze 20 albo 30 lat temu.

Myślałam o tym, że marzenie o równości płci wybuchło mniej więcej w tym samym czasie, w którym po raz pierwszy pomyślano o Internecie. Nikt nie chciał jednakowości, tylko trochę równości. Jeśli potrafimy odczytać genom, z pewnością możemy przedefiniować nasze role płciowe, wykorzystując wszystkie te wspaniałe zasoby, aby stworzyć nową przestrzeń, w której równość płci jest czymś wartym osiągnięcia, ponieważ, tak jak postęp technologiczny, przyniesie pożytek dla wszystkich. Obecnie media nie tylko transmitują czy pokazują, ale również stanowią największe źródło informacji. Edukują nas. Posunęłabym się nawet do tego, by powiedzieć, że kształtują naszą świadomość. Są najpotężniejszym narzędziem społeczeństwa, a ich największym zainteresowaniem jest seksualizacja młodych kobiet, pokazywanie wciąż w kółko jednej i tej samej perspektywy, bez uwzględniania innych – przecież amerykańskie nastolatki spędzają 10 godzin i 45 minut dziennie konsumując różne rodzaje mediów.

Myślę, że fakt, iż jedna na 10 stron zawiera pornografię nie pomaga za wiele w pamiętaniu o tym, że kobiety są czymś więcej niż tylko ciałem. Jak mówi Marie Wilson, wieloletnia zwolenniczka zwiększenia liczby kobiet w amerykańskim rządzie i sferze biznesu: „Nie możesz być czymś, czego nie widzisz.”

Jestem optymistką, więc patrzę na postęp, jakiego już dokonano. To fantastyczne, że więcej kobiet niż mężczyzn studiuje dziennikarstwo i że znaczna większość z nich wygrywa nagrody akademickie – nawet jeśli zajmują jedynie 3% wpływowych stanowisk, kiedy wejdą na rynek pracy.

Więcej kobiet niż mężczyzn studiuje medycynę. Dziewczęta mają pewność siebie potrzebną do wyprzedzania chłopców, na co kiedyś by się nie odważyły. Kobiety grają zawodowo w piłkę nożną i krykieta. Dobrze pamiętam, jak, mając cztery lata, chowałam się obok mojego taty na stadionie Old Trafford i bez powodzenia szukałam w tłumie innej kobiety. Dzisiaj stadiony są wypełnione dziewczynkami i kobietami.

Ale mój syn wciąż pyta mnie ze zdumieniem: „Dlaczego istnieje Woman’s Hour w radiu, albo festiwale filmów kobiecych i specjalne strony dla kobiet w gazetach? Dlaczego wygląda, jakby kobiety były jakąś grupą mniejszościową – kiedy tak naprawdę, nie wiem, czy o tym wiedziałaś, mamo, statystycznie stanowią odrobinę ponad połowę ludności na świecie?”

Nie wiem, odpowiadam. Może role płciowe, które są im narzucane są zbyt ograniczające; wyobraźcie sobie nie przeciwstawić się temu wszystkiemu i zmarnować cały swój potencjał.

Czy możliwe jest „ulepszenie” naszej przestrzeni domowej, nieważne czy jesteśmy singlami, w związku czy mamy rodzinę? Czy możemy odrzucić założenia, tradycyjne przekonania, ten stary labirynt domowych przyzwyczajeń?

Ulepszyliśmy już tyle innych aspektów naszego życia – to, jak znajdujemy partnerów, chodzimy na randki, rodzimy dzieci, tego samego lub innego koloru skóry, i wychowujemy je w związkach jednopłciowych, jeśli tak chcemy. Przyzwyczajamy się do nowych sposobów rozwoju, rodzenia dzieci, wypożyczania macicy i kupowania jajeczek, a jednak pod tym względem oczekiwania dotyczące płci i uprzedmiotowienie wciąż istnieje: chińskie krępowanie stóp i gorsety zostały najwidoczniej jedynie zastąpione pełną depilacją brazylijską i vajazzlingiem.

Dlaczego blokować w taki sposób połowę potencjału naszego społeczeństwa?

