Molestowanie w przestrzeni publicznej: W jakim ja kraju żyję?

Jakiś czas temu dostałyśmy maila o następującej treści:

Dzień dobry,

chciałam podzielić się z Państwem tym, co przydarzyło mi się ostatnio, a co oburza mnie jako kobietę i człowieka.

Jechałam rano tramwajem do pracy, był duży ścisk. Miałam na sobie sukienkę. W pewnym momencie kobieta stojąca obok mnie zaczęła krzyczeć do osoby stojącej za mną, pytając, co robi z telefonem. Okazało się, że za mną stał mężczyzna z teczką, do której przymocowany miał telefon skierowany obiektywem aparatu do góry. I tym aparatem robił zdjęcia temu, co miałam pod sukienką. Zszokowana popatrzyłam na niego, a on uciekł.

Wieczorem, po powrocie z pracy, poszłam na policję. Bardzo potrzebowałam zgłosić to dla samej siebie. Chciałam odzyskać trochę spokoju, który ten mężczyzna mi zabrał, naruszając moje granice. Na komendzie powiedziano mi, że owszem, mogą sporządzić notatkę z tego, że zgłaszam sprawę, ale filmowanie czyichś obszarów intymnych samo w sobie nie jest przestępstwem ani wykroczeniem. Aby takim było, nagrania musiałyby trafić do sieci. Mimo takiej informacji postanowiłam i tak zgłosić sprawę. Zostałam przesłuchana przez kobietę, której uprzejmą, niestety, nazwać się nie dało. Opowiedziałam jej wszystko, a ona, jakby zniecierpliwiona, zapytała: No i co dalej? Jakby oczekiwała, że powiem: I wtedy rzuciłam się za nim w pościg i powaliłam go na ziemię, a następnie przekazałam w ręce policjantów. Najwidoczniej nic to, że owi policjanci nie mogliby tu nic wskórać, bo w końcu wszystko to żadne przestępstwo…

Po dwóch dniach zadzwonili do mnie z komendy, prosząc o przyjście, aby „szerzej porozmawiać” o moim zgłoszeniu. Na miejscu pokazano mi zdjęcie mężczyzny, który, cytuję, „zajmuje się takimi rzeczami i jeszcze INNYMI”. Piszę „INNYMI”, bo po tonie wypowiedzi można się było domyślić, o jakiego rodzaju aktywności chodzi. Niemniej jednak nie rozpoznałam w nim tego, który skrzywdził mnie. Policjant poprosił, abym natychmiast skontaktowała się z nim, jeśli ponownie zobaczę pana z tramwaju. Wtedy on wyśle po niego ludzi, którzy go wylegitymują i sprawdzą, co ma w domu. Zaskoczona, zapytałam, skąd ta nagła zmiana podejścia, skoro to nie stanowi przestępstwa czy wykroczenia. I ponownie usłyszałam, że będzie to karalne jako „nieobyczajne zachowanie”, jeśli zdjęcia czy filmy trafią do sieci. W przeciwnym razie nic.

Po raz kolejny zadaję sobie pytanie: w jakim kraju ja żyję? Jak może być tak, że ktoś nagrywa to, co najintymniejsze, bez mojej zgody, a w świetle prawa nie robi nic złego? Dlaczego nikt nie nazwie tego po imieniu: molestowanie? Jak mam się czuć bezpieczna, skoro nikt nie jest w stanie mnie ochronić przed takimi ludźmi?

Najbardziej rozbrajająca była reakcja mojego przyjaciela, z zawodu psychologa (sic!). Opowiedziałam mu o całej historii, co on skomentował słowami: Widzisz, jesteś łakomym kąskiem dla facetów. Kilka innych osób wypowiadało się w podobnym tonie, a ja nie mogę wyjść z przerażenia i zażenowania. To tak, jakby powiedzieć zgwałconej kobiecie: Ej, no właściwie to powinnaś się cieszyć, spodobałaś się! Trzeba było założyć wór po kostki, wtedy nikt by cię nie tknął.

Reaguję nerwowo na widok mężczyzn na ulicy czy w komunikacji miejskiej. Ciągle oglądam się za siebie, w każdym widzę zagrożenie. Powraca do mnie obraz mężczyzny w tramwaju, a także tego, którego zdjęcie mi pokazano. Nie wiem, kiedy uda mi się odzyskać spokój. Ktoś naruszył moje granice, a otoczenie zdaje się w ogóle tego nie rozumieć. To boli.

Dziękuję za wysłuchanie.

Komentarz CF:

Warto powtórzyć po raz kolejny, że na tego typu sytuacje, czyli molestowanie właśnie, nie ma wpływu nasz strój czy zachowanie. Wydawałoby się to oczywiste, a jednak opisane wyżej reakcje znajomych sugerują coś odwrotnego. Nikt nie ma prawa naruszać naszych granic osobistych. Kropka.

Ponad trzy czwarte kobiet w Polsce doświadczyło jakiejś formy molestowania w przestrzeni publicznej. Ile z nich decyduje się na zgłoszenie na policję? Bardzo niewiele. Zresztą trudno się dziwić, biorąc pod uwagę to, w jaki sposób są tam traktowane. Jakkolwiek wdrażane są procedury, by policjantki i policjanci rozmawiający z osobami, które doświadczyły przemocy seksualnej podchodzili do nich z należnym szacunkiem, nadal przesłuchanie na policji kojarzy się z powtórnym przechodzeniem tego samego koszmaru, upokorzeniem i poczuciem bezsilności.

Pamiętajmy, że oprócz zmian systemowych – jak egzekwowanie konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy, szkolenie policjantów_ek czy zakładanie całodobowych bezpłatnych infolinii – zmiany są także w naszych rękach. Reagujmy. Czasem wystarczy jeden okrzyk sprzeciwu, by zapobiec czyjejś osobistej tragedii.

design & theme: www.bazingadesigns.com