Żurek: Moja siostra – zwierzę

Dorastałam w czasach PRL-u. Mieszkałam i wychowywałam się w Warszawie, miałam jednak przywilej posiadania babci i dziadka mieszkających na wsi. Czułam się u nich jak u siebie. Dzięki temu poznałam smak życia ze zwierzętami, nie tylko z psem czy kotem, ale również z krowami, kozami, świniami, końmi czy kurami. Razem z dziadkiem karmiłam świnie, doiłam krowy, biegałam z cielakami, z babcią karmiłam kury, zbierałyśmy jajka.
wiez

Wówczas nie zdawałam sobie sprawy z tego, że świnie i cielaki, z którymi się bawię, są właśnie tym, co jem, że ludzie dają sobie prawo do decydowania o ciele zwierząt, tak, jak społeczeństwo daje sobie prawo decydowania o ciałach kobiet. Zwierzęta te były szczęśliwe, żyły w dobrych warunkach, widywały słońce, trawę, zaznały obecności swoich rodziców, życzliwości posiadających je ludzi. Nawet w PGR-ach zwierzęta dostawały szansę obcowania z naturą, zanim zostały zabite.

Dzisiaj przemysłowa hodowla zwierząt na mięso i nabiał to nic innego jak masowe znęcanie się nad zwierzętami w świetle prawa. Szczególnemu wyzyskowi poddawane są samice i ich młode. Maciory, mleczne krowy, kury nioski – ich ciała traktowane są jak urządzenia, mające produkować to, co ludzie uważają za potrzebne. Samice zwierząt hodowlanych spędzają często całe życie niemal unieruchomione w ciasnych pomieszczeniach. Sztucznie zwiększa się ich płodność, mleczność czy częstotliwość znoszenia jaj. A kiedy ich ciała odmawiają już posłuszeństwa, wysyła się je do ubojni. 

I tak na przykład krowy mleczne umieszcza się w betonowych budynkach. Żeby dawać mleko, krowa musi najpierw urodzić cielaka; nie jego będzie jednak karmić – młode zabiera się matce i wsadza do małego betonowego boksu. W boksie zwierzę prawie nie ma miejsca, żeby się ruszać – bo przecież cielęcina musi być delikatna… Tymczasem matka, dzięki manipulacjom genetycznym, produkuje zwiększoną ilość mleka; jej wymiona wypełniają się ponad miarę, co prowadzi do bolesnych zwyrodnień kręgosłupa i stawów. Ciągłe zapładnianie, kolejne ciąże i nadmierna produkcja mleka powodują, że już w wieku około 5 lat krowa przestaje wytwarzać „opłacalną” ilość mleka: wtedy wysyła się ją na rzeź. W naturalnych warunkach krowy dożywają dwudziestu pięciu lat.

Świnie, inteligentne, czyste zwierzęta, najczęściej spędzają całe życie w budynkach – wychodzą z nich dopiero, kiedy mają zostać wysłane do ubojni. Maciory zamieniane są w maszynki do rodzenia prosiąt. Po porodzie najczęściej zostają unieruchomione w metalowych klatkach; większość czasu spędzają na leżąco, tak, by prosięta miały do nich nieustanny dostęp. Przez całe życie albo są w ciąży, albo karmią młode. Dostają hormony – żeby mogły szybciej zajść w ciążę – i antybiotyki – żeby ich rany nie ulegały zakażeniom. W ciasnej klatce świnia tapla się bowiem we własnych odchodach, często poraniona, z zaropiałymi sutkami… „Nie opłaca się” leczyć zwierząt, tak samo, jak „nie opłaca się” dbać o jakość ich życia. Jedyne, co „się opłaca”, to dbać o to, by żyły i mogły podlegać wyzyskowi jak najdłużej. 

Kury nioski całe życie spędzają w pomieszczeniach ze sztucznym światłem, w klatkach lub na ściółce. Ich los jest i tak nieco lepszy od losu kurczaków-brojlerów. W brojlerowni (budynek bez okien, ze sztucznym światłem, przeznaczony do tuczenia kurczaków) klatki stawia się jedna na drugą, żeby jak najefektywniej zagospodarować przestrzeń. Życie kurczaka w takiej klatce trwa około 40 dni; w tym czasie tyje tak szybko, że jego stawy nie mogą utrzymać ciężaru ciała. Kurczakom wypala się dzioby gorącym żelazem, żeby w stresie nie wydziobywały sobie ran.

