Nie mogę już słuchać tych wszystkich komentarzy, że „czarni sami sobie szkodzą zamieszkami”

Tomasz Markiewka, filozof, absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, tłumacz, publicysta. Autor książki „Język neoliberalizmu. Filozofia, polityka i media” (2017).


Nie mogę już słuchać tych wszystkich komentarzy, że „czarni sami sobie szkodzą zamieszkami”, że „zniechęcają w ten sposób innych do swojej sprawy”, że „nie tak się powinno walczyć z dyskryminacją”.

Zauważcie, jak łatwo przychodzi osobom używającym tego argumentu traktowanie protestujących Afroamerykanów w kategoriach jednorodnej masy, która ma kolektywny umysł i ponosi zbiorową odpowiedzialność. Ktoś o ciemniejszym kolorze skóry zdewastował sklep w Minneapolis? No, no, setki tysięcy protestujących z całych Stanów muszą zrozumieć, że to nie sprzyja ich sprawie. To tym zabawniejsze, że osoby sięgające po ten argument to często ci sami ludzie, którzy z pasją przekonują, że morderstwa dokonywane przez policję są jednostkowymi przypadkami, tak samo jak nadużywanie władzy podczas protestów, i nie można pod żadnym, ale to żadnym pozorem uogólniać i dopatrywać się w tych aktach systemowych problemów.

Za tym podszytym fałszywą troską podejściem kryje się też idiotyczne założenie, że dyskryminowana grupa, która walczy o swoje prawa, musi wpierw spełnić listę wymagań moralno-estetycznych, jeśli chce żebyśmy pochylili się nad jej problemami.

Przypominam wszystkim sędziom smaku, że prawa człowieka przysługują każdej osobie na mocy bycia człowiekiem, nie ma tam dodatkowych warunków typu: wszyscy ludzie o takim samym kolorze skóry, takiej samej orientacji seksualnej czy takich samych poglądach muszą sprostać takim to a takim standardom, żeby zasłużyć na równe traktowanie.

Kiedy pracowałem nad książką o gniewie, czytałem trochę o protestach społecznych i mogę was zapewnić, że zarzut „za agresywnie, niekulturalnie, nie tak” pojawiał się zawsze, gdy jakaś dyskryminowana grupa upominała się o swoje. Zawsze dało się też znaleźć przykład zachowania, które naruszało przyjęte normy i na które można było nakierować całą uwagę, lekceważąc wszystko inne. A sprawa jest prosta. Jeśli sprzeciwiasz się dyskryminacji na serio, to nie przestaniesz wspierać dyskryminowanej grupy z powodu zamieszek, niszczenia własności czy tekturowej waginy. Jeśli masz prawa tej grupy w d…, to zawsze znajdziesz sobie wymówkę, czemu nie potrafisz stanąć jednoznacznie po jej stronie.

To nie zamieszki odciągają uwagę od rasizmu i od setek pokojowych demonstracji, lecz te media i ci komentatorzy, których w całej tej historii interesuje głównie niszczenie prywatnej własności.

Jeszcze jedno. Jest coś prawdziwie żałosnego w tym, że dziennikarz, którego zadaniem jest relacjonowanie masowych protestów wywołanych zamordowaniem człowieka, pisze rozemocjonowane tweety o tym, jak to pomnik Polaka pomalowali i jak to ludzie BOHATERA OBOJGA NARODÓW nie szanują. Dramat – pisał Pan dziennikarz. Zgadzam się, takie dziennikarstwo to prawdziwy dramat.

design & theme: www.bazingadesigns.com