Matuszewski: O Partii „Razem” i podskórnej homofobii

[UWAGA: To jest marginalny tekst o marginalnej partii, pisany na potrzeby przyszłego kawałeczka elity władzy, który poczuł się zaburzony, gdyż napisałem, że jest kieszonkową lewicą prawicy skażoną podskórną homofobią. Tekst o znacznie ważniejszych sprawach zainteresowana Czytelniczka odnajdzie <TUTAJ>.]

10948312773_8378f15346_o
 

Słusznie wskazują członkowie i członkinie Partii, że krytyka Partii powinna być oparta o trwały fundament opublikowanej Deklaracji Programowej Partii. W rzeczy samej na stronie internetowej Partii „Razem” zawisł Program* oraz upowszechniono zajęte przez Partię Stanowiska.

(*To już wina Partii „Razem”, że nie może się zdecydować, czy podpisuje (jak na pierwszy rzut oka widać) swoje punkty „Program”, czy też pragnie, by czytelniczki wczytały się w klauzulę: „Deklaracja wskazuje kierunek, w którym chcemy zmieniać Polskę. Nie jest ona równoznaczna z programem wyborczym, nie omawia wyczerpująco wszystkich istotnych dla nas zagadnień. Prace nad ostatecznym kształtem programu wyborczego Razem trwają.”)

W Programie Partii, w punkcie 8.7, czytamy: „Wprowadzimy równouprawnienie rodzin niezależnie od płci partnerów – zapewnimy prawo do dziedziczenia, zasądzanie alimentów, a także współdzielenie opieki nad dziećmi po rozpadzie związku”.

W zapisie tym jest kilka rzeczy domagających się krytycznego komentarza.

Po pierwsze: Partia „Razem” ukryła tę kwestię dość głęboko. Punkt 8, podpunkt 7. Siódmy z dziesięciu podpunktów w podrozdziale „Państwo opiekuńcze” – w odniesieniu do sprawy, która z państwem opiekuńczym nie ma absolutnie nic wspólnego. Innymi słowy – niski priorytet.

Po drugie: Gołym okiem widać, że celowo, by nikogo nie rozdrażnić, użyto enigmatycznego a gładkiego sformułowania „równouprawnienie rodzin niezależnie od płci partnerów” – bez użycia brzydkich słów „gej”, „lesbijka”, „bi”, „trans” albo „inter”; bez użycia słów „jednopłciowe” albo choćby „homoseksualne”, za to z pięknym słowem „rodzina”. Oko prześlizguje się po tym tekście. W innych punktach widać od razu, o co chodzi – w tym trzeba wiedzieć, czego się szuka, by na nim akomodować uwagę. To nie jest sformułowanie, które byłoby godne programu odważnej partii lewicowej, która gotowa jest walczyć z systematyczną przemocą państwa dotykającą dwóch milionów obywatelek i obywateli LGBT. Toteż Partia „Razem” bynajmniej partią lewicową nie jest – jest miłą partią chadecką, która unika określenia „chrześcijańska demokracja” w celach marketingowych.

Ekwilibrystyka Programu Partii „Razem” przypomina mi spotkanie z minister edukacji Joanną Kluzik-Rostkowską: „Niech pani głośno powie, że potępia pani homofobię w szkole” – „Potępiam wszelką dyskryminację” – ona na to. My: „Czy może pani wypowiedzieć słowo „homofobia”?” Ona: „Przemoc do niczego nie prowadzi, dzieci powinny być bezpieczne bez względu na powód, z którego bywają dyskryminowane”. My: „Potrzebne są jasne sygnały, że Ministerstwo nie godzi się na homofobiczne dręczenie dzieci”. Ona: „Mamy na stronie internetowej taką zakładkę o dyskryminacji, można tam wejść i sobie poczytać”. I tak w kółko. Czym Partia „Razem” różni się od Platformy Obywatelskiej?

Po trzecie: Kwestia związków partnerskich (nawet to sformułowanie nie przechodzi Partii „Razem” przez gardło) to jedyna wzmianka o problemach osób LGBT – innych „Razem” nie zna. To pominięcie (lub ta ignorancja) jest znaczące. Prawne rozpoznanie związków jednopłciowych jest – znów – tym poziomem realizacji postulatów środowisk LGBT, którego oczekiwać można od partii chadeckiej (choć już jawnie homofobiczne jest niewpisanie do listy postulatów możliwości adopcji dzieci). Od partii lewicowej oczekiwać trzeba szerszego rozpoznania faktu, że władza, uprzywilejowując postawy heteronormatywne, promując dziewiętnastowieczny familizm i dążąc do reprodukcji tzw. „tradycyjnej” struktury społecznej, wywiera na społeczeństwo nacisk tworzący postawy homofobiczne, a więc na co dzień nęka środowiska LGBT.

