Moja odpowiedź na 10 najczęstszych komentarzy na temat feminizmu

W ramach projektu Everyday Sexism staram się pisać o wszelkich przejawach nadużyć, z którymi spotykają się kobiety. Z niemal kojącą regularnością, pod swoimi artykułami wciąż widzę te same słowa krytyki. Postanowiłam więc zaoszczędzić trochę czasu i przygotować zbiorczą odpowiedź dla wszystkich komentujących. Oto ona.

10860618_10205777674228997_1277155695_oW 2012 roku dziennikarka Helen Lewis zauważyła, że „komentarze pojawiające się pod artykułami dotyczącymi feminizmu są same w sobie dowodem na to, że feminizm jest niezbędny.” Całkowicie się z nią zgadzam. Znaczenie i słuszność kobiecych ruchów powinna być podkreślana nie tylko w obliczu poważnych nadużyć, zwłaszcza jeśli na co dzień spotykamy się z bardziej subtelnymi przejawami seksizmu. Są nimi choćby komentarze kwestionujące nasze wysiłki, które są powtarzane w nieskończoność. Poniżej znajdziecie moje odpowiedzi na 10 najczęstszych zarzutów, z jakimi się spotykam po publikacji swoich artykułów. Dedykuję je moim najbardziej wytrwałym krytykom/czkom.

Sytuacja, o której mówisz nie jest w żaden sposób zależna od płci.”

Wolę myśleć, że osoby zostawiające taki komentarz są tylko naiwne, a nie zwyczajnie głupie. 

Bo gdyby tylko zadały sobie trochę trudu i popatrzyły choćby przelotnie na statystyki (bardzo często cytowane przecież w artykułach, pod którym publikują swój komentarz), to od razu zdałyby sobie sprawę, że opisywane sytuacje – molestowanie i nadużycia na tle seksualnym czy dyskryminacja w miejscu pracy – są zdecydowanie warunkowane przez płeć i dużo częściej stają się udziałem kobiet. 

„Dobra robota. Udało ci się zidentyfikować problem, który był już omawiany miliony razy. Co w takim razie proponujesz, by go rozwiązać?”

Czuję się naprawdę okropnie zarzucając biednego, uciemiężonego czytelnika kolejnym artykułem na ten sam temat. Choć skoro tak trudno jest czytać kolejny raz o tych samych problemach, to może warto pokusić się o refleksję, jak musi czuć się ofiara, która doświadcza opresyjnej sytuacji we własnym życiu. Zgadzam się, że tylko opisuję dany problem, niestety nie rozwiązując go. Ale kiedy startowałam ze swoim projektem ciągle słyszałam, że przecież temat seksizmu już od dawna nie istnieje. To niemożliwe, żeby naprawdę zrobić coś w kierunku zmiany jakiejś sytuacji bez uprzedniego podniesienia poziomu świadomości społecznej. To właśnie staram się robić w swoich tekstach.

 „Czemu ciągle się nad tym rozwodzisz, na świecie jest przecież tyle bardziej istotnych problemów.”

To naprawdę zadziwiające jak rzadko podobne słowa krytyki są kierowane do dziennikarzy zajmujących się piłką nożną czy dajmy na to autorów/ek artykułów o dekorowaniu wnętrz. Co ciekawe, głównie kobiety są obdarzane uwagami w stylu: „spójrz jaką jesteś szczęściarą, na świecie dzieje się przecież tyle strasznych rzeczy”. Istnienie gwałtów i innych form przemocy na tle seksualnym w żaden sposób nie umniejsza i nie unieważnia istnienia problemu molestowania w miejscu pracy czy dyskryminacji ze względu na płeć. Nikt nie powie policjantom, żeby przestali się zajmować problemem defraudacji, dopóki nie rozwiążą każdej sprawy związanej z zabójstwem. 

Założenie, że kobiety w Wielkiej Brytanii nie mają na co narzekać jest z gruntu fałszywe. 85 tysięcy kobiet każdego roku pada ofiarą gwałtu, a ponad 400 tysięcy słyszy obraźliwe słowa o charakterze seksualnej napaści. Średnio dwie kobiety tygodniowo giną z ręki swojego obecnego lub byłego partnera. I co najważniejsze wszystkie zdarzenia tego typu są ze sobą powiązane. Jeśli nie potrafimy walczyć z bardziej łagodnymi przejawami nadużyć to niejako wyrażamy zgodę, by kobiety były oficjalnie traktowane jako obywatele drugiej kategorii. A to otwiera furtkę kolejnym, często dużo bardziej tragicznym sytuacjom.

 „Nie wiem czy ci ludzie będą kiedykolwiek zdolni do zmiany.”

To prawda, że osoby które dopuszczają się aktów przemocy wobec kobiet raczej nie zmienią się pod wpływem artykułów publikowanych w The Guardian. Ale słyszałam od wielu mężczyzn, że zaczęli inaczej postrzegać niektóre zachowania, które wcześniej uznawali za zupełnie normalne i nieszkodliwe. Wiem jednak, że jest mnóstwo osób, które choć może nie mają seksistowskich przekonań, to wciąż nie są świadome skali problemu. Jeśli uda nam się zmienić ich podejście, wtedy sytuacja też ma szansę się zmienić. Być może jakiś ojciec przeczyta mój artykuł i poczuje potrzebę rozmowy ze swoim synem na temat szacunku do kobiet. Być może przeczyta go kobieta, która doświadczyła przemocy na tle seksualnym i to pomoże znaleźć jej odwagę do zgłoszenia sprawy na policję. 