Przepisy zakładają, że w ubojni zwierzę przed śmiercią powinno zostać ogłuszone (wyjątkiem jest ubój rytualny). W wywiadzie dla Gazety Wyborczej z lipca 2013 roku profesor Andrzej Elżanowski opowiadał, co to oznacza w praktyce. Kurczaki jadą taśmociągiem, głową w dół, do rynny z wodą pod napięciem. W teorii prąd powinien ogłuszyć zwierzę, następnie, ogłuszone, jedzie ono do maszyny podrzynającej gardło, zaś martwe zanurzone zostaje we wrzątku. W praktyce niektóre kurczaki odchylają głowy, unikają ogłuszenia. Zdarza się też, że maszyna do zabijania okazuje się niesprawna i zwierzę do wrzątku trafia żywe, a niekiedy nawet – przytomne. „Ludzie w ubojniach – podkreślał w wywiadzie profesor Elżanowski –  pracują na akord. Zabijają niesprawnym sprzętem. Z jednej strony mamy wrażliwość żywych istot, a z drugiej – presję czasu i wyniku, która wymusza błędy. I ma nieodwracalne skutki [dla psychiki] ludzi. Badania wykazują, że w społecznościach, dla których głównym pracodawcą jest rzeźnia, wzrasta przestępczość, a szczególnie przemoc domowa”. 

Byki i krowy ogłuszane są aparatem, który pracownik ubojni przykłada im do głowy, następnie wykrwawiane i obdzierane ze skóry. Podobnie świnie: ogłuszone prądem, nakłuwa się a następnie po ogłuszeniu prądem wrzuca się do wrzątku. Tu także zdarzają się „błędy” – czyli sytuacje, gdy zwierzę, które nie zostało prawidłowo ogłuszone czy wystarczająco szybko zabite, żywe i świadome przechodzi przez kolejne etapy agonii. Takie przypadki zazwyczaj są starannie ukrywane i ciężko je udowodnić, w Polsce znany jest jednak przynajmniej jeden udokumentowany przypadek (dotyczący świni), z Żelistrzewia na Pomorzu.

Ostatnie chwile życia zwierząt hodowanych przemysłowo wypełnione są przerażeniem i bólem. Kurczaki podróżują w przeładowanych klatkach, często z połamanymi nogami i skrzydłami (wyłapujący je ludzie pracują na akord, w pośpiechu). Świnie przeżywają szok, gdy wypędza się je z zagród, w których spędziły całe życie Cielaki, przewożone często setki kilometrów, czy to w upale, czy w mrozie, nie dostają wody. 

W przeszłości ludzie wykorzystywali skóry i futra zwierząt, aby ogrzać się w zimniejszych sezonach czy częściach świata. Dzisiaj mamy do dyspozycji dość materiałów, które nie pochodzą z ciał zwierząt, a pozwalają nam chronić nasze. Wykorzystywanie skór i futer jest już jedynie zachcianką, wyrazem przerośniętego ego, dawaniem sobie prawa do poniżania innych istot. 

Fermy futrzarskie, oprócz tego, że są miejscem męczarni zwierząt, stanowią także zagrożenie dla środowiska. Odchody zwierząt, zawierające dużo fosforu i azotu, wsiąkają w glebę i zanieczyszczają wody gruntowe, a wraz z deszczem spływają do zbiorników wodnych. Pierwiastki zawarte w odchodach przyczyniają się do nadmiernego rozwoju glonów, a co za tym idzie, do zmniejszenia ilości tlenu w wodzie i wymierania ryb oraz innych organizmów wodnych. Zanieczyszczona woda staje się niezdatna do picia.

Przy obróbce skór i futer używa się sporych ilości substancji konserwujących czy żrących, co skutkuje produkcją niebezpiecznych odpadów. Ponadto zwierzęta niekiedy uciekają z ferm futrzarskich, a że najczęściej uciekinierzy nie należą do gatunków miejscowych, ich obecność zaburza równowagę ekologiczną danego regionu.

Najpopularniejsze są hodowle norek i lisów, hoduje się również szynszyle, szopy, tchórze i nutrie. Zwierzęta na ogół trzymane są w klatkach z drucianej siatki, która rani podeszwy ich łap, skazując zwierzę na życie w bólu. W stresie, zwierzęta obgryzają własne ogony czy łapy, popadają w apatię lub obłąkańczo kręcą się w kółko. Samice zabijają czasem własne młode. Zwierzęta, które niszczą swoje futro, są natychmiast uśmiercane.

Zwierzęta hodowane na futra zabija się m.in. za pomocą prądu (razi się je prądem jednocześnie w pysk i odbyt), gazów spalin samochodowych, chloroformu, uderzenia w tył głowy lub złamania karku.

Mogłabym opowiadać jeszcze długo. O cyrkach: wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wygląda życie cyrkowych zwierząt. Przeciętnie zwierzęta te spędzają 10–11 miesięcy w drodze, zamknięte w zbyt małych klatkach lub skute łańcuchami, aby nie sprawiały kłopotów w ciągu długich godzin podróży. Trenerzy używają biczy, obcisłych obroży, kagańców, elektrycznych poganiaczy, kijów zakończonych ostrymi hakami i innych bolesnych narzędzi, aby zmusić zwierzęta do posłuszeństwa. Zniewolone dzikie zwierzęta, żyjące w nieodpowiednich warunkach, nabywają powtarzających się i często destrukcyjnych zachowań, takich jak: obsesyjne chodzenie tam i z powrotem, nerwowe kręcenie się w kółko, zastyganie w bezruchu, samookaleczenia, wylizywanie i wygryzanie niektórych części ciała (łap, ogona), wyrywanie sierści lub piór, chwytanie zębami wyimaginowanych owadów, objadanie się, picie dużej ilości płynów, gryzienie różnych przedmiotów. Takie zachowania, przejaw skrajnego stresu i znudzenia, są powszechne u zwierząt cyrkowych. 