Jest rok 2015 i w tym roku partię można by nazwać lewicową i niehomofobiczną, gdyby:

– jasno i wprost napisała, że zrobi wszystko, by usunąć z konstytucji artykuł 18, który ma proweniencję prawa kanonicznego, a mówi o małżeństwie jako związku kobiety i mężczyzny (czy naprawdę mam wyjaśniać różnicę między tym laickim postulatem a próbującym nie urazić Kościoła katolickiego punktem „8.7”?);

– obiecała, że niezwłocznie wyeliminuje kluczowy rozsadnik homofobicznej przemocy w szkołach – lekcje religii (w Programie chadeckiej Partii „Razem” o religii czytamy: „Przeniesiemy ciężar finansowania nauki religii na związki wyznaniowe”!);

– mówiła o edukacji seksualnej (zamiast o zideologizowanej edukacji do życia „w rodzinie”);

– w kodeksie karnym włączyła orientację seksualną do katalogu kategorii, na tle których ściga się przestępstwa z powodu nienawiści i nawoływanie do nienawiści (lub zniosła te kategorie, jeśli uważa, że są one tworem sztucznym);

– w ustawie o radiofonii i telewizji dodała do istniejącego już katalogu zakaz przekazywania treści dyskryminujących ze względu na orientację seksualną;

– obiecała, że zmieni ustawę o archiwach tak, by można było zniszczyć tzw. różowe teczki, by nikt nie musiał obawiać się szantażowania przez władzę;

– postulowała takie przekształcenie i podniesienie rangi urzędu Pełnomocniczki Rządu do Spraw Równego Traktowania, by skuteczniej zapobiegał i systematycznie monitorował homofobiczne dyskryminowanie w procesie przyjmowania do pracy;

– zadbała, by Ministerstwo Edukacji zbadało, jak orientacja seksualna i prześladowanie na jej tle wpływa na wypadanie dzieci i młodzieży z systemu edukacji i opracowało program zapobiegania temu procesowi;

– na poziomie lokalnym w większych skupiskach miejskich wspierała tworzenie schronisk dla młodzieży LGBT zagrożonej przemocą domową;

– w ustawie o systemie oświaty proponowała zrównać w prawach do podtrzymywania swojej tożsamości uczniów i uczennice różnych religii, pochodzenia etnicznego itd., z uczennicami i uczniami różnych orientacji seksualnych;

– za priorytet uznała przyjmowanie uchodźców z krajów, w których grożą im prześladowania z powodu orientacji seksualnej (przy okazji: nie znalazłem wśród Stanowisk protestu przeciwko antyimigranckiej nagonce);

– ogłosiła, że (i jak) zapobiegać będzie emigracji z Polski z powodu homofobicznego prześladowania (i nie żartujcie, widzicie wszyscy, że 2/3 waszych nieheteronormatywnych znajomych wyjechało z tego właśnie powodu – albo wreszcie zauważcie).

To wszystko są sfery, w których osoby LGBT są czynnie bądź biernie dyskryminowane i które w roku 2015 można nazwać po imieniu. W każdym razie – w obliczu tych postulatów punkt 8.7 Programu Partii „Razem” wygląda na trochę, cóż, zapyziały.

Lecz problem z Partią „Razem” jest jeszcze głębszy. Podniesiona przez nią kwestia wyzysku i opresji ekonomicznej ma niewątpliwie pierwszorzędne znaczenie. Z partyjnej deklaracji bije jednak naiwne przekonanie, że wszystko da się załatwić zmianami ekonomicznymi, a nie politycznymi (fałszywie nazywanymi przez razemowców „światopoglądowymi”, gdy – przypomnijmy – dalej chodzi o przemoc aparatu państwa wobec osób LGBT). Nie jest zaś prawdą, że problemy geja-operatora koparki w Pcimiu, lesbijki z Wałcza, biseksa z Ełku i rybaka-transa z Wybrzeża da się rozwiązać wyłącznie przy pomocy działań ekonomicznych. W życiu tych ludzi ekonomia spotyka się, splata i zaczyna być determinowana przez państwowo wspierany system homofobicznej opresji. Ślepoty, która cechuje się w tej kwestii Partię „Razem”, nie sposób minąć obojętnie.

A jednak pośród opublikowanych przez Partię „Razem” „Stanowisk” znalazła się ponad strona szczegółowego tekstu o prawach zwierząt. Tu również dotykamy czegoś, co nazwałem „podskórną homofobią”. Nie chodzi o to, by nie bronić praw zwierząt – lecz w obliczu doniesień o samobójstwach z powodu homofobicznego nękania milczenie Partii „Razem” w tej sprawie – gdy widać, że zdolna jest do wypowiedzi na temat praw zwierząt – jest milczeniem aż nazbyt wymownym.

Można podejrzewać, że chodzi tu o lęk przed obrażeniem wyimaginowanego tradycyjnie katolickiego wyborcy – lęk ten byłby pełen pogardy i zupełnie nietrafiony. Lokalne koalicje z grupkami LGBT służą Partii „Razem” za listek figowy braku działania politycznego –choćby deklaratywnego – na poziomie centralnym. Wszystko to wskazuje, że Partia „Razem” mydli oczy potencjalnym wyborcom LGBT, licząc na to, że zagłosują na nią tak, jak głosowali w wyborach poprzednich na SLD, a później na PO i wreszcie partię Palikota.

Mogę się mylić, ale społeczności LGBT już teraz muszą powiedzieć: „Sprawdzam”. Jeśli wszystkie wyliczone przeze mnie postulaty znajdą się w „ostatecznym programie wyborczym”, a poszczególne punkty rozwinięte zostaną w Stanowiskach Partii – przekażę na kampanię Partii „Razem” miesięczną pensję. Zgoda?

Sebastian Matuszewski

design & theme: www.bazingadesigns.com