 „Gdyby tylko jakiś mężczyzna spróbował mnie dotknąć, od razu zostałby znokautowany kopnięciem między nogi!”

Naprawdę rozumiem impuls, by skomentować artykuł o nadużyciach na tle seksualnym właśnie w ten sposób. To bardzo frustrujące czytać o ludziach, którzy doświadczają przemocy, a naturalną ludzką reakcją jest chęć udzielenia rady pokrzywdzonej osobie. Niestety takie komentarze pokazują, że wciąż trudno nam zrozumieć, jak ogromny wpływ ma na ofiary molestowanie. Często mówią o uczuciu zupełnego sparaliżowania, niemożności wykonania jakiegokolwiek ruchu. Sugerując jak kobieta ma się zachować w takiej sytuacji, zdejmujemy odpowiedzialność ze sprawcy. Zamiast koncentrować się na winnym i odpowiedzialnym za całe zajście, myślimy o odpowiedniej reakcji ze strony ofiary. 

„Jasne, że możemy powiedzieć, że mężczyźni po prostu nie powinni się tak zachowywać, ale idąc tym tropem mógłbym zostawić na ulicy otwarty samochód mówiąc, że przecież ludzie nie powinni kraść.”

Absolutnie się z tym nie zgadzam. Po pierwsze nie ma żadnego sposobu na uniknięcie napaści, bo 90% gwałcicieli to osoby znajome lub spokrewnione ze swoimi ofiarami. Te wszystkie wyświechtane historie o za krótkich spódniczkach albo późnych powrotach do domu są pozbawione sensu. Po drugie, należy zająć się winnymi, a nie mówić ofiarom jak powinny się zachowywać. Po trzecie, niesamowicie obraźliwe wydaje mi się sugerowanie, że dla większości mężczyzn naturalną, pierwotną reakcją jest atakowanie kobiety, kiedy tylko nadarzy się ku temu sprzyjająca okazja. Niby jakim prawem sprawca gwałtu ma się usprawiedliwiać „biologicznym odruchem”?

„Co z reklamami środków czystości przedstawiających mężczyzn jako idiotów? / Czy Laura Bates naprawdę wierzy, że mężczyźni nie otrzymują dwuznacznych propozycji w miejscu pracy?”

Prawdą jest, że w ramach projektu Everyday Sexism przyjmujemy i publikujemy także teksty dotyczące mężczyzn. Jednak w mediach rzadko spotykane są krzywdzące opinie na ich temat – reklamy, o których wspominasz to jednostkowe sytuacje. Większość artykułów mojego autorstwa dotyczy skutków nierówności doświadczanych przez kobiety. Dlaczego? Ponieważ ta niesprawiedliwość dotyczy ich znacznie częściej, a jej konsekwencje bywają znacznie poważniejsze niż w przypadku mężczyzn. Poza tym nierówność ta jest silnie zakorzeniona w społeczeństwie, w którym żyjemy i ma ogromny wpływ na ekonomiczne i zawodowe aspekty kobiecych doświadczeń.

“Nie znam nikogo, kto zachowywałby się w ten sposób w biurze. / Nie wierzę, że to się naprawdę zdarza tak często. / Nigdy nie pracowałem w miejscu, w którym podobne zachowania byłyby tolerowane.”

Szczególnie mnie to nie dziwi, że mężczyźni piszący takie komentarze mogą nie dostrzegać przejawów seksizmu czy dyskryminacji w miejscach, w którym pracują. Sprawcy często korzystają z sytuacji, gdy ofiara jest sama i nie ma żadnych potencjalnych świadków zdarzenia. Mogą wybrać opustoszały wagon metra lub puste biuro. Ofiary zwykle nie mówią nikomu, o tym co je spotkało. Sytuacja dotyczy głównie kobiet i faktycznie istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że mężczyzna będzie świadkiem takiego wydarzenia, ale w żadnym wypadku nie oznacza to że problem nie występuje. Można utrzymywać, że jeśli nigdy się czegoś nie widziało na własne oczy, to tego nie ma, ale istnieje mnóstwo dowodów, że rzeczywistość wygląda inaczej. Czy nie byłoby zatem łatwiej po prostu nam uwierzyć niż kwestionować dane i statystyki?

 „Nie sądzę, żeby demonizowanie wszystkich mężczyzn było w jakikolwiek sposób pomocne.”

To wręcz zadziwiające, jak szybko niektórzy mężczyźni (oczywiście nie WSZYSCY, bez paniki) mogą dojść do takich konkluzji na podstawie jednego artykułu opisującego konkretne zdarzenia. Komentarz, że nie wszyscy mężczyźni są tacy, jak opisani w artykule staje się niestety częścią problemu. To rodzaj obronnej wypowiedzi, która sprawia, że trudno nam w ogóle mówić o seksistowskich zachowaniach. Najlepszym sposobem na to, by pokazać, że nie wszyscy mężczyźni są seksistami jest zajęcie słusznego stanowiska w tej sprawie. Można zacząć choćby od niekwestionowania sensu artykułów dotyczących seksizmu. 

 „To kolejny przykład feministycznej konspiracji w mediach!”

Trafiona zatopiona.

Laura Bates

Tłumaczenie: Elżbieta Salata

design & theme: www.bazingadesigns.com