O ogrodach zoologicznych: zoo mogą sprzedawać, kupować, rozmnażać lub wymieniać zwierzęta, a nawet łapać te żyjące na wolności. Właściciele i zwolennicy ogrodów zoologicznych twierdzą, że zwierzęta trzyma się w niewoli po to, aby zachować gatunki. Jednak większość gatunków przebywających w zoo nie jest zagrożona wyginięciem. Dla zwierząt poranionych przez kłusowników, uratowanych z cyrków i innych pseudohodowli czy osieroconych istnieją szpitale i sanktuaria, a dla chronionych gatunków – rezerwaty. 

O „naszych pupilach”: my, ludzie, znamy zwierzęta towarzyszące, udomowione – to psy, koty czy gryzonie. Gatunki te od tysięcy lat żyją obok nas, towarzyszą nam i są naszymi przyjaciółmi. Niestety, ludzka próżność doprowadziła do tego, że zwierzęta domowe rozmnażane są na potęgę, a ponieważ rasowe zwierzęta są kosztowne, powstają „domowe hodowle”. Kiedy widzę ogłoszenie „tanio sprzedam rasowe szczeniaczki”, od razu zapala się mi czerwona lampka: uwaga, to może być pseudohodowla. W takiej pseudohodowli suki czy kotki traktowane są jak maszynki do rodzenia młodych, przebywają najczęściej w skandalicznych warunkach, często maltretowane, zapładniane kiedy to tylko możliwe. Szczeniaki lub kociaki, nawet jeśli są bardzo podobne do rasowych, mają skłonności do różnego rodzaju wad i chorób, „hodowca” zaś (inaczej niż w hodowlach zarejestrowanych) nie bierze za to odpowiedzialności. Wiele domowych zwierząt, rasowych czy nie, zostaje w pewnym momencie życia porzuconych lub doznaje cierpień z rąk ludzi, którym ufa. Schroniska w Polsce są przepełnione. A warto pamiętać, że zabierając psa czy kota ze schroniska, ratuje się dwa życia – to, które adoptujemy oraz to, które trafi z ulicy na jego miejsce.

O testach: jeśli gdzieś równomiernie wykorzystuje się zarówno osobniki żeńskie jak i męskie, to przede wszystkim w dziedzinie doświadczeń na zwierzętach. Samice są najczęściej wykorzystywane do doświadczeń związanych z branżą kosmetyczną, chemią gospodarczą czy odpornością lub nie, na różnego rodzaju substancje mogące zagrażać człowiekowi, samce zaś – do testów medycznych. Przy czym testowanie leków na zwierzęcych i ludzkich tkankach męskich sprawia, że te same leki mogą nieco inaczej wpływać na kobiety, niż na mężczyzn.

Wyzysk zwierząt nie jest koniecznością. Powinniśmy przestać dręczyć zwierzęta, pożerać je i obdzierać ze skóry, i to bynajmniej nie tylko z powodów etycznych. Pod uprawę pasz oraz do wypasu tuczu wycina się lasy tropikalne. Przemysł mięsny i skórzany zużywa kurczące się zasoby wody pitnej, produkuje więcej gazów cieplarnianych niż cały światowy transport naziemny i lotniczy łącznie oraz zatruwa gnojownicą glebę, wody gruntowe i powierzchniowe, stwarzając chorobotwórczym mikroorganizmom pożywkę do szybkiej ewolucji. Jeśli idzie o testy na zwierzętach, z ostatnich badań wynika, że ponad 90% leków testowanych na zwierzętach nie nadawało / nie nadaje się dla ludzi, a część jest wręcz śmiertelnie niebezpieczna. To, że my i zwierzęta mamy DNA zgodne w 90 czy więcej procentach, nie ma tu żadnego znaczenia: właśnie ta drobna różnica w genach decyduje o innym oddziaływaniu leku na organizm. Jestem za całkowitym zakazem wykorzystywania jakichkolwiek zwierząt do testowania jakichkolwiek produktów czy zachowań. W Europie każdy lek, zanim zostanie dopuszczony do sprzedaży komercyjnej, musi być przetestowany na tkankach ludzkich, a następnie na żywych ochotnikach.  

Zwierzęta były tu miliony lat przed nami i będą miliony lat po tym, jak gatunek ludzki wyginie. A my, ludzie, nie mamy prawa traktować ich jak rzeczy, wykorzystując czy to dla rozrywki w cyrkach, zoo i fermach futrzarskich, czy to do testów, czy też, aby zaspokajać własne gusta kulinarne. Dlatego dziękuję zwierzętom, że dzielą się ze mną tym miejscem. Dlatego jestem weganką.

Karolina Żurek, PK8M

Jesteśmy zwierzętami” – wywiad z prof. Andrzejem Elżanowskim
Redakcja/korekta: Anna Dzierzgowska
design & theme: www.bazingadesigns.com