Markiewka: Czemu nie będziesz Bezosem?

Tomasz Markiewka, filozof, absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, tłumacz, publicysta


„U zarania każdy może być Jeffem Bezosem. Jeff Bezos był kiedyś zwyczajnym, niezbyt zamożnym człowiekiem” – napisał pewien miły człowiek w dyskusji o szefie Amazona, najbogatszej osobie na świecie. Dołączył też link do tekstu, który miał dowodzić słuszności tej tezy. Zacząłem czytać, bo pomyślałem, że fajnie wiedzieć, jak dorobić się miliardów.

Szybko spotkało mnie rozczarowanie. Okazało się bowiem, że Bezos w 1994 roku zebrał na start swojego biznesu milion dolarów od znajomych i rodziny. Niestety, gorzej ułożyłem sobie znajomości, więc odpadam już w przebiegach. Od samych rodziców Bezos dostał 250 tysięcy dolarów. Przypominam, mówimy o roku 1994, w przeliczeniu na dzisiejszą wartość dolara wychodzi około 430 tysięcy, czyli ponad półtora miliona złotych.

Przyznajcie się, ilu z was ma rodziców gotowych wyłożyć półtora miliona złotych na wasz biznes? Co, nie chciało się rodzić w bogatych rodzinach, nie umiało się być dostatecznie zaradnym, lenie rozpieszczone na socjalu?

Ale internauta pisze, że „każdy”. Co w praktyce oznacza to „każdy”? Ilu ludzi w 1994 roku mogło pójść drogą Bezosa? Na początek powinniśmy odliczyć wszystkich, którzy nie mieszkali w USA. To nie przypadek, że takie firmy, jak Microsoft, Google, Facebook czy Amazon powstają w Stanach Zjednoczonych. Bez polityczno-ekonomiczno-kulturowej potęgi USA ich sukces byłby niemożliwy.

W 1994 roku w USA żyło jakieś 260 milionów osób. Niektórych oczywiście wykluczał wiek, żeby mogli rozpocząć karierę Bezosa. Ale nie prowadzimy dokładnych obliczeń, weźmy sobie ogólnie te 260 milionów i zastanówmy się, ile z tych osób mogło liczyć na 250 tysięcy dolarów od rodziców? Dane z 1989 roku pokazują, że około miliona Amerykanów zarabiało ponad 120 tysięcy dolarów rocznie. W 1994 roku było to z pewnością więcej osób, ale jednocześnie to, że zarabiasz rocznie 120 tysięcy, nie znaczy jeszcze, że możesz ot tak zainwestować 250 tysięcy. Ale co tam, weźmy sobie liczbę z kosmosu i uznajmy, że całe milion Amerykanów mogło liczyć na taki start jak Bezos.

Na świecie żyło wtedy ponad 5,5 miliarda osób. Jeden milion to jakieś 0,018% całości. Więc jeśli słyszycie, że u zarania każdy mógł zostać Bezosem, to pamiętajcie, że „każdy” – nawet przy nierealistycznie optymistycznych szacunkach – oznacza w tym przypadku 0,018% ludzkości.

No ale, ale – są przecież jeszcze inne sposoby na zostanie miliarderem, nie każdy musi iść dokładnie drogą Bezosa. Oczywiście, jego historia nie jest najbardziej typowa. Jeśli przeanalizujecie listę Forbesa, to zobaczycie, że najlepiej sprawdzonym sposobem zostawania miliarderem jest odziedziczenie majątku. Możecie więc zakasać rękawy i spróbować odziedziczyć kilka miliardów.

Zastanawiam się czasem, jak ocenią nas przyszłe pokolenia? Jak potraktują nasze próby usprawiedliwienia tego, że 26 najbogatszych osób na świecie ma taki sam majątek co biedniejsza połowa ludzkości (ponad 3,5 miliarda ludzi!). I myślę sobie, że te wszystkie argumenty o tym, że każdy mógł, że Rynek tak zadecydował, że a co cię to obchodzi, ile zarabia Bezos, potraktują tak, jak my traktujemy popularne dawniej boskie uzasadnienia władzy królewskiej. Jako szkodliwy zabobon, który miał powstrzymywać ludzi przed przeprowadzeniem jakiejkolwiek zmiany naruszającej interesy wpływowej elity.


Tomasz Markiewka, filozof, absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, tłumacz, publicysta. Autor książki „Język neoliberalizmu. Filozofia, polityka i media” (2017). Przełożył na polski między innymi „Społeczeństwo, w którym zwycięzca bierze wszystko” (2017) Roberta H. Franka i Philipa J. Cooka.

design & theme: www.bazingadesigns.com