Maciaszek: Gorzkie żale

Małgorzata Maciaszek
korekta: Michalina Jadczak


aborcja – zakazana

pigułka po – tylko na receptę

in vitro – nierefundowane

pigułki antykoncepcyjne – nierefundowane

rzetelna edukacja seksualna – brak

nowy program opieki nad kobietą w ciąży – pozbawia kobietę możliwości wyboru położnej

poród w domu i w domu narodzin (jedyny w Polsce mieści się w Warszawie) – nierefundowany

cięcie cesarskie na żądanie – nierefundowane

program „500+” – tylko od drugiego dziecka  

żłobek – trzeba zapisać dziecko z prawie rocznym wyprzedzeniem (czyli jeszcze przed narodzinami), a podobno nawet to nie daje gwarancji

regulacje prawne i strategie społeczne ułatwiające kobietom po urlopie macierzyńskim i wychowawczym powrót na rynek pracy – brak

Brak, brak, nie ma, nie działa, nie istnieje… kobieta nie istnieje.  

1 (3)Ilustracja Patricija Bliuj-Stodulska

Pewnie można by dodać jeszcze kilka wersów do powyższej litanii lub raczej gorzkich żali, które wylewane są na głowy polskich kobiet. Te braki i niedociągnięcia traktowane są przez wielu mężczyzn i wiele kobiet nazbyt lakonicznie. 

Pamiętam z dzieciństwa, że gdy w wiadomościach pojawiał się temat aborcji, członkowie mojej rodziny kwitowali go zdawkowym „temat zastępczy” i przełączali program. Do dziś hasło „temat zastępczy” zbyt dobrze ma się w głowach Polek i Polaków. Daliśmy sobie wmówić, że kwestie polityki socjalnej i rodzinnej znajdują się na poboczu wielkich spraw takich jak gospodarka czy polityka zagraniczna. A prawda jest taka, że ze strefy Schengen korzystam dużo rzadziej aniżeli z pigułek antykoncepcyjnych! 

Obecną politykę w Polsce można podsumowywać na wiele różnych sposobów, ale przede wszystkim jest to reakcyjna polityka antykobieca. Warto wspomnieć oburzający fakt likwidacji biura pełnomocnika ds. równego traktowania, zakończenie finansowania Centrów Praw Kobiet, ponowne wpisanie pigułki po na listę leków na receptę, ograniczenie praw kobiet ciężarnych do wyboru położnej poprzez wprowadzenie tzw. koordynowanej opieki w ciąży itd., itd.

Próbuje się nam wmówić, że najważniejszy jest wzrost gospodarczy i inwestycje zagranicznych firm w naszym kraju, bo z tego ponoć będą miejsca pracy. To nic, że są to umowy śmieciowe, liczy się przecież tylko spadający odsetek bezrobotnych. 

Polityka rodzinna to wielka improwizacja w wydaniu kolejno dochodzących do władzy partii – becikowe, wydłużenie i dzielenie urlopów macierzyńskich, dwutygodniowe urlopy tacierzyńskie, wprowadzenie wychowania do życia w rodzinie do szkół i kolejne boje o podręczniki i zakres tego przedmiotu, ustawa regulująca in vitro, program 500+ od drugiego dziecka, a na koniec próba gwałtu na kobietach poprzez całkowity zakaz aborcji, całkowitą likwidację refundacji in vitro, o nowym pomyśle koordynowanej opieki nad kobietą w ciąży nie wspominając. 

Problem w tym, że całkowity zakaz aborcji oraz utrudnienie dostępu do antykoncepcji i rzetelnej edukacji seksualnej bynajmniej nie zwiększą populacji naszego społeczeństwa.

Według danych WHO i Instytutu Guttmachera opublikowanych w tym roku w czasopiśmie „Lancet” rocznie na świecie dokonuje się 56 milionów aborcji. 25% ciąż na świecie kończy się aborcją (dane te były zbierane w latach 2010-2014). Liczba dokonywanych zabiegów jest niższa w krajach rozwiniętych niż w rozwijających się. Natomiast nie wpływają na nią przepisy zakazujące aborcji bądź ją legalizujące. Zdaniem naukowców publikujących raport przepisy delegalizujące ten zabieg nie mają wpływu na liczbę wykonywanych aborcji w danym państwie, a jedynie stwarzają zagrożenie zdrowotne dla kobiet, które decydują się na nielegalną procedurę usunięcia ciąży. 

Reakcyjna próba zawrócenia kobiet do domów, do rodzenia i sprawowania opieki nad dziećmi jest mrzonką. Decyzja o powrocie do pracy po urodzeniu dziecka w dzisiejszych realiach Polski klasy B jest podejmowana często z uwagi na czynniki ekonomiczne. Gospodarstwa domowe ledwo zipią utrzymywane tylko przez jednego z ich członków i program 500+ nie jest panaceum na całe zło, które spotyka rodzinę w Polsce XXI wieku. 

Można odnieść wrażenie, że wielu członków obozu władzy marzy o stworzeniu enklawy na terenie naszego kraju. Enklawy, w której postęp społeczny i liberalizm światopoglądowy nie istnieją. Z jednej strony prowadzą oni grę z Unią Europejską, bo jednak wciąż dużo od niej mogą zyskać, ale z drugiej próbują cofnąć czas do lat 90. tuż po upadku PRL-u, do czasów podpisania konkordatu, i zorganizować wszystko raz jeszcze, po swojemu, w oderwaniu od przemian społecznych, które miały miejsce w Europie Zachodniej. Znajdują fikcyjnych wrogów i groźnie brzmiące słowa, które są potrzebne dla wytworzenia atmosfery niepokoju. Im większy lęk, tym łatwiej jest wprowadzić reformy, które w normalnych warunkach nie zyskałyby dużego poparcia społecznego. Mogą wówczas stanąć na straży i dumnie wypiąć pierś w obronie wymyślonej przez siebie enklawy, tak samo oderwanej od rzeczywistości, jak jej zewnętrzni wrogowie. 

Nie ma się co czarować, brak odpowiedniej polityki rodzinnej i równościowej uderza przede wszystkim w kobiety. To na ich potrzeby politycy zamykają oczy, to właśnie je dotknie reakcyjna polityka i próba narzucania konserwatyzmu myślowego ogółowi społeczeństwa. A przede wszystkim odczują to kobiety z biedniejszych sfer, czyli te, które nie mogą zwinnie ominąć regulacji prawnych dzięki posiadanym pieniądzom. 

design & theme: www.bazingadesigns.com