Łazarczyk: Feminizm – nie, dziękuję!

Coraz częściej słyszy się kobiety deklarujące „Jestem feministką”, ale stosunkowo rzadko mężczyzn stwierdzających „Jestem feministą”. Podczas gdy w języku angielskim “I am a feminist” (bez względu na płeć) tak nie razi, polskie słowo „feminista” póki co nie zadomowiło się na dobre w naszym słowniku. Mimo że w języku polskim istnieje rozróżnienie gramatyczne na rodzaj męski i żeński (stąd konieczność wprowadzenia rzadko używanego słowa feminista przez mężczyzn), nie uważam, żeby brak osłuchania się ze słowem feminista był przyczyną niechęci identyfikowania się przez mężczyzn z feminizmem. Nawet przedstawiciele innych narodowości zapytani chociażby w języku angielskim, czy są feministami, odpowiadają przecząco. Co ciekawe, często, chociaż popierają ideę równouprawnienia kobiet i mężczyzn we wszystkich sferach życia, nie określają się jako zwolennicy feminizmu, a wręcz kategorycznie odcinają się od tego ruchu ideowego.

13685_10206339342822866_1120316420343106340_n

Ilustracja: Patricija Bliuj-Stodulska

Dlaczego wielu mężczyzn, jak i kobiet, wzdryga się na samą myśl o feminizmie? Niestety wciąż króluje błędne stereotypowe przekonanie, że feministki nienawidzą mężczyzn. Czasem pada też stwierdzenie, że feministki są agresywne w swoich działaniach, wypowiedziach lub zachowaniu. Taka już widocznie natura ludzka, że skrajne przypadki podlegają uogólnieniom i wytwarzają negatywną aurę wokół jakiegoś pojęcia. Część osób też woli nie opowiadać się po konkretnej stronie i mimo że całkowicie popiera równouprawnienie kobiet i mężczyzn, nie utożsamia się z feminizmem. Niektórzy nie chcą „przyczepiać sobie łatki” feminista/feministka. Ta niechęć może wynikać z faktu, że zwrot feministka lub feminista, który powinien być komplementem, jest często wypowiadany ze swoistym pobłażaniem, jako kąśliwa uwaga lub jest używany w celu obrazy bądź ośmieszenia. 

Dlaczego termin feminizm ma aż tak negatywny wydźwięk? Na odpowiedź składa się wiele rożnych aspektów, ale pewne jest, że feminizm jako ruch mający na celu zmianę status quo będzie jeszcze długo narażony na publiczne baty. Spójrzmy prawdzie w oczy, jednym z priorytetowych postulatów światowego ruchu feministycznego jest zmiana istniejących struktur władzy w głównej mierze poprzez zwiększenie udziału kobiet we wszelakich procesach decyzyjnych. Cel ten niewątpliwie podważa obecny system władzy zdominowany przez mężczyzn. Zwiększenie partycypacji kobiet w podejmowaniu ważnych decyzji politycznych oraz ekonomicznych niechybnie wiąże się z ograniczeniem władzy mężczyzn obejmujących wysokie stanowiska. Zwolennicy feminizmu zastanawiają się, jak zmienić utrwalone zmaskulinizowane struktury władzy i jak obalić istniejący patriarchalizm. Istnieją dwa rozwiązania. Pierwsze, które ma charakter czysto teoretyczny, głosi, że faktyczna transformacja władzy może nastąpić poprzez wykorzenienie obecnego systemu władzy i stworzenie nowych struktur od zera. Wizja ta jest w rzeczywistości praktycznie niemożliwa do realizacji, a można nawet powiedzieć utopijna. Drugie rozwiązanie cechuje dużo większy pragmatyzm, który promuje transformację istniejących struktur władzy poprzez włączenie w nie większej liczby kobiet. Przeciwnicy tego stanowiska argumentują, że włączenie większej liczby kobiet do władzy niekoniecznie musi spowodować natychmiastowe przewartościowanie treści i sposobu prowadzenia polityki. Kobiety, które stają się częścią zmaskulinizowanego systemu, mogą obrać męskie wzorce zachowań, aby utrzymać się u władzy oraz niekoniecznie będą bronić interesów kobiet. 

