La théorie du genre straszy we Francji

We Francji zasada laicité czyli neutralności państwa wobec religii jest politycznym dogmatem od ponad stu lat. Tym niemniej, niedawno, setki tysięcy Francuzów i Franzcuzek wyszło na ulice, żeby zaprotestować przeciwko „fobii przed rodziną” i „teorii gender”. Demonstrujący/e mieli/ały na sobie ubrania w trzech barwach, jasnoniebieskiej, białej i różowej. Żądano zaprzestania równościowej edukacji w szkołach, opowiadano się za prawem wszystkich dzieci do mamy i taty oraz domagano się, by rząd skupił się na kwestiach ekonomicznych, a nie prawach mniejszości. HOMMEN, męski odpowiednik na Femen, też brał udział w protestach, z hasłami „No gender” oraz „Protect Kids” wypisanymi na nagich torsach swoich członków.

Hommen_Place_Bellecour_05

Dzień po demonstracjach, francuski rząd socjalistyczny wycofał się z planów reformy prawa rodzinnego, które wprowadziłyby prawo do adopcji przez osoby nieheteroseksualne.

Jak to możliwe, że wojna o gender dotarła aż tam? 

Luc Chatel to były redaktor naczelny tygodnika „Témoignage chrétien” i autor książki na temat tego, jak mała grupa ultrakatolików/czek powiązanych z radykalną prawicą zawładnęła francuską debatą na temat rodziny i moralności seksualnej. 

„W rzeczywistości ultrakatolicy/czki reprezentują znikomą część francuskich katolików/czek, jednak dzięki mediom i politykom/czkom udało im się uzyskać nieproporcjonalny wpływ. Wywoływanie sensacji oraz polaryzacja są podchwytywane przez media, więc w ten sposób starają się dostarczyć odpowiedni materiał. La théorie du genre to pojęcie, przed którym ostrzega się rodziców smsowo czy przez wiadomości na facebooku, twierdząc, że nauczanie równościowe w szkołach w rzeczywistości ma na celu nauczenie dzieci, jak mają się onanizować”.

Czy można mówić o nowej fali mobilizacji? Przecież rok temu kilka milionów Francuzów i Francuzek wyszło na ulicę, by zaprotestować przeciwko prawu o małżeństwach tej samej płci?

„Hollande szedł do wyborów z obietnicą zalegalizowania małżeństw osób tej samej płci, które miało zapoczątkować progresywne reformy partii socjalistycznej. Jednak rząd był nieudolny w wyjaśnieniu swoich planów zmiany prawa. Niektórzy ministrowie i ministry uważali, że prawo będzie dotyczyło też prawa do adopcji, kwestii korzystania z pomocy surogatek oraz zapłodnienia dla lesbijek, co spotkało się z wątpliwościami i opozycją. Zamiast wyjaśnić, na czym naprawdę polega zmiana prawa, co byłoby dobre dla zwycięzców/czyń wyborów, zdecydowali oni/one zignorować krytykę, co doprowadziło do jeszcze większego sprzeciwu – ludzie wyszli na ulicę, żeby zaprotestować przeciwko arogancji rządu! Dopiero teraz, kiedy ruch się nieco zmniejszył i składa się w większości z radykałów/ek, socjaliści/stki idą na ustępstwa. To zupełnie niezrozumiałe! Oprócz tego, największa partia opozycyjna UMP (Unia na rzecz Ruchu Ludowego) zainteresowała się pozyskaniem wpływu wśród wyborców/czyń z ruchu masowego, któremu do tej pory brakowało politycznych związków”.

Wojna o gender wybuchła w Francji i Polsce w mniej więcej tym samym czasie… 

Wydaje mi się, że nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego są świetną okazją dla ultrakonserwatywnych ruchów, by zejść się i wymienić strategie, stworzyć sieć kontaktów, wymienić się najlepszymi doświadczeniami oraz sprawdzić, czy da się ze sobą współpracować. Już teraz można znaleźć przykłady wspólnych wystąpień i kampanii. W Unii Europejskiej dostrzeżono wspólnego wroga, którego można oskarżyć o prowadzenie diabelskiej agendy równościowej. 

Aleksandra Eriksson
Tłumaczenie: Katarzyna Siemasz

design & theme: www.bazingadesigns.com