Matuszewski: Byliście głupi i jesteście głupi
Sebastian Matuszewski
Homofobia Frasyniuka, homofobia opozycji
Wczoraj pod Sejmem usłyszałem przemówienie najbardziej charyzmatycznego nowego lidera opozycji, Władysława Frasyniuka. Frasyniuk za oręż przeciwko skandalicznemu skokowi PiS-u na sądownictwo wybrał sobie – homofobię. Nawiązując do faktu, że sukces frekwencyjny protest w dużej mierze zawdzięczał dziewczynom i kobietom z Czarnego Marszu, powiedział (cytat z pamięci, ale sens był taki): „Jarek nigdy w życiu kobiety nie widział”, czym wzbudził zachwyt dużej części publiki.
fot. Kongres Kobiet
Oczywiście nie pierwszy raz pseudoliberałowie używają nienawiści wobec osób LGBTQ+ do politycznej walki z Jarosławem Kaczyńskim. Uwagi Wałęsy o „Jarku z mężem”, instrukcja 0015/92, niekończące się żarty Adama Michnika i innych ciotek rewolucji z kota Jarosława, taśmy Giertycha czy niepoparty żadnymi dowodami atak na domniemaną homoseksualność Kaczyńskiego poczyniony przez Roberta Biedronia również działają według mechanizmu homofobicznego: nie popierajcie PiS-u, bo kieruje nim kryptogej, cha, cha, cha, gej.
Słowa Frasyniuka trochę mną wstrząsnęły, bo chociaż wiedziałem, że jest typem maczoidalnym („Popieram kobiety, bo są sexy”), sądziłem, że potrafi powstrzymać się od użycia najohydniejszych – bo zbrodniczych – narzędzi politycznych.
Dość spontanicznie zareagowałem więc na słowa padające z głośników i w gniewie krzyknąłem „CO TO JEST ZA HOMOFOBICZNY FIUT?!” (cytat znów z pamięci, ale sens był taki). Reakcja ludzi, którzy przybyli bronić demokratycznych mechanizmów, była dla mnie ważną lekcją. Absolutne zmrożenie większości atakiem na Ukochanego Lidera („Szsz-szsz!”), próby lekceważenia („przyszliśmy tu tylko bronić demokracji”, „jesteśmy tu w innej sprawie”, „walczymy o ramy, nie o treści”, „#wolnesądy i tyle”, a nawet „ja tych słów nie zrozumiałam tak jak pan”) uświadomiły mi, jak bardzo elity prodemokratyczne są mają cudzą wolność za nic.
Albo jak są głupie.
Byliśmy tam. Byliśmy w podbramkowej sytuacji, w której ławą trzeba było stanąć po jednej stronie, gdy w referendum akcesyjnym do Unii Europejskiej trzeba było przeciągnąć na Jasną Stronę Mocy Kościół katolicki, by Unia Europejska oddychała oboma płucami (kretyńska zresztą metafora). W tym celu media liberalne i lewicowy rząd i prezydent zawarły z Kościołem porozumienie, że na trzy czy cztery lata zawieszają (cenzurują!) wszelkie treści dotyczące praw LGBTQ+, praw reprodukcyjnych i dyskusje w sprawie eutanazji, a dodatkowo do traktatu akcesyjnego Polska wprowadza specjalną klauzulę dotyczącą tych kwestii.
Skutek? Rzecz działa się na przełomie XX i XXI wieku, dokładnie w momencie, gdy w świecie przetaczała się rozmowa o związkach partnerskich. Ponieważ zamiast tej dyskusji projekty ustaw o prawach LGBTQ+ mroziły się w szafach kolejnych marszałków Sejmu, a z „Gazety Wyborczej” i innych kanałów komunikacji politycznej wylewały się reportaże o homoseksualnych gwałtach w więzieniach i poprawczakach, cover pierwszych parad równości zajmował mniej niż info o tym, że puchar dla najposłuszniejszego psa Mazowsza pojedzie do Katowic, a psycholożka Milska-Wrzosińska sączyła brednie na temat terapii gejów i lesbijek, właśnie z powodu pobłażania przez nas tej umowie ponad naszymi głowami, dziś Irlandia, Hiszpania, Malta, Portugalia, Włochy, Francja, Brazylia i inne „tradycyjnie katolickie kraje” mają takie prawa dla osób LGBTQ+, jakie mają, a Polska – cóż, w Polsce jest inaczej, w Polsce dzieci wieszają się z powodu homofobicznych prześladowań.
I jeszcze jedno. Lubicie porównania dzisiejszej opozycji do pierwszej „Solidarności”, ale może nie ulegajcie bajkowej propagandzie IPN-u. W „Solidarności”, jak wspomina Karol Modzelewski, nie było lidera na Kasztance, przywódcy musieli liczyć się z opinią dziesięciu milionów członków, wiece nie były przeżuwaniem drętwej mowy stetryczałych polityków, tylko gorącymi dyskusjami, w których trzeba się było liczyć z dezaprobatą.
Więc – nie szsz-szszajcie mnie. Albo Frasyniuk jest silnym politykiem, który potrafi znieść krytykę i korygować swoje poglądy, zachowania i strategie, tak by stały się inkluzywne również wobec osób LGBTQ+, albo – jak poprzednich trzech prezydentów, z którymi dziś występuje ramię w ramię – jest zwyczajnym słabiutkim homofobem, nie zasługującym na najmniejsze poparcie czy pobłażanie środowisk LGBTQ+. Sądownictwo to kluczowa rzecz, ale można go bronić jak Łętowska, a nie jak Frasyniuk.