Maciaszek: O ekonomicznej niewidzialności Matek Polek

Małgorzata Maciaszek

„Kapitalistyczna nowoczesność charakteryzująca się męską (maskulinistyczną) dominacją formuje sferę gospodarczą tak, aby uczynić kobiety niewidocznymi. Musi to zastać zastąpione przez alternatywne idee oraz walkę o prędką zmianę języka”.

matka polka-05Ilustracja Zuzanna Loch

Tak rozpoczyna się dokument spisany podczas Konferencji na temat Gospodarki Demokratycznej, która odbyła się w dniach 8-9 listopada 2014 roku w Van w Turcji. Konferencja została zorganizowana przez Kurdyjki i Kurdów tworzących kantony Rożawy w Syrii. Rożawa (Rojava) to terytorium obejmujące trzy kantony – Kobani, Afrin i Dżazirę na granicy syryjsko-tureckiej.

Omówienie kwestii kurdyjskiej w Syrii i Turcji jest tematem na oddzielny tekst z uwagi na swoje zawiłości i wieloletnią historię. Chciałabym się raczej skupić na zapisach, które pojawiają się w dokumencie pokonferencyjnym z 2014 roku dotyczącym kobiet. Wykorzystam je do pokazania problemów ekonomicznych kobiet w Polsce.

Kiedy mówimy o równości i równouprawnieniu często pada argument o możliwości realizacji kobiet w sferze zawodowej czy naukowej. W opozycji do równouprawnienia przedstawiane są kobiety, które wybrały tzw. tradycyjny model i poświęciły się pracy opiekuńczej. Nic nie irytuje mnie bardziej niż określanie wykonywanej przez nie pracy jako „siedzenia w domu”.

Zwrot „siedzenie w domu” pojawia się niestety także w wypowiedziach ustnych i pisemnych niektórych polskich feministek. Jest to oburzające i ma swoje źródła w męskocentrycznej gospodarce i kulcie kariery zawodowej.

To, co teraz napiszę, zapewne nie przysporzy mi zwolenniczek wśród feministek poststrukturalnych. Nie wierzę w możliwość zatarcia płci, zwłaszcza kobiecej. Uważam, że w takim myśleniu tkwi niebezpieczeństwo, że uniwersalnym podmiotem nadal pozostanie podmiot męski, a kobiety będą się starały udowodnić, że im bliższe są męskiemu wzorcowi zachowań, tym lepiej funkcjonuje w naszym kraju równouprawnienie. Weźmy na przykład strukturę tygodnia pracy na pełnym etacie. Jest to w sumie … godzin tygodniowo, codziennie od poniedziałku do piątku daje to 7 h 35 minut pracy. Jeśli zaczynacie pracę o 8:00 to pracujecie do 15:35. Wyobraźcie sobie, że macie dziecko, które idzie do szkoły. Dzieci w klasach 1-3 z reguły nie mają lekcji trwających 7 h 35 minut. Nikt nie dostosowuje czasu lekcji do systemu pracy zawodowej na pełen etat. Zatem każdy rodzic stanie przed problemem, kto ma zaprowadzić lub odebrać dziecko ze szkoły. Kto najczęściej wspomaga młodych rodziców w kapitalistycznej rzeczywistości naszego kraju? Babcia, która nieodpłatnie wykonuje pracę opiekuńczą nad dzieckiem. Czasem bywa to niania, z reguły zatrudniana na czarno, bez zabezpieczenia socjalnego na wypadek choroby, wypadku i na przyszłość. Tych ról z reguły nie pełnią mężczyźni.

Zerknijmy na urlopy macierzyńskie i tacierzyńskie. W chwili obecnej urlop macierzyński trwa od pół roku do roku. Unia Europejska chce skrócić urlopy macierzyńskie w Polsce. Nie wiem, co wówczas nastąpi, bo i tak mamy niewiarygodnie ubogą infrastrukturę żłobkową. Urlop tacierzyński trwa dwa tygodnie. Po tym czasie kobiecie i mężczyźnie przysługuje jeszcze urlop wychowawczy, ale uwaga – jest on bezpłatny. Często decyzja o powrocie do pracy lub pozostaniu w domu jest podyktowana warunkami ekonomicznymi lub brakiem możliwości znalezienia opieki dla dziecka.

System nieodpłatnej opieki matki nad dzieckiem opiera się na założeniu, że opieka nad dzieckiem jest „misją”, realizacją macierzyńskich potrzeb kobiety itp. Jednak pełnienie roli Matki Polki jest pracą! Każde niemal dziecko w przyszłości stanie się obywatelem i pracownikiem płacącym podatki, składki na ubezpieczenie społeczne, składki zdrowotne i inne tego typu opłaty. W pewnym momencie życia może weźmie kredyt, może kupi mieszkanie, będzie konsumować. I może też urodzi kolejne dzieci, które będzie nieodpłatnie wychowywać. Państwo i gospodarka neoliberalna żerują na nieodpłatnej pracy opiekuńczej kobiet. Dostrzegły to Kurdyjki i Kurdowie.

„Musi zostać przeprowadzona kampania w celu przeciwdziałania rządowej polityce społecznej, stawiającej kobiety w pozycji, w której wymaga się od nich dbania o osoby niepełnosprawne, osoby starsze i dzieci w formie nieodpłatnej i nieudokumentowanej pracy niedającej zabezpieczenia społecznego”.

