MFW przydałaby się lekcja ekonomii feministycznej

Kobiety muszą zarabiać, czyli potrzebują dobrej pracy. To niby banał, ale według Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) banałem nie jest fakt, że większa liczba kobiet na rynku pracy przyczynia się do wzrostu gospodarczego (Elborgh-Woytek, et al. 2013).

wtw

Wszystko jasne, ale powinniśmy/yśmy kłaść większy nacisk na „dobrą pracę”. Najważniejszą sprawą dla kobiet, a w szczególności dla samotnych matek, są warunki pracy: płaca, płatne chorobowe, emerytura i inne zabezpieczenia, możliwość rozwoju zawodowego i awansu. Raport MFW rozpoznaje problem niższych zarobków kobiet w stosunku do mężczyzn – nawet po uwzględnieniu różnic produktywności (wynikających z rozbieżności w doświadczeniu i poziomie edukacji). Autorzy raportu twierdzą, że zmiany w prawie mogą pomóc rozwiązać ten problem.

Fakt, że kobiety są skazane na niższe płace i brak zabezpieczeń w większym stopniu niż mężczyźni nie zależy ani od przypadku, ani od kaprysu pracodawców, którzy kierują się przestarzałymi stereotypami. W gospodarkach, które oferują dobre i kiepskie zatrudnienie, brak równości między płciami powoduje, że kobiety otrzymują najniższe wynagrodzenie, najmniej zabezpieczeń, a mężczyźni mają łatwy dostęp do zawodów odpowiednich dla „żywicieli rodzin” (pomimo tego, że trend ten oparty jest na przestarzałych modelach podziału obowiązków).

Czy istotny jest fakt, że kobiety mają większy udział w nisko opłacanych i mało atrakcyjnych zawodach? A dokładniej: czy fakt ten pomaga zrozumieć, dlaczego więcej kobiet na rynku pracy wspomaga wzrost gospodarczy? Na oba pytania należy odpowiedzieć twierdząco. Kobiety są grupą, której przypadają kiepsko płatne stanowiska (np. w przemyśle odzieżowym, montowniach i centrach informacyjnych), co przynosi zyski firmom (czego MFW nie odnotował – choć to oczywiste). Przedsiębiorstwa zarabiają na niskiej wartości kobiet na rynku pracy, co znajduje odbicie w ich niskich płacach. Tutaj właśnie dotykamy sedna sprawy. Kobiety przebyły długa drogę, niwelując różnice w wykształceniu dzielące je od mężczyzn, lecz  nigdy nie pomogło to zmniejszyć przepaści w płacach, ponieważ zawody czekające na kobiety nie dają im szans na negocjowanie warunków pracy. A to dlatego, że firmy z kobiecą kadrą są zazwyczaj „mobilne“, czyli często przenoszą lub eksportują pracę (outsourcing) do miejsc, gdzie jej koszt jest niższy. Ponadto kobiety często pracują w przemysłach, w których organizacja związków zawodowych jest utrudniona.

Kombinacja wykształcenia z niskimi płacami oznacza wyższe zyski dla pracodawców/czyń. Liczne badania (których niestety dokument MFW nie cytuje) dowodzą, że dyskryminacja kobiet pod względem zarobków (czyli po prostu ich niski poziom) przyczynia się do wzrostu gospodarczego*. Odpowiedzi na pytanie, jak uniknąć tego problem, próżno szukać w raporcie MFW, choć obecny system produkcji w zglobalizowanym świecie – gdzie outsourcing jest na porządku dziennym – jest jedną z głównych przyczyn niskiej jakości zatrudnienia kobiet na świecie.

Oczywiście dokument nie wspomina o szkodliwym wpływie makroekonomicznej polityki samego MFW na kwestie równościowe, ale przecież nie można wymagać, że organizacja będzie krytykowała samą siebie. Można jednak wymagać od Funduszu, by zaznajomił się z publikacjami ekonomistek i ekonomistów feministycznych, które ukazują, jak sygnowane przez MFW rozwiązania makroekonomiczne pogłębiają nierówności między płciami w różnych miejscach na ziemi. Jeśli tylko ekspertki i eksperci z MWF odrobiliby to zadanie domowe, to zrozumieliby, że proponowane przez nich rozwiązania – różne wersje kijów i marchewek, które mają zachęcić kobiety do większej aktywności na rynku pracy – niewiele zmieniają.

Rozwiązania rekomendowane przez Fundusz blokują politykę równościową na wielu płaszczyznach. Nacisk na prywatyzację i limity wydatków publicznych, które ograniczają usługi publiczne, jednocześnie obciążają kobiety dodatkową praca opiekuńczą, co z kolei utrudnia im podejmowanie pracy. (Odciążenie kobiet od pracy opiekuńczej wiąże się ze zwiększonymi wydatkami publicznymi na infrastrukturę i usługi, a przecież częściowo dzięki zaleceniom MFW i liberalizacji przepływów finansowych wydatki publiczne zostały skutecznie poobcinane).

Inną typową dla Funduszu strategią jest podkreślanie tego, jak ważna jest niska lub zerowa inflacja, a nie tworzenie miejsc pracy. Prowadzi to do szkodliwej rywalizacji między mężczyznami i kobietami o nieliczne wakaty**. Kobiety często tę rywalizację przegrywają lub padają ofiarami przemocy ze strony mężczyzn, którym trudno poradzić sobie z utratą roli żywiciela rodziny. Wspierana przez MFW deregulacja przyczyniła się do niestabilności gospodarczej na całym świecie, co najbardziej uderzyło właśnie w kobiety, na które spadł ciężar zażegnania kryzysu – praca w nadgodzinach i łagodzenie emocjonalnych napięć w swoich rodzinach.***

Dokument MFW dowodzi, że organizacja ta nie potrafi rozpoznać realnych problemów współczesnego świata. Ekonomia feministyczna pokazała już, że decyzje makroekonomiczne mają wpływ na kwestie równościowe. Promowanie przez Fundusz rozwiązań neoliberalnych – walka z inflacją, liberalizacja handlu i sektora finansowego – pogorszyło sytuację kobiet jako konsumentek, opiekunek i pracownic.

Należy wezwać MFW, by przestał traktować badania wybiórczo zgodnie z własnym interesem i zapoznał się z całą literaturą poświęconą wzrostowi gospodarczemu i kwestiom równościowym – czyli między innymi z takimi recenzowanymi czasopismami akademickimi, jak Feminist Economics, World Development czy Cambridge Journal of Economics. Organizacja, która na sztandarach niesie idee wolnego rynku najwyraźniej nie ma na myśli wolnego rynku idei.

* patrz m.in. Seguino (2000), Busse i Spielmann (2006), oraz Berik, Rodgers, i Seguino (2009).

** Braunstein i Heintz (2008).

*** Elson (2012).

Stephanie Seguino, Elissa Braunstein

tłumaczenie Robert Kielawski
design & theme: www.bazingadesigns.com