Wójcicki: Mięso vs intelekt. Seksistowski wpis na portalu wspinanie.pl

Łukasz Wójcicki
Redakcja: Michalina Pągowska

Na fanpage’u portalu Wspinanie.pl można znaleźć post informujący o Bikini Boulder Calendar. W zatrzymanym kadrze filmiku promującego kalendarz widzimy wspinającą się na skałki dziewczynę w bikini, na pierwszym planie widać jej krocze skąpo zasłonięte majtkami kąpielowymi. Post opatrzony jest komentarzem: „Przepraszamy, ale nam się podoba (emotikon z uśmieszkiem)”. Pod postem 305 reakcji, w tym ponad 200 polubień, głównie panów, reszta to serduszka „super” i buźki „wow”. Ponownych udostępnień: 19.

12819372_10207535396521296_4358753383003944755_o

A dalej lawina seksistowskich reakcji na komentarz Izy Palińskiej: „Przepraszam, ale mam w nosie, co wam się podoba, a wasz post o kobietach jest jak zwykle na poziomie seksistowskiej żenady. Well done”. Komentarz Izy bardzo dobry, czego nie można powiedzieć o reszcie. Ktoś ją poucza, co powinna, a co nie. Ktoś inny próbuje tłumaczyć modelki, a ktoś następny krytykować feministki. A wszystko kręci się wokół błędnych założeń, że z pewnością dzieje się to za przyzwoleniem modelek w harmonii z ich kobiecą naturą skorą do eksponowania ciała. Zamiast tego, sfrustrowane feministki, które nie mogą się pochwalić ani takim ciałem, ani seksownym bikini, wylewają swoje żale na bogu ducha winnych panów, którzy chcieliby sobie tylko popatrzeć.

Popularnym komentarzem w takich sytuacjach jest stwierdzenie, że przecież nikt tych modelek nie zmusza do pozowania. Czyli widocznie same chcą pokazywać swoje ciała, a przy okazji ucieszyć oko innych. Używając takiego argumentu, warto pamiętać, że jeśli nie znamy modelki osobiście, to nigdy nie mamy pewności, że robi to dobrowolnie. To, że się uśmiecha na zdjęciu i wygląda na szczęśliwą, eksponując piersi pod palmą kokosową czy pod nawisem skalnym, nie oznacza, że robi to bez przymusu czy szantażu.

Używanie ludzkiego ciała w marketingu i w promocji produktów na sprzedaż jest znanym i sprawdzonym trikiem kapitalizmu, na który ciągle nabierają się rzesze konsumentów i konsumentek. Kapitalizm i patriarchat to dwa bratanki, które wiedzą, jak zrobić użytek z człowieczego ciała na rzecz kumulacji zysków i utrwalania męskiej hegemonii. Najczęściej jest to kobiece ciało, sucze. Rzadziej kogucie, męskie. Taka, a nie inna zwierzęca analogia jest tu użyta nie bez kozery. Nagie ciało kobiety w domyśle jest do wzięcia. Naga kobieta na plakacie lub w kalendarzu, w przeciętnym męskim wyobrażeniu „defaultowo” jest „suką”, czyli „kurwą”, którą można zerżnąć i zajechać w seksualnych powidokach w męskim kiblu.

Mamy na to zielone światło. Bo skoro zdecydowała się pozować w tak wyuzdanych pozycjach, oznacza, że sama tego chciała, przebiegła „zdzira”. Jej nieudolna próba przechytrzenia męskich popędów, że niby tylko reklamuje olej silnikowy, płyn do mycia naczyń czy wspinaczkę, to w istocie tylko heteroerotyczna gra, która ma na celu zachęcenie męskiego konsumenta do nabycia danego produktu i skorzystania z konkretnej usługi.

A wiadomo, konsument podniecony bardziej ochoczo kupi towar, niż ten z oklapłym fiutem. Z kolei model w negliżu to nie męska prostytutka, o co to, to nie. To właśnie kogucik, jurny i aktywny w przeciwieństwie do modelki, pasywnej, z rozchylonymi udami gotowej do podporządkowania się mężczyźnie.

Dopóki będą nam machać przed oczami nagim ciałem modelki, dopóty będą ludzie, którzy z przyjemnością to obejrzą, mniej lub bardziej się śliniąc. Dlaczego ta czy inna dziewczyna decyduje się zostać modelką (zakładając, że bez przymusu, bo nie jest np. bułgarską, niewykwalifikowaną, bezdomną emigrantką zarobkową) to oddzielny temat. Jest wiele powodów, dla których dziewczyny wchodzą do tej branży, tak samo jest w prostytucji. Łatwy, szybki zarobek. Wystarczy mieć zgrabne ciało albo dobrze obciągać. Są miliony fagasów w agencjach modelek, którzy wykorzystują młode dziewczyny, mamiąc je obietnicą kariery i dużej forsy. Nawet nie zdajemy sobie sprawy ze skali tego zjawiska, panowie, siedząc w domu w kapciach przed telewizorem, robiąc sobie dobrze w trakcie kolejnej reklamy z niepełnoletnią modelką w bikini.

