Nowak: Licencja na molestowanie

„Boleję nad tym, oczywiście nikt nie może akceptować tego. Nie akceptuje ani Kościół, ani żaden człowiek Kościoła. Natomiast problem cały jest w tym, żeby tej troski o dziecko też nie ograniczyć tylko do ran, które zostały mu zadane. I to jeszcze w dodatku te rany, bywa, że one są przedstawiane w taki sposób troszkę redukcyjny. (…)

Ile jest ran w dziecięcych sercach, w dziecięcych życiorysach, kiedy rozchodzą się rodzice. Dzisiaj nikt nie mówi o rozwodzie, że to jest krzywda dla dziecka. Oczywiście, że jest wielką krzywdą molestowanie, nie wolno zapomnieć o tym, ale nie tylko to, może jeszcze więcej i szersze pole, dlaczego na ten temat nie mówimy? Też musimy mówić. Chcąc pełnić urząd proroczy, nie pomijajmy jednego ani drugiego. Bo to jest jakieś nasze zadanie.

Wielu tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby te relacje między rodzicami były zdrowe. Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga. (…)

Dzisiaj otrzymujemy z instancji międzynarodowych, światowych instrukcję, że mamy zaczynać informację, czy wprowadzenie w życie seksualne dziecka, w przedszkolach. To jest horrendalna rzecz, przecież trzeba pomóc i dziecku i rodzinie być mocniejszą, a nie iść po tej linii najłatwiejszej”.

Specjalnie dałam cały, dokładny cytat tego, co powiedział Michalik, aby posługiwać się tekstem źródłowym i uniknąć zarzutów „wyrwane z kontekstu”. Bo zastanówmy się… czy to nieporozumienie? Lapsus językowy? Nieprecyzyjnie wyrażona lub niedokończona myśl?

ksiadz

Ja nie będę bluźnić, choć zwyczajnie chciałoby się użyć słów bardzo mocnych.

Powiem tak: Michalik wypowiedział dokładnie to, co myśli. Żadne nieporozumienie, żaden lapsus.

On po prostu tak myśli i powiedział to. Tak myśli prawie cały kler. A że są tak zadufani w sobie, pełni pychy, buty, poczucia totalnej wyższości, to nie przewidział, że normalny człowiek odczyta to tak, jak zostało powiedziane. Dokładnie tak.

A co zostało powiedziane?

Otóż winna jest zła rodzina. Gdyby relacje między rodzicami były zdrowe, wielu molestowań uniknęlibyśmy. Co to znaczy?

Gdyby ci cholerni rodzice żyli „po bożemu”. Gdyby w niedzielę chodzili do kościółka. Słuchali kazań i nie zadawali pytań. Tak, jak przed wiekami.

Gdyby nie czytali Gazety Wyborczej, która propaguje niewłaściwy, europejski styl życia.

Albo jakichś CKMów, Twoich Stylów, Wysokich Obcasów, zamiast Gościa Niedzielnego, GPC, Naszego Dziennika, gazet dobrych i słusznych.

Gdyby nie oglądali tych polsatów i tefałenów, tych seriali i filmów. Nie czerpali z nich wzorców, że na przykład można się rozwieść (!!) i założyć drugą rodzinę. Bo rozwód to najgorsze zło, chyba gorsze niż molestowanie – tak mówi Michalik. O, tu: „Dzisiaj nikt nie mówi o rozwodzie, że to jest krzywda dla dziecka. Oczywiście, że jest wielką krzywdą molestowanie, nie wolno zapomnieć o tym, ale nie tylko to, może jeszcze więcej i szersze pole”. Rozwód to rany w dziecięcych sercach. Bo kler tak sądzi, że człowiek rozwodzi się pod wpływem impulsu, nagłego kaprysu, ot tak. Nie dlatego, że życie staje się trudne do zniesienia, nie dlatego, żeby uratować dzieci przed codziennymi awanturami, mężem pijakiem, biciem czy wyzwiskami, nędzą, wynoszeniem pieniędzy, życiem, które jest nieustannym cierpieniem. Wg kleru, co wyraził Michalik, nie przyczyny doprowadzające do rozpadu rodziny są złe, nie codzienny dramat, ale sam rozwód, przecięcie tej męki, uwolnienie siebie i dzieci. Matka, która pozbędzie się męża pijaka i bijaka, da dzieciom wieczory bez strachu, życie bez wrzasków – „krzywdzi dziecko”! Oto myślenie kleru.

To jest ten sposób myślenia, jaki zaprezentowali w odpowiedzi adresowanej do skarżącego się na molestowanie człowieka: „Cierp, bo Chrystus też cierpiał na krzyżu”. Cierp człowieku w związku małżeńskim, który przynosi już tylko codzienny ból, paraliżujący strach, nie uwolnij od tego cierpienia ani siebie, ani dzieci, bo rozwód to „rany w dziecięcych sercach”. Nie gehenna życia z pijakiem na przykład. Rozwód. Nie katowanie dzieci przez bydlęcego ojca czy matkę. Rozwód! Nie nocne ucieczki z domu. Rozwód!!

Oto, co myśli kler. Oto, co miał na myśli Michalik.

Rozwód nie jest ratunkiem, wyzwoleniem, zakończeniem męki, szansą na nowe, spokojne, lepsze życie. Rozwód jest wyłącznie złem, które rani dziecięce serduszka.

