Maciaszek: Miesiączka non-fiction

Małgorzata Maciaszek

Na początek chciałabym przytoczyć kilka dat. Pierwsze podpaski jednorazowe (firmy Kotex) pojawiły się w sklepach w stanach Zjednoczonych w 1920 roku, a pierwsze Tampaxy w 1933 roku. Podpaski mocowane na klej to wynalazek lat 70. ubiegłego wieku. Kubeczki menstruacyjne pojawiły się sprzedaży już w latach 30. XX wieku, ale jak wiemy popularność zyskały dużo, dużo później. I choć środki higieniczne stosowane przez kobiety podczas okresu mają już prawie setkę, to w mediach wciąż dominuje przekaz o ukrywaniu miesiączki wraz z jej higienicznymi „atrybutami”. Wmawia się nam, że aby nie siać zgorszenia, powinnyśmy udawać, że nie mamy okresu.

W marcu 2015 roku Rupi Kaur, artystka z Toronto, wywołała burzę w serwisie Instagram zamieszczając zdjęcie dziewczyny z widocznymi plamami krwi miesięcznej na spodniach i prześcieradle. Administratorzy serwisu usunęli natychmiast zdjęcie, powołując się na argument o naruszeniu zasad społeczności. Usunęli je dwukrotnie. Rupi Kaur nie odpuściła, działanie serwisu określiła jako mizoginię, a jej apel zwrócił uwagę na problem wymazywania kwestii miesiączki i problemów z nią związanych z debaty publicznej. Instagram ugiął się pod naciskiem i zezwolił na publikację zdjęcia. 

rupikaurr

Kilka miesięcy później miesiączka jak bumerang powróciła do debaty publicznej dzięki biegaczce Kiran Gandhi. W sierpniu 2015 roku Gandhi przebiegła londyński maraton będąc w trakcie miesiączki. Podjęła decyzję o niestosowaniu żadnych środków do tamowania krwi, ponieważ, jak tłumaczyła potem, nie chciała martwić się o tampon przez 42,195 km. Poza tym chciała pokazać, że ma miesiączkę i że radzi sobie z dolegliwościami w trakcie jej trwania. W wywiadzie udzielonym dla czasopisma Cosmopolitan mówiła: „Pobiegłam za kobiety, które nie mają dostępu do tamponów i podpasek, a także za te, które skręcają się z bólu, ale udają, że nic się nie dzieje. Pobiegłam, żeby powiedzieć: dzieje się”. 

kirangh

W maju 2016 roku amerykańska aktorka Jennifer Lawrence udzieliła wywiadu „Harper’s Bazaar”, w którym opowiadała o strojach przygotowanych dla niej na galę rozdania Złotych Globów. W związku z tym, że dostała okresu, zrezygnowała z obcisłej sukienki na rzecz luźniejszej, by, jak sama stwierdziła, nie musieć „wciągać macicy”. Jej szczerość sprawiła, że wiele czytelniczek zdała sobie sprawę z tego, że można nosić kreację od Diora i mieć miesiączkę. 

Miesiączka powoli wchodzi na salony także za sprawą literatury i sztuki. W wydanych w 2014 roku „Księgach Jakubowych” Olgi Tokarczuk natrafiłam na taki oto opis: 

„No cóż, nie pierwszy to raz miesięczna przypadłość tak dokucza kasztelanowej i zapewne nie ostatni. (…) Gdy chora usnęła, zajęły się z Agnieszką pokrwawionym strojem, wielkimi plamami krwi – począwszy od bielizny, halek i spódnicy, aż do granatowego płaszcza. Ile się to plam z krwi widziało w życiu, myśli Drużbacka. (…) Istnieje na dworach specjalna nauka – o wywabianiu plam z krwi. Od wieków uczy się tego przyszłe żony i matki. To byłaby najważniejsza sprawa na uniwersytecie dla kobiet, gdyby kiedy miał powstać. Poród, menstruacja, wojna, bójka, zajazd, napad, pogrom – o tym przypomina krew, nieustannie będąc w gotowości tuż pod skórą. Co zrobić z tym wewnętrznym, które ośmieliło się wydostać na zewnątrz, jakim to ługiem zmywać, jakim octem płukać. Może moczyć szmatkę w odrobinie łez i przecierać delikatnie. Albo mocno nasączać śliną. Prześcieradła, pościel, bieliznę, halki, koszule, fartuchy, czepce i chusty, mankiety koronkowe i żaboty, surduty i gorsety. Dywany, deski podłogi, bandaże, prześcieradła, mundury”.

Co ciekawe autorka (myślę, że w pełni świadomie) stawia zakrwawiony mundur i zakrwawione prześcieradło, krew pojawiającą się w wyniku porodu i menstruacji na równi z krwią pojawiającą się podczas wojny lub pogromu. Poprzez obowiązujące w naszej kulturze mity i symbole, jeden rodzaj krwi jest uwznioślany, a drugi – piętnowany.

Olga Tokarczuk pokazała paradoks tego rozróżnienia. Bo przecież i w jednym, i w drugim wypadku mamy do czynienia z płynem ustrojowym, który opuścił wnętrze organizmu i wychynął na zewnątrz stając się abjektem (według definicji abjektu Julii Kristevy – oznacza coś czemu odmawia się prawa bycia podmiotem lub wręcz uważa się, że istnieje, jednak wykracza poza świat materialny). Wywołuje to powstanie plam na ubraniu, pościeli, podłodze, ziemi; plam, które ktoś teraz będzie musiał wywabić, zmyć. 

Dlaczego nie oburzają nas fotografie wojenne, pokazujące matki trzymające na rękach swoje ranne dzieci? Po ich ubraniach spływa krew, która wywołuje w nas silne emocje – lęk, współczucie, smutek, żal, poczucie niesprawiedliwości itp. Jeśli nawet odczuwamy wstręt, to zostaje on zagłuszony. Uważam, że aby to zmienić, trzeba podążyć za okrzykiem Luce Irigaray „ukradnijmy mit!”. Musimy ukraść mit i przekuć opowieść o wstręcie i nieczystości kobiecego ciała podczas menstruacji w opowieść o biologii i naturze. Nie wstydźmy się mówić o tym, że tak po prostu jest: że zdrowe, dojrzałe kobiety mają miesiączkę, że każda z nas kiedyś miała dosyć bólu brzucha, że czasem czujemy się ociężałe, gorzej nam się ćwiczy. A może wręcz przeciwnie? Uwielbiamy w czasie okresu pójść na basen i popływać. Każda z nas męczyła się kiedyś, żeby sprać plamę krwi z bielizny, ukochanych spodni czy spódnicy, każda z nas dostała kiedyś okresu i nie miała przy sobie tamponów/ podpasek/ kubeczka menstruacyjnego i pożyczała podpaski od koleżanki. I nie ma w tym nic zdrożnego, że ponad połowa populacji ludzi będzie miała, ma lub miała okres. O tym właśnie będzie PeriodFest w Poznaniu (więcej informacji). 

Sto lat temu rozpoczęła się rewolucja, która objęła środki higieny intymnej dla kobiet. Teraz czas na drugą falę, która zmieni sposób postrzegania miesiączki. Miesiączka na salony!


Korekta: Iga Dzieciuchowicz

design & theme: www.bazingadesigns.com