Ale nawet zakładając, że część z tych dziewczyn dobrowolnie decyduje się na modeling, już pal sześć źródła ich motywacji, to nie powód, żeby traktować je jak przedmioty. Jak stojaki pod branżowe katalogi czy zimowe opony. Jak wystawowe manekiny, które można wydymać, a one nawet nie pisną w obawie przed utratą pracy, przed upokorzeniem czy degradacją społeczną.

Wystawianie nagich kobiecych ciał jak afiszy reklamowych to tak, jakby się mówiło: „to nie jest człowiek, to obiekt <kobieta>, której gwarancją jakości jest jej ciało i odpowiednie wcięcie w talii”. Na plakacie lub kalendarzu reklamowym taka dziewczyna nie istnieje jako osoba, która ma intelekt, wrażliwość, uczucia i emocje, tylko funkcjonuje jako ciało, kawałek mięsa, seksualny obiekt, w dodatku zaadresowany do mężczyzn. Wystarczy sobie przypomnieć chłopaki, co Wam przychodzi do głowy, kiedy widzicie modelkę w negliżu z jednoznacznie rozchylonymi ustami w stronę obiektywu kamery.

Czy zastanawiacie się, jakie studia zaczyna lub kończy? Co ostatnio przeczytała? Co myśli na temat polityki społecznej rządu? Jakie ma zdanie w kwestii ekologii, ekonomii, praw człowieka? Nie, myślicie o jej wykremowanej skórze i wyszminkowanych ustach, wyobrażając sobie, jak Wam robi loda. W ten sposób seksualizuje się kobiece ciała, dając przyzwolenie na ich publiczną ocenę, jak klaczy na sprzedaż, i na naruszanie intymnych granic kobiet, które z łatwością możemy przekraczać na zdjęciach w gazetach i w kalendarzach. Czym to się różni od klepnięcia dziewczyny w tyłek w obcisłej spódniczce?

Dziewczyna prężąca się na bilboardzie daje nam przepustkę do penetrowania oczami i wyobraźnią najintymniejszych zakamarków jej ciała. Logika jest ta sama: skoro pozuje do takiego zdjęcia, musi się liczyć z tym, że jej ciało będzie oceniane i komentowane. Tak samo, jak dziewczyna w obcisłej spódniczce, sama się prosi o molestowanie. To jest atrybut kultury gwałtu, w której tworzy się przestrzeń do nadużyć i bezkarności w traktowaniu kobiecego ciała, a wszystko pod pozorem reklamy piwa, albo kalendarza na ścianę.

Ale różnym komentatorom się wydaje, że to przesada, igły z widły, przewrażliwienie. Osobiście, wolę być przewrażliwiony, niż obojętny na seksizm. Ta znieczulica wynika z wygody, rzadziej z głupoty. Wychowani w kulturze męskiej dominacji wolimy wcisnąć sobie kit, że kobiety i dziewczyny lubią być uprzedmiotawiane i że w ich biologicznej naturze leży podporządkowanie i ekspozycja na męskie komentarze. Takie życie, co zrobisz? Nic nie zrobisz.

Patriarchalno-kapitalistyczne status quo zaciera tylko ręce. W zależności od produktu podstawia do fotografii świnię, krowę, kurę albo kobietę. Zależy, czy chodzi o wieprzowinę, mleko lub jajka, czy wszystko naraz. Kobieca wędlina sprzedaje się najlepiej, bo jej jakość i świeżość poparta jest męskim autorytetem. A to, jak wiadomo, jest gwarancją najwyższej jakości.

Dziwi bezrefleksyjność i brak umiejętności kojarzenia faktów osób zarządzających portalem Wspinanie.pl. Następny post dotyczy wybitnej wspinaczki z USA, Steph Davis. Jest to zdjęcie z cytatem z niej, które dotyczy, nomen omen, seksizmu. Davis krytykuje reakcje mężczyzn na jej wspinanie, którzy oczekiwali, że przede wszystkim będzie ładnie wyglądać (sic!) na skałkach, i że jej późniejsze sukcesy były systematycznie umniejszane przez męskie grono wspinaczy.

Ten post polubiło zaledwie 21 osób, w tym głównie kobiety. Administratorzy i administratorki Wspinanie.pl opatrzyli_ły ten wpis następującym komentarzem: „Jak się odnaleźć, to, o co walczy, co robiła i robi Steph Davis też nam się podoba…”. Podoba im się seksistowski kalendarz i podoba im się antyseksistowska postawa Steph Davis. Stąd pierwsza refleksja w komentarzu: „Jak się odnaleźć…”.

Faktycznie, trudne zadanie. Bidulki z portalu Wspinanie.pl są między młotem i kowadłem: sympatia z ewidentnie seksistowskim kalendarzem koliduje z sympatią do feministycznej Steph Davis. Nijak nie da się tego skleić, ba, oba wpisy są w ostrej kontrze. Cóż, mimo że ten duet postów stoi w jaskrawej opozycji do siebie, nie przeszkadza to redakcji Wspinanie.pl zachwycać się jednym i drugim. Tam przepraszają, tu są zmieszani i średnia jakoś się zeruje. Jak widać, nie taki straszny ten seksizm, jak go malują…

design & theme: www.bazingadesigns.com