Analizy jednak wskazują, że kobiety często kierują się innymi przesłankami w wyznaczaniu priorytetów politycznych. Przykładowo, znany w kręgach akademickich eksperyment przeprowadzony w Indiach analizuje charakter decyzji politycznych w zależności od płci i dowodzi, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni, chętniej inwestują w sfery publiczne będące priorytetem dla ich płci w danej wspólnocie [1]. Idąc o krok dalej, warto przyjrzeć się wynikom badań przeprowadzonych w zarządach firm, które wskazują, że obecność kobiet i mężczyzn przekłada się na wyniki finansowe firm [2]. Analizy tłumaczą, że współpraca kobiet i mężczyzn zapewnia wzięcie pod uwagę różnych punktów widzenia w podejmowaniu decyzji, stąd zespoły zróżnicowane pod kątem płci są bardziej efektywne. Dlaczego analizy przeprowadzone w firmach miałyby się nie sprawdzić w ośrodkach władzy? Różnorodność perspektyw, które kobiety mogą wprowadzić do świata polityki, jest wartością samą w sobie, której nie towarzyszą żadne dodatkowe założenia. Liczy się fakt, że równy i aktywny udział kobiet we władzy w sensie politycznym, jak i ekonomicznym, wprowadzi inne punkty widzenia oraz może przesunąć punkt ciężkości w wielu dyskusjach. Przykładowo, kwoty wyborcze powinny być postrzegane jako mechanizm, który jest początkowym i niezbędnym krokiem do przeprowadzenia transformacji władzy nie tylko w sensie strukturalnym, ile jakościowym w dłuższej perspektywie. 

Kobiety stanowią pięćdziesiąt procent populacji, co jest wystarczającym argumentem, dlaczego powinny mieć równy udział we władzy. Nic dodać, nic ująć. Może właśnie z tego powodu feminizm jest ruchem wzbudzającym tak wiele kontrowersji oraz wywołującym nie kończące się dyskusje? Podobnie jak inne –izmy (jak na przykład nacjonalizm, szyizm, judaizm) feminizm sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z mniejszością, a więc jest pułapką sam w sobie. Określanie się feministką/feministą automatycznie stawia daną osobę w opozycji do reszty, wśród której część osób może również dzielić te same wartości. Często błędnym założeniem osób nie identyfikujących się z feminizmem jest przekonanie, że feministki posiadają tematy dotyczące spraw kobiet na własność. To nieprawda! Feministki, feminiści popierają i działają na rzecz równouprawnienia kobiet i mężczyzn, ale to nie oznacza, że inne ruchy czy grupy społeczne nie mogą działać na rzecz poprawy sytuacji kobiet. Przypisywanie feministkom kwestii związanych z sytuacją kobiet na wyłączność składa na ich barki całkowitą odpowiedzialność za błędy lub brak aktywności w pewnych aspektach życia społecznego. Tym samym zwalnia się od odpowiedzialności za sprawy społeczne (w tym też kobiet) tych, którzy z różnych powodów nie utożsamiają się z feminizmem, ale podzielają jego podstawowe przekonania. 

To nie jest tak, że da się rozdzielić kwestie społeczne na feministyczne i te pozostałe. Dlatego nie obarczajmy wyłącznie feministek za brak rzecznictwa bądź działalności w tej czy innej kwestii! Feminizm jest nieustannie kształtującym się ruchem społecznym, który może i powinien podlegać (auto)krytyce. Jednak, biorąc pod uwagę polskie realia, jest stosunkowo młodym tworem, który wciąż się rozwija i stopniowo porusza coraz to kolejne kwestie. Jako ruch dążący do zmiany status quo zawsze będzie poddawany krytyce i osądom, ale jego przedstawicielki i przedstawiciele nie powinni być traktowani jako te i ci, którzy mają kwestie równości na wyłączność, przez co zdejmuje się odpowiedzialność z reszty społeczeństwa. 

Nina Łazarczyk

[1] Chattopadhyay, R., Duflo, E., Women as policy makers: Evidence from a randomized policy experiment in India, Econometrica, Vol. 72, No. 5 (September, 2004), p. 1409–1443, http://economics.mit.edu/files/792

[2] Raport Women at the top of corporations: Making it happen sporządzony przez McKinsey, 2008, http://www.mckinsey.com/features/women_matter

design & theme: www.bazingadesigns.com