Dlaczego mężczyźni nie mogą być szanowani za zostawanie w domu z małymi dziećmi? Dlaczego wychowywanie dzieci nie jest uważane za osiągnięcie, jeśli osiągnięcia są wyznacznikiem sukcesu/szczęścia? Czy nie możemy tego zmienić? Znam kilku ojców, którzy zajmują się większością obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci i są fantastycznymi rodzicami – dlaczego reszta z nas podchodzi do tego z wewnętrzną mizoandrią, dlaczego samotny facet odbierający dziecko ze szkoły jest powodem do zażenowania? Albo to, albo organizuje udaną imprezę urodzinową dla dziecka i staje się towarzyskim geniuszem, godnym pierwszych stron gazet.

Tak wiele zawodów można teraz wykonywać w domu. Czy nie to jest celem rewolucji technologicznej? Wyzwolenie nas wszystkich. W taki sam sposób, w jaki Jamie Oliver sprawił, że gotowanie stało się nowym rock’n’rollem, czy nie mógłby razem z Hugh Fearnley‑Whittingstallem lub dwoma zamienić przestrzeń domową w coś, co oznacza rock’n’roll dla nas wszystkich?

Dlaczego mężczyźni nie sprzedają proszków do prania? Znudziły mnie proszki sprzedawane przez kobiety. Chciałabym zobaczyć rzeczy wywrócone do góry nogami.

Nie rozumiem braku innowacji w tym zakresie. Gdybym była dziennikarką, pytałabym każdego mężczyznę, z którym przeprowadzałabym wywiad o to, czy martwi się wypadającymi włosami, swoją wagą, jak udaje mu się pogodzić pracę z rodziną, jakie ma nerwice – i w ogóle nie zajmowałabym się treścią tego, co robi. A dla kontrastu pytałabym wszystkie kobiety o ich aspiracje, ich ulubioną muzykę, największe wpływy i inspiracje w ich życiu. I nie pytałabym – tak, wiem, że by mnie zwolniono – ale nie pytałabym wcale o ich wygląd zewnętrzny. Tylko dopóki coś nie zaczęło by się zmieniać.

Obecnie wciąż istnieje to podprogowe przekonanie, że kobiety są przedmiotami, a mężczyźni podmiotami. Jesteśmy przyzwyczajeni jedynie do kobiecej nagości w filmach i telewizji. Dlaczego nie ma równie wiele męskiej nagości – czy tylko na jedną płeć warto się gapić? Jestem przekonana, że sporo kobiet i mężczyzn doceniłoby taką zmianę.

Pamiętacie piosenkę Setha MacFarlane’a o cyckach aktorek na gali Oscarów? Michael Fassbender, który występował nago we Wstydzie rok wcześniej nie został w ten sposób uhonorowany. Tak samo jak John Malkovich albo Harvey Keitel tyle lat wcześniej. Simone de Beauvoir napisała w 1949: „Mężczyzna jest definiowany jako istota ludzka, a kobieta jako istota kobieca.” Teraz to powinna być już przestarzała obserwacja.

Chcę podzielić się z wami spostrzeżeniem prekursorki antropologii Margaret Mead, która zasugerowała w 1935 roku: „Jeżeli mamy osiągnąć kulturę bogatszą, obfitującą w wartości kontrastowe, musimy uznać całą gamę ludzkich możliwości i w ten sposób utkać tkankę społeczną mniej arbitralną, tkankę, w której każdy dar natury ludzkiej znajdzie odpowiednie dla siebie miejsce.”*

Może któregoś dnia znów obudzę się bardzo wcześnie i przeczytam scenariusz, w którym będzie napisane: „Do pokoju ze zdecydowaniem weszła kobieta, a ludzie odwracali głowy, żeby popatrzeć na nią, kiedy mówiła.”

Zredagowany fragment przemówienia wygłoszonego 18 października na konferencji Wired 2013 w Londynie; wiredevent.co.uk

* M. Mead, Trzy studia, przeł. E. Życieńska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, t. III, s. 318 (przyp. tłum.)

Tłumaczenie: Ewa Wlezień

design & theme: www.bazingadesigns.com