A nas karmi się hasłami: „nie zdążyłam zostać matką” i mitem o równouprawnieniu sprowadzonym do pracy poza domem, świadczonym na rzecz pracodawcy. Pokazują to reakcje na program „500+” i lament liberałów, że kobiety zrezygnują z pracy zawodowej. W tym momencie opowiem trochę o sobie. Jestem pracującą matką dwuletniego dziecka. Do podjęcia pracy zawodowej zmusiły mnie warunki ekonomiczne – mój partner stracił pracę. Podjęliśmy decyzję, że on zajmie się dzieckiem, zamiast wysyłać je do żłobka, ponieważ dzieci żłobkowe często przechodzą infekcje, co kończyłoby się tym, że musiałabym rezygnować z pracy na czas choroby dziecka. Pracuję na umowie śmieciowej i nie otrzymuję wypłaty, kiedy nie ma mnie pracy. Gdybym miała podjąć decyzję nieuwarunkowaną ekonomicznie, chciałabym zostać z dzieckiem w domu i zająć się opieką nad nim do trzeciego roku życia, czyli do momentu pójścia dziecka do przedszkola. Nie miałam jednak wyboru.

Dodatkowo mój partner, który zajmuje się dzieckiem i świadczy pracę opiekuńczą, nie otrzymuje z tego tytułu ani grosza. System traktuje go tak, jakby był bezrobotny i bezproduktywny. W świetle współczesnej narracji, ja jestem wyzwoloną kobietą cieszącą się równouprawnieniem, mój partner „siedzi w domu”, a dziecko opiekuje się sobą samo. Dla państwa istnieję tylko ja – jednoosobowe gospodarstwo domowe płacące podatki, składki itp. Osoba opiekująca się dzieckiem jest wykluczona gospodarczo. Trochę zmienia to program „500+”, jednak co zabawne, tylko w przypadku opiekuna dwójki dzieci.

„Kobiety muszą mieć dostęp do uczestniczenia we wszystkich procesach decyzyjnych dotyczących lokalnych zasobów. Przestrzeń miejska musi być zaplanowana tak, aby ułatwić życie kobiet, niepełnosprawnych i dzieci. Nie tylko parki, lecz także wszelkie inne przestrzenie publiczne muszą być przekształcone w zgodzie z perspektywą kobiet, a idea miast zorientowanych na kobiety musi zostać szybko wprowadzona w życie”.

W wielu miejscach istnieją podjazdy dla wózków i windy. Najlepiej pod tym względem wyposażone są centra handlowe nastawione na rodzinną konsumpcję. Tam możemy spotkać nawet miejsca parkingowe dla matek z dziećmi, przystosowane do tego, by móc wyciągnąć z samochodu dziecięcy wózek i go złożyć. Jednak kij ma dwa końce. Wie o tym każda matka, która stała z dzieckiem w kolejce do kasy w markecie. Dopiero kiedy sama urodziłam dziecko zrozumiałam dlaczego wzdłuż taśmy i przed nią w marketach są półki wypełnione batonikami, ciasteczkami, soczkami i gumami do żucia itp. Do tego półki te często są ustawione na niskim poziomie tak, by dziecko mogło do nich sięgnąć. W kolejce do kasy toczę walkę z dzieckiem, które próbuje mnie nakłonić płaczem i krzykiem do kupienia batonika w krzykliwym kolorowym opakowaniu. Za każdym razem przeklinam psycholożki i psychologów, którzy kiedyś przeprowadzili badania nad tzw. „zamęczaniem” dzieci przez rodziców w celu zakupu produktu i pomogli korporacjom stworzyć idealną strukturę wnętrza sklepu i opakowania produktów.

Większość autobusów jest niskopodłogowa, więc nie ma problemu z wjazdem wózkiem, jednak nie jest tak w przypadku tramwajów. Przykładowo mój wózek typu spacerówka waży 7 kg, moje dziecko 12 kg, razem 19 kg do podniesienia. Jestem oczywiście bardzo wdzięczna za pomoc we wnoszeniu wózka do tramwajów współpasażerom, jednak o wiele wygodniej byłoby dla nas wszystkich, gdyby można było wózkiem po prostu wjechać. Każda osoba, która prowadziła kiedyś wózek wie, jak dużym problemem są dziury w chodniku, brak chodnika i przejazd po piasku, tzw. kocie łby, przejazd przez zaspy śniegowe, wysokie krawężniki, zbyt strome podjazdy dla wózków. Niejednokrotnie wymaga to dużej siły i determinacji.

„Bez udziału kobiet nie ma szans powodzenia żadna formacja lub organizacja gospodarcza (zajmująca się produkcją, dystrybucją czy konsumpcją). Dlatego musi zostać wdrożona akcja afirmatywna wobec kobiet we wszystkich sferach gospodarki demokratycznej”.

Kobiety na barykady! Nie dajmy sobie wmówić, że obecny system ekonomiczny, który nas ewidentnie dyskryminuje i wyklucza jest jedynym z możliwych i właściwym. Walczmy o kobiecą podmiotowość, a nie uniwersalistyczny (męski) podmiot, bo w tym męskim „wdzianku” będzie nam źle z przepracowania na dwóch etatach, z czego za drugi, polegający na pracy opiekuńczej, nie dostaniemy ani grosza. I nie jest to apel tylko do matek, bo przecież to samo dotyczy pracy opiekuńczej nad bliskimi osobami niepełnosprawnymi czy chorymi. Wymagana jest nieodpłatna praca kobiet w imię realizacji mitu Matki Polki i rzekomych predyspozycji opiekuńczych wpisanych w płeć żeńską. Są kobiety, które chcą pełnić pracę opiekuńczą i takie, które nie chcą. Każda z nas jest inna i ma inne potrzeby. Jednak bez względu na wszystko, system ekonomiczny w obecnej formie wykorzystuje kobiety.


Korekta: Iga Dzieciuchowicz

design & theme: www.bazingadesigns.com