I dalej – tak oto dziecko z rodziny rozbitej, z ranami w sercu, nie ma już żadnej miłości. Pewnie ta matka, co przegoniła bydlaka po rozwodzie, przestała je kochać. Albo ta babcia, co stworzyła rodzinę zastępczą, tak naprawdę go nie kocha. Albo ten ojciec, który rozwiódł się z żoną, bo ta uciekła do Kanady z kochankiem, swoich dzieci nie kocha. Bo po rozwodzie niekochane dziecko z poranionym sercem musi szukać miłości gdzieś indziej.

Np. w Kościele. Szuka miłości. Lgnie. „Ono lgnie, zagubi się i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga.” To nie jest nieporozumienie. To jest myślenie kleru, wielkiej części kleru. Wielu hierarchów zupełnie nie wie, jak się zachować wobec pedofilii w kościele. Wiele setek lat bycia instytucją niepodlegającą krytyce robi swoje. Wypływające na wierzch grzechy kościoła wymagają reakcji i to reakcji nie byle jakiej – bezwzględnego przyznania się do win i potępienia czynów i sprawców tych czynów. Na to trzeba uczciwości, odwagi, prawości. Na to trzeba mieć serce i charakter Franciszka. Nasi hierarchowie go nie mają. Nasi hierarchowie tkwią mentalnie i moralnie w głębokim średniowieczu i całą swoją postawą mówią: „kto podniesie rękę na święty Kościół Powszechny temu ta ręka będzie odrąbana!”. Nasz kościół mówi: a u was Murzynów biją, bo jak inaczej rozumieć słowa księdza Oko o zachowaniu proporcji, żądanie, żeby media zajmowały się proporcjonalnie pedofilią w klubach sportowych, wśród polityków i nauczycieli. Czyli – jak jest sprawa księdza pedofila, to trzeba pokazać 100 spraw pedofili nie-księży. To jest tak niesłychane, że słuchając księdza Oko przysuwałam się do telewizora, bo sądziłam, że się przesłyszałam. To myślenie rodem z przepychanek z podstawówki, tak niepoważne, że zwyczajnie się wierzyć nie chce, ze taką argumentacją można się posługiwać.

Podsumujmy:

Pedofilów nie-księży jest więcej niż pedofilów księży.

Polański jest przyjmowany na salonach, a księdza chce się zlinczować.

Pedofil ksiądz to „człowiek zagubiony”.

Pedofilia w Kościele to „niewłaściwe zachowania”.

„Inne czynności seksualne” to jest „kwestia podlegająca interpretacji”

Przyczyn pedofilii w kościele należy szukać w: rodzinach patologicznych, które się rozwodzą, niewłaściwych postawach w rodzinie, filozofii gender, niemieckich podręcznikach przedszkolnych promujących seksualność wśród dzieci.

Wszędzie. Tylko nie w księdzu-pedofilu. Tym, który jest WYŁĄCZNIE winny zbrodni pedofilii. Nie jest „człowiekiem zagubionym”, jest zbrodniarzem. To nie „niewłaściwe zachowania” – to zbrodnia. To, że są tacy zbrodniarze i w innych grupach zawodowych nie jest ABSOLUTNIE ŻADNĄ okolicznością łagodzącą. Tu sprawa proporcji nie ma kompletnie żadnego znaczenia i trzeba być naprawdę albo mało inteligentnym, albo straszliwie pysznym, żeby wierzyć, że takie usprawiedliwienie ciemny lud „kupi”.

Wykrycie pedofilii w Kościele i – o zgrozo! – pisanie i mówienie o tym nie jest żadnym atakiem na kościół, żadną kampanią nienawiści. To tak, jakby złodziej krzyczał, że złapanie go na kradzieży jest atakiem na jego prawa obywatelskie, a postawienie mu zarzutów prokuratorskich jest mową nienawiści. 

Czyśmy już naprawdę poszaleli w tym naszym nieszczęsnym kraju, że księża, pasterze, czują się uprawnieni do plecenia tak horrendalnych bzdur, że myślą, że mają podstawy sądzić, że owczarnia jest ciemna i posłuszna jak w średniowieczu? Czy oni naprawdę sądzą, że stoją ponad prawem? Że rozwód będą potępiać z całą surowością, że nakażą rodzenie dzieci bez mózgu, że zabronią in vitro, a jednocześnie wara nam, maluczkim, od ich marnych paru „niewłaściwych zachowań”, na dodatek sprowokowanych. Że będą grzmieć z ambon o moralności, podczas gdy nie znają najbardziej elementarnej, najkrótszej definicji tego słowa, o życiu moralnym już nie wspominając. Kto hierarchom ma objaśnić różnicę pomiędzy Polańskim a księdzem, który jest moralistą, pasterzem, a jego rolą jest m.in. umoralnianie i skłanianie do bezgrzesznego życia? Polański nie mówi mi, jak żyć. Kto ma uświadomić księżom, że to, że ktoś inny kradnie, nie znaczy, ze wszystkim wolno?

Kiedy zrozumieją, że średniowiecze skończyło się już bardzo dawno i nie ma do niego powrotu?
Kiedy zaczną słuchać Franciszka?

Anna Nowak

design & theme: www.bazingadesigns.com