Stompor: Komitet Obrony Alimenciarzy

Grzegorz Stompor

O nie… nawet Jacek Żakowski uderzył w martyrologiczne tony! Cierpcie dziatki, nie wtrącajcie się matki, oto mężczyźni idą w bój!

12465490_10207069599476661_1573925038_oJacek Żakowski na Manifie

Polski syndrom usuwania kobiet (i dzieci) w cień, gdy mężczyźni walczą w tzw. sprawie wyższej wagi, opisała chociażby Shana Penn w świetnej książce „Podziemie kobiet”. Niby to kobiety zorganizowały podziemną prasę, odtworzyły struktury Solidarności po wprowadzeniu stanu wojennego i aresztowaniu większości jej przywódców, ale gdy przyszło do rozmów Okrągłego Stołu, to przy legendarnym meblu zasiadła, to nie żart, tylko jedna kobieta! Pozornie ten akapit nie ma związku z tekstem Żakowskiego i problemami Mateusza Kijowskiego, lidera KOD-u. Pozornie.

Ściągalność alimentów w Polsce pozostaje na żenującym poziomie. Znam kobiety, które o należne im oraz ich dzieciom pieniądze walczyły dekadami, często bezskutecznie. Solidną cegiełkę, wręcz cegłę, do ugruntowania problemów alimentacyjnych dołożył pseudo-lewicowy rząd SLD-PSL, który w 2003 r. postanowił zlikwidować Fundusz Alimentacyjny. Sprawy sądowe ciągną się w nieskończoność, mężczyznom wystarczy pozbyć się stałego meldunku i już stają się nieuchwytni dla wymiaru sprawiedliwości. Inni z kolei bohatersko emigrują, licząc na to, że w plątaninie europejskich przepisów nie znajdzie się paragraf ich penalizujący. O koszta sądowe i psychiczne ponoszone przez kobiety i dzieci nikt nie pyta. Chciało ci się, babo, (albo i nie chciało) rodzić dzieci, to teraz je wychowuj. Sfera domowa należy przecież do kobiet, mężczyźni są wyznaczeni do wyższych celów.

Wielu z licznie stawiających się na demonstracjach i marszach w obronie Trybunału zapewne oburzy się, że fakt, iż lider KOD-u zalega z opłatami na swoje dzieci został w ogóle nagłośniony, więc może być wykorzystany do rozbicia rosnącego w siłę ruchu prodemokratycznego, do wsadzenia kija w szprychy i zatrzymania walczącej o zachowanie ostatnich przyczółków demokracji oddolnej inicjatywy.

Wielu więc oburzy się nie na to, na co powinniśmy się (przede wszystkim mężczyźni) oburzyć już dawno temu: a mianowicie na fakt, że zaległości w alimentach traktowane są z pobłażliwością, że wciąż słyszy się „przecież dobry chłop, tylko te alimenty nie pozwalają mu rozruszać własnego biznesu” i tym podobne lamenty.

Mężczyźni powinni wreszcie zrozumieć, że skoro ludzie nie rozmnażają się wegetatywnie, to oznacza, że dziecko pochodzi w połowie z ich spermy. Mężczyźni powinni zrozumieć, że po spełnieniu „heroicznego” obowiązku spłodzenia potomstwa nie wolno zapomnieć o tym, że owo potomstwo musi jeść i pić, a poza tym, co nie mniej ważne, musi być ubezpieczone, musi mieć podręczniki szkolne, musi w każdym sezonie mieć nowe ubrania i buty, musi rozwijać się kulturowo i społecznie, musi brać leki oraz musi mieć gdzie i na czym spać. Nawet jeśli związek się rozpadł i nawet jeśli dziecko nie było zaplanowane.

Solidarność według mężczyzn nierzadko polega na wspólnym kryciu przestępcy, na beztroskim podejściu, że jakoś to będzie, skoro dziecko ma matkę, więc z głodu nie umrze.

Męska solidarność pozwala politykom zalegać z alimentami i toczyć na ten temat medialne spory. Męska solidarność pozwala mężczyznom poczuć się lepiej, bo skoro tak wielu zalega, to i ja mogę. Męska solidarność nakazała Jackowi Żakowskiemu bez głębszego zastanowienia nagryzmolić ten zaskakująco niepoważny tekst w obronie Kijowskiego. Summa summarum, cierpcie matki, cierpcie dziatki, kiedyś „opowiemy wam o tych wypadkach”, najlepiej, jak już będziecie po studiach i nie będą wam przysługiwać alimenty.

Solidarność według mężczyzn spycha kobiety do podziemia: aborcyjnego, alimentacyjnego, szaro-strefowego, politycznego. Liczę na to, że „podziemie kobiet” po raz kolejny, i jak zwykle głośno i skutecznie, upomni się o swoje i tłumnie wywalczy wszystko to, co im się należy, łącznie z odsetkami za zwłokę.

design & theme: www.bazingadesigns.com